Drugie zgrupowanie reprezentacji Polski pod wodzą Czesława Michniewicza zostało zakończone. W jego trakcie rozegraliśmy cztery spotkania. Z Walią (2:1), Belgią (1:6), Holandią (2:2) i ponownie z Belgią (0:1). Ostatnie mecze dały nam wiele odpowiedzi, ale również pytań. Kto może czuć się wygranym czerwcowego zgrupowania? Kto obniżył swoje notowania u selekcjonera i będzie miał problem z otrzymaniem biletu do Kataru?
Czesław Michniewicz na ostatnie spotkania powołał aż 39 zawodników. Jeden z nich, Gabriel Slonina, zdecydował się reprezentować USA. W czterech meczach Ligi Narodów swoją szansę w warunkach meczowych otrzymało 28 zawodników. Jedni zaprezentowali się lepiej, inni znacznie gorzej. Kolejność zestawienia jest subiektywna.
Największy wygrany zgrupowania reprezentacji Polski – Jakub Kiwior
Przed czerwcowymi meczami Jakub Kiwior dla wielu kibiców reprezentacji Polski był zawodnikiem anonimowym. Po spotkaniach z Holandią i Belgią zdecydowanie się to zmieni. Piłkarz przed sezonem trafił do Serie A z Żyliny. Podpisał kontrakt ze Spezią i początkowo nie grał. Kiedy już otrzymał szansę w pierwszym zespole – grał wszystko.
Jego klubowy trener Thiago Motta wystawia go w środku pola, na pozycji defensywnego pomocnika. I Jakub Kiwior radzi sobie tam świetnie. Czesław Michniewicz widzi w nim środkowego obrońcę, którym był podczas gry w lidze słowackiej. Przed zgrupowaniem można było mieć wątpliwości, jak szybko będzie potrafił przestawić się na pozycję obrońcy. Zupełnie niepotrzebnie.
Jakub Kiwior otrzymał szansę w trzecim meczu Ligi Narodów i ją wykorzystał. Debiut w reprezentacji Polski przeciwko Holandii, na ich terenie? Brzmi jak twardy orzech do zgryzienia. Jakub Kiwior poradził sobie jednak wyśmienicie. Wygląda jak zawodnik, na którego kibice i trener czekali. W samych superlatywach wypowiadał się o nim selekcjoner Czesław Michniewicz już po meczu z Belgią:
Pokazał, że jest to ten potencjał, który może się w przyszłości rozwinąć i być ważną częścią reprezentacji. Oczywiście na to jeszcze potrzeba czasu, ale na pewno jest to duży pozytyw.Czesław Michniewicz na konferencji prasowej
Jakub Kiwior fantastycznie rozumie grę i plan taktyczny trenera. Świetnie się ustawia, przewiduje ruchy przeciwnika, a co za tym idzie, przejmuje sporo piłek. U boku Kamila Glika w meczu z Belgią kończącym zgrupowanie to on był szefem defensywy. Wykorzystał swoją szansę oraz problemy konkurentów i zaliczył spory awans w hierarchii.
W cztery dni Jakub Kiwior takie mecze z Holandią i Belgią, że mamy środkowego obrońcę, w którego trzeba inwestować. 22 lata, wyciągnięty chłopak na pierwsze zgrupowanie jedynki i od razu robi robotę. Szacunek, bo to nie biegały anonimy obok, tylko Hazard, Mertens i Depay.
— Dominik Piechota (@dominikpiechota) June 14, 2022
Marcin Kamiński i Sebastian Walukiewicz będą mieć problem
Obaj nie zagrali ani minuty w czerwcowych spotkaniach. Marcin Kamiński przyjeżdżał na zgrupowanie jako kluczowy zawodnik defensywy Schalke, które dopiero co wywalczyło awans do Bundesligi. Miał występować jako trzeci środkowy obrońca, a jego atutem miała być między innymi gra lewą nogą. Drugi raz przyjeżdża na kadrę Czesława Michniewicza i drugi raz nie dostaje szansy.
Świetna dyspozycja Jakuba Kiwiora to problem dla zawodnika Schalke. Kolejnym jest to, że do treningów po zerwaniu więzadła krzyżowego wraca Paweł Dawidowicz. Jeśli Marcin Kamiński będzie prezentować się dobrze na poziomie Bundesligi, zapewne otrzyma zaproszenie na kolejne zgrupowanie reprezentacji Polski. Jednak skoro nie dostał możliwości gry w żadnym z sześciu spotkań – jego szanse na grę w Katarze są nikłe.
Podobnie sytuacja wygląda u Sebastiana Walukiewicza. Zawodnik Cagliari stracił niemal cały sezon z powodu urazu biodra. Pod koniec sezonu Serie A wrócił do treningów, ale nie pograł zbyt wiele. Samo powołanie niegrającego zawodnika było zaskoczeniem. Czesław Michniewicz w trakcie zgrupowania oddelegował Sebastiana Walukiewicza, podobnie jak Jakuba Kiwiora, do kadry U-21 na mecz z Niemcami, bardzo istotny w kontekście barażu o mistrzostwa Europy.
Wymowny jest fakt, że Kiwior na zgrupowanie dorosłej kadry wrócił i zagrał w dwóch meczach, natomiast Sebastian Walukiewicz pojechał na wakacje. Cagliari spadło z ligi. Wydaje się, że zawodnik szans na wyjazd do Kataru nie ma prawie żadnych. Najpierw musi zacząć grać w klubie na dobrym poziomie, dopiero później może myśleć o reprezentacji Polski.
Nicola Zalewski – przyszłość reprezentacji Polski
Otrzymał szansę w AS Roma u wielkiego Jose Mourinho. Żeby być istotnym zawodnikiem w talii Portugalczyka, trzeba mieć w sobie to coś. Nicola Zalewski to ma, jest talentem czystej wody. Jest tak dobry, że aż trudno uwierzyć, że mamy takiego zawodnika u siebie. W Lidze Narodów zagrał we wszystkich spotkaniach i zaliczył piękną asystę w meczu z Holandią.
W reprezentacji Polski, podobnie jak w klubie, występował na pozycji lewego wahadłowego i był jednym z najlepszych zawodników tego zgrupowania. Jest odważny i ma wizję gry. Jest aktywny, nie boi się wejść w drybling. Ma jakość, której brakuje jego rywalom na tej pozycji. Zbigniew Boniek miał rację, mówiąc, że o przyszłości kadry będą stanowić młodzi piłkarze. Dlatego po wychowanym piłkarsko w Belgii Jakubie Kiwiorze drugim największym wygranym czerwcowego zgrupowania jest Nicola Zalewski – szkolony we Włoszech.
My sobie do końca chyba nie zdajemy sprawy, ale Włosi bardzo żałują, że nie mogą go wziąć. I to jest naprawdę talent czystej wody. Dziennikarz Eleven Sports Mateusz Święcicki dla meczyki.pl
Oczywiście Zalewski ma również wady. Podobnie jak w klubie ma problemy z ustawianiem się w obronie. Niemal zawsze potrzebuje kogoś, kto będzie potrafił zaasekurować go w defensywie. Przeciwnicy reprezentacji Polski często to wykorzystywali, posyłając długie piłki za jego plecy. Oczywiście to nie znaczy, że Zalewski jest słaby w defensywie. Notuje sporo przechwytów, aczkolwiek pole do poprawy jest spore. Musi również popracować nad wykończeniem. Mógł zdobyć co najmniej dwie bramki w Lidze Narodów, a skończył tylko z asystą. Sporo do udoskonalenia, ale już teraz zasługuje na kolejne szanse.
Liga zawodu – Kamil Jóźwiak i Arkadiusz Milik
Kamil Jóźwiak ma za sobą tragiczny sezon. Słabo prezentował się w Championship w barwach Derby County. Po transferze do MLS też szału nie było. Niemniej jednak Jóźwiak był pewniakiem do gry u Paulo Sousy. Zdobywał bramki, zaliczał asysty – był po prostu przydatnym elementem zespołu, mimo że często występował na nienaturalnej dla siebie pozycji prawego wahadłowego.
Kamil Jóźwiak doskonale zna się z Czesławem Michniewiczem, pracował z nim w młodzieżowej reprezentacji. Na czerwcowe zgrupowanie przyjechał chory, stracił kilka treningów. Mimo wszystko nie pojawił się ani razu w kadrze meczowej reprezentacji Polski. Nie dostał ani chwili, a jego konkurenci zaprezentowali się przyzwoicie. Nicola Zalewski, Jakub Kamiński czy Przemysław Frankowski pokazali, że potrafią być przydatni dla tej kadry.
Z kolei Arkadiusz Milik od jakiegoś czasu na zgrupowania reprezentacji przyjeżdżać powinien jako członek sztabu. Pojawia się na kadrze, by się leczyć. Kontuzje się zdarzają i trudno mieć do Arka zarzuty, ale jego pozycja słabnie z miesiąca na miesiąc. Selekcjoner reprezentacji Polski tylko raz wystawił dwóch napastników w tej edycji Ligi Narodów.
Trudno zakładać, by w samolocie do Kataru znalazło się miejsce aż dla pięciu napastników. Na ten moment wyższe notowania mają Krzysztof Piątek, który zaprezentował się solidnie z Holandią, Karol Świderski, który dał nam zwycięstwo z Walią, i Adam Buksa, który zgrupowanie opuścił z urazem. Przed Arkadiuszem Milikiem trudne miesiące.
Pomocnik długodystansowy – Szymon Żurkowski
To było bardzo dobre zgrupowanie dla Szymona Żurkowskiego. Zagrał we wszystkich czterech spotkaniach i prezentował wysoki poziom. Oczywiście, był jednym z zawodników, którzy nie radzili sobie z Belgami w pierwszym spotkaniu, natomiast całe zgrupowanie zdecydowanie może zaliczyć do udanych.
Koń do biegania to bardzo brzydkie określenie, zamazujące zalety zawodnika. Ale Szymon Żurkowski takim koniem pod pewnymi względami był. Agresywny w defensywie, szybko doskakujący do rywala. Jest w stanie uczestniczyć w pressingu na pełnej intensywności przez większość spotkania. Aktywny, próbował rajdów prawą stroną, dobrze współpracował z Mattym Cashem.
Żurkowski podczas tego zgrupowania był tym, kim Linetty próbuje być od lat. Nie wiem, na czym polega jego problem, ale wiecznie czekać nie można.
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) June 15, 2022
Zawodnik Empoli potrafił przytrzymać piłkę w środku pola, ale i napędzić akcje reprezentacji Polski, posyłając długie piłki. Stara się grać odważnie, przez co zdarza mu się popełniać błędy. Niejednokrotnie tracił piłkę, próbując przedryblować o jednego przeciwnika za dużo czy decydując się na niekonwencjonalne podanie. Mimo wszystko był jednym z wygranych.
Damian Szymański i Karol Linetty oddalają się od reprezentacji Polski
Damian Szymański zagrał tylko 45 minut w pierwszym meczu z Belgią i wystarczyło. Nie najlepsza zmiana: wszedł w drugiej połowie w miejsce słabego Grzegorza Krychowiaka i był jeszcze gorszy. Po jego wejściu straciliśmy pięć bramek. Oczywiście nie obwiniam go o wynik – Belgia była zbyt mocna, ale kompletnie nie poradził sobie w środku pola.
I Karol Linetty… Znów w barwach reprezentacji Polski był Karolkiem, a nie Karolem. Dostał powołanie na zachętę, bo od listopada wystąpił w klubie niespełna 200 minut. I udowodnił, że nie jest w rytmie meczowym. Zagrał w ostatnim spotkaniu tego zgrupowania, chociaż słowo „zagrał” jest mocno naciągane. Był duchem, w pewnym momencie zapomniałem, że w ogóle był na boisku.
Trener jasno powiedział: ci, którzy nie będą grali, nie pojadą. Teraz są wakacje, trochę odpoczynku. Jak wrócę, to będę walczył o skład. Zaciskam zęby, a jak będzie zmiana klubu, to będzie zmiana klubu. Karol Linetty po meczu z Belgią
Karol Linetty musi zacząć grać w klubie, bo aktualnie nie ma logicznych argumentów za powołaniem go na kolejne mecze. W hierarchii Czesława Michniewicza przeskoczył go na pewno Szymon Żurkowski, a kto wie, czy nie zrobił tego również Jacek Góralski, mimo że to nie ta sama pozycja. Od tak wielu lat czekamy, aż wychowanek Lecha Poznań będzie stanowił o sile kadry – tym zgrupowaniem znów utwierdził wszystkich w przeświadczeniu, że raczej się nie doczekamy.
Reszta kadrowiczów
Nie znalazło się tutaj miejsce dla zawodników, którzy zyskali lub stracili niewiele. Jedni i tak są pewniakami do wyjazdu do Kataru, inni od początku mieli nikłe szanse na wyjazd. Kolejne słabe spotkania rozegrali Grzegorz Krychowiak i Bartosz Bereszyński, ale oni mają mocną pozycję w kadrze.
Źle wyglądał również Tymoteusz Puchacz, co nie było żadnym zaskoczeniem, więc trudno mówić o obniżce notowań. Z kolei zawodnicy, którzy nie dostali swojej szansy, czyli Tomasz Kędziora, Patryk Kun, Kamil Pestka, Przemysław Płacheta czy Konrad Michalak, i tak nie byli ważnymi postaciami dla reprezentacji Polski. Krystian Bielik, który całe zgrupowanie walczył z urazem – jeśli zmieni klub – swoją szansę otrzyma.
Zawodnicy, przy których nazwisku trzeba postawić małego plusa, to: Przemysław Frankowski, Jakub Kamiński, Łukasz Skorupski, Karol Świderski i Matty Cash. Matty Cash i Przemysław Frankowski potwierdzili klasę, którą prezentują na boiskach odpowiednio Premier League i Ligue 1. Łukasz Skorupski występem z Holandią ugruntował sobie pozycję bramkarza numer dwa w kadrze reprezentacji Polski.
Jakub Kamiński pokazał, że ma spory potencjał i w przyszłości może być ważnym zmiennikiem. Z kolei Karol Świderski, dzięki dobrym występom oraz dzięki pechowi kontuzjowanych Arkadiusza Milika i Adama Buksy, wskoczył na pozycję drugiego napastnika. Kolejne zgrupowanie pod koniec września, do tego czasu wiele może się zmienić.