Kiedy przejmował klub z Paryża, plan był prosty. PSG miało stać się francuską potęgą. Chociaż sukces krajowy udaje się realizować od samego początku, to w Europie zamiast się rozwijać, stoi w miejscu. Co gorsza, zapuściło korzenie tak głęboko, że od trzech lat nie potrafi przejść pierwszego przeciwnika w fazie pucharowej LM. Kiedy gdzieniegdzie leży jeszcze śnieg, pucharowa wiosna dla PSG już się kończy.
Już w sezonie 2012/2013 paryżanie dotarli do ćwierćfinału. Wydawało się, że to początek drogi do umiejscowienia się w gronie najlepszych drużyn Europy. Niestety w następnych trzech kampaniach odpadali w tej samej fazie. Problem jest więc duży, bo później cofnęli się jeszcze o krok i popadli w marazm. Marazm, który trwa od siedmiu sezonów.
Krajowe podwórko to za mało
Już w pierwszym sezonie zakontraktowano Carlo Ancelottiego. PSG stworzyło „kapelę”, która z miejsca stała się jedną z najmocniejszych drużyn Ligue 1, z aspiracjami na wygranie ligi. Jednym z głównych architektów sukcesu był ściągnięty sezon wcześniej Nene, który został później królem strzelców. Mimo że PSG nie zdobyło jeszcze mistrzostwa, to do sensacyjnego mistrza, Montpellier, brakło jedynie trzech punktów. A w Europie? Pierwsza z wielu klęsk.
Przygoda zakończyła się już po fazie grupowej. Francuzi ustąpili miejsca w dalszej rundzie Athleticowi Bilbao i RedBull Salzburg. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia. W sezonie 2012/2013 PSG poszło o krok dalej i wygrało Ligue 1 w cuglach. Nic w tym jednak dziwnego, bo jeśli ściąga się do drużyny m.in. Zlatana Ibrahimovicia, Thiago Silvę, wschodzącą gwiazdę – Marco Verrattiego – czy Ezeqiuela Lavezziego, to sukces jest nieunikniony. W Lidze Mistrzów, jak na pierwszy sezon po długoletniej nieobecności, udało się wykręcić naprawdę dobry wynik. Paryżanie odpadli w ćwierćfinale z Barceloną. Co prawda dwukrotnie padały remisy, ale zadecydował bilans zdobytych bramek na wyjeździe.
Blanc bez sukcesów na arenie europejskiej
Carletto po sezonie odszedł do Realu Madryt, w którym zdobył legendarną La Decima. PSG objął Laurent Blanc. Mistrz świata z roku 1998 zdołał „jedynie” w każdej z trzech kampanii, w których prowadził paryżan, wygrać Ligue 1! To jednak nie wystarczało władzom PSG. Właściciele poważnie myśleli już o sukcesach w Europie. W pierwszym sezonie pracy, czyli 2013/2014, odpadli w ćwierćfinale po wielkim boju z Chelsea. W inauguracyjnym meczu zwyciężyli 3:1 i wznieśli się na swoje wyżyny. Nie wystarczyło to jednak do awansu, bo na Stamford Bridge zostali pokonani 2:0. Decydująca bramka padła dopiero w 87. minucie. Już wtedy zaczęła się niewdzięczna passa goli straconych pod koniec meczu.
W następnym sezonie Ligi Mistrzów w grupie wyprzedziła ich Barcelona, przez co paryżanie trafili na mocną Chelsea. 1:1 na Parc des Princes dawało nadzieje dla „The Blues” na pokonanie Francuzów. W 86. minucie rewanżowego spotkania, przy stanie 1:0 dla gospodarzy, bramkę dla „Le Parisien” zdobył jednak David Luiz, doprowadzając do dogrywki, w której lepsze było PSG. Będąc w ćwierćfinale sezonu 2014/2015 nie miało jednak nic do powiedzenia. Znów trafiło na Barcelonę (późniejszego triumfatora rozgrywek), z którą odpadło po dwóch sromotnych porażkach 0:2 i 1:3. W ostatnim sezonie pracy Blanca, czyli 2015/2016, PSG ustąpiło 1. miejsca w grupie Realowi Madryt. Awansując do 1/8 finału, ponownie trafiło na Chelsea, którą pokonało dwukrotnie 2:1. W ćwierćfinale paryżanie zmierzyli się z Manchesterem City. Piłkarze Blanca zremisowali na Parc des Princes 2:2, ale z Etihad nie udało się wywieźć korzystnego wyniku. Mimo ogromnej różnicy w posiadaniu piłki na korzyść PSG City wygrało 1:0 po bramce De Bruyne’a.
Ćwierćfinał? Od trzech sezonów nieosiągalny…
Po rzekomych niepowodzeniach w LM Laurenta Blanca zespół objął Unai Emery – specjalista od sukcesów w europejskich pucharach. Trzy sezony z rzędu wygrywał przecież z Sevillą Ligę Europy, co zdecydowanie jest rekordem, który bardzo trudno będzie pobić. Niestety, w pierwszej kampanii pracy Emery nie zdołał nawet wygrać w lidze francuskiej. Ustąpił rewelacyjnemu AS Monaco, które nagromadziło aż 95 punktów – o osiem więcej od „Le Parisien”. Przygoda z Ligą Mistrzów również zakończyła się bardzo szybko, bo już w 1/8 finału. Dwumecz z Barceloną był jednym z najbardziej spektakularnych dwumeczów w historii rozgrywek. Na Parc des Princes PSG rozgromiło Barcę 4:0, nie dając jakichkolwiek złudzeń na korzystniejszy rezultat. Rewanżowe spotkanie na Camp Nou było… magiczne. Jeszcze do 87. minuty na tablicy świetlnej widniał wynik 3:1 premiujący awansem paryżan. W następnych dziesięciu minutach w Barcelonie zdarzyło się prawdziwe trzęsienie ziemi. Katalończycy zdobyli aż trzy bramki i ku rozpaczy sympatyków PSG zameldowali się w następnej rundzie Champions League.
W drugim, a zarazem ostatnim sezonie pracy Emery’ego oczywiście udało się już wygrać Ligue 1, co było też powiązane z tym, że Monaco opuściło kilku czołowych graczy. Paryżanie wreszcie wygrali też swoją grupę Ligi Mistrzów, ale paradoksalnie wcale nie wyszło im to na dobre. bo trafili na Real Madryt. Starcie z „Galacticos” było jednostronne i paryżanie nie mieli nic do powiedzenia. Oba mecze przegrali. Pierwszy – na Santiago Bernabeu – 3:1, drugi na Parc des Princes 2:1. Gra w dalszych fazach rozgrywek widocznie nie jest im pisana.
Tuchel nie pomógł, klątwa PSG wciąż trwa
Środowe spotkanie miało być formalnością. Na Old Trafford paryżanie pewnie pokonali Manchester United 2:0. To, co stało się na Parc des Princes, również przejdzie do historii. Jest wydarzeniem na miarę dwumeczu z Barceloną. Dodatkowo to kolejna sytuacja, kiedy PSG traci decydującą bramkę (lub bramki) w końcowych minutach. To musi być jakieś przekleństwo, przecież w drużynie „Czerwonych Diabłów” nie mogło zagrać aż 10(!) graczy podstawowego składu! Nikt mi nie powie, że wpływ na grę Manchesteru takich zawodników, jak: Sanchez, Pogba, Lingard, Martial, Matić, Valencia, Mata, Jones czy Darmian jest na tyle mały, by usprawiedliwić porażkę paryżan. Trzeba sobie uświadomić, że PSG wyeliminował Manchester United w składzie z Masonem Greenwoodem, Tahithem Chongiem i Scottem McTominayem…
Co będzie dalej? Czy właścicielowi PSG wystarczy cierpliwości, by inwestować ogromne pieniądze w paryski klub? Myślę, że tegorocznej porażki nie załagodzi ponowne zwycięstwo w Ligue 1, bo nie wygrałoby tych rozgrywek jedynie, gdyby… rozwiązano klub. Oprócz cierpliwości zarządu ważne jest też to, aby zatrzymać w klubie największe gwiazdy. Dla Neymara, Cavaniego czy Mbappe wygrywanie co roku ligi francuskiej na pewno nie jest szczytem marzeń.