Grosicki od kilku dobrych lat stał się obiektem karuzeli transferowej. Bywało tak, że kręciła się do ostatniej sekundy, nabierając niespodziewanego obrotu. Piłkarz marzy o angielskich salonach, pełnych jupiterów i jakości. Los jednak jednak go tam nie chciał, wyrzucając zwyczajnie na zaplecze – Championship. Co przyniesie kolejne okienko transferowe?
Hull City w poprzednim sezonie podjęło swoiste finansowe ryzyko z Grosickim na pokładzie. Niestety, działania te nie przyniosły korzyści, klub zajął bowiem 13. miejsce w tabeli Championship. Wyrok: ograniczenie wydatków. Jedną z postaci, która ma to odczuć na własnej skórze, jest reprezentant Polski.
Według Hull Daily Mail jeśli wychowanek Pogoni Szczecin nie opuści „The Tigers”, to stanie się najwyżej opłacanym zawodnikiem w tym zespole w nadchodzącym sezonie. Mówimy o kwocie 25 tysięcy funtów tygodniowo przez 12 miesięcy, co daje 1,3 miliona funtów przez cały sezon. Brzmi nieciekawie przy uszczuplonym budżecie zespołu z zaplecza Premier League.
Potencjalnie zainteresowani?
Choćby Notthingham Forest. Klub chce skorzystać na cięciu budżetu zespołu z Hull i wyciągnąć Polaka za niewielką kasę. „Tricky Trees” w minionym sezonie zajęli 9. miejsce i zabrakło im siedmiu punktów do walki w barażach. Oznacza to, że wzmocnienie tego zespołu mogłoby mieć sens. Grosicki po różnych perypetiach potrzebuje kopa do pracy. Pracodawcy, który postawi przed nim konkretne cele. Przed nim otworzyłaby się wielka furtka z napisem Premier League, a przecież powrót tam jest jego wielkim marzeniem.
W styczniu bieżącego roku mówiło się również o zainteresowaniu dwóch klubów, czyli Middlesbrough i AS Monaco. „Boro” to kolejny z angielskich kandydatów do awansu. W sezonie 2017/2018 walczył w barażach do Premier League. Ostatecznie gracze MFC musieli uznać wyższość Aston Villi. Z kolei w poprzednim sezonie do 6. Derby County zabrakło im jednego punktu.
We Francji nie zapomina się o Polaku. Jednak czy temat Monaco powróci? Warto zwrócić uwagę, w jakim dołku był francuski zespół w połowie sezonu. Zwyczajnie tam śmierdziało spadkiem. Klub szukał zawodników, którzy mogą dać jakiekolwiek konkrety w postaci bramek i asyst. Dać jakikolwiek pozytywny bodziec zespołowi. Na prawym skrzydle większość sezonu występował nominalny prawy obrońca – Djibril Sidibé. Efekt? Zero bramek, trzy asysty. Niezbyt pokaźny dorobek jak na chłopa, który zagrał w 26 spotkaniach. Po drugiej stronie wcale nie lepszy Rony Lopes, który wystąpił w 24 spotkaniach (dwie asysty i dwie bramki).
Dochodziły głosy o tureckich kierunkach, czyli mistrz Turcji – Galatasaray oraz wicemistrz tego kraju – Basaksehir. Dość ciekawe opcje, z możliwością gry w Lidze Mistrzów. Były trener „Grosika” Orhan Kaynak jest pewien, że Grosicki wróci do Turcji. Reprezentant Polski miał rozmawiać z szkoleniowcem Bolusporu i wyrazić chęć powrotu nad Bosfor. Ale tak naprawdę słowa Kaynaka nie zostały potwierdzone.
Co Grosicki może dać swojemu nowemu pracodawcy?
Przede wszystkim doświadczenie i konkretną jakość. Grosicki ma już 31 lat. Nosi dość przyzwoity bagaż – Ligue 1, Championship, Süper Lig czy epizodycznie Premier League. Dla Polaka to ostatni dzwonek, aby wykorzystać swój potencjał. Szczególnie z jego specyfiką gry, czyli bazowaniu na szybkości. Można rzec: człowiek od robienia wiatru na skrzydle. Ostatnie dwa sezony w Championship to wzrost jakości, przypomnijmy – sezon 2017/2018 przyniósł 9 bramek, 6 asyst, 2018/2019 – 9 bramek, 12 asyst. Więc dlaczego nie ma być jeszcze lepiej? A przecież ledwo wrócił z urlopu i zaliczył asystę z Grimsby Town.
Przy dobrych wiatrach wychowanek Pogoni Szczecin może pograć na wysokim poziomie dwa, trzy lata. Patrząc na jakość naszych skrzydłowych, potrzebujemy tego gościa jak tlenu. Przynajmniej do ME 2020, bo nie chcę słyszeć wersji, że tam się nie dostaniemy. To nasz obowiązek! W interesie narodowym jest to, aby ten gość poszedł w miejsce, gdzie po prostu będzie grał i zdobywał konkretne liczby.