Kolejny słaby występ Frankowskiego to poważny problem reprezentacji?


Przemysław Frankowski w kadrze zawodzi, a zmienników brak – czy to czas na pogodzenie się z Mattym Cashem?

13 października 2024 Kolejny słaby występ Frankowskiego to poważny problem reprezentacji?
Oskar Foltyński

Rafael Leao sprawił, że Przemysław Frankowski wyglądał przy nim jak piłkarz bez mapy. Polski wahadłowy zupełnie nie radził sobie z napastnikiem grającym na co dzień w AC Milan i był to kolejny kiepski mecz w jego wykonaniu. Jak więc przedstawia się sytuacja reprezentacji Polski na prawej flance? Potencjalni zmiennicy Frankowskiego prezentują się przeciętnie. Czy w tej sytuacji powołanie dla Matty’ego Casha to listopadowy obowiązek Michała Probierza?


Udostępnij na Udostępnij na

Polskie prawe wahadło było w spotkaniu z Portugalią punktem zapalnym i Rafael Leao świetnie umiał to wykorzystać. Przemysław Frankowski prezentował się bardzo słabo w obronie oraz był zaskakująco niewidoczny w ofensywie. Porównując postawę zawodnika Lens do jego vis-à-vis na lewej flance – Nicoli Zalewskiego – trzeba stwierdzić, że występ byłego piłkarza Lechii Gdańsk można uznać za jeszcze gorszy. Przy ofensywnym usposobieniu Nuno Mendesa reprezentacja Polski powinna była wykorzystać lukę, którą pozostawiał w obronie Portugalczyk z PSG. U Przemysława Frankowskiego zawiodło w spotkaniu z Portugalią niemal wszystko. To polskich kibiców może bardzo martwić. Bo jak pokazuje w niemal każdym spotkaniu Nicola Zalewski, ofensywne wahadła mogą być wielkim atutem kadry Michała Probierza.

Frankowski – kolejny taki piłkarz

Przemysław Frankowski powoli zaczyna wyrastać na następnego zawodnika w dziejach reprezentacji Polski, który nie potrafi przekuć swojej formy klubowej na występy z orzełkiem na piersi. W przeszłości dywagacje w tej kwestii dotyczyły między innymi Piotra Zielińskiego, u którego coś musiało przeskoczyć. W przypadku wahadłowego Lens sytuacja wydaje się podobna. Ma już rozegranych ponad 110 spotkań w Ligue 1. Zdążył już wywalczyć historyczny awans do Ligi Mistrzów. Po przeciętnym początku tego sezonu wrócił do wyjściowej jedenastki. Na dodatek selekcjonerem został Michał Probierz, który będąc szkoleniowcem Jagiellonii Białystok, stworzył z Frankowskiego zawodnika gotowego do podboju lig zagranicznych. Warunki są więc sprzyjające, by prawe wahadło reprezentacji Polski w końcu odżyło.

Tak niestety nie jest. Reprezentacja Polski w dalszym ciągu ma na tej pozycji spore problemy. Od początku kadencji Michała Probierza Przemysław Frankowski zagrał w większości meczów o stawkę. Jego występy mogą się jednak kojarzyć bardziej z wieloma błędami w defensywie. Na Euro 2024 miał ogromne problemy z upilnowaniem Cody’ego Gakpo. To z jego strony Austriacy kilkukrotnie groźnie dośrodkowywali, a w spotkaniu ze Szkocją, obok Jakuba Kiwiora, był jednym z najgorszych Polaków na boisku. Wielokrotnie bywał spóźniony, a w ofensywie również nie potrafił dać żadnego konkretu. Szczególnie źle to wyglądało w porównaniu z Nicolą Zalewskim, który po przeciwległej stronie boiska potrafił być najgroźniejszą bronią reprezentacji Polski. Przemysław Frankowski nigdy nie był przebojowym dryblerem. Nie porywał też swoją grą w defensywie. Bazował bowiem na solidności i utrzymaniu stałego poziomu z Ligue 1, jednej z najlepszych lig na świecie.

***

A teraz Frankowskiemu przytrafiło się spotkanie z Portugalią, w którym obok Rafeala Leao wyglądał jak dziecko we mgle. W obronie był to występ karykaturalny, a w ofensywnie również ani razu nie stworzył żadnego zagrożenia. Od kilku zgrupowań widać u „Franka” poważną tendencję spadkową. Obok środkowych obrońców to właśnie piłkarz Lens prokuruje najwięcej zagrożenia pod naszym polem karnym. Wobec tego pojawia się naturalne pytanie. Czy Michał Probierz na prawym wahadle dysponuje kimś lepszym?

Czy reprezentacja Polski ma rezerwowego?

Wynikiem kiepskiej dyspozycji Frankowskiego w meczu ze Szkocją była rotacja w składzie. W pierwszej jedenastce na Chorwację wybiegł zamiast niego Jakub Kamiński z Wolfsburga. Wychowanek Lecha Poznań zdecydowanie tej pozycji w reprezentacji nie uzdrowił. W obronie utrzymał status quo i również był dosyć elektryczny. Zaliczał sporo niepewnych interwencji w defensywie, a pojedynki biegowe wygrywał z nim starszy o kilkanaście dobrych lat Luka Modrić. Jednak z przodu Kamiński pokazywał znacznie więcej od Frankowskiego, choć z tego nic konkretnego nie wynikało. Piłkarz Wolfsburga raczej nie zachwycił. Podobnego zdania był Michał Probierz, który na Stadionie Narodowym ponownie zdecydował się na Przemysława Frankowskiego.

Wobec Jakuba Kamińskiego można mieć wątpliwość w postaci pozycji, na której wychowanek „Kolejorza” regularnie występuje w klubie. W Bundeslidze Jakub Kamiński już kilkukrotnie miał gorsze chwile, szczególnie za kadencji trenera Nico Kovaca, który nie przepadał za talentem polskiego piłkarza. Teraz „Kamyk” jest jednak chwalony. Ralph Hasenhüttl, trener Wolfsburga, uznał polskiego zawodnika za największego wygranego letnich przygotowań. Takie słowa mogły napawać fanów nad Wisłą optymizmem, szczególnie że austriacki trener nie pozostał gołosłowny. Kamiński jest podstawowym zawodnikiem „Wilków” w Bundeslidze i zdołał już zanotować jedną asystę.

Problemem może być jednak pozycja, na której szkoleniowiec widzi Jakuba Kamińskiego. Wszystkie spotkania w tej kampanii Polak rozegrał po lewej stronie boiska. Na tej flance występował również w Lechu Poznań i tam czuje się zapewne bardziej komfortowo. Wobec braku automatyzmów pojawia się wokół Kamińskiego poważna wątpliwość. Czy będzie gotowy na grę na newralgicznym prawym wahadle reprezentacji Polski, do którego nie jest przyzwyczajony w klubie? W spotkaniu z Chorwacją, tak jak cała polska defensywa, zawiódł i Michał Probierz musi szukać dalej.

Ktoś jeszcze?

Na Euro 2024 minuty na pozycji prawego wahadłowego otrzymał również Michał Skóraś. W spotkaniu z Francją nie odmienił polskiej sytuacji na tej pozycji. Obecnie nie otrzymuje nawet powołań, w Clube Brugge często jest bowiem co najwyżej zmiennikiem. Na dodatek wychowanek Lecha Poznań to typowy skrzydłowy, który w Belgii występuje właśnie na tej pozycji. Grając jeszcze w PKO BP Ekstraklasie, uchodził za piłkarza, któremu brakuje dyscypliny potrzebnej do solidnej postawy w defensywie. Skóraś ma co prawda występy na mundialu w Katarze oraz niemieckim Euro, ale nie pokazał jeszcze, że może zrobić na polskiej prawej flance różnicę. Ma już na koncie dziewięć spotkań w trykocie reprezentacyjnym, a żaden z jego występów nie zapadł kibicom głębiej w pamięć. Sumując to wszystko, Michała Skórasia po prostu nie można uznawać za poważną opcję na podstawowy skład reprezentacji Polski.

Natomiast na europejskim czempionacie w 2021 roku w pierwszym składzie na pozycji prawego wahadłowego wyszedł Kamil Jóźwiak. Jego przypadek jest jeszcze trudniejszy, w trzy lata bardzo dużo się bowiem zmieniło w karierze kolejnego z wychowanków Lecha Poznań. W amerykańskim Charlotte regularnie rozczarowywał, choć miał być gwiazdą godną statusu designated player. W poprzednim sezonie spadł wraz z Granadą do Segunda Division, gdzie obecnie bliżej mu do strefy spadkowej. Nikt już w kontekście powołania o Kamilu Jóźwiaku nie mówi. Sam piłkarz absolutnie niczym nie zgłasza tego, że jego powrót do reprezentacji ma jakikolwiek sens, a na dodatek w Hiszpanii gra przede wszystkim jako typowy skrzydłowy. Wobec tego w pamięci fanów może pozostać tylko to, jak wraz z Bartoszem Bereszyńskim sprokurowali pierwszą bramkę Słowacji w pamiętnej inauguracji Euro 2024. Przepiękny gol z Holandią to już tylko odległe i coraz bardziej wyblakłe wspomnienie Kamila Jóźwiaka w koszulce reprezentacyjnej.

Może czas się pogodzić?

Wobec tych bolączek na prawej stronie defensywy nieunikniona wydaje się dyskusja o Mattym Cashu. Polak reprezentujący na co dzień barwy angielskiej Aston Villi w wywiadzie dla Mateusza Borka wywołał wokół siebie małą burzę. Stwierdził bowiem, że nie ma czasu na naukę języka polskiego, a z jego wypowiedzi można było wywnioskować, że ma wobec selekcjonera zarzuty co do kontaktu między zawodnikiem a sztabem szkoleniowym. Cash nie otrzymał pod koniec września nominacji od Michała Probierza na październikowe zgrupowanie. Ta sytuacja zdecydowanie dziwiła, ponieważ Polak zdążył już wyleczyć uraz i rozegrać 90 minut w prestiżowym spotkaniu z Manchesterem United. Tego braku powołania nie można już było tłumaczyć urazem. Michał Probierz po prostu nie zdecydował się na Matty’ego Casha.

Z jednej strony można chwalić selekcjonera, że stara się dbać o zachowanie w drużynie równowagi. Z drugiej jednak należy zastanowić się, czy wobec powyższych problemów na prawej flance reprezentację Polski stać na zrezygnowanie z podstawowego piłkarza czołowej drużyny najlepszej ligi świata. Matty Cash rozegrał na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Anglii 124 mecze. W Aston Villi jest przez Unaia Emery’ego bardzo ceniony. W sezonie, w którym hiszpański szkoleniowiec wprowadził swój zespół do Ligi Mistrzów, Polak był jednym z podstawowych zawodników pierwszego składu. A Anglicy mają przecież możliwości finansowe, by sprowadzić jakościowego rywala dla Casha. Ten jednak cały czas jest występuje w podstawowym składzie, a reprezentacja go omija.

Z orzełkiem na piersi wystąpił już 15 razy. Nie były to dobre mecze w jego wykonaniu, ale należy patrzeć na nie przez pryzmat kryzysu, jaki wówczas miał miejsce w polskiej kadrze. Wobec tego trudno o to, by rzesze kibiców znad Wisły apelowały o powołanie dla Casha.

Wspomnienia

Złe mecze Matty’ego Casha z przeszłości nie mogą decydować o tym, że nie jest powoływany do kadry obecnie. Nie stać naszej drużyny narodowej na rezygnację z zawodnika o tak dużych umiejętnościach i takiej marce w najlepszej lidze na świecie. Szczególnie że pozycja prawego wahadła od kilku spotkań zawodzi, a innych potencjalnych zastępców Przemysława Frankowskiego brak. Bartosz Bereszyński oraz Tomasz Kędziora to już stoperzy. Robert Gumny ma spore problemy z kontuzjami. Natomiast Paweł Wszołek nie prezentuje dyspozycji, która predestynowałaby go do gry w reprezentacji Polski.

Reprezentacja Polski nie może żyć wspomnieniami. Ani gorszymi spotkaniami w wykonaniu Matty’ego Casha, ani świetnymi meczami Łukasza Piszczka z przeszłości. Poprawa w grze potrzebna jest natychmiast i Matty Cash może być na to najlepszym rozwiązaniem. A powołując piłkarza Aston Villi na następne zgrupowanie, Michał Probierz wcale się nie ośmieszy. Pokazałby w ten sposób swoją dojrzałość trenerską i umiejętność przyznania się do błędu. Matty Cash może odmienić reprezentację Polski i powinien otrzymać kolejną szansę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze