Postawmy sprawę jasno: nie da się jednoznacznie ocenić gry Lecha Poznań w bieżącym sezonie. W przypadku poznańskiej ekipy trudno bowiem stwierdzić, czy to jak na razie udany rok (bo sukces w pucharach), czy wręcz przeciwnie (bo powiększająca się strata punktowa do Rakowa i Legii). Podobny kłopot sprawia postać trenera Lecha – Johna van den Broma. Holender to z jednej strony fachowiec, który dał radę pokonać Bodo/Glimt w Lidze Konferencji Europy, a z drugiej spec od głupich potknięć i komicznie traconych punktów w ekstraklasie.
W niedzielę z mistrzem Polski zmierzył się na własnym stadionie Śląsk Wrocław. Zespół prowadzony przez Ivana Djurdjevicia w obecnej kampanii już trzykrotnie pokonał Lecha (dwa razy w lidze i raz w PP), ale ich sytuacja w tabeli nie może napawać dumą wrocławskich fanów. Śląsk zajmuje dopiero 11. miejsce z dorobkiem 28 punktów i choć jego gra wygląda lepiej niż w poprzednich rozgrywkach, to nadal w dyskusji o wynikach WKS-u dominuje niedosyt.
Lech jest natomiast czwarty i nazbierał tyle samo oczek co beniaminek Widzew Łódź. Wydaje się, że w wyścigu o złoty medal powoli uciekają mu zarówno Legia Warszawa, jak i Raków Częstochowa. Spotkanie ze Śląskiem zmusiło nas do kilku wniosków i refleksji. Przedstawiamy je poniżej.
Citaiszwili zapomniał, jak dobrze grać w piłkę
Przed tym, jak zjawił się na Bułgarskiej, brylował w Wiśle Kraków. Podczas gdy ta pikowała do pierwszej ligi, on trzymał poziom i w każdym meczu sprawiał wrażenie gracza, który ma potencjał na gwiazdę całej ligi. Ale rzeczywistość zaliczyła kolizję z oczekiwaniami.
W nowych barwach Gruzin zdobył zaledwie jedną bramkę, zaś ze Śląskiem zanotował efektowną asystę… tyle że do przeciwnika. 22-latek chciał przetransportować piłkę z prawej flanki do ustawionego we własnym polu karnym Pedro Rebocho (już sam pomysł nie był najlepszy), ale zamiast tego futbolówka trafiła pod nogi Yeboaha, a ten pięknym strzałem podwyższył prowadzenie gospodarzy. Za to chwilę wcześniej pomocnik Lecha nie wykorzystał świetnego dogrania Szymczaka i z bliskiej odległości trafił prosto w Leszczyńskiego.
Yeboah nie mógł tego nie wykorzystać 🎯#ŚLĄLPO 2:1 pic.twitter.com/OeFBzfPWZE
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) February 26, 2023
W efekcie Citaiszwili ponownie zawiódł van den Broma i kibiców. Tym samym oddalił się od wyjściowej jedenastki na europejskiej arenie i w przykry sposób udowodnił, że nim wróci do dyspozycji z krakowskiej Wisły, minie jeszcze trochę czasu.
Holec nie błysnął
W rundzie jesiennej bramki Lecha strzegł Artur Rudko. Za Ukraińcem nikt jednak tęsknić nie będzie, bo przez te kilka miesięcy pokazywał się wyłącznie z negatywnej strony (swoją drogą – kropką nad „i” był mecz ze Śląskiem w PP). Kiedy Rudko opuścił Wielkopolskę w zimowym okienku transferowym, w Poznaniu wystartował casting na nowego konkurenta dla Filipa Bednarka. Ostatecznie postawiono na Dominika Holca, czyli golkipera sprawdzonego chociażby w Rakowie Częstochowa.
Gol oczywiście lewą nogą – jak 65% innych strzelonych przez Śląsk ⚽#ŚLĄLPO oglądaj w @canalplusonline i @CANALPLUS_SPORT -> https://t.co/bvm9W92grdpic.twitter.com/7EtiIaqRzy
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) February 26, 2023
Debiut Słowaka przypadł właśnie na niedzielne starcie z wrocławianami. Z tym że Holec w nim – delikatnie mówiąc – nie błysnął. Przy golu na 1:0 Erika Exposito z rzutu wolnego Słowak niewątpliwie zawinił, wybierając złe ustawienie na linii. Ponadto w drugiej odsłonie „popisał się” koślawym wyjściem z własnej bramki i miał sporo szczęścia, że piłka przed wpadnięciem do siatki trafiła jeszcze w rękę Nahuela Leivy. Jego występ blednieje tym bardziej, im dokładniej przyjrzymy się interwencjom stojącego w bramce Śląska Rafała Leszczyńskiego, który bez dwóch zdań mógłby zgarnąć nagrodę dla MVP całego spotkania. Oby z czasem Holec zaadaptował się do poznańskich warunków, bo przecież nikt nie ma ochoty na powtórkę z nieszczęsnej przygody w Poznaniu Artura Rudki.
Piłkarze o nazwisku Yeboah pasują do ekstraklasy
My tu cały czas o Lechu, a przecież trzy punkty powędrowały do Śląska. Warto to docenić: zwłaszcza że wcześniej WKS pokonał też nieźle dysponowaną Pogoń, chociaż w międzyczasie potrafił boleśnie przegrać z Zagłębiem Lubin czy zremisować ze słabą Koroną. Fajerwerków zatem nie ma, lecz zdarzają się przebłyski.
Ale jest we Wrocławiu jeden w miarę stabilny punkt: John Yeboah, który w tym sezonie strzelił już pięć bramek i zdecydowanie wyróżnia się na tle swoich kolegów. Prowadzi nas to do klarownego wniosku: widocznie zawodnicy o tym nazwisku pasują do polskiej ligi jak ulał. Wcześniej w trykocie wspomnianej Wisły występował przecież Yaw Yeboah – 25-latek łącznie na boiskach ekstraklasy zdobył dziewięć goli, natomiast teraz gra dla amerykańskiego Columbus Crew w MLS.
Oczywiście dobra forma Yeboaha idzie w parze z zadowalającą grą Erika Exposito. Hiszpan konsekwentnie dokłada swoje cegiełki do dorobku punktowego Śląska, co udowadniają jego statystyki (osiem bramek i asysta). Jeśli ten duet nie zacznie szwankować, to kto wie, Śląsk może nawet znaleźć się w pierwszej szóstce lub powalczyć o Puchar Polski (w ćwierćfinale zagra z drugoligowym KKS-em Kalisz).
Kibice Śląska ponownie stracili rozum
Skoro pochwaliliśmy piłkarzy z Dolnego Śląska, to teraz czas zganić ich kibiców. Fani WKS-u nie pierwszy raz w tym sezonie tracą rozum na trybunach, ponieważ w listopadzie wpadli na to, aby w trakcie serii rzutów karnych zdekoncentrować rasistowskimi zachowaniami Maissę Falla z Sandecji.
"Wyrażamy sprzeciw wobec takich praktyk"https://t.co/5zRRZ7OF85
— Weszło! (@WeszloCom) February 27, 2023
Tym razem zdecydowali się na wywieszenie transparentu, który głosił: „to nie nasza wojna”, jawnie nawiązując do rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Oczywiście klub wydał oświadczenie, w którym stanowczo odcina się od słów kibiców, ale niesmak i tak pozostał.