Rozgrywki piłkarskie w Rosji dopiero nabierają rozpędu, a już zbliża się w nich przerwa spowodowana mistrzostwami świata, które odbędą się w RPA. Rozluźnienie w głowach miejscowych piłkarzy, a szczególnie napastników, trawa chyba od dłuższego czasu. Ci zdają się być na urlopach, gdyż nie widać ich boiskowych poczynań, szczególnie po liczbie strzelonych goli.
Z ogromną przyjemnością, chociażby w ostatnich latach, obserwowaliśmy postęp i sukcesy rosyjskich napastników. Kto dziś nie kojarzy nazwisk Romana Pawliuczenki, Pawła Pogriebniaka czy Andrieja Arszawina, którzy obecnie z powodzeniem radzą sobie w silnych ligach angielskiej i niemieckiej. Nie można nie wspomnieć również w tym przypadku o najlepszym grającym w Rosji piłkarzu 2009 roku, Alejandro Domingueza, reprezentującego barwy Valencii. Choć nie wszyscy radzą sobie idealnie, o każdym było głośno i każdy coś osiągnął, zanim udał się na Zachód. Po dziewięciu kolejkach Premier Ligi i wątpliwej klasy popisach strzeleckich wypadałoby zastanowić się, co za naszą wschodnią granicą zostało po odejściu wspomnianej czwórki.
Czeskie rozczarowanie
Przez pierwszą część poprzedniego sezonu, sprowadzony do CSKA Moskwa ze Slavii Praga, Tomas Necid rzadko miał okazję do występów w pierwszym składzie. Podstawowym graczem stał się dopiero po wypożyczeniu do ojczyzny Brazylijczyka Vagnera Love. Wraz z wypożyczonym z Dynama Kijów rodakiem króla strzelców sezonu 2008, Guilherme, czeski napastnik stał się dość mocnym punktem zespołu „Wojskowych”. Ufali mu wszyscy szkoleniowcy prowadzący zdobywców Pucharu UEFA 2005 w zeszłorocznych rozgrywkach: Zico, Juande Ramos i Leonid Słucki. Dziewięć bramek w 27 meczach należy uznać za dorobek przyzwoity. Wydawało się, że jedna z największych nadziei futbolu zza naszej południowej granicy w Premier Lidze pokaże pełnię swoich możliwości. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Dotychczas wystąpił w każdym z dziewięciu rozegranych przez CSKA spotkań, aż w sześciu zaczynając do pierwszej minuty. Dotychczas ma na koncie zaledwie dwa trafienia. W tym względzie wyprzedza go wspomniany Guilherme z pięcioma trafieniami w ośmiu starciach.
Żółta „Wrona”
Nazwisko Andrija Woronina nie jest w Europie anonimowe. „Woronator”, choć może nie aż tak skuteczny, wyrobił sobie markę solidnego i groźnego atakującego, występując w dobrych klubach niemieckich – Hercie Berlin i Bayerze Leverkusen oraz angielskim Liverpool FC. W związku z niemożliwością wywalczenia sobie miejsca w składzie „The Reds”, postanowił odejść do drużyny, w której miałby pełną możliwość gry i odzyskania dobrej formy. Miało mu to zapewnić Dynamo Moskwa, gdzie uważano go za godnego następcę, sprzedanego do Zenitu Sankt Petersburg, Aleksandra Kierżakowa. Z szumnych zapowiedzi spełniło się wyłącznie tyle, że Woronin gra. Jednak zdobytych przez niego bramek próżno szukać. W ośmiu meczach, które zaczynał w podstawowym składzie, punktował w zaledwie dwóch, z czego raz z rzutu karnego. Po tej klasie zawodniku powinno się spodziewać i oczekiwać od niego zdecydowanie więcej. Zwłaszcza, że zdecydowanie lepiej niż umieszczanie piłki w siatce wychodzi mu zbieranie żółtych kartek.
Powrót syna marnotrawnego
Skoro już został wspomniany, to warto kontynuować jego wątek. Po nieudanej przygodzie na Zachodzie poszukał odbudowy formy w Dynamie. O ile sezon 2008 zbytnio mu nie wyszedł (zaledwie pięć goli), o tyle w kolejnym należał do wyróżniających się graczy „Biało-niebieskich”. Na listę strzelców wpisał się 12 razy i mógł być wzorem do naśladowania dla młodych – Aleksandra Kokorina i Fiodora Smołowa. Los okazał się zgoła inny. W wyniku nieporozumienia z zarządem zawodnik wrócił do Zenitu Sankt Petersburg, gdzie oczekiwano od niego nawiązania do swojego poprzedniego okresu w klubie oraz dorównania sprzedanym Arszawinowi i Pogriebniakowi. Nadzieje były ogromne, a to, jak je spełnia, sami oceńmy. Każdy z dziewięciu meczów tego sezonu zaczął w podstawowym składzie, a pochwalić się może tylko jedną bramką.
Gdzie się podział tamten Bucharow?
Królem strzelców sezonu 2009 okazał się Brazylijczyk Welliton ze Spartaka Moskwa. Jednak, jeżeli weźmiemy pod uwagę skuteczność par napastników, gracza „Czerwono-białych” oraz jego partnera, Nikitę Bażenowa, na łeb na szyję bił duet Rubinu Kazań: Alejandro Dominguez i Aleksandr Bucharow. Obaj zgromadzili na swoim koncie po 16 trafień. Argentyńczyka w stolicy Tatarstanu już nie ma. Jedak po Rosjaninie, który dopiero co został zauważony przez „Sborną”, spodziewano się sporego awansu sportowego. No i rzeczywiście piłkarz okazał się znakomity… w pierwszych dwóch meczach. Potem jednak zaciął się i od trzeciej kolejki włącznie, jego konto strzeleckie pozostaje puste. Nic dziwnego, że trener Bierdyjew szuka wariantów gry z młodszymi Nasimowem i Portniaginem. Jeżeli szybko się nie przełamie, będzie mógł zapomnieć o reprezentacji, a jego zespół o trzecim z rzędu mistrzostwie.
Równia pochyła
Skoro już tak wszystkich krytykujemy, to wypadałoby powiedzieć jednak o kimś coś pozytywnego. Niestety na żadne z ciepłych słów nie zasłużył Dmitrij Syczow. Jego nazwisko większość kibiców piłkarskich powinna kojarzyć chociażby z dobrych występów podczas mundialu w Azji. Co zostało dzisiaj z tamtego dynamicznego napastnika? Dosłownie nic. Obecny Dmitrij Syczow biega po boiskach Premier Ligi, nie znając tak naprawdę swoich zadań taktycznych kompletnie bez formy. Taka sytuacja ma miejsce już dłuższy czas. Wystarczy spojrzeć na ilość strzelanych przez niego goli w poprzednich latach: jedenaście, siedem, trzynaście, by stwierdzić, że porusza się po równi pochyłej. Obecnie może pochwalić się jednym trafieniem zaliczonym w konfrontacji z jedną z najsłabszych ekip Premier Ligi, Kryljami. Z taką formą o „Sbornej” Dicka Advocaata czy innego szkoleniowca, który ją przejmie, może wyłącznie pomarzyć.
Sytuacja napastników w Rosji przestaje być ciekawa. Wszystkich wymienionych większość z nas zna, a z pewnością kojarzy. Wydawało się, że mocna liga z nimi może tylko zyskać na atrakcyjności. Jednak żaden z nich nawet nie próbuje wykazać się nieprzeciętnymi umiejętnościami, jakie w nich drzemią. Do końca sezonu pozostało jeszcze 21 kolejek. Trzeba mieć nadzieję, że cała szóstka jednak się przebudzi lub zostanie zastąpiona przez nowych, głodnych sukcesu młodych lub sprowadzonych.
Mniie osobiście nie dziwi słaba forma Kerżakowa,
Voronina czy też Syczewa wszyscy wymienieni
przezemnie piłkarzę mają już najlepsze lata
kariery za sobą. Za to słaba dyspozycja Bucharowa
może tylko cieszyć z racji tego ,że cygan kazań
ma już coraz mniejszę szansę na samym wstępie na
sięgnięcię po kolejny tytuł. Słaba forma graczy
Loko nie jest tak wielką niespodzianką. Skład
cały poza Alijewem spisuję się znacznie poniżej
oczewkiwań.Zatem słaba dyspozycja Parowozu nie
dziwi. Jak mówiłem już wcześniej sam Siomin na
ławce cudów nie uczyi przy takiej konkurencji w
Premier Lidze. Dynamo Moskwa na które liczyłem
przed tym sezonem ,także gra bardzo źle, nawt
gorzej niż rok temu.
W niebiesko-biąłych dokonano dużych zmian ,którę
doprowadziły do chaosu w drużynie, nawet tak dobtry
trener jak Miodrag Bozović niewielę pomoże i
niestety oba kluby tj.Loko i Dynamo ten sezon
najprawdopodobniej zmarnują na bezsensowną walkę o
miejsce w środku tabeli, jeżeli nie o
utrzymanie.
Zenit gra narazie najlepiej spośród wszystkich
drużyn w Rosji i ich prowadzenie w tabeli wydaję
się być zasłużone. Jednak mam nadzieję ,że
jeśli Цeнtpaлный Cпoptobный Kлyб
Aндpoнoaнгeлый Mockba zacznie grać tak
słabo jak rok temu to do walki o tytuł wróci
Cпaptak Mockba i tym razem naprawdę poważnie
powalczy o tytuł. Bпepёд фK Mockba.
a ja już nie lubię CSKA i co. CSKA to już nie jest
andronoangełnyj klub i tyle. Żegnam panów i już
się nie interesuję liga rosyjską. Kończę się w
ogóle interesować się piłką nożną. Żegnam
cię jacku miło się z tobą pisało,bo się już
nie zobaczymy i nie będziemy ze sobą pisać. Au
revoir.