Czekałem specjalnie cały weekend na derby Bawarii i, ku mojemu zadowoleniu, niedzielnym widowiskiem się nie zawiodłem. Nie chodzi o poziom spotkania, bo ten momentami był niski, ale o fakt, że do gry o mistrzostwo wraca Bayern Monachium...
Nie tak dawno zastanawiałem się, jak drużyna Louisa Van Gaala poradzi sobie z długą listą kontuzjowanych. Na szczęście powoli ławka rezerwowych „Bawarczyków” się zapełnia, także wyniki Bayernu wyglądają coraz lepiej.
W meczu z Norymbergią swoje pięć minut miał Franck Ribery, który po wyleczeniu urazu stawu skokowego (pauzował od 5. kolejki) zaliczył udany powrót na boisko – na dzień dobry kilka wspaniałych rajdów i asysta przy trafieniu Gomeza.
Napastnik reprezentacji Niemiec, podobnie jak Ribery, był ostatnio na ustach wszystkich kibiców w Monachium. Siedem bramek w pięciu spotkaniach ligowych to nie przypadek. Gomez odzyskuje wysoką formę i chyba także zaufanie Louisa Van Gaala. Wspaniały obraz napastnika zepsuł niewykorzystany rzut karny w końcówce spotkania z „Der Club”. Pytanie tylko, dlaczego to nie Phillip Lahm (wykorzystał pierwszą „jedenastkę”), a Gomez wziął piłkę. Ustalenie przedmeczowe czy chciwość napastnika?
Świetne recenzje zbiera również Danijel Pranjić, który jeszcze pół roku temu mógł być pewny odejścia z Allianz Arena. Nadal imponuje Bastian Schweinteiger, a Anatolyi Tymoszczuk wreszcie znalazł swoje miejsce w Monachium. Brakuje tylko jednej osoby (z całym szacunkiem do Miroslava Klose i Ivicy Olicia) – Arjena Robbena. Za grą Holendra po prostu się tęskni.
Na sam koniec krótka notka o Raulu, ale nie Gonzalezie, tylko Bobadillii. Napastnik Borussii Moenchengladbach stylem gry przypomina nieco Ailtona, ale niestety Argentyńczyk nie strzela jeszcze tylu bramek co starszy kolega. Co by jednak nie mówić, Bobadilla nie jest piłkarzem tuzinkowym, potrafi zaskoczyć bramkarzy rywali niesygnalizowanym uderzeniem, także techniki mu nie brakuje. Jeżeli tylko poprawi skuteczność, jego Gladbach wywinduje się w górę tabeli, a przecież tak utytułowany klub na to w pełni zasługuje.
PS Widząc poczynania zawodników Schalke, brak dynamiki i radości z gry, dochodzę do wniosku, że dla Feliksa Magatha czas w Gelsenkirchen po prostu się skończył. Nie jestem zwolennikiem pochopnych ruchów trenerskich, ale w tym przypadku dymisja jest tylko kwestią czasu. Im szybciej, tym lepiej…