Juventus F.C. i Andrea Agnelli zbłaźnili Superligę


Odkąd odszedł Allegri, "Juve" regularnie ośmiesza się w elicie, a nawet już zaczyna to robić w Serie A

10 marca 2021 Juventus F.C. i Andrea Agnelli zbłaźnili Superligę
lettera43.it

Sprowadzenie Cristiano Ronaldo. Tworzenie elitarnych rozgrywek. To wszystko straciło wczorajszego wieczoru sens, a wywołało złośliwy uśmiech na twarzach wielu kibiców. Trzy sezony i trzy lata upokorzeń. Taki bilans zapisał sobie Juventus. Zaczęło się od Ajaksu, potem zaporą okazał się Lyon. Teraz zbyt silne okazało się portugalskie FC Porto. Andrea Agnelli z pewnością tych drużyn nie będzie chciał zaprosić do rozgrywek, które ochoczo firmuje. Wszak urodziły mu się w trzy lata "trzy potęgi".


Udostępnij na Udostępnij na

Choć tyle razy chwaliliśmy Juventus  i jego prezesa za zdrową organizację klubu, rodzinną atmosferę, to jednak ostatnie trzy lata pozwalały nam zaobserwować, że ryba zaczyna psuć się od głowy. Wszystko zaczęło się od odejścia Allegriego z klubu, a kończy na wczorajszym blamażu. Dlatego najbardziej odpowiedzialnym za tę błazenadę jest Andrea Agnelli, który musiał wrócić wczorajszego wieczoru z Marsa na Ziemię.

Czkawka prezesa

Sternik z Turynu chce Superligi, ale czy Juventus do niej pasuje? Już w zeszłym sezonie, kiedy za mocny okazywał się Lyon, on grzmiał, że taka Atalanta nie pasuje do takiego formatu, jaki ma Liga Mistrzów. Aby się lepiej wytłumaczyć, wyciągał za uszy Romę, mówiąc, jak to ona w ostatnich latach utrzymywała ranking Włoch w europejskich pucharach. Prezes nie potrafił pogodzić się z tym, że jeden sezon może tyle odmienić. Bo przecież klub z Bergamo przed awansem do elitarnych rozgrywek rozegrał tylko jeden dobry sezon.

Trzeba pamiętać jednak, że ta niepasująca do elity Atalanta była jedyną włoską drużyną, która w sezonie 2019/2020 awansowała do 1/4 finału, a od awansu do półfinału dzieliły ją trzy minuty. W tym czasie „Stara Dama” była już na wakacjach. Dodatkowo Juventus od lat zawodzi w Lidze Mistrzów i raczej nie sięgnie po dziesiąte scudetto. Jedynym ratunkiem tak fatalnego roku dla turyńczyków będzie finał Pucharu Włoch właśnie z Atalantą Bergamo. Jeśli i tu ośmieszy się Pirlo z zespołem, to Agnelli może po raz kolejny przełknąć gorzką pigułkę w tegorocznej kampanii.

Kolejną z perspektywy czasu pochopną decyzją jest zwolnienie Massimiliano Allegriego. Styl Włocha nie był widowiskowy, ale miał wyniki w kraju i dochodził do dwóch finałów Ligi Mistrzów. Jego rodacy, a więc Sarri i Pirlo, są pozbawieni wybitnych osiągnięć dla klubu, nie wspominając już o stylu. Wielu kibiców uważa, że pozbycie się popularnego „Maxa” to najgorsze wydarzenie od momentu degradacji do Serie B.

Cristiano Ronaldo i Juventus to nieudane małżeństwo

Portugalczyk przybywał z medalem za Ligę Mistrzów na szyi. Ten medal był trzecim z rzędu, w dodatku złotym. Łatwo się domyślić, że kolejny w Turynie miał się pojawić już wraz z następnym sezonem. Tymczasem mija trzeci, a medalu nie ma. Jest gorycz porażki. Jej gorzki smak jest tym większy, że CR7 zawsze był kluczowy w fazie pucharowej. W końcu to on ustrzelił w niej najwięcej bramek.

Wybór klubu przez tego piłkarza był logiczny, bo przecież Juventus grał w ostatnich latach dwa razy w finale. Niestety osiągnięcia jego z klubem to 1/4, 1/8 i 1/8 finału. Dlatego pewnie teraz kibice zastanawiają się, czy wydanie 117 milionów euro i zarobki 30 milionów euro są tego warte. Przecież budżet klubu nie jest z gumy. Sam Patriaci, a więc dyrektor klubu, powiedział po meczu: – Przedłużenie kontraktu z CR7 nie jest priorytetem, gdyż umowa jest jeszcze roczna.

Symbolem małżeństwa jest rzut wolny w meczu z Porto, podczas którego Portugalczyk skacze w murze, odwraca się od piłki, a ta przelatuje pod jego nogami i wpada do bramki Wojciecha Szczęsnego. Dla kogoś tak perfekcyjnego jak Ronaldo taki błąd wydaje się katastrofą. Nie jest też żadną tajemnicą, że wczorajszy mecz to nie był dzień wielkiego mistrza. Przez cały wieczór nic nie zrobił produktywnego dla drużyny. To młody Chiesa podawał tlen dla „Juve”, a nie stary wyga tych rozgrywek. Idealnie jego występ podsumowuje „La Gazzetta dello Sport”, która wystawiła CR7 notę 4,5 punktu na 10 możliwych. Taki wynik czyni go najgorszym w drużynie.

Słoma w butach

Ponoć poziom kultury idzie poznać w momencie, kiedy jesteś postawionym w niekomfortowej sytuacji. Juventus Turyn w takiej został postawiony wczoraj i niestety nie pokazał wysokiego jej poziomu. Najlepszym przykładem jest wiceprezes klubu Pavel Nedved, który pod koniec meczu schodzi na poziom murawy, staje za bandami reklamowymi i pomimo wygrania meczu, ale jednak odpadnięcia z rozgrywek… je kopie. Takie zachowanie nie przystoi takiemu człowiekowi.

Przecież wszyscy pamiętamy oburzenie kibiców Juventusu, kiedy Conte krzyczał w kierunku prezesa Agnellego niecenzuralne słowa. Wtedy kibice Juventusu mówili o braku szacunku. O niedobrej energii. Wczoraj władze klubu pokazały, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Jedynie Andrea Pirlo po meczu poszedł wczoraj do sędziów, aby poprosić o ich interpretacje, dlaczego nie odgwizdali karnego przy możliwym faulu na de Ligtcie w polu karnym „Smoków” na koniec meczu. Holenderski sędzia przecież nawet nie podszedł do VAR-u, by to sprawdzić. To najlepiej obrazuje, co się działo wczoraj na stadionie w Turynie, lepiej demolować, niż zwyczajnie podyskutować.

Bierność, bezradność, brak kreacji

Swego czasu mówiło się tak o całej Serie A, a zwłaszcza Milanie, w którym grali piłkarze po trzydziestce i wygrywali Ligę Mistrzów. Dzisiaj, choć w Serie A stare wygi pokroju CR7 czy Ibrahimovicia strzelają bramki na zawołanie, to jednak w czasach futbolu totalnego to trochę za mało. Do dzisiaj panuje w kraju calcio przekonanie, że lepiej mądrze stać, niż głupio biegać.

Niestety w Europie trzeba ganiać oraz piłkę w środku pola szybko klepać – tego włoskim klubom w Europie brakuje. Bo jak można nie wygrać meczu z drużyną, która przez ponad godzinę gra jednego mniej? Jak można nie wykorzystać takiej sytuacji? Kiedy przy wyniku 1:1 i czerwonej kartce na rywala nie umiesz wbić piłki do bramki rywala. O ile Morata strzela ze spalonych, o tyle inni z wyjątkiem Chiesy mało robili, by coś zmienić. Podsumowaniem jest strzał Rabiota na minutę przed końcem, gdy kopie piłkę w trybuny. Tu nie widać pomysłu na kreacje.

Dlatego dzisiaj Juventus Turyn musi przemyśleć, czy to nie jest czas na dokonanie właściwych transferów. To wcale nie muszą być gwiazdy światowego formatu. Wystarczy kupić dwóch kreatywnych pomocników do środka pola, którzy będą umieli zdominować tę strefę boiska, bo sam Arthur nie ma prawa tego zrobić. Grając w europejskich pucharach, nie możesz sobie pozwolić na taką bierność w środku pola.

To wszystko powoduje potrzebę dokonania odpowiednich transferów, inaczej Liga Mistrzów nigdy nie będzie wygrana przez tak grający klub. Chyba że dostaniemy kiedyś takiego zwycięzcę jak mistrzostw Europy, czyli Grecję – totalną obronę Częstochowy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze