Występy w Lidze Mistrzów, Lidze Europejskiej i 12 tytułów zdobytych w Polsce. Powiedzmy sobie szczerze, mało jest polskich graczy, którzy wyciskają z kariery tyle co "Rzeźnik". Jest jednak pole, na którym nigdy nie zaistniał. Mowa tu o reprezentacji Polski. Kuba wystąpił jedynie w dziewięciu spotkaniach z orzełkiem na piersi. Choć zawsze był solidnym ligowcem, to żaden selekcjoner nie widział w nim stopera na miarę "international level". To już ostatni dzwonek do spełnienia się w roli sportowca, bo młodzieniaszkiem już nie jest.
Najbardziej utytułowany legionista
Rzeźniczak spędził 13, jakże owocnych lat w Legii Warszawa. Przychodząc do klubu w 2004 roku, miał zaledwie 18 wiosen. Po udanych występach w Widzewie zdecydowano się pozyskać łodzianina do odwiecznego rywala. Przez to, jak przyznał sam Kuba, nie miał łatwych początków. Kiedyś po słownych utarczkach jeden z kibiców uderzył go nawet w twarz… W Łodzi także nie był dobrze postrzegany. Mimo zdobycia pierwszego mistrzostwa Polski w 2006 roku został wypożyczony z powrotem do Widzewa. Tam również nie raz usłyszał z trybun niepochlebne komentarze. Przez rok ugruntował jednak na tyle swoją pozycję, że wracając do Legii, stał się graczem podstawowej jedenastki.
Z czasem „Beks” (tak nazywano go wśród kibiców przez rzęsiste łzy wylewane po porażkach) nabrał doświadczenia i w ciągu kolejnych dziesięciu sezonów zdołał zdobyć aż 11 trofeów. Mianowicie dołożył cztery kolejne tytuły mistrza Polski, sześć Pucharów Polski i jeden Superpuchar. Tym samym z dwunastoma trofeami stał się najbardziej utytułowanym legionistą w historii. W 2016 roku został także wybrany do zacnego grona najlepszych piłkarzy w stuletniej historii klubu. Krótka jest jednak droga od zera do bohatera. A właściwie to odwrotnie.
Legenda klubu mieszana z błotem
Najtrudniejszy okres Rzeźniczaka trafił się wtedy, gdy jego pozycja była już rzekomo niepodważalna. Ten moment nie był jednak zbyt korzystny dla całego zespołu warszawskiej Legii. I brzmi to dość zaskakująco, zwłaszcza że w tym czasie Legia zapewniła sobie awans do Champions League. Na nieszczęście Kuby wystąpił on w trzech meczach, po których spadła ogromna fala krytyki na legionistów. Mianowicie przegrane z Górnikiem Łęczna, Bruk-Betem i Arką.
Z arkowcami zagrał chyba najgorsze 45 minut w historii jego występów, po czym został odsunięty od pierwszej drużyny. Kibice również znaleźli sobie w nim kozła ofiarnego, a wielu z nich nie wierzyło, że Kuba wróci do formy. Czepiali się nawet social media, kpiąco nakazując Kubie pójść na trening zamiast publikować posty na Facebooku. A to wszystko trzy miesiące po wybraniu go do jedenastki stulecia.
To ja tez zamknę temat @JakubRzezniczak Kuba odpocznie, ogarnie sie, poukłada sobie wszystko i wróci silniejszy💪💪💪Wierze w Niego💪👊😈
— B(L)1916 (@BL_1916) August 22, 2016
Wraz ze zwolnieniem Hasiego i zatrudnieniem Jacka Magiery Rzeźniczak wrócił do składu. A co najlepsze, zagrał w każdym meczu do końca rundy w pełnym wymiarze czasowym! Magiera wiedział, że Kuba jest wojownikiem i może mu zaufać. Pokazał wszystkim niedowiarkom, jak wiele znaczy dla niego gra w Legii. Nie wyobrażam sobie nawet, jaką satysfakcję poczuł, gdy z opaską kapitańską na ramieniu dumnie poprowadził drużynę we wspaniałym boju z Realem Madryt. Na wiosnę Kuba przegrywał jednak rywalizację z duetem Dąbrowski – Pazdan i zdecydował się na pchnięcie kariery dalej. I dzięki temu rozwija się do dziś i zbiera ogromne doświadczenie…
Krok w przód pozwalający realnie myśleć o reprezentacji
Wielu zastanawiało się, czy kierunek azerski, który wybrał były kapitan Legii, jest dobry. Karabach Agdam nie zalicza się bowiem do europejskiego topu. Szydzono również, że poszedł za pieniędzmi, ale to zdecydowanie nie jest prawda. Kuba Rzeźniczak zdecydował się na grę w Azerbejdżanie, lecz na tym nie koniec. Karabach jest drużyną, która co roku liczy się w europejskich pucharach. Już w pierwszym sezonie zdołali wywalczyć awans do Ligi Mistrzów.
„Rzeźnik” wystąpił w czterech spotkaniach, a raz został nawet wybrany do jedenastki kolejki użytkowników Sofascore. Dość powiedzieć, że były to spotkania z europejskimi potęgami – Chelsea, Romą i Atletico Madryt. Ewidentnie trafili na grupę śmierci, w której Kuba mógł zebrać ogromne doświadczenie, grając naprzeciw Hazarda, Dżeko czy Griezmanna. Zdołał nawet wraz z drużyną dwukrotnie zremisować z „Los Colchoneros”, co było nie lada zaskoczeniem. W Agdam każdy kibic wie, kto to jest Kuba Rzeźniczak, i szanuje go chociażby za zaangażowanie, które wkłada w to, co robi. Myślę, że nie musi już nikomu nic udowadniać. Klasę boiskową widać na pierwszy rzut oka.
Krótki i niekoniecznie zakończony romans z reprezentacją
Dziewięć występów w kadrze to na pewno nie jest satysfakcjonujący wynik. Najbardziej utytułowany legionista zadebiutował w kadrze za Leo Beenhakkera w wygranym meczu z Serbią 14 grudnia 2008 roku. Niestety, jedyne pojedynki o punkty to przegrane eliminacyjne spotkania do MŚ w RPA z Czechami (0:2) i Słowacją (0:1) za krótkiej kadencji trenera Majewskiego. Kolejne mecze to już tylko pojedyncze epizody u następnych selekcjonerów. U Smudy zagrał w wygranych po 1:0 sparingach z Kanadą i Mołdawią, u Fornalika w zwycięskim spotkaniu z Macedonią (4:1), a za Nawałki wystąpił w wygranym towarzyskim meczu z Norwegią (3:0). Natomiast za Brzęczka…
I tu mamy pole do popisu dla selekcjonera. Czy Kuba nie jest idealnym materiałem na kadrowicza? Jasne, może w porównaniu do zaczynającego grać w Premier League Bednarka czy występującego co roku w LM Kamila Glika wypada nieco gorzej. Myślę jednak, że byłby znakomitym zastępcą choćby dla tych dwóch panów, nie wykluczając sytuacji, kiedy wygryzie któregoś z nich ze składu. Zwłaszcza dlatego, że jest bardzo regularny. A do tego co roku, od sezonu 11/12, występuje w europejskich pucharach. Z drugiej strony Rzeźniczak jest znany z bycia wielkim wojownikiem. Walczył na wypożyczeniu w Widzewie, walczył, gdy miał trudniejszy okres w Legii, to powalczyłby i w reprezentacji.
Takich kozaków nam potrzeba!
Jak myślicie? Kto był lepszy w Legii? Astiz, Rzeźniczak czy Remy?