Kręte drogi Van Bastena


9 września 2007 Kręte drogi Van Bastena

Marco van Basten wielkim piłkarzem był. Drybling, szybkość, gra w powietrzu, strzelecki instynkt... Na stanowisku selekcjonerskim ze swoich atutów sporo jednak stracił i przez pewien czas sam znalazł się nawet pod ostrzałem.


Udostępnij na Udostępnij na

58-krotny reprezentant Oranje przygodę z trenerką rozpoczął jako asystent Johna van Shipa i trener drużyny młodzieżowej w amsterdamskim Ajaksie. Dość szybko doczekał się jednak zaskakującego awansu, po portugalskim mundialu zastępując na stanowisku selekcjonera reprezentacji Holandii Dicka Advocaata. Do dziś nie zdołał nadać jednak drużynie oczekiwanego blasku, a konfliktowy charakter i bezpardonowy styl bycia Van Bastena przynoszą drużynie narodowej sporo szkód.

Wbrew sobie

RvN wraca do Oranje
RvN wraca do Oranje (fot. tiscali.de)

– Na pewno będę się musiał mocno zastanowić – mówił tuż po zawieszeniu butów na kołku zapytany o  ewentualną szkoleniową przyszłość – Nie mam najlepszego zdania o trenerach. Spotkałem ich kilkudziesięciu. Średnio rzecz biorąc, tylko jeden z dziesięciu szkoleniowców jest wstanie zmienić oblicze drużyny na lepsze. Kolejnych sześciu z tej dziesiątki nie ma żadnego wpływu na to, jak drużyna będzie grać, ale jej nie przeszkadza. Za to trzech pozostałych osłabia zespół, ponieważ nie umie nic robić, poza gadaniem o sprawach, na których się nie zna – oznajmił.

Ostatecznie dał się jednak namówić Van Shipowi na pracę w Amsterdamie, a już kilkanaście miesięcy później niedoświadczony szkoleniowiec otrzymał pod własną jurysdykcję drużynę narodową. Od samego początku czekał go ogrom pracy, z zespołem pożegnał się bowiem gros doświadczonych piłkarzy, którzy dotychczas stanowili o sile Oranje – Mark Overmars, Jaap Stam, Frank de Boer, Paul Bosvelt i Patrick Kluivert. Van Basten dość niespodziewanie poszedł jednak za ciosem i sam zdecydował o radykalnym odmłodzeniu zespołu, rezygnując z usług Zendena, Davidsa i Seedorfa.

Posunięcia te przyniosły znakomity efekt i grający z rozmachem Holendrzy w cuglach wywalczyli awans do Weltmeisterschaft. O rewolucji, jakiej w zespole narodowym dokonał Van Basten, najlepiej świadczy to, iż w kadrze na niemiecki mundial znalazło się tylko ośmiu graczy z zespołu, który dwa lata wcześniej do Portugalii zabrał Advocaat. Niestety, sam turniej dla Oranje nie okazał się być jednak zbyt udany. Drużyna zatraciła ofensywny styl i z wielkim trudem przedarła się do strefy pucharowej, gdzie dość pechowo, po istnej piłkarskiej wojnie, uległa podopiecznym Luiza Felipe Scolariego.

Kronika konfliktów

Po porażce Van Basten szybko rozpoczął polowanie na czarownice, winnych nie szukał jednak wśród swoich zawodników. Najpierw oberwało się prowadzącemu mecz z Portugalią Walentinowi Iwanovowi, a następnie holenderskiej minister ds. integracji Ricie Verdonk, która nie zgodziła się na przyspieszoną naturalizację Salomona Kalou. Opera mydlana z byłym graczem rotterdamskiego Feyenoordu ciągnęła się przez dobrych kilkanaście miesięcy, a zawodnik w pewnym momencie zdecydował się nawet na napisanie listu otwartego w którym deklarował, iż przyjęcie holenderskiego obywatelstwa nie uczyni go ani lepszym człowiekiem, ani lepszym piłkarzem i chce on po prostu wywalczyć z Oranje mistrzostwo świata. Ten argument także nie zdołał jednak przekonać pani minister.

– To tak jakbym, będąc menedżerem klubu, odesłał do domu wspaniałego zawodnika, który sam się do mnie zgłasza – Verdonk skarcił nawet sam Johan Cruyff. Inna sprawa, że Kalou w Niemczech byłby jedynie rezerwowym, dobrze na skrzydłach radzili sobie bowiem Robin van Persie i Arjen Robben. Prawdziwy problem Van Bastena tkwił za to na środku ataku, w trakcie turnieju doszło bowiem do konfliktu na linii selekcjoner – Ruud van Nisterlooy i snajper madryckiego Realu wylądował na ławce rezerwowych, by po zakończeniu turnieju definitywnie zrezygnować z gry w pomarańczowych barwach.

– O Oranje mówię teraz w czasie przeszłym. To dziwne. Ale nigdy nie powiem jakiemukolwiek selekcjonerowi, że nie zagram już w narodowych barwach – oznajmił kilka tygodni po zakończeniu Weltmeisterschaft. Szlakiem RvN ruszył Marc van Bommel, który odmówił przyjęcia powołania na dwumecz z Albanią i Bułgaria tłumacząc, że jego zdaniem selekcjoner obdarza go zbyt małym zaufaniem. Chwilowo Pomarańczowych opuścił nawet Edwin van der Sar, na stratę tego gracza selekcjoner w żadnym wypadku nie mógł sobie jednak pozwolić (w jego ojczyźnie na newralgicznej bramkarskiej pozycji panuje bowiem spora posucha) i doświadczony zawodnik ostatecznie wrócił do gry.

’Bedankt, Marco!’

Na otwartą krytykę trenera pozwolił sobie nawet jego kolega po fachu Louis van Gaal – Van Basten szybko jednak zripostował argumentując, że jego rywal neguje wszystkich dookoła, a sam był najgorszym selekcjonerem reprezentacji Holandii w ciągu ostatnich dwóch dekad. Zespół bez doświadczonych liderów, którzy w różnym stylu opuścili kadrę po niemieckim mundialu (karierę zakończył także Philip Cocu), przez długi czas nie mógł złapać odpowiedniego rytmu, a zła atmosfera odbiła się na wynikach. Część kibiców zdecydowała się nawet na otwartą krucjatę przeciwko Van Bastenowi, na jednym z meczów Jong Oranje pojawiając się z transparentem wzywającym selekcjonera do natychmiastowej dymisji.

Z biegiem czasu sytuacja wewnątrz kadry zaczęła jednak wracać do normalności, a konflikt z przełożonym zdecydował się zażegnać zmotywowany perspektywą uczestnictwa w europejskim czempionacie na boiskach Austrii i Szwajcarii Van Nistelrooy. Jak więc widać, wspólny cel potrafi zjednoczyć nawet największych wrogów. I choć Van Basten wciąż nie cieszy się stuprocentowym poparciem Holendrów, a jego drużyna gra poniżej oczekiwań, to awans na kolejny wielki turniej jest w zasięgu ręki, a przy satysfakcjonujących wynikach nikt nie będzie przecież rozliczał Oranje z prezentowanego stylu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze