Gdy z La Liga systematycznie odchodziły stare gwiazdy, wydawało się, że ta będzie z roku na rok coraz mniej atrakcyjna. Nic z tych rzeczy. Odejścia Cristiano, Messiego czy Ramosa na pewno wpłynęły na wartość marketingową całych rozgrywek, ale szybko przekonujemy się, że niekoniecznie trzeba długo czekać na nowe perełki. Depay, Alaba, Correa czy Vinicius to piłkarze, którzy powoli wchodzą na ligowy piedestał.
Nikt nie będzie próbował nikomu wmawiać, że wymieniona czwórka już dziś jest tak samo wartościowa, jak były gwiazdy, które już zmieniły ligę. Co do tego nikt nie ma żadnych wątpliwości. Jednak trzeba spojrzeć szerzej. Podobnie jak stacje telewizyjne co jakiś czas zmieniają swoje logo, tak piłkarze zmieniają ligi. Co za tym idzie, zmieniają się także gwiazdy poszczególnych lig.
Gwiazdami Ligue 1 na dziś są Neymar, Messi, Ramos i Mbappe. Kto wie, czy ten ostatni za kilka dni nie stanie się także największą postacią grającą w La Liga. Tak działa biznes. Tak funkcjonuje cały świat futbolu. Nieustanne zmiany, zero stagnacji. Nie inaczej jest w La Liga. Kto by pomyślał na początku poprzedniego sezonu, że tacy piłkarze jak Depay czy Alaba będą grać w La Liga, a Correa i Vinicius włączą na początku sezonu tryb killerów.
Na pewno niewielu było takich optymistów na świecie. Dziś to są piłkarze, o których w La Liga mówi się najwięcej. To ich twarze mogłyby zostać wykorzystane na plakacie promującym ligę hiszpańską.
Nowe twarze na hiszpańskich boiskach
Czarodziej z Moordrecht
Memphis Depay w La Liga od początku się bawi. Przychodził do Hiszpanii, żeby grać z Messim i wspólnie z Argentyńczykiem tworzyć na boisku rzeczy wielkie. Messiego już w Barcelonie nie ma, a Depay musi brać ciężar gry ofensywnej zespołu na swoje barki. Trzeba powiedzieć, że jak na razie wychodzi mu to naprawdę bardzo dobrze. Fani Barcelony mają powód do uśmiechu, patrząc na grę Depaya.
Co by nie mówić, to chyba jest najważniejsze. Po odejściu Leo nie ma powodu do płaczu na Camp Nou, a o to były wielkie obawy. Sam Depay Messim nie jest i Barcelony do mistrzostwa (raczej) nie pociągnie. Jednak jest w stanie sprawić, żeby kibice chętnie przychodzili na mecze Barcelony.
Pokazały to już pierwsze dwa oficjalne mecze, w których Depay był jedną z najjaśniejszych postaci w Barcelonie. Z La Liga przywitał się trochę w stylu Neymara, za którym na Camp Nou też na pewno tęsknią. Sombrero, jakie zrobił na Robinie Le Normandzie, było naprawdę efektowne, ale także efektywne. Jednym słowem – najlepsze możliwe połączenie.
Dodatkowo w tym samym meczu zanotował piękną asystę z rzutu wolnego. Doskonale dośrodkował piłkę na głowę Pique, a ten pokonał bramkarza. Zaprezentował także kilka sztuczek technicznych, po których fani na Camp Nou mogli podnieść się z miejsc. W następnej kolejce pięknym uderzeniem doprowadził do remisu na San Mames z Athletikiem Bilbao. Pan Piłkarz.
https://twitter.com/drs_340/status/1421522088842629120?s=20
Wszechstronny as w talii „Carletto”
Wielokrotny mistrz Niemiec, dwukrotny zdobywca Ligi Mistrzów i wielu innych trofeów, David Alaba wydaje się być piłkarzem wręcz skrojonym na Real Madryt. W Niemczech zdobył wszystko i nadszedł czas na nowe wyzwania w karierze. Nasycony kapitan reprezentacji Austrii przybył wręcz na ratunek defensywie Realu Madryt po odejściu etatowego duetu stoperów Varane – Ramos.
Carlo Ancelotti w pierwszych dwóch meczach widział go na pozycji lewego obrońcy, ale jak sam twierdzi, docelowo będzie grał w innym miejscu na boisku. Na pytanie, czy Alaba będzie grać jako stoper, odpowiedział w ten sposób:
To, co Alaba daje Realowi Madryt, jest niepodważalne. Już w pierwszych dwóch meczach mogliśmy zaobserwować, jak dobrze porusza się do przodu, ale nie zapomina o powrotach do defensywy. Dodatkowo kapitalnie otwiera przestrzenie dla szybkich napastników Realu Madryt. To jego fenomenalne podanie zapoczątkowało akcję na 1:0 w meczu z Levante.
Trzeba też pamiętać, że ma już na koncie asystę przy golu Viniciusa z Alaves. Potencjał ofensywny, jaki daje Alaba Realowi, jest niepodważalny. Jeśli będzie taka potrzeba, może także zagrać jako pomocnik w razie braku Casemiro. Carlo Ancelotti ma do dyspozycji piłkarza wszechstronnego, a zarazem znakomitego przy każdym rozwiązaniu taktycznym. Kolejny przykład Pana Piłkarza przez duże „P”.
Nowonarodzeni dla La Liga
Gwiazda z Rosario
W tym momencie prawie każdy kibic ma w głowie oczywiście postać Leo Messiego. Jednak nie tym razem. Rolę gwiazdy z Rosario w La Liga przejął Angel Correa. Już końcówka poprzedniego sezonu mogła zwiastować istotną dla Atletico zmianę w jego grze. Przestał marnować sytuacje, zaczął je wykorzystywać.
Correa wobec nieobecności Luisa Suareza wziął na siebie odpowiedzialność za strzelanie goli i trzeba powiedzieć, że dotychczas wychodzi mu to naprawdę bardzo dobrze. Coś, czego nikt się nie spodziewał, stało się faktem. Diego Simeone „odczarował” utalentowanego Argentyńczyka i teraz czerpie z tego korzyści garściami.
Correa strzelił wszystkie gole, które Atletico zdobyło w pierwszych dwóch kolejkach La Liga. Najpierw dwukrotnie pokonał Dituro. Bramkarz Celty nie miał zbyt wiele do powiedzenia przy obydwu strzałach. Correa zwyczajnie nie dał mu szans na skuteczną interwencję.
W meczu z Elche z kolei świetnym strzałem zewnętrzną stopą pokonał byłego bramkarza Realu Madryt, Kiko Casillę. Kto wie, czy Atletico miałoby dziś komplet punktów na swoim koncie, gdyby Correi nie było w talii „Cholo”.
Ancelotti wskazał drogę
Nikt raczej nie ma większych wątpliwości co do talentu, jakim dysponuje Vinicius. Jego skala jest naprawdę ogromna, jednak w poprzednich sezonach pokazywał tylko malutki procencik tego, co tak naprawdę potrafi. Przykład mieliśmy chociażby w meczu z Liverpoolem na Di Stefano w Madrycie.
Prawdopodobnie to wtedy duża część kibiców Realu Madryt uwierzyła, że Vinicius może naprawdę regularnie pokonywać bramkarzy rywali „Los Blancos”. Tak się jednak nie wydarzyło. Do końca tamtego sezonu „Vini” nie strzelił już żadnego gola. Podobnie było na Copa America, gdzie odgrywał raczej rolę epizodysty niż głównego bohatera.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują jednak na to, że młody Brazylijczyk w końcu odnalazł właściwą drogę. Być może potrzebował kogoś takiego jak Ancelotti, który pokaże błędy, pomoże w poprawie skuteczności i zwyczajnie nauczy podejmować lepsze decyzje na boisku. Obecny sezon dla Viniciusa (indywidualnie) lepiej zacząć się właściwie nie mógł.
Zarówno mecz z Alaves, jak i z Levante zaczynał na ławce rezerwowych, podstawowym wyborem „Carletto” był Eden Hazard. W obu tych spotkaniach po jego wejściu na boisko zaczęło się naprawdę dziać. Dziać zupełnie inaczej niż w poprzednich sezonach, kiedy był chaos, ale brakowało konkretów. W tym sezonie te konkrety się pojawiły i to w jakim stylu!
Znakomitym stylu. Trzy gole, spokój, finezja i przebojowość. To wszystko pokazał „Vini” w dwóch pierwszych meczach. Jeśli utrzyma regularność, będziemy mogli mówić o narodzinach naprawdę wielkiej gwiazdy, takiej, jaką miał być Eden Hazard.
***
Piłkarzy mogących być gwiazdami w La Liga jest więcej. Erik Lamela zanotował kapitalne wejście do ligi, trzy gole w dwóch meczach. Joker idealny w talii Lopeteguiego. Do Atletico przyszedł kolejny Argentyńczyk mogący bez większych problemów zawojować La Liga. Rodrigo de Paul może stać się niezwykle ważną postacią w drużynie Simeone.
Nowy nabytek Atletico to artysta środka pola, podobnie jak Frenkie de Jong. Wciąż w tej lidze jest mnóstwo jakości. Talent przeplata się z doświadczeniem. Razem tworzą mieszankę naprawdę bardzo atrakcyjnych rozgrywek. La Liga czeka na nowe postaci i najwyższą formę „starych” wyjadaczy.