Był początek pandemii. Wszystkie kluby zaczęły myśleć o sprawach bieżących, a nie jak zwykle, o długofalowych projektach i polityce klubu. Wyjątkiem była Herta Berlin, która zaczęła snuć plany o wielkiej potędze. Jej kluczowym ogniwem miał być Krzysztof Piątek, ale dziś już wiemy, że tak nie będzie. Ani Herta w najbliższym czasie nie zawojuje Bundesligi, ani Piątek jej.
Ostatnie miesiące nie były łatwe dla Krzysztofa Piątka. Przymusowa przeprowadzka z Milanu, gdzie przegrał rywalizację sportową z Rafaelem Leao i przede wszystkim Zlatanem Ibrahimovicem do Herty miała być rozwiązaniem problemów. Jednak po kilku tygodniach niemiecki klub zwolnił Juergena Klinsmanna, który był głównym orędownikiem tego transferu. Nowy trener, Bruno Labbadia już tak przychylnie na Polaka nie patrzył, a teraz wydaje się, że ten znów nie będzie jego pierwszym wyborem.
W poprzednim sezonie pierwszym wariatem szkoleniowca był Vedad Ibisevic. Bośniak mimo zawansowanego wieku nie odpuszczał i wygrywał rywalizacje z Polakiem. Jednak jasne było, że młodszy i lepszy nie będzie. Wydawało się, że z biegiem czasu to Krzysztof Piątek będzie jedynką w ataku berlińskiego zespołu. Swoje szanse dostawał, nawet pozwolono mu wykonywać karne, co mogłoby świadczyć, że jego pozycja jest dobra, ale cały czas pozostawał w cieniu innych.
Cordoba pokrzyżował plany
Mimo że w letnim okienku stołeczny zespół opuścili dwaj główni konkurenci Piątka z poprzednich rozgrywek to wydaje się, że sytuacja jest równie beznadziejna jak w poprzednich rozgrywkach. Salomon Kalou przeniósł się do Botafogo, a Vedad Ibisevic zasilił szeregi Schalke. Klub pozyskał w ich miejsce za 15 milionów euro Jhona Córdobe. Kolumbijczyk mimo że pierwszą kolejkę rozpoczął na ławce, to jego wejście w drugiej połowie było imponujące.
Strzelił gola i miał duży wpływ na grę zespołu Bruno Labbadii. Momentami wyglądał, jakby w berlińskim klubie grał już od jakiegoś czasu, a nie był w nim od 5 dni. Jeżeli Kolumbijczyk tak dobrze prezentował się po ledwie kilku jednostkach treningowych odbytych z nową drużyną, to należy przypuszczać, że dalej będzie tylko i wyłącznie lepiej. W ostatnich dwóch sezonach strzelił w barwach przeciętnego FC Koeln 33 gole w lidze.
Cordoba, główny rywal do gry Krzysztofa Piątka – wszedł, zmarnował dwie sytuacje, ale gola zdołał jednak strzelić. Ciężko będzie Piątkowi, bo Cordoba wydaje się lepiej pasować do obecnego grania Herthy. #BundesTAK
— Sebastian Chabiniak (@sebchabiniak1) September 19, 2020
Cordoba ma uznanie i wyrobioną markę w Bundeslidze, co trudno przypisać Piątkowi. Polak tylko czterokrotnie wpisywał się listę strzelców w niemieckiej ekstraklasie i w tym 2 razy z rzutów karnych. Jedyną opcją do pierwszego składu byłaby gra dwójką napastników przez Hertę. Jednak Bruno Labbadia nigdy nie był fanem takiego ustawienia i nic nie wskazuje na to, by w najbliższych tygodniach miało się to zmienić.
Niemiec zbyt mocno ceni sobie grę klasycznymi skrzydłowymi. Obserwując jego dotychczasową pracę w stołecznym zespole, widzimy, że najważniejszymi graczami w ofensywie są Matheus Cunha i Dodi Lukebakio. Labbadia nie zrezygnuje z tej dwójki, a słuchając nawet samych wypowiedzi szkoleniowca, łatwo zauważyć kogo umiejętności ceni wyżej.
Labbadia o Piątku: – Zanotował uderzenie w poprzeczkę, ale w drugiej połowie miał kilka strat.
Labbadia o Cordobie: – Zdecydowaliśmy się na niego, bo wnosi do zespołu to, czego nie mieliśmy. Jest mocny fizycznie i wie, jak się poruszać po boisku. Udowodnił to w znakomity sposób.
— Tomasz Urban (@tom_ur) September 21, 2020
Ciągłe zmiany
Problemem Piątka musi być też stabilizacja. Ciągłe zmiany klubów, trenerów musiały się w końcu odbić. Jak piłkarz ma prawidłowo funkcjonować, gdy na przestrzeni kilku miesięcy pracuje z tak skrajnymi fachowcami jak Marco Giampaolo, Gennaro Gattuso czy teraz Labbadia? Chyba nie ma drugiego takiego piłkarza na świecie, który miałby 9 trenerów w 2 lata i do tego 4 różne szatnie.
Dziś Piątek jest na ostrym wirażu w swojej karierze. Ma 25 lat i już nie może się pomylić. Trudno też mieć do niego jakieś wielkie pretensje o wcześniejsze wybory. Jeśli grasz w ekstraklasie i zgłasza się po ciebie klub z Serie A to nie sposób odrzucić taką ofertę, jeśli tam wyglądasz znakomicie i chcę cię Milan, to też takich propozycji się nie odstawia na bok. A gdy widzisz, jaka jest sytuacja i nie masz perspektyw na granie, to musisz szukać czegoś innego niż przyglądać się z ławki Ibrze.
Krzysztof Piątek to gracz niezwykle pracowity i ambitny. Być może takie określenia wiele osób odczytuje jako banał i puste frazesy, ale w przypadku Krzyśka tak nie jest. To piłkarz niezwykle inteligentny, świetnie rozumiejący piłkę i mający swój własny styl.
Być może w tym przypadku ambicja jest przeszkodą. Chce, by zawsze było idealnie i wiele osób ma z nim podobny problem. Zrobiono z niego gracza idealnego, non stop porównując jego dokonania w analogicznym okresie do kariery Roberta Lewandowskiego. Jednak prawda jest taka, że ani wtedy nie był tak dobry, ani teraz tak słaby.
Powrót do Italii
W ostatnich dniach pojawiły się informacje związane ze zmianą klubu. Najbardziej prawdopodobną opcją jest transfer do Fiorentiny. I faktycznie powrót do Serie A wydaje się być najsensowniejszy. Piątek doskonale zna sposób grania na Półwyspie Apenińskim, język oraz tamtejszą kulturę.
Inną alternatywą, która się dziś pojawiła to przenosiny do Torino. Podstawowym napastnikiem zespołu Marco Giampaolo jest Andrea Belotti, który w poprzednim sezonie zdobył 22 gole w 44 spotkaniach. Jednak niewykluczony jest, że Włoch przejdzie właśnie do wspomnianej Fiorentiny. Wtedy Krzysztof Piątek mógł by liczyć na pierwszy skład.
Polak nie może pozwolić sobie na siedzenie na ławce w większości spotkań przed zbliżającymi się Mistrzostwami Europy. A już widać, że dyspozycja z klubu przenosi się na reprezentacje. Podczas ostatniego zgrupowania Piątek wystąpił tylko w spotkaniu z Holandią. Jedyne z czego go zapamiętaliśmy to z jednego celnego strzału, gdy piłkę wyłożył mu Tomasz Kędziora.
Brak występu przeciwko Bośni i Hercegowinie wywołał spore kontrowersje. Hertha rościła spore pretensje do PZPN-u, że ten nie zwolnił piłkarza z występu w drugim spotkaniu i przez to musiał przejść 5-dniową kwarantannę. Stracone dni pozbawiły Piątka miejsca w składzie na pucharowe spotkanie przeciwko Eintrachtowi Brunszwik.
Mecz z Werderem też nie był łatwym doświadczeniem dla Polaka. Gdy zespół strzela cztery bramki, a napastnik żadnej, to ma on prawo czuć złość. Do tego Krzysztof Piątek był mocno sfrustrowany, gdy w 61. minucie zobaczył swój numer na tablicy zmian. Piątkowe spotkanie 2. kolejki przeciwko Eintrachtowi Frankfurt prawdopodobnie przyniesie kolejne rozczarowanie, bo Polak raczej rozpocznie mecz z perspektywy ławki rezerwowych i będzie mógł być zadowolony, gdy w zbliżonym czasie do 1. kolejki znów zobaczy swój numer na tablicy tyle, że świecący się na zielono.