Opinie na temat Eredivisie są różne. Jedni te rozgrywki lubią i szanują, inni z kolei wątpią w ich poziom. Z pewnością ogromną sympatią ligę holenderską darzy Mateusz Klich. Gdzie jak gdzie, ale w Holandii reprezentant Polski radzi sobie świetnie. Na tyle dobrze, że po raz kolejny wyjazd do kraju tulipanów zdaje się przywracać polskiemu pomocnikowi piłkarskie życie i nadzieję, że w jego karierze spotka go jeszcze coś pozytywnego.
Patrząc na to, jak potoczyła się kariera Mateusza Klicha, mocno ściskamy kciuki za Bartosza Kapustkę, ponieważ ma on ze starszym kolegą wiele wspólnego. Po pierwsze, obaj są wychowankami Tarnovii. Po drugie, obaj wyjechali za granicę z Cracovii. Klich do niemieckiego Wolfsburga, Kapustka do mistrza Anglii, Leicester. To, że środkowemu pomocnikowi w Niemczech nie wyszło, wiemy, tym bardziej życzymy klubowemu koledze Marcina Wasilewskiego wszystkiego dobrego.
Historia lubi się powtarzać
Nie da się oprzeć wrażeniu, że liga holenderska wybitnie leży Mateuszowi Klichowi. Już kilka lat temu, gdy Polak znalazł się w sporych tarapatach w ekipie Wolfsburga (czytaj: nie miał szans na jakiekolwiek występy w zespole z miasta Volkswagena), PEC Zwolle postanowiło wypożyczyć zawodnika na rundę wiosenną sezonu 2012/2013. Okazało się to świetnym rozwiązaniem dla obu stron, ponieważ Klich w Holandii wyraźnie odżył i z miejsca stał się podstawowym graczem ekipy ze Zwolle.
Co więcej, jego postawa tak bardzo urzekła włodarzy holenderskiego klubu, że po sezonie postanowiono wykupić Polaka z VfL. Środkowy pomocnik nie zawiódł pokładanych w nim nadziei i poprowadził swój zespół do historycznego sukcesu – zdobycia Pucharu Holandii – gdy w finale PEC pokonał Ajax aż 5:1. Łącznie w barwach Zwolle Mateusz Klich zanotował 48 meczów, w których zdobył sześć goli i zanotował dwanaście asyst, będąc jednym z najlepszych piłkarzy swojej drużyny. Wyborna dyspozycja Polaka skłoniła Wolfsburg do uruchomienia klauzuli wykupy zawodnika i tym samym pomocnik wrócił do Niemiec.
Łącznie w barwach Zwolle Mateusz Klich zanotował 48 meczów, w których zdobył sześć goli i zanotował dwanaście asyst, będąc jednym z najlepszych piłkarzy swojej drużyny.
Niestety, drugie podejście do Bundesligi również okazało się zderzeniem z murem. W ciągu półrocznego pobytu w mieście Volkswagena reprezentant Polski nie zanotował nawet debiutu w pierwszym zespole VfL. Porażka to w tym przypadku niedopowiedzenie. Wraz z utratą miejsca na boisku, Klich utracił również miejsce w składzie drużyny narodowej, w której zagrał ostatnio 7 września 2014 roku.
Ziemia obiecana
Po Wolfsburgu zawodnik zdecydował się odejść do grającego w 2. Bundeslidze FC Kaiserslautern, jednak pobyt w ekipie „Czerwonych Diabłów” nie był tak spektakularny jak swego czasu w Zwolle. Na zapleczu niemieckiej elity zanotował tylko 23 mecze, okraszając swoje występy czterema golami i dwiema asystami.
Jednak los uśmiechnął się do Klicha pod koniec letniego okienka transferowego w tym sezonie. Wtedy to na transfer Polaka zdecydowało się FC Twente. Ten niegdyś świetny zespół, będący swego czasu w czołówce ligi holenderskiej, popadł w kłopoty i nie było nawet pewności, czy drużyna będzie grać w najwyższej klasie rozgrywkowej w Holandii. Wszystko skończyło się jednak pomyślnie i polski pomocnik gra w Eredivisie.
Jestem bardzo zadowolony z przybycia Mateusza. Oczywiście znam go dobrze z czasów, gdy pracowaliśmy razem w PEC Zwolle. Był tam czołowym graczem. Mateusz jest graczem kreatywnym z dużą intuicją, który może występować na kilku różnych pozycjach.Rene Hake o Mateuszu Klichu
Na debiut nie musiał czekać długo, ponieważ zagrał już w spotkaniu 5. kolejki z S.C. Heerenveen. Klicha sprowadzono w konkretnym celu: ma grać i godnie zastąpić sprzedanego do Ajaksu Hakima Ziyeha. Za transferem Polaka stoi szkoleniowiec Twente – Rene Hake – który pełnił rolę asystenta w PEC Zwolle w czasach pobytu tam naszego pomocnika. Holenderski trener wiedział, co robi, i już śmiało można powiedzieć, że intuicja go nie zawiodła.
W Twente Klich wyraźnie odżył, poczuł zaufanie ze strony ławki trenerskiej i odwdzięcza się swoją dobrą grą. Warto podkreślić, że mimo bardzo krótkiego stażu w klubie z Enschede Polak wystąpił już w jednym ze spotkań w roli kapitana. To tylko potwierdza szacunek, jakim reprezentant Polski cieszy się w Holandii. Nas zaś cieszy jego boiskowa postawa, ponieważ w nowym klubie Mateusz Klich pokazuje to, co dawało mu niegdyś regularne powołania do kadry: świetny przegląd pola, inteligentne poruszanie się po boisku i doskonałe podania.
***
Wszystko wskazuje na to, że Mateusz Klich po raz kolejny przypomni się większej liczbie polskich kibiców. Drużyna Polaka zajmuje obecnie 7. miejsce w Eredivisie, natomiast wychowanek Tarnovii jest jedną z najważniejszych postaci w zespole. Wypada się z tego faktu tylko cieszyć. Nasz pomocnik ma 26 lat i jeszcze nie jest za późno, by spróbować namieszać w piłkarskim świecie.
Jak Totti dla Romy, tak Mateusz Klich wydaje się być stworzony do gry w Eredivisie. Ale kto wie? Może z czasem Polak spróbuje jeszcze sił w topowej europejskiej lidze? Na pewno powrót do Holandii jest dla 26-latka wskrzeszeniem i powrotem z piłkarskich zaświatów.
[interaction id=”57ed45d131505413365166d8″]