Bayern Monachium w tym sezonie zawodzi i każdy trzeźwo myślący kibic Bundesligi zdaje sobie z tego sprawę. Na Allianz Arena wcale nie jest tak dobrze, jak mogłoby się wydawać. Bayern wygrał mecz, strzelając siedem goli? To tylko potwierdza powyższe słowa. Skoro piłkarzy stać na prezentowanie tak fantastycznego futbolu, to dlaczego strata do prowadzącej w tabeli Borussii Dortmund wynosi aż pięć punktów? Bayern to kolos, fakt. Ale na glinianych nogach.
Podopieczni Heynckesa sezon zaczęli dobrze. Na porażkę z Borussią M’Gladbach możemy przymknąć oko. Zwłaszcza że w kolejnych ośmiu meczach Bayern nie stracił ani jednej bramki, notując aż siedem zwycięstw. Naprawdę piękna seria, tylko że… nic z niej nie wynikało. Ribery i spółka pokazali, że mają potencjał, by być jednym z najlepszych klubów w Europie, i to wszystko. Fakty są takie, że jeszcze im sporo do takiej potęgi brakuje.
W połowie sezonu było zbyt wiele wpadek. Porażki z Mainz, M’Glabdach i Bayerem Leverkusen oraz remis z Hamburgerem sprawiły, że pozycja lidera znacznie się oddaliła. Pojawiło się za to spore i groźne widmo kolejnego roku bez mistrzowskiej korony – rzecz w Monachium niespotykana. Ale uwaga! Nagle Bayern się przebudził i zagrał na miarę potencjału. Hoffenheim dostało w plecy na Allianz Arena aż siedem bramek, a żeby zawodnikom tego zespołu nie było smutno, to Gustavo strzelił jednego „swojaka”. Przy okazji w meczu z Mainz potknęła się Borussia Dortmund i Bayern odrobił dwa oczka z siedmiopunktowej straty. To raczej niewiele, ale wystarczająco, by zapomnieć drużynie Heynckesa wszystkie wpadki i na nowo przywrócić jej „wielkie” szanse na tytuł…
Bzdura. Ten wynik świadczy tylko o jednym. W Bayernie mają naprawdę niesamowitą paczkę, którą stać na pokonanie każdej drużyny w Europie. Tymczasem ten potencjał jest marnowany. Są spotkania, w których brakuje motywacji, są mecze, gdy piłkarze nie potrafią na spokojnie wykorzystać klarownych sytuacji, brakuje zimnej krwi. Heynckes już kilka razy pokazał, że jest wtedy bezradny, że nie umie wpłynąć na drużynę. Czasami wystarczy mała przeszkoda i Bayern przegrywa, jest niczym kolos na glinianych nogach.
Oczywiście, należy sprostować jedną rzecz. Walka o mistrza będzie zapewne toczyć się do ostatniej kolejki, a wszystko rozegra się pomiędzy Borussią Dortmund i Bayernem właśnie. Jednak jestem skłonny wiele postawić na końcowy triumf BVB. A moim argumentem będzie regularność. Gdyby Bayern rozłożył te siedem trafień z meczu z Hoffenheim na, powiedzmy, cztery spotkania, nie byłoby problemu. Większa skuteczność równa się większej liczbie punktów. Tymczasem problem jest, nazywa się Borussia i ma się dobrze. Podopieczni Kloppa z niesamowitą regularnością wygrywają kolejne spotkania. Zwyciężają nawet, jak są w gorszej dyspozycji. Po prostu strzelają jedną bramkę więcej niż rywal. Bo sztuką nie jest rozgromić kogoś 10:0, gdy jest się w formie. Sztuką jest minimalnie wygrać 2:1, gdy zagrało się słabe spotkanie. Właśnie tak zdobywa się mistrzostwa.
Ale jak to mówią, nie tylko Bayernem i Borussią Bundesliga żyje. W ostatnich tygodniach jednym z najlepszych piłkarzy na niemieckich boiskach jest Mohamed Zidan. Egipcjanin odszedł z Borussii jako niepotrzebny napastnik do swojego byłego klubu, FSV Mainz. Snajper szybko odżył i jak do tej pory w każdym z kolejnych sześciu spotkań wpisywał się na listę strzelców. Średnia jeden gol na mecz to statystyka, o jakiej marzy większość napastników. Jeśli BVB nie potrzebowała takiego atakującego, a na ławce rezerwowych mistrza Niemiec siedzi Lucas Barrios, to Robert Lewandowski chyba ma prawo dąsać się w sprawie nowego kontraktu i liczyć na bajeczną podwyżkę?
Każda drużyna ma kryzys, Bayern to potęga na
skalę światową.
znalazłem wydaje mi się że najszybsze i
najobszerniejsze wyniki na żywo w internecie
szybkiewyniki.pl, znacie może coś szybszego :) ?