Kamil Wilczek od lat błyszczy na boiskach ligi duńskiej. W trwającym sezonie jest podobnie, a Polak po czternastu kolejkach tych rozgrywek ma na swoim koncie czternaście bramek i dwie asysty. 31-latek jednak ciągle nie otrzymał od Jerzego Brzęczka szansy w reprezentacji Polski. Czy powinien ją dostać? Tu już sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
Kariera Kamila Wilczka pełnym blaskiem rozbłysła dość późno. Sam piłkarz twierdzi, że prawdziwe piłkarskie życie rozpoczęło się dla niego dopiero po ukończeniu trzydziestego roku życia. – W ostatnim czasie przechodzę dobry okres, więc może tak być, że prawdziwe piłkarskie życie zaczyna się po trzydziestce. Nie czuję się na tyle lat, zatem jeszcze parę sezonów przede mną. Mam nadzieję, że wiele fajnych chwil również – mówił napastnik Broendby IF w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.
Lewandowski duńskiej ligi
Kamil Wilczek w lidze duńskiej jest swego rodzaju fenomenem. Od ładnych paru lat prezentuje on bardzo wysoki poziom, czym skrupulatnie zdobywa uznanie kibiców Broendby IF. Polak w trakcie swej przygody z Superligaen już dwukrotnie na koniec sezonu znajdował się na podium klasyfikacji strzelców owych rozgrywek.
W ubiegłej kampanii do korony ostatecznie zabrakło mu zaledwie czterech trafień, przegrał rywalizację z Andreasem Skovem Olsenem (obecnie włoska Bologna) oraz Robertem Skovem (aktualnie niemieckie TSG Hoffenheim).
– Tak naprawdę od dwóch lat czuję się mocny. Jest ta regularność: gram, strzelam, jestem bardzo efektywny w tym, co robię na boisku. I dzięki temu czuję się pewnie. Co ważne, ten długi dobry okres cały czas mnie pozytywnie nakręca – robię wszystko, by wciąż iść do przodu – tłumaczył Kamil Wilczek w rozmowie z Filipem Adamusem z portalu „Łączy nas piłka”.
W minionej serii gier ligi duńskiej były piłkarz Piasta Gliwice znowu o sobie przypomniał. W spotkaniu z Randers FC najpierw dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, a następnie w doliczonym czasie gry sędzia pokazał mu czerwony kartonik. Po czternastu kolejkach Superligaen urodzony w Wodzisławiu Śląskim Wilczek ma na swoim koncie czternaście bramek i dwie asysty. Drugi w tej klasyfikacji Ronnie Schwartz traci do 31-latka cztery bramki.
Zaufanie Nielsa Frederiksena
Kamil Wilczek swoimi dobrymi, a przede wszystkim regularnymi występami zyskał sobie przychylność trenera. Niels Frederiksen obdarzył polskiego napastnika spora dawką zaufania i minował go kapitanem zespołu 10-krotnego mistrza Danii.
– Jestem najbardziej doświadczonym piłkarzem w tej drużynie, mam najdłuższy staż w klubie. Zostałem kapitanem jeszcze przed powrotem Johana Larssona, ale to nic nie zmieniło, opaska została na moim ramieniu. Trener Niels Frederiksen od początku podkreśla, że mi ufa, że wierzy w to, co robię. Jego zdaniem mam wszelkie predyspozycje, by być liderem grupy. Czuję się doceniony, to na pewno duża odpowiedzialność i generalnie wielka rzecz być kapitanem w zagranicznym klubie. Staram się spełnić wszystkie oczekiwania – mówił Kamil Wilczek w rozmowie ze wspomnianym już wcześniej Filipem Adamusem.
Choć Wilczek jako jeden z nielicznych polskich piłkarzy może pochwalić się noszeniem opaski kapitana w zagranicznej lidze, to jego działania boiskowe często są dość ostre i nieprzewidywalne, czego potwierdzeniem są dwie czerwone kartki, którymi polski napastnik został ukarany w tym roku. Przy jednej z nich komisja duńskiej ligi zawiesiła go na trzy spotkania.
Kamil Wilczek – wyrzut sumienia polskiej reprezentacji?
Kamil Wilczek dostał trzykrotnie możliwość wyjścia na boisko w koszulce z orzełkiem na piersi za kadencji Adama Nawałki. Spotkanie te w wykonaniu zawodnika Broendby IF były dość przeciętne i nie przekonały byłego selekcjonera do włączenia go w stały skład reprezentacji naszego kraju.
Obecnie Wilczek notuje jednak zdecydowanie najlepszy okres w swojej karierze. Wydaje się, że w każdej innej sytuacji Jerzy Brzęczek musiałby wysłać do duńskiego klubu powołanie dla 31-latka, jednak obecnie w kadrze posiadamy trzech genialnych napastników, którzy seryjnie zdobywają bramki w czołowych europejskich ligach. Trudno więc w tym wypadku szukać miejsca dla Kamila Wilczka.
Polak może ewentualnie zagrać jako ofensywny pomocnik, ale na taki wariant selekcjoner Brzęczek się jeszcze nie zdecydował. – Wiele razy mówiłem: ja nie uważam, że mam pecha – uważam, że mam szczęście. I cały czas będę to powtarzał. Jestem w dobrym miejscu, robię to, co kocham, mam wspaniałą rodzinę, jestem zdrowy. Wszystko jest tak, jak powinno być. A z tego, że w reprezentacji mamy trzech świetnych napastników, trzeba się tylko cieszyć. To superchłopaki i dobrze, że im się powodzi. Życzę im, by tak pozostało, a sam walczę o to, żeby znaleźć się gdzieś tam między nimi – przekonywał ostatnio snajper Broendby IF.
Kto wie, może Kamil Wilczek znajdzie się wśród wyborów selekcjonera Brzęczka na listopadowe zgrupowanie…