Kacper Trelowski: Chciałbym zostać następnym polskim bramkarzem w Premier League po Łukaszu Fabiańskim [WYWIAD]


Młody bramkarz Rakowa Częstochowa opowiada o swoich początkach, czasach przejściowych i marzeniach

11 grudnia 2021 Kacper Trelowski: Chciałbym zostać następnym polskim bramkarzem w Premier League po Łukaszu Fabiańskim [WYWIAD]
Tomasz Kudala / PressFocus

Kacper Trelowski zadebiutował na boiskach ekstraklasy tuż przed 18. urodzinami. W czasie, gdy wszyscy w Częstochowie zastanawiali się, kto zostanie drugim bramkarzem na startujący sezon. Tylko nieliczni wiedzieli, jaką perełkę trzymano w zanadrzu. "Trelu" to nie tylko wychowanek klubu z miasta świętej wieży, lecz także wierny kibic "Czerwono-niebieskich" od czasów drugiej ligi, gdy zdarzało mu się podawać piłki. Zapytaliśmy zawodnika o przebieg dotychczasowej kariery, jego charakter, przyszłość i wiele innych spraw. Lepszej zachęty raczej nie potrzeba!


Udostępnij na Udostępnij na

Twoja przygoda z piłką rozpoczęła się w Ajaksie Częstochowa. Zaintrygował mnie fragment Twojego starego wywiadu dla czest-pilka.pl, w którym powiedziałeś, że bramkarzem zostałeś wtedy przypadkowo. Podobnie jak Cech, Neuer, Courtois… Do tego zaszczytnego grona dołączy Trelowski?

(śmiech) Bardzo bym chciał. Na pewno jest to dobry prognostyk. Cieszę się, że ten przypadek wpłynął na to, że jestem tu, gdzie jestem, mogę grać w takim klubie, w takim wieku i na takim etapie.

Ale chciałem Cię także zapytać o głośne nazwiska, z którymi miałeś tam do czynienia. Musiałowski, Sukiennicki, Ojrzyński… Wiesz, co to za jedni?

Oczywiście, każdego miałem przyjemność poznać. Z Kubą Ojrzyńskim nie zdążyłem zobaczyć się w klubie, ale spotkaliśmy się na zgrupowaniach. Z Mateuszem Musiałowskim i Oliwierem Sukiennickim znamy się od dziecka właśnie przez Ajaks, Raków i kadry młodzieżowe, do tej pory mamy dobry kontakt.

Byłeś jeszcze mały, ale pamiętasz co nieco z przejścia do Rakowa?

Akurat to było przejście za namową Mateusza i Oliwiera. Wiadomo, lepszy klub, większe perspektywy spowodowały, że się zdecydowałem.

Przez długi czas szlifowania swoich umiejętności w Częstochowie wokół Ciebie na pewno przewinęło się wiele osób. Czy któremuś trenerowi szczególnie zawdzięczasz to, gdzie dzisiaj jesteś?

Trenerowi Arkadiuszowi Brdąkale jeszcze za czasów w Ajaksie, trenerom Tomaszowi Sobczakowi, Łukaszowi Tomczykowi i Filipowi Raczkowskiemu. Jeżeli chodzi o bramkarstwo, zwłaszcza wiele zawdzięczam trenerowi Karolowi Kuczerze i Maciejowi Sikorskiemu.

Mimo młodego wieku jesteś w szatni pierwszej drużyny już parę lat. Kto najbardziej pomógł Ci się wprowadzić w seniorski zespół?

Głównie grono bramkarskie, które było wtedy w Rakowie, czyli Kuba Szumski i Michał Gliwa. Oni w dużym stopniu wpłynęli na to, jak się w tej drużynie czułem i jak to wyglądało, ale też Tomas Petrasek i Andrzej Niewulis bardzo mi pomagali w początkach w pierwszym zespole Rakowa.

A jak te początki wyglądały na boisku?

Na początku byłem na treningach typowo bramkarskich, potem oglądałem z boku, jak to wygląda, i powoli zostawałem wdrażany, aż zacząłem bronić i brać czynny udział w gierkach treningowych, a następnie w treningach.

W międzyczasie zaliczyłeś półroczne wypożyczenie do Sokoła Ostróda. Jak wspominasz wiosnę spędzoną na Mazurach?

Dobrze wspominam, piękne miejsce. To był taki okres, gdy samotnie nauczyłem się życia. Trudny moment, bo na Mazury było bodajże 500 kilometrów z domu, ale cieszę się, że dał mi tak dużo w aspekcie funkcjonowania poza Częstochową i wyjścia ze strefy komfortu. Jeżeli chodzi o grę, rozegrałem jedenaście spotkań w nie za dobrym rezultacie, ale ważne było finalne utrzymanie.

Zdarzały Ci się pojedyncze błędy, ale w pełni poradziłeś sobie z tym i wyciągnąłeś wnioski.

Tak, to zdecydowanie cieszy. Teraz moja gra jest bardziej stabilna.

Po powrocie do Częstochowy wiedziałeś, jaki jest dalszy plan na Ciebie?

Dalszym planem miało być wypożyczenie do pierwszej ligi. Trochę z tym zwlekano, a kluby raczej nie czekają na zawodników. Ostatecznie do niego nie doszło, dostałem szansę od trenera Papszuna i cieszę się, że skończyło się to w ten sposób.

Przed bieżącym sezonem nastąpiła istotna dla Ciebie zmiana. Nowy opiekun bramkarzy. Jarosław Tkocz za Macieja Sikorskiego. Jak porównałbyś obu trenerów i ich systemy treningowe?

Zdecydowanie inni trenerzy zarówno z charakteru, jak i ze sposobu trenowania. Łatwiej jest mi ocenić pracę z trenerem Sikorskim, bo pracowaliśmy ze sobą dłużej. Zaszczepił we mnie elementy techniki i boiskowy charakter, takiego radzenia sobie ze stresem i pokonywania trudności. Co do trenera Tkocza, to ogromne wyróżnienie szkolić się z byłym trenerem bramkarzy reprezentacji Polski. Cieszę się, że w takim wieku mam styczność z takimi szkoleniowcami.

Czy było coś, co w tych pierwszych meczach w seniorskiej piłce Cię zaskoczyło?

Szybkość gry, intensywność. Przede wszystkim musiałem poprawić siłę fizyczną, technikę… bardzo dużo elementów. Nieporównywalne przejście między piłką seniorską a juniorską.

Widzieliśmy już kilka Twoich niesamowitych interwencji, jak w debiucie z Wisłą Kraków, meczach pucharowych z Bruk-Bet Termalicą, Stalą Rzeszów czy KKS-em Kalisz. Z której jesteś najbardziej dumny? Takie momenty na długo zapadają w pamięć?

Takie momenty sobie wycinam, zapisuję i przed każdym meczem oglądam, żeby sobie je odświeżyć i powoli się nakręcać. Taki element psychologiczny. Najbardziej jestem dumny z pierwszej interwencji z debiutu, gdy sparowałem piłkę na słupek, ale najbardziej podobała mi się ta ostatnia z Termalicą, po styczności z bramką na szczęście kosztowała mnie jedynie guza.

Wskoczyłeś do bramki Rakowa trochę z konieczności. Problemy zdrowotne Vladana Kovacevicia to jedno, ale była też poważna kontuzja Bena Ledermana, nie wiadomo, jak by się to potoczyło, gdyby nie przepis o młodzieżowcu. Jakie masz o nim zdanie?

Nie uważam się za jego zwolennika, ale jest to zarówno dla mnie, jak i dla każdego młodego piłkarza duży przywilej. Z jednej strony jest obowiązek, więc jeżeli będę wyglądał najlepiej z młodzieżowców, mam miejsce w składzie. Tak całościowo jest to dobry pomysł dla polskiej piłki, pomaga wprowadzić młodych zawodników i wyłowić więcej talentów.

Przejdźmy do tematów reprezentacyjnych. Spodziewałeś się, że awansujesz z kadry U-19 do kadry U-21 tak szybko po meczach w ekstraklasie?

Zdecydowanie nie. Nadal jest to dla mnie zaskakujące, że nie grając ani sekundy w reprezentacji U-19, po pięciu z rzędu meczach dla Rakowa dostałem powołanie na zgrupowanie kadry U-21. Jednak bardzo się z tego powodu cieszę.

Na razie jesteś trzeci w hierarchii, ale na pewno ważne, abyś się tam utrzymywał. Rozmawiałeś już z trenerem Stolarczykiem o tym, czego od Ciebie oczekuje?

Na razie nie rozmawialiśmy na ten temat. Być może w najbliższym czasie dojdzie do takiej rozmowy i trener nakreśli na mnie plan w reprezentacji.

Polska słynie z wielu utalentowanych bramkarzy i siłą rzeczy w przyszłości nie upchniemy ich wszystkich w seniorskiej reprezentacji. Co w Twoim odczuciu jest Twoją przewagą nad innymi?

Spokój. Aż nadto duży. I umysł, dzięki któremu rozgrywam spotkania na stałym, wysokim poziomie.

Po jednym ze zgrupowań straciłeś miejsce w bramce, ponieważ po problemach zdrowotnych wrócił Vladan Kovacević. Od tego lata toczycie ciekawą rywalizację o miejsce w klatce. Dużo uczysz się od swojego starszego konkurenta?

Tak, to na pewno ciekawe przeżycie podpatrywać bramkarza o całkowicie innej technice. Dobry element nauki, zawsze można się uczyć poprzez innego bramkarza. Rywalizacja jest w zdrowych relacjach i cieszę się, że możemy konkurować. Przekłada się to w meczu. Jeśli jeden broni, to wspieramy się nawzajem. Atmosfera w gronie bramkarzy Rakowa jest bardzo dobra.

Wasza rywalizacja miała też jeden negatywny odbiór i wydźwięk. Można odnieść wrażenie, że słowa pewnego bośniackiego agenta to nie tylko kuriozalne oskarżenia, lecz także brak szacunku wobec Ciebie…

Myślę, że nie dotknęła mnie ta dyskusja i nie wziąłem tego do siebie. Ważne, że nie wpłynęło to w żadnym stopniu na relację między mną a Vladanem.

U Ciebie i u Twojego drugiego kolegi z formacji Jakuba Mądrzyka można zaobserwować charakterystyczną pozycję w bramce. Węższe ustawienie nóg i lekkie wysunięcie rąk w przód. Jest tego jakaś historia?

To element i technika szkoły włoskiej, którą wprowadza u nas trener Tkocz od momentu, w którym przyszedł do klubu. Cieszę się, że mogę czerpać naukę z innej szkoły, bo wiem, że trener jeździł po wielu szkoleniach i obserwował trenerów z takich klubów jak AS Roma, a nie wymyślił tego sobie ot tak. Dlatego też staramy się egzekwować na treningach to, czego od nas wymaga.

Od samego początku jesteś w pewnym stopniu talizmanem drużyny. Z Tobą w bramce nie przegrywa. Zwracasz na to uwagę?

Ładnie to wygląda, jak po ośmiu spotkaniach z moim nazwiskiem w składzie jest siedem zwycięstw i jeden remis, ale nie przywiązuje do tego większej wagi.

U młodych Polaków za coraz ważniejsze uważa się odpowiednie przygotowanie do wyjazdu za granicę. Jak sobie radzisz z nauką języków obcych?

Mówię płynnie po angielsku i to jest język, którym się zwykle posługuję. Natomiast moja mama jest nauczycielką języka niemieckiego i jeżeli będę miał ochotę, to w ciągu niedługiego czasu mogę się tego języka dobrze nauczyć.

Posiadasz może wymarzony klub, ewentualnie ligę, w której byś się widział w przyszłości?

Mam dwie wybrane ligi. Serie A, ponieważ polscy bramkarze mają dobrą renomę w ligach włoskich. I Premier League, bo wydaje mi się, że mógłbym zostać tam następnym polskim bramkarzem po Łukaszu Fabiańskim.

Twój niedawny klubowy kolega – Kamil Piątkowski – nie porwał się od razu na wielkie kluby jak AC Milan czy Borussia Dortmund, a wspina się szczebel po szczeblu i jak się wydaje, wychodzi mu to na dobre. Czy w przyszłości podobnie chciałbyś prowadzić swoją karierę stopniowo?

Nie ma sensu iść do topowego klubu, w którym będzie się trenowało z zespołem rezerw czy oglądało mecze z trybun. Ewidentnym rozwojem i etapem, jeśli chodzi o młodych zawodników, jest to, że gdy ktoś dobrze się sprawdzi w polskiej lidze, to krok po kroku musi wspinać się po tych szczebelkach i dążyć do przekonywania do siebie coraz lepszego klubu.

Powróćmy jeszcze do tematu Rakowa. W czerwcu 2023 wygasa Twój kontrakt. W teorii za 13 miesięcy mógłbyś zacząć rozmawiać z innymi klubami. Czy pojawił się już temat przedłużenia umowy? Częstochowa może spać spokojnie?

Chcę dalej rozwijać się w Rakowie, jestem związany z tym klubem i wszystko, co mam, zawdzięczam jemu. Jeszcze nie było rozmów, ale jest na to dużo czasu.

Poprzeczka dla zespołu jest w tym sezonie wyjątkowo wysoko zawieszona. Na co Was stać na sam koniec?

Po wicemistrzostwie jedynym rozsądnym celem jest mistrzostwo. Uważam, że nas na to stać. Natomiast trzeba do tego podchodzić z chłodną głową i w każdym meczu realizować cele postawione przez trenera, zdobywając trzy punkty.

A Twoje cele indywidualne? Numer jeden między słupkami, a co dalej?

Zagrzać się jako pierwszy bramkarz na dobre. Powodować dobrymi meczami, że będę się rozwijał i wzbudzał zainteresowanie innych klubów.

Wiemy, że jesteś ambitnym, ale też pokornym chłopakiem. Jakie dostrzegasz w sobie słabsze strony, nad którymi musisz pracować?

Oczywiście jest to lewa noga, bo nie ukrywam, że na tym etapie mogłaby być o wiele lepsza. Również wybicie piłki, poprawa odległości. Gra na linii, gra sam na sam… W każdym elemencie są braki, które można podszkolić.

Ostatnio najgłośniejszym tematem na naszym podwórku jest Marek Papszun. Zauważyliście jakąś zmianę w trenerze? Jak odbieracie tę sagę w szatni?

Nikt się nie przejmuje tymi sprawami i raczej na nikogo to nie wpływa, a jeśli już, to pozytywnie nakręca. Jeżeli chodzi o trenera, to nie zmienił ani trochę swojego zaangażowania, cały czas jest skupiony na swojej pracy.

A jakbyś zareagował, gdyby w tym momencie zadzwonił trener i oznajmił, że zabiera Cię ze sobą do Legii?

(śmiech) Wydaje mi się, że nie będzie miała miejsca taka sytuacja, ale gdyby była? Odmówiłbym i został w Rakowie.

Czego możemy Ci życzyć na nadchodzący rok i najbliższą przyszłość?

Zdrowia i regularnej gry.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze