Jóźwiak to bez wątpienia przyszłość reprezentacji Polski. Pewnie zagości na dłużej w jakiejś lepszej lidze. Prawdopodobieństwo przenosin jest naprawdę duże. Zapewne to kwestia czasu. Zawodnik prezentuje umiejętności zdecydowanie przewyższające jego aktualne miejsce pracy i dla dalszego rozwoju konieczny będzie wyjazd. Pytanie tylko brzmi: kiedy? Być może mistrzostwa Europy (na które ma szansę pojechać) będą trampoliną, z której wybije się do lepszego klubu?
Zadebiutował w kadrze. Rządzi i dzieli na flance w ekstraklasie. Idą za tym liczby, które są potwierdzeniem jego dobrej gry. Może ekstraklasa jest już dla niego za ciasna? Może potrzebuje więcej pola, swobody i możliwości, aby wypłynąć na szersze wody? Nie dziwi zatem zainteresowanie z zagranicznych klubów. Na transfer Kamila Jóźwiaka zanosi się już od dawna.
Bezkonkurencyjny w lidze?
Gdybyśmy w Polsce mieli na każdej pozycji taką obsadę jak na skrzydłach (i może jeszcze bramce), to kibic piłkarski mógłby spać spokojnie. Kuba, Grosik, teraz młody Szymański, będący w dobrej formie Frankowski czy Kądzior lub właśnie Jóźwiak. Można rzec – do wyboru do koloru. Ale skupmy się na naszej ekstraklasie. Czy skrzydłowy Lecha na swojej pozycji jest absolutnym dominatorem? Trudno ocenić, gdyż można brać pod uwagę różne kryteria. Szczególnie teraz, po długiej przerwie w rozgrywkach. Na pewno paru kandydatów może się o to miano ubiegać.
Zawodnik Śląska Wrocław, Przemysław Płacheta – 3 bramki, 4 asysty. Legionista, Paweł Wszołek – 5 bramek, 5 asyst. Nawet klubowy kolega Jóźwiaka – Tymoteusz Puchacz, ma całkiem przyzwoite liczby – 3 bramki, 2 asysty. Ciągle grający Kuba Błaszczykowski – 5 bramek, 3 asysty. A sam zainteresowany, Kamil Jóźwiak – 6 bramek i 3 asysty. Wszystkim panom (oprócz Wszołka i Błaszczykowskiego, którzy potrzebowali 16 spotkań) zajęło to 26 meczów.
Ponadto w lidze znajdą się również tacy gracze jak chociażby Sebastian Kowalczyk z Pogoni Szczecin czy nawet Fran Tudor z Rakowa Częstochowa, którzy mimo braku okazałych liczb całkiem przyzwoicie prezentują się na boiskach i naprawdę są ważnymi postaciami w swoich drużynach. Oczywiście to tylko (albo i aż) liczby, ale warto dodać, że w tych wynikach należy uwzględnić ich dobrą grę, której nie da się odpowiednio wyrazić jakimiś statystykami.
Zapewne jeszcze paru kandydatów by się znalazło. W końcu mamy mocną ligę. Jednak wybranie tego jednego, najlepszego skrzydłowego będzie trudnym zadaniem. Każdy na swój sposób się wyróżnia, co innego daje drużynie, ma w niej inną rolę, pozycję. Po zapytaniu 16 kibiców wszystkich klubów w ekstraklasie pewnie otrzymalibyśmy 16 różnych odpowiedzi. I w sumie nic w tym dziwnego, ale jest to najlepszy obraz tego, jak bardzo subiektywna to sprawa.
Poznański zaciąg
Jóźwiak to kolejny wychowanek „Kolejorza”, który przebił się nie tylko do pierwszej drużyny, ale i nawet do wyjściowego składu. Ba! Jest w tym składzie ważnym ogniwem. Wielce prawdopodobne, że zostanie sprzedany i to wcale nie za takie małe pieniądze. Będzie to spory zastrzyk gotówki dla Lecha. Drogie kluby, prawda, że to dobre rozwiązanie? Kształcicie zawodnika, poświęcacie na jego wyszkolenie parę lat, a w zamian za to najpierw dostajecie gracza do wyjściowej jedenastki, który może pomóc coś wygrać, a potem jeszcze możecie na nim zarobić godziwe pieniądze.
Młodzieńczy polot, fantazja, przebojowość, bezkompromisowość. Niekiedy szalone, ale odważne decyzje podejmowane na boisku. To cechuje lechitę. Mimo jeszcze młodego jak na piłkarza wieku ma już spore doświadczenie w lidze. Jeśli dopisze mu zdrowie i utrzyma wysoką formę, to nie ma rzeczy, która może stanąć mu na drodze i być przeszkodą w dalszym rozwoju.
– Po prostu chcę grać jak najlepiej. Chcę zdobywać bramki, asystować – stwierdził otwarcie w rozmowie z oficjalną stroną Lecha Poznań skrzydłowy.
Porównywać można na wiele sposobów: bramki, asysty, wkład w grę drużyny czy oceny ekspertów. Jak to zwykle bywa – ile osób, tyle opinii. Każdy może mieć swoje własne, subiektywne TOP 3 czy TOP 5 i będzie ono słuszne, tak samo jak wszystkie inne. W tym mógłby wypaść lepiej ten, w tym tamten. Na pewno klaruje się grono paru mocnych kandydatur do miana najlepszego skrzydłowego ligi. Tylko pracą i występami na boisku są w stanie rywalizować ze sobą i walczyć o to, kto powinien się znaleźć w tym gronie.
„Józiu” błyszczy i najbardziej rzuca się w oczy, stąd przymiarki do umieszczenia go w tym „rankingu”. Lechita może to jeszcze bardziej udowodnić, nie pozostawiając złudzeń i oddalając się od konkurentów, wysuwając się na prowadzenie. Jak będzie? Dowiemy się na koniec sezonu.