Kristoffer Velde odchodzi z Lecha Poznań


Była to dziwna przygoda – z piekła do nieba i z powrotem Velde kursował kilkukrotnie

30 lipca 2024 Kristoffer Velde odchodzi z Lecha Poznań
Dariusz Skorupiński

Kristoffer Velde zakończył swoją przygodę w Lechu Poznań i odchodzi do greckiego Olympiakosu. Pasuje do tego klubu – tegorocznego zwycięzcy Ligi Konferencji Europy. Norweg niegdyś zasłużył sobie w mediach społecznościowych na przydomek „Mr. Conference League”. Ale w Poznaniu miał też wiele dużo gorszych momentów. Zapraszamy na podsumowanie tego pobytu.


Udostępnij na Udostępnij na


Rozegrał w Lechu 98 spotkań, strzelił 29 bramek i zanotował 13 asyst. Jak na skrzydłowego to bardzo dobry wynik, szczególnie jeśli spojrzy się na to, jak ważne były niektóre trafienia Norwega. Mimo to pobyt Velde w „Kolejorzu” był bardzo niejednoznaczny. Skrzydłowy przeżył w Lechu wiele wzlotów i upadków. Obecny był na „liście wstydu” wywieszonej przez kibiców „Kolejorza” w Kotle. Ale ci sami kibice na wypełnionym stadionie przy ulicy Bułgarskiej wielokrotnie skandowali jego nazwisko. Velde z Kristoffera stał się Krzychem, ale później Krzychu znowu wrócił do bycia Kristofferem, który szuka wszelkiej sposobności do odejścia z klubu. Sinusoida to chyba najlepsze słowo w jego przypadku.

Obiecujący początek i szybka weryfikacja

Transfer Norwega to jeden z niewielu ostatnio rozważnych i udanych ruchów Lecha. Sprowadzony został zimą 2022 roku. Była to reakcja działaczy poznańskiego klubu na sprzedaż Jakuba Kamińskiego. Norweg miał więc pół roku, by się zaaklimatyzować, poznać specyfikę ligi. Poznańscy kibice są jednak dosyć wymagający i oczekują, by każdy wchodzący do zespołu zawodnik od początku wnosił jakość.

I pierwsze wrażenie zrobił całkiem niezłe. Maciej Skorża chciał wypróbować nowy zakup, ale na dość nietypowym dla gracza prawym skrzydle. W debiutanckim meczu z Bruk-Betem Termalicą Norweg imponował kontrolą piłki i swobodą w wygrywaniu pojedynków. Okrasił swój premierowy występ asystą. Słabszą lewą nogą idealnie dośrodkował na głowę Mikeala Ishaka. Wydawało się, że Lech wyłowił perełkę. Ale boisko szybko zweryfikowało umiejętności Kristoffera Veldego. Wypadł z wyjściowego składu na dobre, a gdy wchodził z ławki, wyglądał jak nieskuteczny jeździec bez głowy. Coś jednak drgnęło po odejściu Jakuba Kamińskiego. Velde poczuł, że na jego barkach jest większa odpowiedzialność. No i wreszcie mógł grać po lewej stronie boiska.

Nowy sezon – nowy Velde?

Zaznaczyć też trzeba, że John van den Brom nie jest czarodziejem i nie odmienił Veldego za magicznym dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jeszcze w lipcu 2022 roku kibice „Kolejorza” łapali się za głowy, gdy patrzyli, w jak komiczny sposób skrzydłowy marnuje swoje sytuacje. Z Norwega się po prostu śmiano. Powodów do drwin dodał jeden z wpisów piłkarza na Instagramie. Oczywiście szybko usunął relację, ale w Internecie nic nie ginie.

Screenshot z Instagrama Veldego

Apogeum złej prasy Kristoffera w Poznaniu było umieszczenie go na „liście wstydu” zarządu Lecha. Podczas domowego meczu IV rundy eliminacji do Ligi Konferencji Europy na jednej z trybun kibice chcieli rozliczyć dyrektora sportowego – Tomasza Rząsę – z jego nieudanych zakupów do klubu. Obok nazwisk Sykory, Muhara czy Letniowskiego i wielu innych pojawił się również Velde. Był w klubie zaledwie pół roku, a już był wymieniany w gronie najgorszych nabytków Lecha ostatnich lat. To pokazuje skalę, jak wielkim był rozczarowaniem.

Mr. Conference League

Na przekór wszystkiemu ten moment był dla Norwega przełomowy. W czwartkowy wieczór europejskich pucharów uznany został za kompletny niewypał, więc w każdym następnym występie „Kolejorza” w Europie Velde chciał pokazać, że może być liderem zespołu, który ma ambicję, by walczyć o trofea na trzech frontach. Jeśli strzelał, to były to piękne bramki, a umiejętnościami w dryblingu przewyższał większość zawodników PKO Ekstraklasy. Szczególnie upodobał sobie Ligę Konferencji Europy. Ze wszystkich zawodników „Kolejorza” to właśnie Norweg stał się twarzą historycznej przygody Lecha.

Za symbol odkupienia można uznać dwumecz z włoską Fiorentiną. Na wypełnionym po brzegi stadionie przy Bułgarskiej strzelił bramkę, a w rewanżu we Florencji wziął na siebie odpowiedzialność za wykonanie rzutu karnego. Kibice kochali skrzydłowego. Już nie był niechcianym Kristofferem Veldem, lecz uwielbianym Krzychem, którego nazwisko skandowane było po każdym dobrym meczu. Właśnie – po dobrym meczu. Bo Norweg to piłkarz, którego łatwo można pokochać. Ale jednocześnie, gdy drużyna gra słabo, jest to pierwszy zawodnik, którego się krytykuje. Taka jest cena podejmowania ryzyka i szukania niekonwencjonalnych rozwiązań.

Ale w tamtym sezonie wychodziło mu większość akcji. Zwieńczeniem fantastycznej kampanii 2022/2023 było powołanie do reprezentacji Norwegii. Zagrał tylko w jednym meczu eliminacji do mistrzostw Europy, ale była to i tak cudowna klamra. Od „listy wstydu” do idola i gwiazdy ligi.

Plotki, plotki i Fabrizio Romano

Norweg zapracował sobie na to, by pisał o nim sam Fabrizio Romano, ale to równoznaczne było z tym, że był bliski transferu. Szczególnie zdeterminowany był turecki Besiktas. Ale dla Lecha kluczowe było zatrzymanie tego zawodnika – zarząd klubu ponownie liczył na jego dobrą grę w europejskich pucharach i wzrost jego wartości. Te plany oczywiście nie wypaliły.

Choć „Kolejorz” odpadł w Trnawie, w lidze zawodził, to Velde był jednym z niewielu zawodników, którzy gwarantowali jakość w swojej grze. Norweg ewidentnie walczył o transfer i kolejna oferta pojawiła się już zimą. Zdecydowane pozyskać Norwega było OGC Nice, ale po raz kolejny działacze Lecha nie chcieli się go pozbywać. Zresztą warunki oferowane przez francuski klub były dalekie od ideału. Klub wyznaczył nowe cele dla drużyny – mistrzostwo Polski. I znowu Lechowi się nie udało, a Kristofer Velde przez ostatnie pół roku w „Kolejorzu” zdecydowanie obniżył loty.

Krzysiu, gdzie jesteś?

Velde schodził coraz niżej ze szczytu, jakim był sezon w Lidze Konferencji. Grał słabo, tak jak cała poznańska drużyna. Ale to Velde jest zawodnikiem, który ma największe umiejętności i to on był narażony na największą krytykę. Najbardziej za to, że myślami już dawno był poza polską ekstraklasą.

Kwota transferu mogła być dużo większa, szczególnie gdyby Norweg został sprzedany po swoim najlepszym sezonie w „Kolejorzu” lub nawet zimą tego roku, gdy zgłaszała się Nicea. Lech jednak chciał zaryzykować zysk kosztem sukcesu sportowego. Nie udało się, ale był to jeden z niewielu momentów, w którym działaczom poznańskiego klubu nie można było zarzucić minimalizmu. Z drugiej strony z niewolnika nie ma nigdy pracownika. Ludzie, którzy są wewnątrz klubu, powinni byli wyczuć nastroje chimerycznego gwiazdora.

Przygoda Kristoffera Veldego w „Kolejorzu” była sinusoidalna. Zaczynał przyzwoicie, potem opadł na transferowe dno klubu. Ponownie zaczął grać na miarę oczekiwań, ale Lech dla niego zawsze był tylko przystankiem do gry na dużo wyższym poziomie. Gdy pojawiły się oferty, skupił się w dużej mierze na nich, a gra w klubie zeszła na dalszy plan. Kibice nie potraktowali go na początku z szacunkiem, więc Velde nie miał aż tylu powodów, by wypruwać sobie żyły do końca pobytu w Poznaniu. Ale nie można kategoryzować tego piłkarza jako zawodnika, który zapamiętany zostanie negatywnie.

Kochajmy dryblerów

Kristoffer Velde zapisze się w historii PKO Ekstraklasy i Lecha Poznań jako zawodnik, który sprawdził się zarówno pod względem liczb, jak i pomyślnie przechodził tzw. test oka. Był dryblerem, których w polskiej ekstraklasie zawsze brakowało. Potrafił samodzielnie wznieść ligę na dużo wyższy poziom.

Los chciał, by przeszedł do klubu, do którego pasował najbardziej. „Mr. Conference League” przechodzi do zwycięzcy Ligi Konferencji Europy Olympiakosu Pireus i to na greckich boiskach będzie mógł zachwycać fanów. Jeśli głowa norweskiego skrzydłowego będzie na miejscu, będzie on mógł prezentować swój cały wachlarz umiejętności piłkarskich, a ten bezsprzecznie jest bardzo szeroki.

Komentarze
Marcin K (gość) - 2 miesiące temu

Przygoda Kristoffera Velde w Lechu Poznań rzeczywiście przypomina sinusoidę - od chwil wielkiej radości i triumfów po momenty głębokiego rozczarowania. To zawodnik, który na długo pozostanie w pamięci kibiców nie tylko ze względu na liczby, ale przede wszystkim na styl gry. Jego przejście do Olympiakosu może być dla niego nowym początkiem i szansą na stabilniejszy rozwój kariery. Życzymy powodzenia i dziękujemy za wszystkie emocje, które dostarczył w barwach "Kolejorza".

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze