Juventus ostatni raz triumfował w najważniejszych rozgrywkach w Europie w 1996 roku. Od tego czasu turyńczycy pięciokrotnie meldowali się w finale, jednak za każdym razem schodzili z boiska pokonani. Czy w tym roku „Stara Dama” wreszcie zrealizuje swój cel?
26 lipca Juventus dziewiąty raz z rzędu zapewnił sobie tytuł mistrza Włoch. To wyróżnienie w Turynie nie satysfakcjonuje już jednak nikogo. „Juve” rok po roku triumf na krajowym podwórku ze względu na jakość swojej kadry ma niemalże zapewniony. Inaczej wygląda sytuacja w Europie, w której do pełni szczęścia często brakowało naprawdę niewiele. Czy Juventus odmieni to w nadchodzących tygodniach?
Juventus nawiąże do historii po kłopotach w 1/8 finału?
Faza grupowa Ligi Mistrzów po raz kolejny okazała się dla „Starej Damy” mocniejszym treningiem. Zespół z północnego zachodu Italii bezproblemowo wygrał swoją grupę, zdobywając aż 16 punktów.
Do niespodziewanych problemów doszło tuż po fazie grupowej, w której Juventus był zdecydowanym faworytem starcia z Olympique’em Lyon. W pierwszym spotkaniu obu drużyn nieznacznie lepsi okazali się piłkarze z Francji. Zwycięstwo siódmej drużynie przedwcześnie zakończonego sezonu Ligue 1 dał Lucas Tousart, który kilka miesięcy temu podpisał kontrakt z Herthą Berlin. Juventus nie był w stanie odpowiedzieć na trafienie Francuza i musi liczyć na odrobienie strat w rewanżu.
Mecze rewanżowe wydają się zresztą specjalnością „Biało-czarnych”. Dwa sezony temu spektakularny powrót na Santiago Bernabeu nie doszedł do skutku. Juventus prowadził w tamtym spotkaniu już 0:3 i był bardzo bliski doprowadzenia do dogrywki, ale w doliczonym czasie gry Real Madryt otrzymał szansę w postaci rzutu karnego, a Cristiano Ronaldo z zimną krwią pokonał Wojciecha Szczęsnego.
Podobna sytuacja wydarzyła się rok temu, bo „Zebry” zostały pokonane w pierwszym spotkaniu 2:0 przez inną drużynę z Madrytu – Atletico. Dwubramkowa przewaga, a także liczne prowokacje nie zdały się jednak na nic, bo losy dwumeczu hat-trickiem odwrócił w rewanżu Ronaldo. Czy Portugalczyk weźmie na siebie odpowiedzialność także w tym roku?
Jeśli ktoś ma odwrócić losy dwumeczu w Lidze Mistrzów na tym etapie, z pewnością jest to Juventus. Piłkarze z Turynu przyzwyczaili w ostatnich latach swoich kibiców do tego, że skutecznie wydostają się z kłopotów w tej fazie Champions League.Bartek Szulga
„Mr. Chamipons League” ponownie zaatakuje
Kiedy dwa lata temu Cristiano Ronaldo zaszokował cały świat i zamienił Hiszpanię na Włochy, Juventus dał jasny sygnał, że kolejne mistrzostwa kraju go nie zadowalają. Portugalczyk nie przychodził do Turynu po to, aby śrubować kolejne rekordy w Serie A i już w zeszłym roku pokazał, że nic nie robi sobie ze zmiany otoczenia i także w drużynie „Starej Damy” jest w stanie brylować w fazie pucharowej Champions League. W poprzedniej edycji najbardziej prestiżowych rozgrywek na Starym Kontynencie „Juve” po wyjściu z grupy strzeliło pięć goli i wszystkie były autorstwa 35-latka.
Wydaje się, że prawdziwy łowca bramek był potrzebny Juventusowi, bo nawet podczas świetnych sezonów w Europie strzelca wybornego w zespole z Włoch po prostu brakowało. Najlepiej świadczy o tym poniższa grafika. Warto również dodać, że najlepszym strzelcem w sezonie 2016/2017 okazał się nawet nominalny obrońca – Dani Alves.
Sam Ronaldo to jednak zbyt mało, o czym „Biało-czarni” przekonali się w zeszłym roku w dwumeczu z Ajaksem. Wydaje się, że tym razem „CR7” nie będzie aż tak osamotniony. Znakomitą dyspozycję po przymusowej przerwie w grze prezentuje Paulo Dybala. Argentyńczyk bierze na siebie ciężar gry i wykazuje się fantastyczną kreatywnością, która ma wpływ na to, że jeszcze częściej do sytuacji bramkowych dochodzi właśnie Ronaldo.
Zawodnicy prowadzeni przez Maurizio Sarriego odpuścili sobie końcówkę Serie A i w pełni skupiają się na drugim meczu z Lyonem. Głodny goli Cristiano Ronaldo, Paulo Dybala w życiowej formie – na papierze Juventus ma wszystko, żeby odrobić starty i zameldować się w kolejnej rundzie rozgrywek.Bartek Szulga
Ofensywna poprawa wpłynie na defensywę?
Bardziej ofensywny styl gry miał duży wpływ na poczynanie Juventusu w tym sezonie Serie A. „Stara Dama” już dawno nie straciła tak wielu bramek, jak w rozgrywkach zakończonych kilka dni temu. Regres był natomiast niezauważalny w europejskich pucharach, co może napawać optymizmem.
Wojciech Szczęsny oficjalnie wybrany najlepszym bramkarzem Serie A. W sezonie, w którym Juventus stracił 43 gole. To pokazuje skalę defensywnej degrengolady tej drużyny #włoskarobota
— Przemek Langier (@plangier) August 4, 2020
Kolejnym światełkiem w tunelu jest z pewnością powrót Giorgio Chielliniego. Mimo długiej absencji doświadczony Włoch może okazać się wartością dodaną do swojego zespołu, nawet jeśli nie wybiegnie na boisko w podstawowym składzie. Legenda Juventusu i reprezentacji swoim doświadczeniem mogłaby z pewnością pomóc w ewentualnych końcówkach wyrównanych spotkań.
Szczególnie ważna wydaje się poprawa gry defensywnej w kontekście kolejnego rywala turyńczyków. W przypadku awansu Juventusu nieuniknione będzie stracie z jednym z głównych faworytów do końcowego triumfu. Los chciał, że w ćwierćfinale tegorocznej edycji zespół z Turynu trafiłby na kogoś z duetu Manchester City – Real Madryt. Na ten moment bliżej awansu są podopieczni Pepa Guardioli, którzy wygrali pierwsze spotkanie na wyjeździe 1:2. Mimo znakomitej końcówki sezonu „Królewskich” to „Obywatele” pozostają faworytem do awansu.
Gdybym miał zabawić się w typowanie, Juventus odrobi straty i jeszcze w regulaminowym czasie wywalczy awans. A bohaterem spotkania będzie Dybala.Bartek Szulga