Redakcja

Koeln powoli żegna się z Bundesligą. Ciekawa walka o utrzymanie


Druga część podsumowania rundy jesiennej Bundesligi

31 grudnia 2017 Koeln powoli żegna się z Bundesligą. Ciekawa walka o utrzymanie
Wikipedia

W rundzie jesiennej Bundesligi byliśmy świadkami pasjonującej walki o lokaty w czołówce. Dół tabeli też nie próżnował. Na wiosnę zapowiada się morderczy bój o utrzymanie kilku ekip. Beniaminkowie na razie nie zawodzą i unikają strefy spadkowej. Na jej skraju tradycyjnie balansuje HSV, a dla wielu jasny jest już jeden spadkowicz. 1. FC Koeln może uratować tylko cud i dla nich wiosna będzie bardziej walką o honor niż o utrzymanie.


Udostępnij na Udostępnij na

W naszym podsumowaniu skupiliśmy się na każdej drużynie Bundesligi. Pod uwagę braliśmy prognozy przedsezonowe, najlepsze i najgorsze mecze w rundzie, najlepszych i najsłabszych piłkarzy oraz prognozę na rundę rewanżową.

10. Hertha BSC

Kibice Herthy Berlin stawiali zespołowi wyższe cele niż środek tabeli, ponieważ w poprzednim sezonie zakwalifikowali się oni do europejskich pucharów. Zespół ze stolicy Niemiec zakończył swoją przygodę z Ligą Europy na fazie grupowej, zajmując w niej ostatnie miejsce, choć wydawało się, że będą walczyli o pierwszą lokatę z Athletikiem Bilbao. Drużyny jak co sezon nie wspierali z całych sił kibice, którzy w większej mierze przychodzą dla rywala. Drugi największy stadion w Niemczech po Signal Iduna Park zapełnia się wyłącznie, jeżeli do Berlina zawita Bayern Monachium lub Borussia Dortmund. Z tego powodu klub myśli o zbudowaniu mniejszego obiektu.

W poprzednim sezonie siła „Starej Damy” tkwiła w spotkaniach rozgrywanych na własnym obiekcie. Na berlińskim Stadionie Olimpijskim potrafili wygrać chociażby z BVB czy zremisować z Bayernem. Obecnie siłą Herthy są mecze z czołowymi klubami. Zespół w tym sezonie wygrał z Bayerem Leverkusen, RB Lipsk, zremisował z Bayernem Monachium. Patrząc na takie wyniki – można by wywnioskować, że jest to klub walczący o pierwsze cztery miejsca gwarantujące awans do Ligi Mistrzów. Tak jednak nie jest, ponieważ podopieczni Pala Dardaia nie radzą sobie już tak dobrze z niżej notowanymi rywalami. Pytanie tylko dlaczego? Może podchodzą do takich meczów z mniejszą motywacją i zbytnią pewnością siebie, nie radzą sobie z rolą faworyta. W tym sezonie zespół zdobywa średnio tyle samo punktów u siebie, co na wyjeździe. Bardzo możliwe, że drużyna doznała tzw. pocałunku śmierci, którym jest gra w europejskich pucharach.

Głównym problem tego klubu są wahania formy, na zmianę wygrywają i przegrywają. Oglądając mecze Herthy – można dojść do wniosku, że mają bardzo utalentowanych piłkarzy, lecz nie potrafią wykorzystać ich potencjału. Szkoda, że były zawodnik Legii Warszawa – Ondrej Duda – nie dostaje więcej szans od swojego trenera. W tym sezonie zagrał w sześciu meczach Bundesligi, strzelając jedną bramkę. Jednym z najlepszych spotkań berlińczyków było to z Bayernem Monachium. Mimo że do 50. minuty przegrywali 0:2, podobnie jak Wolfsburg, podnieśli się z kolan i ostatecznie zremisowali 2:2.

Jeżeli chodzi o najgorsze mecze, to trudno takie jednoznacznie wskazać. Wahania formy i dość „taktyczny” styl gry Herthy sprawiają, że nie jest to drużyna grająca najlepiej i najładniej dla oka w lidze. Typowy futbol dla koneserów.

Dobrym transferem było ściągniecie Davie Selke z RB Lipsk. Mimo słabego początku sezonu, spowodowanego kontuzją, młodzieżowy reprezentant Niemiec dostał później miejsce w podstawowym składzie i w dziesięciu spotkaniach zdobył cztery bramki i zaliczył trzy asysty. Trudno jest wybrać najlepszego zawodnika, ponieważ jest kilku, których trzeba pochwalić. Wydaje się, że za najlepszego można uznać Marvina Plattenhardta, który ostatnio również zagrał dobre spotkanie w reprezentacji Niemiec. Jest on gwarancją spokoju na lewej stronie boiska, lubi także włączać się do gry ofensywnej. Dobre noty otrzymują także Mitchell Weiser, Niklas Stark, Maximilian Mittelstaedt czy Alexander Esswein.

Za to najgorszym graczem wydaje się być Julian Schieber, który nie zagrał żadnego spotkania w tym sezonie, lecz w pewnej mierze mogą usprawiedliwiać go wieczne kontuzje. Gorszego zawodnika w tej drużynie chyba nie ma.

11. Hannover 96

Długo trzeba było czekać w Hannoverze na taką rundę w wykonaniu „Roten”. Skazywany na walkę o utrzymanie beniaminek pokazał pazury i potrafił zamieszać. Ale w tym wszystkim nawet nie chodzi o wyniki, tylko o styl gry. Praktycznie każdy mecz był ekscytujący i obfitował w ogromną liczbę sytuacji bramkowych. Andre Breitenreiter skutecznie poprawił i tak już świetnie funkcjonujący zespół i efektem jest spokojna zima. Klub trafił ze wszystkimi transferami graczy z pola.

Cieniem na to wszystko kładzie się konflikt ultrasów z prezydentem klubu Martinem Kindem. Nie chcemy tu oceniać obu stron, bo każda z nich ma swoje racje. Szkoda tylko, że cierpią na tym i drużyna, i sami kibice. Bez wątpienia najlepszym meczem Hannoveru był pojedynek z Borussią Dortmund, wygrany 4:2. Breitenreiter wybrał dość zaskakującą taktykę na spotkanie z oczywistym faworytem – wymiana ciosów, i jak zwykle miał rację. Borussia została fenomenalnie rozstrzelana, nie zmieni tego nawet kontrowersyjny karny dla Hannoveru. Obrona BVB gubiła się raz za razem, a jedne z najszybszych obecnie skrzydeł w BL siały postrach pod bramką Buerkiego.

Trudno wybrać najlepszego piłkarza Hannoveru – na sukces złożyli się wszyscy bez wyjątku. Co mecz można było dosłownie zobaczyć, jak podopieczni Breitenreitera realizują „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Ale dwóch zawodników należy jednak wyróżnić. Pierwszy to Salif Sane – środkowy obrońca, który jesienią wyrósł na czołowego ligowego defensora. Mało brakowało, żeby w ogóle go już w stolicy Niedersachsen nie było. Po spadku z ligi ówczesny dyrektor sportowy Martin Bader koniecznie chciał go sprzedać, jednak stanowcze veto postawił właściciel klubu Martin Kind. Salif przeszedł ogromną metamorfozę: pełen spokój w rozegraniu piłki, pojedynki główkowe wygrywane raz za razem, a do tego ogromne zagrożenie dla przeciwników przy stałych fragmentach gry. Nie dziwota, że dorobił się własnej przyśpiewki na stadionie.

Drugim graczem jest Ihlas Bebou, który przyszedł w trakcie sezonu z Fortuny Duesseldorf za zaledwie 5 milionów euro. Już w tej chwili wart jest co najmniej trzy razy więcej. Powiedzieć, że to struś pędziwiatr ze świetną techniką, to nic nie powiedzieć. Pięć bramek i asysta, niezliczone rajdy w pole karne rywali – z miejsca stał się ulubieńcem kibiców Hannoveru. Kto był najsłabszy? Więcej na pewno spodziewano się po Oliverze Sorgu i Kenanie Karamanie, ale i tak nie było tragedii. Źle na pewno wypadł również Michael Esser, rezerwowy bramkarz, który dostał swoje szanse w pucharowym meczu z Wolfsburgiem i ligowym z Werderem, obu przegranych. Mógł zachować się znacznie lepiej przy kilku bramkach.

Wiosna będzie trudniejsza, znacznie trudniejsza. Mniej więcej wiadomo już, czego można spodziewać się po Hannoverze i Breitenreiterowi trudniej będzie zaskoczyć rywali. Na plus jednak zadziała kalendarz, sporo kluczowych spotkań H96 rozegra na własnym terenie, a to właśnie tutaj zespół dostawał skrzydeł. W styczniu ma wrócić Jonathas, co również odciąży trochę Martina Harnika i Niclasa Fuellkruga. Po dobrych pierwszych kolejkach kibice Hannoveru nabrali apetytów i ich drużyna powinna powalczyć o miejsce w środku tabeli.

12. VfL Wolfsburg

„Wilki” obudziły się po ubiegłosezonowym śnie, kiedy to mało brakowało, żeby spadli do drugiej Bundesligi. Ostatecznie wybronili się w barażach, wygrywając w fatalnym stylu dwumecz z Eintrachtem Brunszwik. Obecnie Wolfsburg po zwolnieniu Andriesa Jonkera i zatrudnieniu Martina Schmidta zimuje na 12. miejscu w tabeli, z tylko czterema punktami przewagi nad strefą spadkową. Patrząc na tabelę, można by wywnioskować, że klub z miasta Volkswagena nie zmienił się po kryzysie z poprzedniego sezonu. Jednak ci, którzy oglądają regularnie mecze tego zespołu – mogą stwierdzić, że Wolfsburg z poprzedniego sezonu i obecnego jest zupełnie inną drużyną. Wydaje się, że klub sponsorowany przez Volkswagena, po fatalnym poprzednim sezonie – obecnie spisuje się nie najgorzej i osiągnął cel, którym było utrzymanie się w środku tabeli.

Takie wyniki nie podobają się jednak koncernowi, który pompuje wielkie pieniądze w klub i chce, żeby VfL było drużyną, która gra regularnie w europejskich pucharach. Bardzo wiele zespołowi dał transfer Yunusa Malliego, który w każdym meczu daje z siebie sto procent. Najtrafniejszy opis środkowego pomocnika, który wiele minut rozgrywa jako skrzydłowy, to turecki Messi. Taki przydomek zyskał w poprzednim sezonie Emre Mor, który wywalczył transfer do BVB, lecz ostatecznie nie poradził sobie w tym klubie i po jednym sezonie odszedł do Celty Vigo. Najsłabszy w wykonaniu Wolfsburga był początek sezonu, a szczególnie pierwsza kolejka z Borussią Dortmund (0:3). Bardzo dobry z kolei mecz drużyna Martina Schmidta zagrała z Bayernem Monachium. Mimo że przegrywali do przerwy 0:2, na drugą połowę wyszli z wysokimi celami i ostatecznie doprowadzili do remisu 2:2.

Tak jak wspomnieliśmy wcześniej – najlepszy z całej drużyny po rundzie jesiennej jest Yunus Malli, który jest świetny technicznie, krótko prowadzi piłkę, ma dobre zejście do środka i podanie zarówno z bocznej strefy boiska, jak i ze środka w punkt. Na całej linii zawiódł Mario Gomez, który zdobył tylko jedną bramkę, a przecież gra jako środkowy napastnik. Jedyne, co ma do roboty na boisku, to wykańczanie akcji, nie interesuje go gra piłką i kreowanie sytuacji. Wydaje się, że VfL Wolfsburg w rundzie wiosennej będzie spisywał się lepiej, ponieważ sprzedali przestarzałego Gomeza, skrócili wypożyczenie Josipa Brekalo do VfB Stuttgart, w którym spisywał się znakomicie. Ponadto teraz na pozycji numer 9 będzie grał młodszy Divock Origi lub Landry Dimata.

Jakub Błaszczykowski jest jedynym Polakiem reprezentującym barwy zespołu z północy Niemiec. Były reprezentant Polski rozegrał w tym sezonie tylko siedem meczów ze względu na kontuzje, których w ostatnim czasie doświadcza bardzo często. Jeżeli jednak znajduje się w podstawowym składzie – to spisuje się bardzo dobrze.

13. SC Freiburg

Po Freiburgu mimo wszystko nie spodziewano się niczego specjalnego w sezonie 2017/2018. Stawiano raczej na to, że zespół Christiana Streicha będzie walczył o utrzymanie pomimo awansu do europejskich pucharów. Z reguły dla drużyn teoretycznie słabszych w pięciu topowych ligach Europy, które awansują do europejskich rozgrywek, gra na trzech frontach jest pocałunkiem śmierci. Wydaje się, że to przykre doświadczenie spotkało również zespół z Fryburga, mimo iż szybko z Ligi Europy odpadł.

Przykrym doświadczeniem dla polskich obserwatorów Bundesligi jak na razie okazuje się we Freiburgu również to, jak rzadko grają tam dwaj nasi piłkarze, Bartosz Kapustka i Rafał Gikiewicz. O ile po Gikiewiczu trudno było się spodziewać, że wygra rywalizację z Alexandrem Schwolowem, to już większość kibiców oczekiwała, że Kapustka po fatalnej przygodzie w Leicester odbuduje się w nieco słabszej drużynie Bundesligi. Wydawać by się mogło, że był to wymarzony kierunek dla kogoś, kto po roku bez gry pragnie naprawić swoją dyspozycję fizyczną.

Szybko przyszedł dla Freiburga najgorszy mecz sezonu 2017/2018. Już w drugiej kolejce zostali zmiażdżeni przez RB Lipsk, nie mając absolutnie nic do powiedzenia na boisku. Niewiele lepiej było w spotkaniu z mistrzem z Monachium, gdy Bayern przejechał się po biednych piłkarzach z Fryburga, wygrywając 5:0.

Warto natomiast pochwalić podopiecznych Christiana Streicha za mecz z 1. FC Koeln. W tym spotkaniu Freiburg pokazał ogromny charakter, ponieważ mimo iż przegrywali w pewnym momencie spotkania 1:3, potrafili głównie za sprawą Nilsa Petersena odwrócić losy spotkania i wygrać je 4:3. W ogóle był to pojedynek dosyć dziwny, ponieważ w trakcie jego rozgrywania doszło do śnieżycy na stadionie, co doprowadziło wręcz do tego, że z powodu zaśnieżenia punktu karnego sędzia musiał odmierzać krokami 11 metrów.

Czy Freiburg poprawi swoją niezbyt dobrą sytuację na wiosnę? By tego dokonać, konieczne są wzmocnienia. Czy Streich postanowi wzmocnić swój skład i powalczyć o choćby powtórzenie wyniku z poprzedniego sezonu?

14. VfB Stuttgart

Beniaminek Bundesligi mimo że zajmuje tylko 14. miejsce, gra bardzo ciekawą i przyjemną dla oka piłkę. Głównym problemem rundy jesiennej mógł być brak „dziewiątki”, ponieważ Simon Terodde – który strzelał bramki jak na zawołanie w poprzednim sezonie, obecnie zawodzi. Receptą na to może być kupno, a właściwie powrót Mario Gomeza, natomiast Terodde wróci do 1.bFC Koeln. Na rundę wiosenną beniaminek ma zostać solidnie wzmocniony, szczególnie w ofensywie. Do klubu ma również trafić Andre Schuerrle, który ma zostać wypożyczony z Borussii Dortmund, w której nie potrafi się odnaleźć.

Jeszcze kilka lat temu transfery tych dwóch zawodników byłyby niemożliwe, ponieważ zarówno Gomez, jak i Schuerrle byli jednymi z najlepszych graczy nie tylko w Niemczech. Niestety obecnie ich wartość gwałtownie spadła i nadal pikuje. Ponadto Hannes Wolf pokazał, że jest młodym i świetnym trenerem, który potrafi wygrywać z najlepszymi. Tak niska pozycja „Die Schwaben” jest spowodowana słabą formą zespołu w końcówce rundy (od pięciu ligowych spotkań nie doznali smaku zwycięstwa).

Drużyna Marcina Kamińskiego zagrała świetny mecz z Borussią Dortmund, w którym wygrała 2:1 i to był prawdopodobnie ich najlepszy występ w tym sezonie. Bardzo słabe z kolei spotkanie zagrali w ćwierćfinale DFB-Pokal z Mainz, w którym niespodziewanie przegrali 1:3.

Za najlepszego zawodnika można uznać Benjamina Pavarda, który wyrasta na wielkiego prawego obrońcę, rozwija się bardzo szybko, a ostatnio przedłużył swój kontrakt z klubem ze Szwabii. Świetnie spisuje się jako prawy wahadłowy. Potrafi rewelacyjnie wyprowadzić piłkę, jest dobry technicznie, również pewnie gra w defensywie. Z kolei najgorszym piłkarzem jest prawdopodobnie Simon Terodde, który w 15 meczach Bundesligi zdobył tylko dwie bramki i zanotował jedną asystę.

Wydaje się, że na wiosnę może być tylko lepiej. Sprzedanie Teroddego i pozyskanie Mario Gomeza będzie najprawdopodobniej gwarancją wielu strzelonych bramek, mimo że ten drugi nie strzelał ich dużo dla Wolfsburga. Warto również dodać, że cała defensywa Stuttgartu spisuje się znakomicie. Zieler przeżywa drugą młodość, Pavard, Baumgartl, Badstuber, Kamiński oraz Insua grają profesjonalny i wysokiej klasy futbol, tak naprawdę nie ma do czego się przyczepić. Ewentualnie do byłego zawodnika Bayernu Monachium, który jest niemożliwy – pomimo czterokrotnego zerwania więzadeł kontynuuje swoją piłkarską karierę i nigdy się nie poddaje. Za to należy się ogromny szacunek.

15. 1. FSV Mainz 05

Nadchodzą trudne czasy dla Mainz. Najgorsza runda w wykonaniu FSV od czasów awansu do Bundesligi. Rene Adler kreowany na zbawcę doznał kontuzji i w połowie rundy granie już miał z głowy. Nie zainwestowano dobrze pieniędzy otrzymanych za Jhona Cordobę. Zresztą zbyt pochopnie z niego zrezygnowano. Na plus na pewno można zaliczyć tylko transfer Abdou Diallo.

Do kategorii najlepszych spotkań można zaliczyć dwa – wygrany 3:1 mecz u siebie z Leverkusen i remis 2:2 w Lipsku. W obu Mainz musiało gonić wynik i pokazało charakter. Słabszych meczów było kilka, ale najbardziej zabolała porażka z Freiburgiem. Do przerwy wszystko pod kontrolą miała ekipa z Moguncji, ale po zmianie stron oddali inicjatywę rywalowi. Stracili dwie bramki i tylko na otarcie łez w doliczonym czasie udało się strzelić „honorówkę”.

Wyróżnić można kilku graczy, ale na pierwszym miejscu dajemy Daniela Brosinskiego, który na trzy ostatnie kolejki przejął kapitańską opaskę. Jego asysty dały cenne punkty, podobnie jak gol z karnego w meczu z Koeln. Razem z Abdou Diallo trzymali w ryzach defensywę. Na naganę zasługują napastnicy, którzy delikatnie mówiąc, nie zachwycili swoją formą na jesień. Słabością były też transfery, o których wspomnieliśmy na wstępie.

Walka o utrzymanie na wiosnę będzie intensywna i nie będzie brała jeńców. Bardzo ważny będzie początek rundy wiosennej w styczniu – najpierw wyjazd do Hannoveru, a potem mecz u siebie ze Stuttgartem. Z VfB grali całkiem niedawno w Pucharze Niemiec i wygrali 3:1. Na ich korzyść działa fakt, że ze spotkań z kontrkandydatami do spadku trzy z czterech Mainz gra u siebie. Aczkolwiek podopieczni Sandro Schwarza za wszelką cenę muszą poprawić grę na wyjazdach. Drużyna potrzebowała napastnika i lekiem na całe zło może okazać się Anthony Ujah ściągnięty niedawno z Chin.

16. SV Werder Brema

Werder narobił sporo nadziei swoim kibicom fantastyczną wiosną. Wtedy to bremeńczycy spośród wszystkich drużyn Bundesligi zdobyli najwięcej punktów. Otarli się niemal o europejskie puchary. Zapowiadało się na powrót ekipy z północy Niemiec do czołówki. Niestety rzeczywistość okazała się brutalna. Werder złapał dołek, z którego nie mógł wyjść do momentu zwolnienia Alexandra Nouriego.

Sytuacja w Bremie przez połowę rundy jesiennej była dramatyczna i obok Koeln Werder był drużyną bez zwycięstwa w lidze. Najgorszy mecz, jaki zanotował Werder, to ostatnie spotkanie z Nourim na ławce. Pojedynek z Augsburgiem, kiedy ataki bremeńczyków nic nie robiły rywalowi, a FCA zdobywało łatwo gole. Porażka 0:3 i pożegnanie z trenerem oraz fatalną serią. Najlepszym meczem w sezonie było pierwsze wygrane spotkanie za kadencji Floriana Kohfeldta. U siebie Werder podejmował Hannover, a koncertowy mecz rozegrał Max Kruse. Gospodarze wygrali wysoko 4:0.

Można dość łatwo wskazać najlepszego piłkarza Werderu. Był nim nowy nabytek, bramkarz Jiri Pavlenka. Gdyby nie Czech w bramce bremeńczyków, to prawdopodobnie sytuacja ekipy z północy Niemiec byłaby podobna do tej drużyny z Kolonii. Mimo fatalnej serii za trenera Nouriego Pavlenka wielokrotnie ratował swoją drużynę od porażek i chociaż remisami udawało się zbierać punkty.

Mimo udanego transferu Pavlenki czy też Ludwiga Augustinssona zdarzyły się też Werderowi małe wpadki. Jako najsłabsze ogniwa można łatwo wskazać dwóch nowych zawodników, czyli Jerome’a Gondorfa oraz Ishaka Belfodila. Pierwszy z nich przyszedł z Darmstadt, w którym się wyróżniał. Miał w Werderze walczyć o miejsce w wyjściowym składzie. Początki miał słabe, może w końcówce rundy wyglądało to lepiej. Wiosna odpowie, czy nowy pomocnik to była tylko strata pieniędzy. Drugi z nich zasilił drużyną na drodze wypożyczenia. Algierczyk miał być receptą na słabą formę napastników. Niestety sam wpisał się tylko raz na listę strzelców. Rywalizacja mogła za to obudzić Maxa Kruse. To w sumie można powiedzieć, że Belfodil na coś się przydał.

Celem Werderu będzie wywalczenie utrzymania. Raczej nie zapowiada się na to, żeby ponownie zaliczyli tak wspaniałą wiosnę jak w poprzednim sezonie. Po części jest to możliwe, bo wszyscy w lidze notują duże wahania formy. Jednak wydaje się, że w trakcie przerwy reszta ekip będzie chciała te wahania wyeliminować i będzie dużo trudniej o wygranie z czołówką. Pozostaje walka z drużynami z dolnej części tabeli, które są w zasięgu bremeńczyków.

17. Hamburger SV

HSV never changes. Kto liczył na odrodzenie Hamburga, musiał się przeliczyć. Po raz pierwszy od bardzo dawna HSV zimuje na 17. miejscu. Styl gry fatalny, chemii w drużynie nie ma, a współpraca pomiędzy Markusem Gisdolem a jego piłkarzami też już nie ma sensu. Ryba psuje się zresztą od głowy, nieudolne zarządzanie klubem to jego bolączka od dawna. Nie ma absolutnie długofalowego planu, tylko ciągłe wyciąganie rąk po pieniądze Klausa Kuehne. Gdyby nie on i jego dofinansowania, już dawno klub by spadł do drugiej ligi.

Obroty spadły rekordowo nisko, a przecież jeszcze całkiem niedawno był to drugi klub po Bayernie w lidze pod tym względem. Zresztą współpraca z Kuehnem i tak się ma ku końcowi. Coraz częściej główny inwestor wyraża swoje niezadowolenie i dezaprobatę. Wystarczy przypomnieć wypowiedzi o kontrakcie dla Lasoggi i jaki kwas zrobił się w klubie krótko po tym.

Powoli od zespołu odwracają się też kibice, którzy do tej pory mimo kilkuletniej już egzystencji wiernie trwali przy HSV. Frekwencja spada na łeb, na szyję – oczywiście jak na hamburskie realia. Spotkanie z Eintrachtem Frankfurt, ostatni domowy mecz w 2017 roku, obejrzało rekordowo niskie 40983 widzów. Średnia sezonu jest najniższa od 13 lat. I nie zapowiada się, żeby nagle odbiła w górę.

Najlepszy mecz? O dziwo był taki. 3:0 z Hoffenheim, totalne unieszkodliwienie ekipy Nagelsmanna i chwilowe wlanie nadziei w serca sympatyków HSV. Szkoda tylko, że już pięć dni później nastąpiło z kolei ich drugie najgorsze spotkanie – z Freiburgiem. Po remisie 0:0 krytyka rozlała się po wszystkich mediach. Nie miał on nic wspólnego z normalnym futbolem. Procent celnych podań był rekordowo niski. Matthias Sammer w studiu Eurosportu wylał pomyje na HSV, aczkolwiek totalnie uzasadnione. Ale mecz z Freiburgiem, mimo iż haniebny pod względem sportowym, przebiła inauguracja sezonu w ramach Pucharu Niemiec. 1:3 z trzecioligowym Osnabrueck, grając ponad 70 minut z przewagą jednego zawodnika, to skandal.

I był to idealny trailer tego, co czeka klub w rundzie jesiennej. Jedynym światełkiem w tunelu jest Fiete Arp. Na jego temat pisaliśmy już na łamach iGola. To na 17-latku HSV chce oprzeć swoją przyszłość, ale będzie trudno przekonać go, by został w Hamburgu. Na razie kontrakt ma do czerwca 2019, a chętnych na usługi pierwszego historycznego strzelca bramki w BL urodzonego po 2000 roku nie brakuje.

O najgorszych piłkarzach nie ma co się rozpisywać – zawiodła cała drużyna. Tylko wspomniany wcześniej Arp może powiedzieć o sobie, że zrobił wszystko, co mógł, a nawet trochę więcej. Dennis Diekmeier bije kolejne rekordy bez strzelonej bramki. 28-letni obrońca ma na koncie już 197 spotkań w Bundeslidze, ponad 17 tysięcy minut i jeszcze ani razu nie wpisał się na listę strzelców. A kiedy już w końcu się przełamał z Gladbach, to sędzia odgwizdał spalonego. I karuzela kręci się dalej.

Perspektywy na wiosnę? Strata do 16. Werderu to zaledwie bilans bramkowy, a 14. Stuttgart wyprzedza HSV zaledwie o dwa punkty. Dlatego sytuacja nie jest beznadziejna, choć oczywiście bardzo zła. Zwłaszcza że Werder od czasu zmiany trenera złapał wiatr w żagle i gra naprawdę dobrze. Stuttgart też gra lepiej, a na wiosnę będzie wzmocniony powrotem Mario Gomeza. Działacze muszą sobie bardzo szybko postawić pytanie i jeszcze szybciej na nie odpowiedzieć: czy Gisdol jest w stanie uratować Bundesligę w Hamburgu? Bo jak czytam, że ma w planach zastąpić Christiana Mathenie Julianem Pollersbeckiem w styczniu i robi podchody pod Admira Mehmediego, to ma być remedium? Wydaje nam się, że warto już powoli robić zapowiedź derbów. Limit farta w końcu musi być wyczerpany. Nie wspominamy nawet o problemach z licencją na grę w drugiej lidze. Nie zazdrościmy kibicom HSV.

18. 1. FC Koeln

Oj nie, nie tak miał wyglądać obecny sezon dla Koeln. W poprzednich rozgrywkach udało się wywalczyć awans do europejskich pucharów po raz pierwszy od 25 lat. Feta w Kolonii była znacznie większa niż w Monachium za zdobycie mistrzostwa. Latem pożegnano się z Anthonym Modestem, ale nikt nie wyobrażał sobie aż tak dużego wpływu tego ruchu na drużynę. Koeln grało jak ekipa, z której wyjęto duszę. Na dodatek przyszła lawina kontuzji odczuwalna do dzisiaj. A w tym sezonie miał być na spokojnie środek tabeli dla „Kozłów”, ewentualnie walka o kolejne europejskie puchary.

Trudno znaleźć dobry mecz w wykonaniu drużyny, która wygrała swoje pierwsze spotkanie dopiero w ostatniej kolejce. Zwycięstwo z Wolfsburgiem też nie było w jakiś pięknym stylu. Na najlepszy mecz możemy wskazać pół spotkania z Freiburgiem. U siebie po śnieżycy gospodarze do przerwy grali pewnie i wygrywali 3:1. Po przerwie z kolei przyszedł jeden z bardziej bolących momentów w sezonie. Do 90. minuty wynik na tablicy 3:3 i parę chwil później Freiburg dostaje rzut karny, oczywiście zamieniony na gola. Podobny poziom bólu mógł towarzyszyć porażce z Borussią Dortmund 0:5.

Z wyborem najlepszego piłkarza nie ma większego problemu. Jest to oczywiście Timo Horn. Bramkarz Koeln co mecz ma kupę roboty i aż strach pomyśleć, jak wyglądałby bilans bramkowy Koeln, gdyby ktoś inny bronił dostępu do bramki. Niestety dla „Kozłów” ich obecny numer 1 zapowiedział, że w razie spadku opuści Kolonię. Z jego formą nie będzie musiał się martwić o zainteresowanie swoją osobą. Broni na poziomie Jiriego Pavlenki, czyli najlepiej w lidze.

Jeżeli chodzi o największy zawód, to można czepiać się praktycznie każdego piłkarza z pola. Najgorszym podającym w lidze jest Paweł Olkowski, a napastnicy nie potrafili za często wpisywać się na listę strzelców. Dodatkowa nagana należy się Joergowi Schmadtke, który za swoją nieudolność na rynku transferowym zapłacił posadą. Winna jest też część sztabu szkoleniowego „Kozłów”, bo kontuzje nie omijały ekipy z Kolonii. Tylko podczas jednego meczu w sezonie trener miał do dyspozycji wszystkich piłkarzy. Największa kulminacja przyszła na koniec rundy, kiedy z konieczności w ataku musiał grać… prawy obrońca Lukas Kluenter. A podobno leżącego się nie kopie.

Czego można oczekiwać od zespołu mającego sześć punktów na koncie i stratę dziewięciu do następnej drużyny w tabeli? Nowy dyrektor sportowy Armin Veh już zapowiada budowę zespołu na występy w 2. Bundeslidze. Spadek jest nieunikniony, a 1.FC Koeln pozostaje tylko walczyć o uratowanie honoru. Piłkarze nie mogą przejść obok rundy obojętnie, bo dla jednych będzie to szansa na pokazanie się i transfer, dla drugich na odzyskanie części zaufania w oczach kibiców. „Kozły” uratować przed spadkiem może tylko cud.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze