Nie milkną echa sobotniej szlagierowej potyczki Wisły Kraków z Lechem Poznań, po której w obu ekipach pozostały spory niesmak i niedosyt. „Biała Gwiazda” wykonała jednak duży krok w kierunku obrony mistrzowskiego tytułu, z czego sprawę zdaje sobie jej trener, Henryk Kasperczak. – Pozostało już tylko pięć kolejek. Jeśli do końca utrzymamy czteropunktową przewagę, to będzie dobrze – mówi.
Dobrze wykonał Pan zadanie domowe, bo udało Wam się zupełnie zneutralizować Lecha w ofensywie. A ta budziła przecież wiosną postrach w lidze.
Powstrzymanie, chociaż w pewnym stopniu, Stilicia, Lewandowskiego czy pozostałych zawodników, którzy w poprzednich meczach grali bardzo dynamicznie, było kluczem do sukcesu. Dzięki temu kontrolowaliśmy mecz i nie pozwoliliśmy, by Lech rozwinął skrzydła.
Mecz został okrzyknięty szlagierem Ekstraklasy, tymczasem mocno zawiódł. Czy rzeczywiście spotkały się dwie najlepsze drużyny w lidze?
Na pewno. Problem polegał jednak na tym, że publiczność nie zobaczyła bramek. A to jest istotne, bo zupełnie inne jest odczucie i inne wnioski są wyciągane, kiedy ogląda się mecz, w którym jednak te bramki padają. Ale to była typowa walka dwóch ekip, które chciały wygrać, bo nie można powiedzieć, że nie. Dużo było kontaktu i pojedynków jeden na jeden, choć oba zespoły kontrolowały przebieg wydarzeń. Dlatego remis jest moim zdaniem sprawiedliwy.
Teraz czeka Was wyjazd do Gliwic na mecz z Piastem. W porównaniu do sobotniego spotkania, to powinien być spacerek.
Mamy jeszcze czas na odpowiednie przygotowanie się, zobaczymy. Teraz musimy przełknąć ten łyk dobrej wody po starciu z „Kolejorzem”, a potem przyjdzie moment na rozmowy o Piaście.
Trenerze, ale kiedy? Przecież mecz już we wtorek. Terminarz w tej rundzie jest niesamowicie upchany.
To fakt, terminarz jest wyjątkowy. Zresztą, nawet gdyby nie było żałoby narodowej, to i tak nie byłby komfortowy. Nie został zbyt racjonalnie ułożony, bo gramy zbyt często – co trzy, cztery dni – a polscy zawodnicy z trudem się do takich sytuacji przyzwyczajają. To są duże obciążenia, no ale nam nie pozostaje nic innego, jak walczyć o ligowe punkty.