Czy istnieje takie coś jak szczęście debiutanta? Czy może to po prostu wrodzony talent i znalezienie się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze? Ja uważam, że istnieje zarówno jedno, jak i drugie. Sądzę, że tacy piłkarze jak Divock Origi z Lille OSC i Axel Ngando ze Stade Rennais myślą podobnie jak ja.
Każdy z nas rywalizował kiedyś w jakichś zmaganiach po raz pierwszy i całkiem dobrze mu to wychodziło. Ile razy zdarzało się, że całkowity nowicjusz pokera albo kręgli wygrywał z innymi uczestnikami gry, mimo że nigdy wcześniej nie widział na oczy kart czy kuli? To właśnie jest to przysłowiowe szczęście debiutanta, czyli z francuskiego „la chance du debutant”.
Przenieśmy się w przeszłość i przypomnijmy sobie 23. kolejkę Ligue 1, a w szczególności dwa mecze. Lille podejmowało na własnym boisku Troyes, a Lorient rywalizowało z Rennes. Oba spotkania zakończyły się remisami. W pierwszym było 1:1, a w drugim 2:2. Jednak nie o wynikach będzie mój dzisiejszy tekst, ale o tym, co działo się na boisku w trakcie tych 90 minut.
Na Stade de Lille gospodarze przegrywali z jednym ze słabeuszy Ligue 1 0:1. Minuty szybko upływały, a kibice przecierali oczy ze zdumienia, nie wierząc, że ich faworyzowany zespół nie potrafi doprowadzić do remisu. W 68. minucie meczu Rudi Garcia, trener Lille, postanowił przeprowadzić zaskakującą dla wszystkich zmianę. W miejsce swojego podstawowego pomocnika Rodelina wpuścił na boisko nikomu nieznanego 17-latka, Divocka Origiego, który większość czasu spędzał w rezerwach klubu. Fani gospodarzy łapali się za głowy i można było odnieść wrażenie, że są niezadowoleni z decyzji szkoleniowca.
Był to debiut Divocka Origiego w pierwszej drużynie Lille, i to od razu w meczu Ligue 1. Jednak nastoletni napastnik z Belgii nic sobie z tego nie robił i już pięć minut później strzelił bramkę dającą gospodarzom wyrównanie. Na trybunach dało się słyszeć głosy: „C’est la chance du debutant” – czyli szczęście debiutanta.
Trener Lille, Rudi Garcia, po fantastycznym wyczynie rosłego napastnika docenił jego umiejętności piłkarskie, ale również ostrożnie wypowiedział się na temat przyszłości. – Powoływałem go do pierwszej drużyny tylko od czasu do czasu. Trenował z nami kilka razy i to wszystko. Jest bardzo silny i interesujący przed bramką rywala, ale musi twardo stąpać po ziemi. Musi dużo pracować, zwłaszcza w aspekcie taktycznym. Przed nim jeszcze długa droga – powiedział, nie wpadając w nadmierny zachwyt na debiutem Origiego, szkoleniowiec Lille.
Podobną historię w tym samym dniu przeżył inny młody talent z ligi francuskiej. 19-letni Axel Ngando, pomocnik Rennes, w jeszcze bardziej spektakularny sposób zadebiutował w Ligue 1. Jego zespół rozgrywał ważny w perspektywie walki o europejskie puchary mecz w Lorient. Po 89 minutach na tablicy świetlnej widniał wynik 2:1 dla gospodarzy. Trener gości miał jeszcze w zapasie jedną zmianę.
W 90. minucie, kiedy sędzia zdecydował się przedłużyć mecz o dodatkowe trzy minuty, Frederic Antonetti, trener Rennes, wprowadził nieznanego Axela Ngando w miejsce Alessandriniego. Zmiana była o tyle dziwna, że goście przegrywali, a nie od dzisiaj wiadomo, że wpuszczanie zawodników w końcówkach starć to zazwyczaj zabiegi taktyczne mające na celu zabranie kilku sekund. Jednak szkoleniowiec „Les Rouges et Noirs” miał nosa.
Axel Ngando potrzebował tylko… 19 sekund, aby wpisać się na listę strzelców i zapewnić ważny punkt Rennes. Dla reprezentanta Francji U-20 był to pierwszy występ w Ligue 1, pierwsze dotknięcie piłki i pierwsza bramka. Nic dodać, nic ująć… Debiut wymarzony. Znowu zadziałało szczęście debiutanta? Myślę, że coś w tym jest.
Mimo wszystko Axel Ngando to piłkarz, na którego powinniśmy zwrócić uwagę. Ponoć już teraz jest na celowniku takiego klubu jak Manchester City. Co się czuje, kiedy się wchodzi na boisko w 90. minucie przy niekorzystnym wyniku i strzela wyrównującą bramkę po 19 sekundach? – Kiedy wchodziłem na boisko, wiedziałem, że nie mam nic do stracenia. Musiałem dać z siebie wszystko, żeby przynajmniej pozostawić po sobie dobre wrażenie… A udało się strzelić bramkę, która dała nam jeden punkt. Po zdobyciu gola byłem tak podniecony, że za bardzo nie wiedziałem, gdzie jestem. Będę to pamiętał przez całą moją karierę – powiedział zaraz po meczu debiutant z Rennes.
W lidze francuskiej w ostatnich miesiącach pojawiło się wielu nastolatków, którzy bez żadnych kompleksów wchodzą w realia francuskiej Ligue 1. Uważam, że interesujące będzie śledzenie poczynań takich zawodników, jak: Axel Ngando z Rennes, Divock Origi z Lille, Corentin Jean z Troyes czy Neal Maupay z Nice. Za kilka lat będziemy mogli już obiektywnie ocenić, czy ich debiuty w wymagającej lidze francuskiej były tylko jednorazową dawką szczęścia czy może owo szczęście szło w parze z nieprzeciętnym talentem i wielką pracowitością młodych zawodników. Wierzę, że utwierdzimy się w tym drugim.