O transferze greckiego stopera do drużyny "Portowców" już w momencie ogłoszenia było głośno. Jednak nie tylko z powodów sportowych. Wielu po pierwszym spojrzeniu na Kostasa i jego nazwisko popadło w konsternację. Zawodnik wyglądał bardziej jak wojownik Sparty niż świeżo upieczony obrońca Pogoni Szczecin. Co jak co, ale gdyby któryś z nas go spotkał w ślepej uliczce po zmroku, zapewne większość od razu by mu oddała wszystko, co przy sobie ma. Natomiast szybko udowodnił swoją wartość sportową i stał się ulubieńcem kibiców "Dumy Pomorza".
Triantafyllopoulos wraz z Benediktem Zechem i Dante Stipicą przed sezonem stanowili największe znaki zapytania w drużynie ze stolicy województwa zachodniopomorskiego. Pogoń wymieniła cały blok obronny i nie było wiadomo, czego można oczekiwać od nowych zawodników. Wszelkie znaki zapytania zostały szybko rozwiane przez ich postawę na boisku. Pięć meczów, jeden stracony gol i najlepsza defensywa w lidze. Świetnie załatali dziurę po odejściach Załuski, Walukiewicza i Fojuta, ba, nawet dali znacznie więcej jakości i spokoju niż wcześniej wymieniony tercet.
Zakochany w „Koniczynkach”
Grek nie kryje się z miłością do swego byłego klubu, Panathinaikosu Ateny. W wywiadach przyznaje, że wielokrotnie zdarzało mu się płakać z powodu „Zielonych Koniczynek”. Gdy był młodym chłopakiem grającym w lokalnym klubie, wypatrzyła go legenda Panathinaikosu Konstantinos Antoniou. Ze względu na odległość między jego rodzinnym Derveni a Atenami dojeżdżał na treningi 140 kilometrów w jedną stronę. Podobnie jak swego czasu Joao Felix, który jako dziecko kilka razy w tygodniu przemierzał około 130 kilometrów w jedną stronę na treningi.
Jednak poświęcenie i ciężka praca szybko się odpłaciły, gdyż w wieku 19 lat zadebiutował w lidze przeciwko Asteras Tripoli. Co ciekawe, już w drugim meczu czekał na niego gigant. Kilka dni później wyszedł w pierwszym składzie na mecz Ligi Europy przeciwko Tottenhamowi. „Zielone Koniczynki” zremisowały z „Kogutami”, a Konstantinos Triantafyllopoulos został najmłodszym graczem Panathinaikosu, który wybiegł na murawę w europejskich pucharach. W tym samym czasie zaczął być powoływany do młodzieżowych reprezentacji Grecji.
Przystanek Tripolis
Niestety wraz z przyjściem Andrei Stramaccioniego na ławkę trenerską Kostas musiał się ewakuować z Panathinaikosu. Włoch odstawił go na boczny tor, czego wynikiem było łącznie niespełna 500 minut w ciągu połowy sezonu. Kolejnym przystankiem w jego karierze był Asteras Tripolis, do którego przeszedł na początku 2016 roku. Tam również nie grał wiele, jednak głównie ze względu na problemy zdrowotne. Zawodnik zerwał więzadło krzyżowe, przez co stracił oprócz drugiej części sezonu 2015/2016 prawie cały sezon 2016/2017.
Przełomowy okazał się dla niego 2017/2018, w którym pod skrzydłami Savvasa Pantelidisa rozegrał blisko 3000 minut. Zmiana trenera na Georgiosa Praschosa niczego nie zmieniła i w sezonie 2018/2019 stał się kluczową postacią i kapitanem Asterasu. Jednak dlaczego zdecydował się na transfer z klubu i co mu doradził Michalis Manias?
– Był jednym z moich kolegów w poprzednim klubie (Manias). Jeszcze nie tak dawno dzieliliśmy szatnię. Pytałem go o Pogoń. Powiedziałem, że klub jest mną zainteresowany i co o tym sądzi. On był w Szczecinie, widział więcej. Odpowiedział tylko: „przyjacielu, podpisuj”, zaufałem mu i nie zastanawiałem się już dłużej. Teraz chciałem nowych doświadczeń i gry poza moim krajem. Chcę się sprawdzić, zobaczyć, jak sobie będę radził w innej i trudnej lidze, bo polska ekstraklasa nie dla każdego jest łatwa. Pogoń dała mi szansę i jestem szczęśliwy. Chcę dać drużynie jak najwięcej od siebie – mówił Triantafyllopoulos świeżo po przejściu do Pogoni w wywiadzie dla strony klubu.
Ulubieniec kibiców
Konstantinos Triantafyllopoulos szybko swoimi występami i charakterem kupił serca kibiców szczecińskiej Pogoni. Niejednokrotnie kibice zachwycali się jego paradami w defensywie i współpracą z Dante Stipicą i Benediktem Zechem. Grek nie boi się brać na siebie odpowiedzialności i wchodzić w pojedynki z napastnikami rywali. Świetnie czuje się w grze jeden na jeden, co udowadniał w tym sezonie.
Herosi mieli nadzwyczajne zdolności, jak wielka siła, spryt lub inne przymioty. Najbardziej znanymi herosami są:
✔️Herakles
✔️Perseusz
✔️Tezeusz
💪Triantafyllopoulos 🔵🔴 pic.twitter.com/FQYdoN6A21— Pogoń Szczecin (@PogonSzczecin) August 12, 2019
Świetnym przykładem jego gry jest wyjazdowy mecz przeciwko Piastowi Gliwice. Co prawda „Portowcy” bezbramkowo zremisowali z mistrzem Polski, jednak Triantafyllopoulos był wtedy nie do przejścia. Wszedł w aż dwadzieścia pojedynków z rywalem, z których wygrał aż szesnaście.
Dodatkowo tydzień później w domowym spotkaniu przeciwko Wiśle „Dumie Pomorza” nic nie wychodziło. Pogoń była bardzo nieskuteczna i po raz czwarty w tym sezonie do przerwy bezbramkowo remisowała. Jednak wtedy na ratunek przyszedł Konstantinos Triantafyllopoulos. Grek po stałym fragmencie gry umieścił piłkę w siatce, wyprowadzając tym samym Pogoń na prowadzenie. Trzeba przyznać, że celebrował bramkę w bardzo oryginalnym i idealnie oddającym Kostasa stylu.
Obrazy El Greca są pełne ekstazy, mają żywą kolorystykę i wyróżniają się ekspresją form.
— Pogoń Szczecin (@PogonSzczecin) August 11, 2019
Konstantinos Triantafyllopoulos wszedł do ligi wraz z drzwiami. Z miejsca stał się jednym z najlepszych i najbardziej charakterystycznych stoperów w lidze. Miejmy nadzieję, że „El Greco” przez cały sezon będzie wyglądał równie dobrze jak na początku i da jeszcze kibicom Pogoni wiele radości.