Kolumbijczycy w ostatnich latach mieli powody do radości. Kolumbia dwa razy z rzędu grała na mistrzostwach świata, a w ubiegłym roku zdobyła brązowy medal Copa America. Porażkę w eliminacjach do katarskiego mundialu odebrali więc jako klęskę, po której trzeba znaleźć winnych.
Tabela kwalifikacji w strefie CONMEBOL jeszcze pod koniec ubiegłego roku zapowiadała duże emocje. Co prawda na mundial już się zakwalifikowały Brazylia i Argentyna, ale spośród pozostałych drużyn w walce o awans lub baraż nie liczyła się jedynie Wenezuela. Dla pozostających w grze pozostałych siedmiu reprezentacji liczył się każdy punkt, lecz jednocześnie groźne było każde potknięcie.
Chile i Kolumbia nie pojadą na Mundial. https://t.co/gNRwpvHSE1
— Łukasz Szot (@SzooRM) March 30, 2022
Boleśnie przekonała się o tym właśnie Kolumbia. Przed tegorocznymi spotkaniami zajmowała 4. lokatę w tabeli swojej strefy, natomiast ostatecznie zajęła 6. miejsce. Na dodatek tracąc jeden punkt do miejsca barażowego, które zajęło Peru, czyli pogromca Kolumbii sprzed miesiąca. Dość zresztą powiedzieć, że Kolumbia w ostatnim meczu z ogromnym trudem pokonała outsidera z Wenezueli.
Grobowe nastroje
Kilka miesięcy temu nikt w Kolumbii nie spodziewał się porażki. Nie tylko z powodu wysokiego miejsca w tabeli eliminacji do MŚ. „La Tricolor” mieli za sobą udany występ na Copa America, zwieńczony zdobyciem piątego w historii brązowego medalu. Poza tym Kolumbijczycy z powodzeniem grali na dwóch ostatnich mundialach, o czym w Rosji przekonała się między innymi reprezentacja Polski.
Nawet od umiarkowanych sukcesów trudno się odzwyczaić, dlatego kolumbijscy kibice są wyraźnie rozczarowani postawą swoich ulubieńców. Uważają bowiem, że w ostatnich latach ich drużyna zajmowała relatywnie wysoką pozycję w światowym futbolu. Sama kwalifikacja na mundial jest więc dla nich obecnie realizacją planu minimum.
Spore kontrowersje po spotkaniu z Wenezuelą wywołał dziennik „El Tiempo de Bogota”. Popularna w Kolumbii gazeta na swojej okładce zamieściła… nekrolog, szybko zyskując popularność (i narażając się na krytykę) w mediach społecznościowych. Na grafice znalazła się informacja o pogrzebie kolumbijskiej reprezentacji piłkarskiej, na który zaprasza 42 zawodników występujących w eliminacjach.
Kiepski nauczyciel
Najwięcej emocji wśród Kolumbijczyków obecnie wzbudza decyzja o zatrudnieniu obecnego selekcjonera. Reinaldo Rueda w styczniu ubiegłego roku został zwolniony przez Chile po słabym początku eliminacji i przegranej z Wenezuelą. Kolumbijski szkoleniowiec praktycznie nie spędził nawet dnia na bezrobociu i po 15 latach przerwy ponownie objął kadrę swojej ojczyzny.
Na stanowisku selekcjonera zastąpił Carlosa Queiroza, który przegrał eliminacyjne spotkania z Ekwadorem i Urugwajem. Nikt po Portugalczyku szczególnie nie płakał, jednak jego następca nie posiadał odpowiedniego autorytetu. Pod jego adresem wysuwano bowiem zarzuty o braku zdecydowanego charakteru, pojawiające się zresztą także w jego poprzednim miejscu pracy.
Rueda ponadto był często nazywany „nauczycielem futbolu”, jednak w czasie swojej obecnej kadencji w żaden sposób tego nie pokazywał. Miał więc nie wykorzystywać wszystkich narzędzi przekazanych mu przez federację, a ponadto źle dobrał sztab szkoleniowy. Znaleźli się w nim trenerzy bez większego doświadczenia oraz odpowiednich umiejętności.
Lista zarzutów pod adresem kolumbijskiego selekcjonera jest dużo dłuższa. Nie poradził on sobie chociażby z zarządzaniem kryzysowym, dlatego nie potrafił podnieść morale zespołu choćby po porażce z Peru. Wśród zawodników nie zbudował sobie zresztą autorytetu, bo jego działania były niezwykle często sprzeczne z wcześniejszymi deklaracjami.
Kolumbia nowej generacji?
Brak spójności Ruedy we własnych decyzjach najlepiej obrazuje podejście do Jamesa Rodrigueza. Kolumbia pojechała na ubiegłoroczne Copa America bez swojego gwiazdora z powodu kiepskich wyników testów wydolnościowych i słabej formy. Później James wcale nie prezentował się lepiej, ale selekcjoner mając nóż na gardle, znowu zaczął powoływać go do kadry.
Na przykładzie byłego piłkarza Realu Madryt i Bayernu Monachium widać, że Kolumbia musi zacząć myśleć o wymianie pokoleniowej. Pod tym względem przypomina bowiem inne południowoamerykańskie zespoły, czyli Chile i Urugwaj. Czasu nie da się zatrzymać i także Kolumbijczycy muszą powoli żegnać się ze swoją złotą generacją.
Kolumbijski portal FutbolRed.com wyliczył zresztą średni wiek zawodników występujących w tych eliminacjach na poszczególnych pozycjach. W przypadku bramkarzy było to więc 31 lat, obrońców 29 lat, pomocników 26 lat, a napastnicy mieli przeciętnie 27 lat. Bez wątpienia do wymiany pokoleniowej w „La Tricolor” przyjdzie szybciej niż później.
Zastąpienie starych gwiazd nie będzie jednak łatwe. Co prawda w zespole coraz więcej znaczą młodsi zawodnicy, ale ich przynależność klubowa raczej nie robi wrażenia. Wyjątkiem jest Luis Diaz z Liverpoolu, tym niemniej zdecydowanie zbyt rzadko pojawia się on na boisku. Być może pomysł na zagospodarowanie nowego pokolenia znajdzie nowy selekcjoner.