Pierwsze mecze przedostatniej rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów za nami. Wiele drużyn biorących udział w zmaganiach do najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Europie jest o krok od awansu do IV rundy. Tych, którym się nie uda i którzy przegrają rywalizację, czeka IV runda Ligi Europy.
Podobnie jak przed tygodniem także i tym razem pierwsze spotkanie kolejki rozpocznie mecz Dynama z Feyenoordem Rotterdam. W pierwszym pojedynku minimalnie wygrał zespół Jurija Siomina, ale gdyby piłkarze Dynama wykorzystali chociaż połowę swoich sytuacji, rewanż na De Kuip mógłby być formalnością. Wiele wskazuje, że chyba jednak nie będzie. Na łamach „Algemeen Dagblad” klubowy lekarz Feyenoordu Casper van Eijk przyznał, że Daryl Janmaat i Jordy Clasie wbrew wcześniejszym przypuszczeniom będą mogli zagrać we wtorkowym rewanżu z Dynamo Kijów, mimo że zmagali się z urazami pachwiny. W drugim wtorkowym meczu o 20:30 Debreczyn podejmie u siebie białoruskie BATE. Z uwagi na fakt, że w pierwszym spotkaniu padł remis 1:1, trudno wyrokować wynik drugiej rywalizacji. Ekipa z Debreczyna ma jednak atut własnego boiska i bramkę strzeloną na trudnym terenie, więc to Węgrzy powinni awansować dalej.
W środę pierwsze spotkania rozegrają zespoły, które są niemal pewne awansu. O 17:00 słoweński Maribor pojedzie do Luksemburga na mecz z rewelacją tegorocznych eliminacji – Dudelange. Trudno się jednak spodziewać, że ambitnym Luksemburczykom uda się odrobić trzy bramki różnicy. W podobnej sytuacji godzinę później znajdzie się Śląsk Wrocław, który przegrał na własnym stadionie z mistrzem Szwecji Helsingborgiem aż 0:3. Złudzeń co do awansu Szwedów nie ma także trener polskiego zespołu Orest Lenczyk. – Wszystko wskazuje na to, że pożegnaliśmy się z szansami na Ligę Mistrzów, ale jeszcze będziemy grali w Lidze Europy. Jesteśmy po takim meczu bogatsi o doświadczenia, które mam nadzieję wykorzystamy w przyszłości – powiedział na konferencji po pierwszym spotkaniu trener wrocławian. Izraelski klub Hapoel Ironi Kirjat pojedzie z kolei do Baku, gdzie rozegra spotkanie z miejscowym Neftczi. Azerowie w pierwszym meczu zostali rozbici 4:0 i wielkich szans na awans raczej nie mają.
O 19:00 czekają na nas kolejne trzy ciekawe pojedynki. Mistrz Rumunii CFR Cluj pojedzie do Liberca bronić jednobramkowej zaliczki. Mimo że Rumuni wygrali dopiero po golu zdobytym z rzutu karnego, to oni są faworytem dwumeczu. Wystarczy przedstawić statystyki z pierwszego pojedynku. Dziesięć rzutów rożnych rumuńskiego zespołu przy dwóch Czechów czy sześć do jednego w strzałach w światło bramki – to mówi samo za siebie. O tej samej porze Celtic Glasgow postara się utrzymać jednobramkową zaliczkę nad mistrzem Finlandii – HJK Helsinki. Trener Celticu Neil Lennon jest jednak pewny, że jego zawodnicy dokończą swoją pracę. – Będziemy starali się zrobić wszystko, co będzie możliwe. Kluczem do awansu będzie zachowanie czystego konta w wyjazdowym spotkaniu. Wiem, że będzie to trudne, bo drużyna HJK dysponuje solidną defensywą i szybkimi skrzydłowymi. Do tego gra mniej spotkań niż my, więc jej piłkarze będą bardziej wypoczęci. Wierzę w mój zespół i wiem, że awansujemy dalej. To ważne dla zawodników, dla finansów klubu i naszych kibiców. Finowie są ostatnio na fali i bardzo możliwe, że postarają się pokrzyżować plany bardziej utytułowanemu rywalowi. Z jakim skutkiem? Przekonamy się dopiero w środę. O 19:00 na boisko wybiegnie także najpewniejszy kandydat do gry w IV rundzie eliminacyjnej – Anderlecht Bruksela. W pierwszym meczu Belgowie rozgromili litewski Ekranas Poniewież aż 5:0 i niemal na pewno zagrają dalej.
O 20:00 dojdzie do konfrontacji rumuńskiego Vaslui z tureckim Fenerbahce. Co ciekawe, to Rumuni są bliżej awansu. Nie dość że w wyjazdowym meczu prowadzili grę i kontrolowali wydarzenia na boisku, to jeszcze strzelili bramkę. Turcy wyrównali dość szczęśliwie w doliczonym czasie gry. Trener ekipy znad Bosforu Aykut Kocaman, mimo złego rezultatu, jest spokojny o spotkanie rewanżowe. – Zaczęliśmy bardzo ambitnie w pierwszej połowie, ale chyba zbyt chętnie atakowaliśmy. Pomocnicy skutecznie rozbijali nasze ataki. Nie dyktowaliśmy warunków, a to stworzyło pole do gry naszym przeciwnikom. Zwłaszcza w drugiej połowie byliśmy zbyt pasywni. Błąd dał rywalom prowadzenie, ale udało nam się uratować remis i szanse na awans. Piłkarze Vaslui byli lepsi fizycznie, ale w rewanżu powinniśmy sobie z nimi poradzić – zakończył.
O 20:30 Club Brugge zagra na własnym stadionie z Kopenhagą. Niestety, po raz kolejny potwierdziła się reguła, że gdy spotykają się dwa zespoły o podobnym potencjale, z boiska wieje nudą. 0:0 w pierwszym spotkaniu i dwa (!) oddane strzały w światło bramki to potwierdzają. Tak jak przypuszczaliśmy, o awansie może zdecydować jedna bramka, a nawet karne. Kwadrans później poznamy ostatnią trójkę, która awansowała do kolejnej rundy. Partizan Belgrad spróbuje odrobić jednego gola straty z Cypru, a Dynamo Zagrzeb z Mołdawii. W dużo gorszej sytuacji znajduje się szkockie Motherwell, które w meczu u siebie przegrało 0:2 z Panathinaikosem. Szkoci walczyli dzielnie, ale byli bardzo nieskuteczni. Jeśli Wyspiarze będą mieli więcej szczęścia w Atenach, mogą powalczyć. Trener Szkotów Stuart McCal uważa, że to Panathinaikos jest pod presją, a jego drużynie to bardzo odpowiada. Kłopoty finansowe greckiego zespołu mogą wpłynąć na jego przygotowania bardzo negatywnie, a sam szkoleniowiec wymaga od swoich podopiecznych zaangażowania. – Nie chciałbym, aby moi zawodnicy bali się czegokolwiek. Chcę, żeby wyszli i sprawili, że ludzie będą z nas dumni. Jeśli zagramy z pełnym zaangażowaniem, jesteśmy w stanie osiągnąć dobry rezultat – dodał szkoleniowiec Motherwell.
czyli to już jutro odliczamy do czasu poznania
nowego mistrza polski