Karol Linetty nie jest traktowany jako trzon reprezentacji Polski. Jego sytuacja za kadencji Paulo Sousy zaczyna się jednak znacząco poprawiać. Po bramce zdobytej na Euro 26-latek dokłada bardzo udane wrześniowe zgrupowanie. Do dobrej gry z Albanią i San Marino zawodnik Torino dołożył także liczby. Ogólna postawa daje prawo wierzyć w to, że ujrzymy go w starciu z Anglią. Być może tworzy się nam kolejny ważny punkt środka pola, który stworzy większą rywalizację już w październiku.
Karol Linetty rozegrał do tej pory w reprezentacji Polski 36 spotkań. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to źle. Mowa tu jednak o zawodniku, który przez prawie całą swoją reprezentacyjną karierę miał pod górkę. Oczywiście sam nieraz miał w tym swój udział poprzez dosyć mizerną postawę w niektórych spotkaniach. Ile razy pojawiały się dywagacje, co jest powodem takiej postawy wychowanka Sokoła Damasławek na arenie międzynarodowej.
Jakiś czas temu zaczynały się jednak pojawiać u niego pewne przebłyski. Duże pochwały Linetty zebrał przecież jesienią w spotkaniu towarzyskim z Finlandią jeszcze za kadencji Jerzego Brzęczka. To był kolejny już selekcjoner, który nie chciał zbytnio korzystać z usług tego zawodnika. Na nic była dobra forma w klubie, pochwały płynące z włoskich mediów. Linetty nie dostał ani jednej szansy w eliminacjach do Euro 2020, w których swój epizod miał nawet Dominik Furman.
Od tego wspomnianego sparingu coś drgnęło. Potem był jeszcze dobry występ i bramka z Bośnią i Hercegowiną, grającą co prawda większość spotkania w dziesiątkę. Nagle tych minut w reprezentacji zaczęło pojawiać się więcej. Paradoksem było w tym wszystkim to, że Karol Linetty rozgrywał bardzo mizerny sezon w Torino, do którego trafił przed sezonem. Mogło się zatem wydawać, że to już totalnie skomplikuje jego sytuację w drużynie narodowej.
Niespodziewana letnia historia
Problemy, jakie miał Karol Linetty w drużynie „Granaty”, zauważył nowy selekcjoner Paulo Sousa. Portugalczyk nie powołał go przecież na marcowe mecze eliminacyjne, chociaż umieścił go na wstępnej szerokiej liście. Niespodziewanie jednak sytuacja środkowego pomocnika diametralnie odmieniła się w maju. Nie chodzi tu jednak o poprawę formy w klubie, ale o dosyć niespodziewane powołanie na mistrzostwa Europy. Selekcjoner coś w nim jednak zauważył, bo przekonać do siebie grą Linetty nie miał zbytnio możliwości.
Powołany do reprezentacji Karol Linetty i jego ostatnie mecze: pic.twitter.com/Zsok9OvXgm
— Kamil Kania (@KamillKania) May 17, 2021
Jak dobrze pamiętamy, okazało się, że Sousa w pewnym sensie miał nosa. Linetty wyszedł w pierwszym składzie na mecz ze Słowacją i na dodatek strzelił gola. Nie zagrał wybitnie, mecz był przegrany, ale dla samego zawodnika to musiało być wielkie przeżycie. Dlaczego wielkie? Cóż, za kadencji Adama Nawałki Karol był na dwóch dużych turniejach i odgrywał tam rolę kogoś do treningów. Mówiło się też z przymrużeniem oka, że był to ktoś do rozkładania i zabierania pachołków. Szczególnie bolesny był mundial 2018, gdyż w eliminacjach Linetty miał kilka naprawdę udanych występów.
Tym razem jednak te dwa spotkania na mistrzostwach zaliczył. Drugie przeciwko Hiszpanii było jedynie kilkuminutowym epizodem, ale z racji remisu też musiało wzbudzić wiele pozytywnych emocji.
Z Karolka stał się Karolem
Naprawdę fajnie widzieć, że zawodnik Torino w końcu zaczyna wchodzić na wyższy poziom. Po tym miłym epizodzie na mimo wszystko nieudanych mistrzostwach Linettemu udało się obronić swoją pozycję w klubie. Pojawiało się wiele plotek o ewentualnym odejściu, ale finalnie trener obdarzył go zaufaniem. Nasz zawodnik sezon rozpoczął w pierwszym składzie i widać było u niego sporą odmianę, porównując z poprzednim sezonem.
Na wrześniowe zgrupowanie przyjechał zatem już Karol, a nie Karolek, jak nazywało go wielu kibiców. Paulo Sousa nie zdecydował się na wystawienie go w pierwszym składzie na Albanię, ale gdy pojawił się na placu gry w drugiej połowie, zdołał odcisnąć swoje piętno na tym zwycięstwie.
Bardzo dobrze radził sobie w środku pola, umiejętnie wykorzystywał wolną przestrzeń i wygrał więcej pojedynków od Grzegorza Krychowiaka. Dodatkowo w końcówce strzelił gola na 4:1 po ładnej zespołowej akcji. Portugalski selekcjoner widzi w Linettym bardzo ciekawego zawodnika i to też zasugerował w wywiadzie pomeczowym.
– W drugiej połowie byliśmy o wiele bardziej mobilni, bardziej niebezpieczni. Po wejściu na boisku Linettego znacznie lepiej kontrolowaliśmy środek boiska.
Spotkanie z San Marino było zatem idealną okazją, by Linetty pokazał się Paulo Sousie od pierwszych minut. Nie można tego starcia traktować rzecz jasna jako wyznacznika przydatności, ale trzeba oddać Karolowi, że swoją szansę wykorzystał. Był jednym z lepszych graczy na boisku, zaliczył ładną asystę głową do Roberta Lewandowskiego i sam potem wykorzystał dobre podanie od naszego kapitana.
Momentami naprawdę trudno uwierzyć, że to ten sam zawodnik, którego obserwowaliśmy dwa, trzy lata temu. Nagle widzimy kogoś, kto emanuje pewnością siebie, nie boi się brać na siebie odpowiedzialności, sam zbiega do defensorów po piłkę. To właśnie może być przełom, który zbuduje nam kolejnego bardzo ważnego zawodnika do środka pola.
Karol Linetty 🇵🇱 za kadencji Paulo Sousy:
➡️ 6 spotkań 🏟️
➡️ 232 minuty ⌛️
➡️ 3 gole ⚽️
➡️ 1 asysta 🅰️Pomocnik Torino notuje najlepszy okres w koszulce z orłem na piersi. Nie widzę innej możliwości niż Linetty w pierwszym składzie na Anglię. Karol jest w wielkim gazie 🔥🔥 pic.twitter.com/vNRNY6rmQv
— Kacper Karpowicz (@Kkacper5995) September 5, 2021
Karol Linetty bardzo dobrze wykorzystuje nieobecność Piotra Zielińskiego i Mateusza Klicha. Przy ich obecności raczej tych szans mogło być nieco mniej. Trzeba napisać wprost, że Linetty w pełni zapracował sobie na poważną szansę. Taką właśnie byłby występ od pierwszych minut z Anglią. Wtedy też będzie można mieć lepszy obraz tego, na co obecnie go stać. Wydaje się jednak, że taki mecz w tej chwili by go nie przerósł i także na tle takiego rywala mógłby być wyróżniającym się zawodnikiem.