Kiedy przed sezonem wydajesz na wzmocnienia 130 milionów euro, to masz prawo, by aspirować do najwyższych celów. Nawet jeśli w tej samej lidze faworyci wydają dwa razy tyle, to i tak wciąż jest to drugi wynik w tej klasyfikacji.
Mowa tu oczywiście o AS Roma i włoskiej Serie A, w której od dobrych kilku sezonów trwa nieprzerwana hegemonia Juventusu Turyn. Reszta klubów (z wyjątkiem przebłysków jak Napoli) zdaje się tłem, i to mimo wspomnianych wyżej wielkich pieniędzy wydawanych na wzmocnienia. Wzmocnienia, które w teorii predestynują do walki o czołową trójkę. Jak jednak doskonale wiadomo, futbol to taka dyscyplina, w której często teorię trafia szlag, a praktyka potrafi nas porządnie zaskoczyć…
Czeski talent i młody Kluivert
Kwota, jaką Roma wydała na przedsezonowe transfery, jest imponująca. Spory wpływ na taką rozrzutność miał oczywiście rekordowy transfer Allisona do Liverpoolu. 75 milionów euro za Brazylijczyka to nowy rekord, jeśli chodzi o kwoty płacone za bramkarzy.
Welcome to @LFC, @Alissonbecker. 🔴https://t.co/t4msWAm2sU pic.twitter.com/2xefw3zIFU
— Liverpool FC (@LFC) July 19, 2018
Nieco niżej w klasyfikacji transferów zawodników z klubu znaleźli się: Radja Nainggolan, za którego Inter zapłacił 38 milionów i Kevin Strootman kupiony przez Olympique Marsylia za 25. W tym zacnym gronie znalazł się również Polak, Łukasz Skorupski, za którego Bologna zapłaciła naprawdę sporą sumkę, bo aż 9 milionów euro.
Trudno się dziwić, że przy takich dochodach transferowych Roma ruszyła na zakupy. Co jednak najważniejsze, to rzymianom nie zabrało rozsądku przy nich. Zastępcą Nainggolana miał zostać czołowy pomocnik La Liga, Steven Nzonzi, a zadanie chociaż częściowego wypełnienia luki na bramce otrzymał Robin Olsen, mający za sobą świetny mundial. Szczyptę młodzieńczej fantazji dodać mieli syn legendarnego Patricka, Justin Kluivert, na spółkę z rozchwytywanym czeskim snajperem, Patrickiem Schickiem.
https://www.youtube.com/watch?v=RK4B2WaEAWU
Balans to nie wszystko
To wszystko wyglądało bardzo dobrze. Wydawało się, że „Giallorossi” zachowali balans w drużynie, gdyż wciąż jej szkielet stanowili tacy doświadczeni gracze jak 31-letni Federico Fazio czy 32-letni Edin Dżeko. Nic, tylko z miejsca zdobywać punkty.
Mimo wszystko kiedy traci się klasowych graczy w każdej formacji, to musi się to prędzej czy później odbić na postawie drużyny. W przypadku Romy problemy pojawiły się dość szybko, gdyż już w pierwszych kolejkach podopiecznych Eusebio Di Francesco dopadł kryzys.
https://twitter.com/OmnisportNews/status/1035625498964123649
Dwie porażki i dwa remisy między drugą a piątą kolejką pokazały, że ten zespół potrzebuje nieco więcej czasu, by się zgrać. Ściągnięcie ponad dziesięciu graczy o umiejętnościach pozwalających aspirować do gry w pierwszym składzie musiało przynieść skutki uboczne. I przyniosło, biorąc też zarazem za sobą skutki pozytywne.
Awans w LM, oczekiwanie na Porto
Za takie z pewnością uznać można awans Romy do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. W grupie G Roma wałczyła z obrońcą tytułu, Realem Madryt, czeską Vitorią Pilzno oraz rosyjskim CSKA. Real wydawał się od razu poza zasięgiem, natomiast pozostałe kluby spokojnie do wyeliminowania. Tak też się stało, Roma zajęła miejsce tuż za plecami „Królewskich” i zameldowała się w następnej fazie rozgrywek.
Już 13 lutego, w ramach 1/8 finału UEFA Champions League, Roma zmierzy się z FC Porto. Spotkanie zapowiada się nader interesująco, oba zespoły nalezą bowiem do średniego, europejskiego poziomu, chociaż wydaje się, że lekkim faworytem będą jednak rzymianie. Można liczyć na emocjonujące widowisko, gdyż to zwykle w takich meczach, na tym etapie dzieje się najwięcej.
The boss reacts to facing FC Porto 🇵🇹 in the Champions League…
#ASRoma #UCLdraw pic.twitter.com/NC6PP4W8Tu— AS Roma English (@ASRomaEN) December 17, 2018
Pozostaje jeszcze kwestia, czy aby właśnie rywalizacja w europejskich pucharach nie wpływa negatywnie na postawę i nie powoduje zmęczenia zawodników Romy? Czy aby przypadkiem szeroka ławka w praktyce nie była aż tak wartościowa? Takie usprawiedliwienia przeszłyby może w przypadku klubów z ekstraklasy (szczególnie to pierwsze), nie zaś tak klasowych graczy.
Pogoń za czołówką z pozycji peletonu
Romie po słabym początku w lidze zdarzają się jeszcze potknięcia, takie jak np. w listopadowym meczu z Udinese przegranym przez rzymską drużynę 0:1. Mimo to wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku. Czeski snajper, Schick, powoli odzyskuje skuteczność, bramki coraz pewniej strzeże Olsen, a wypożyczony z Interu utalentowany 18-latek, Nicolo Zaniolo walczy o miejsce w składzie z pozyskanym z PSG Javierem Pastore.
| GOAL! |
Take a bow, Nicolo Zaniolo 👏
Chop back, dummy to sit defender and goalkeeper down, dinked finish over the pair of them… 😅
Roma lead 3-0! pic.twitter.com/O06rYQAx0t
— ELEVEN Football (@ElevenSportsFB) December 26, 2018
Siódme miejsce w Serie A wydaje się idealne dla Romy, by gdzieś niepostrzeżenie, łapiąc dobrą formę, dobić się do czołówki ligowej. Pod wodzą takiego szkoleniowca jak Eusebio di Franco wydaje się to jak najbardziej realne. Ostatnie spotkania pokazują, że rzymianie nie odpuszczą tak łatwo, chociaż słaby start niemal wykluczył możliwość walki o tytuł.
Strata do drugiego Napoli to już trzynaście punktów, nie wspominając oczywiście o liderującym Juventusie. Niemniej między trzecim Interem a Romą różnica wynosi już tylko dziewięć puntów i na tym etapie rozgrywek jest to różnica do odrobienia. Szczególnie jeśli „Giallorossi” będą grać na takim poziomie, jak chociażby w ostatnim, wygranym 3:1 pojedynku z Sassuolo.