Menadżer Fulham, Martin Jol, wyraził swoje rozczarowanie po tym, jak gol stracony w ostatniej minucie meczu z Odense spowodował odpadnięcie jego drużyny z Ligi Europy.
Wydawało się, że „The Whites” są na najlepszej drodze do awansu do 1/16 finału LE. Londyńczycy prowadzili już 2:0 ze swoim duńskim rywalem. Jednak gole Andreasena w 64. i Falla w 92. minucie, połączone ze zwycięstwem Wisły Kraków nad Twente Enschede, sprawiły, iż do dalszej fazy przeszła właśnie drużyna z Polski.
– To wielki cios. W szatni byliśmy bardzo zawiedzeni. Zazwyczaj jest kilka minut, żeby to naprawić [odrobić straty – red.], ale nie kiedy strzelają na samym końcu. To było bardzo rozczarowujące. Może zabrakło nam trochę doświadczenia, nie utrzymywaliśmy piłki, kiedy zostało nam 25 sekund meczu u siebie.
– Były pozytywy w pierwszej połowie, takie jak wielka presja, którą na nich nałożyliśmy, piłkarze robiący różnicę, jak Frei i jego dośrodkowanie oraz gol. W drugiej części nasi najlepsi zawodnicy byli prawdopodobnie niemal wycieńczeni. Byli zmęczeni. To chyba trzydziesty mecz dla kilku z nich i to nie jest wymówka, ponieważ my jesteśmy zespołem, który umie utrzymać prowadzenie.
– Prowadziliśmy 2:1 i 30 sekund przed końcem zabrakło nam mądrości albo doświadczenia, żeby utrzymać grę na ich połowie. Sześć sekund przed końcem, zamiast utrzymać piłkę na ich połowie i pobiec do rogu, kiedy mieliśmy kontrę, on [Orlando Sa – red.] chciał strzelić gola. A później straciliśmy bramkę po ich kontrze. To było rozczarowujące, tak jak pierwszy gol.