Kandydat do awansu: Pogoń Szczecin


31 grudnia 2011 Kandydat do awansu: Pogoń Szczecin

Pogoń Szczecin pod przewodnictwem Marcina Sasala zmierza ku ekstraklasie, pora więc przyjrzeć się głównemu kandydatowi do awansu bliżej.


Udostępnij na Udostępnij na

Trudne początki

Mimo iż w chwili obecnej Pogoń przewodzi pierwszoligowej tabeli, nie wszystko w klubie układało się dobrze. Początek rundy jesiennej był huśtawką nastrojów dla sympatyków szczecińskiej ekipy. Przed sezonem kibice postawili jasny cel – awans, działacze byli jednak bardziej ostrożni, przebąkując głównie o walce w każdym meczu. Wśród fanów popularna była opinia, iż zarządowi tak naprawdę nie zależy na dostaniu się do ekstraklasy i zadowoliłby się miejscem w górnej części tabeli, niekoniecznie na jej szczycie. Do tego doszły wątpliwości, czy Marcin Sasal jest właściwą osoba do poradzenia sobie z zawodnikami posiadającymi umiejętności, lecz niespełniającymi oczekiwań.

Błażej Radler (Pogoń) próbuje powstrzymać Damiana Piotrowskiego (KS Polkowice)
Błażej Radler (Pogoń) próbuje powstrzymać Damiana Piotrowskiego (KS Polkowice) (fot. Mikołaj Olszewski / iGol.pl)

Remisy z Polkowicami czy Olimpią Elbląg, porażki z Piastem bądź Flotą i Dolcanem zdecydowanie nadszarpnęły zaufanie wobec szkoleniowca. Trzeba jednak powiedzieć, że Pogoni często zwyczajnie nie sprzyjało szczęście, gdy z przebiegu gry jasno wynikało, że zawodnicy powinni zgarnąć pełną pulę – przegrywali. Kibice nie byli jednak zbyt wyrozumiali i wywiesili transparent „Sasal słaby trener”, a zwolnienie szkoleniowca zdawało się kwestią dni. Zarząd jednak nie ugiął się pod presją fanów i pozostawił go na stanowisku, co jak okazało się później, było dobrą decyzją. Zespół odrodził się i zaczął odnosić seryjne zwycięstwa, które wyniosły go na pozycję lidera.

Siła doświadczenia

Bez wątpienia kluczową postacią Pogoni był Edi. W momencie kontraktowania Brazylijczyka mało kto spodziewał się, iż wiekowy pomocnik będzie mógł wnieść aż tyle do gry szczecinian. Jak się okazało, Edi nie dość, iż technicznie przerasta zdecydowaną większość zawodników w całej lidze, to jeszcze równie wielu mogłoby uczyć się od niego woli walki. Dziesięć bramek i mnóstwo asyst tego gracza wydatnie przyczyniło się do pozycji, którą obecnie zajmuje jego drużyna.

Oprócz Brazylijczyka we wspaniałej formie znajdował się Robert Kolendowicz, piłkarz znajdujący się praktycznie na marginesie polskiego futbolu odżył na początku sezonu. Minioną rundę śmiało można nazwać rundą życia 31-letniego skrzydłowego. Jego główną zaletą okazała się szybkość, na której opierał swój drybling.

Nie wymyślamy niestworzonych rzeczy, ma gaz i ma dostać prostopadłą piłkę. Doceniam tutaj dużo dobrych piłek od Bartka Ławy i Ediego. Edi potrafi zagrać świetne otwierające podanie, a Kolendowicz ma taką szybkość, że korzysta z tych zagrań. Druga sprawa, że motorycznie Robert wygląda bardzo dobrze – powiedział trener na temat tego zawodnika.

Kibice mają ambiwalentny stosunek do wspomnianego przez szkoleniowca Bartosza Ławy. Z jednej strony były piłkarz Arki potrafi popisać się bardzo dobrym podaniem, techniką użytkową przerasta wielu I-ligowych graczy, jednak z drugiej często zdarzało mu się odpuszczać i na pewno nie był przykładem walczaka. Do tego wielu fanów źle odebrało brak radości pomocnika po bramce strzelonej klubowi z Gdyni, zwłaszcza, iż występował w opasce kapitana szczecińskiego zespołu.

Robiący postępy i „Spacerović”

W przerwie letniej klub pozyskał dwóch napastników, wobec których oczekiwania były zupełnie inne. Donald Djossue był eksperymentem i, jak stwierdził sam szkoleniowiec, początkowo wyglądał bardzo blado. Drugim okazał się Vuk Sotirovic, przychodzący z łatką zmanierowanego gwiazdora, jednak posiadającego spore umiejętności, zwłaszcza jak na drugi poziom rozgrywkowy.

Po rundzie role się odwróciły. To Donald generalnie radził sobie lepiej, co udokumentował zdobyciem siedmiu bramek. Można również stwierdzić, iż ten zawodnik zrobił największy postęp z całej drużyny, zwłaszcza, jeśli chodzi o kulturę gry. W pierwszym momencie Djossue raził błędnymi decyzjami, strzałami z nieprzygotowanych pozycji, pokładaniem się po murawie czy licznymi spalonymi. Jednak gdy przyswoił sobie pomysły taktyczne trenera, jego postawa wydatnie pomagała zespołowi, był graczem, który potrafił szarpnąć, lecz niespecjalnie przykłada się do defensywy i głównie nad tym aspektem powinien popracować.

Radosław Janukiewicz uratował Pogoni wiele punktów
Radosław Janukiewicz uratował Pogoni wiele punktów (fot. m.gilewski/jagiellonia.pl)

Inaczej wygląda sytuacja Sotirovicia. Serb przyszedł do zespołu bez przepracowania cyklu przygotowawczego i kondycyjnie prezentował się tragicznie (miał nawet nadwagę), do tego od samego początku podpadł kibicom. Zyskał sobie nawet miano „Spacerovicia”, czym fani chcieli podkreślić brak zaangażowania zawodnika, Vuk odpłacił się kąśliwymi wypowiedziami i regularnym brakiem podziękowania za doping na meczach. Ten konflikt nadal pozostaje bez rozwiązania, choć zarówno sam zawodnik, jak i trener Sasal podkreślali, że postawa Serba w trakcie spotkań nie była podyktowana olewaniem meczów, lecz słabą formą związaną z brakiem należytych przygotowań do sezonu. Wbrew opiniom dziennikarzy szkoleniowiec zaprzeczył, by Sotirovic psuł atmosferę w szatni, co stanowiło jeden z argumentów kibiców przeciwko niemu.

Wzmocnimy się!

Klub od początku okienka transferowego zamierza aktywnie w nim uczestniczyć. Obecnie nikt w Szczecinie nie zakłada innego scenariusza niż awans, więc wzmocnienia zespołu wydają się konieczne. Pierwszymi zawodnikami zakontraktowanymi przez „Portowców” są Wojciech Golla z Lecha Poznań i Sergei Mosnikov z Levadii Tallin.

Pierwszy z wymienionych uchodzi za talent sporego kalibru i jego sprzedaż odczytuje się jako jedną z najgorszych decyzji działaczy klubu z Poznania. Młody Golla występuje w środku pola i ma za sobą występy w różnych kadrach młodzieżowych Polski. Ciężko wyrokować, czy sprawdzi się w Pogoni, gdyż nie miał zbyt wielu okazji do gry w seniorskich rozgrywkach, bo Jose Bakero nie widział dla niego miejsca w swoim zespole. Jednak wstępy w juniorskich zespołach pozwalają mieć nadzieję, iż mamy do czynienia z utalentowanym zawodnikiem.

Mosnikov za to został uznany najlepszym zawodnikiem ligi estońskiej, co może samo w sobie nie jest wielką nobilitacją, ale dodatkowo przebywał on na testach w zespole trenera Sasala. Klub długo wahał się, czy go zatrudnić, lecz ostatecznie ustalono, iż piłkarz o takich umiejętnościach przyda się zespołowi.

W mediach przewijają się kolejne nazwiska łączone z Pogonią. Zdecydowanie najbardziej znanym z nich jest Szałachowski, który poważnie rozważa rozwiązanie kontraktu z przeżywającym kłopoty finansowe ŁKS-em Łódź. Były skrzydłowy Legii mógłby okazać się ogromnym wzmocnieniem jak na realia I ligi, gdyż mimo że nie prezentuje już formy z najlepszego okresu kariery, to wciąż jest wartościowym piłkarzem. Innym graczem, o którym mówi się w kontekście „Dumy Pomorza”, jest Adrian Budka będący od kilku lat podstawowym zawodnikiem ekstraklasowego Widzewa.

Na przeciwległym biegunie znajduje się Piotr Petasz, który najpewniej opuści zespół w zimie. Kibice wielokrotnie zarzucali mu imprezowanie i nieprofesjonalizm, a trener dorzucił do tego kiepską postawę w defensywie. Jest to o tyle zaskakujące, iż Sasal, będąc szkoleniowcem Korony Kielce, usilnie zabiegał o transfer tego gracza. W tej chwili najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się rozwiązanie kontraktu z niechcianym Petaszem.

Podsumowując: Pogoń jest przykładem jednego z najbardziej okazałych powrotów do świata wielkiej piłki w Polsce i na pewno klubem, który na awans zasługuje jak mało który.

To pierwszy z cyklu kilku tekstów przedstawiających drużyny, które kandydują do awansu do wyższej klasy rozgrywkowej. Następny już 3. stycznia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze