Sytuacja Jakuba Błaszczykowskiego w Borussii Dortmund uległa zmianie o 180 stopni. Reprezentant Polski doznał poważnej kontuzji, która wykluczy go z gry na kilka miesięcy. Być może jego dni na Signal Iduna Park są już policzone, bo klub postanowił sprowadzić niejakiego Jojicia. Tylko, jak mówi klasyk: Who the fuck is Jojić?
Milos Jojić występuje jako ofensywny pomocnik, ale może też grać jako skrzydłowy. W bieżącym sezonie wystąpił we wszystkich 15 spotkaniach Partizana Belgrad, strzelił sześć bramek i zanotował siedem asyst. W poprzednim sezonie pojawiał się na boisku 20 razy, czterokrotnie trafiając do siatki i trzy razy zaliczając asystę. Wcześniej świetnie sobie radził w barwach Teletopiku Zemun (dziesięć goli w 30 meczach), ale to była tylko II liga. Przeciętny kibic może wyczytać z transfermarkt, że urodzony 19 marca 1992 roku w Belgradzie zawodnik jest obecnie wyceniany na 1 500 000 euro i że gra w młodzieżowej reprezentacji Serbii.
Przyjrzyjmy się jednak nieco bliżej jego historii. Jojić to wychowanek Teletpiku, tego samego klubu, który dał reprezentacji Serbii takich piłkarzy jak Marko Scepković, Ivan Obradović, Nemanja Tomić, Matija Nastasić czy Aleksandar Mitrović. Z tego klubu na mecze reprezentacji młodzieżowej wyjeżdżają całe tabuny piłkarzy i nikt by się nie zdziwił, gdyby federacja wynajmowała z tej okazji specjalny autobus. Tych najlepszych wybiera z Teletopika zazwyczaj Partizan Belgrad, a nie od dziś wiadomo, ze pod stadionem tego klubu skauci koczują dniami i nocami, zmieniając czasem dla niepoznaki swoje przebranie. Skoro wypatrzyli Jojicia, to musi on coś w sobie mieć.
Śledź Oddech Futbolu na Facebooku
Nowy nabytek Borussii Dortmund dysponuje niezłym dryblingiem, ale czasem potrafi się w nim zagalopować. Jego zaletą są stałe fragmenty gry, ale dużą wadą niespodziewane wahania formy. Dodatkowo, jeśli ma grać na skrzydle i zastąpić Błaszczykowskiego, to musi popracować nad szybkością i wytrzymałością. Podsumowując – Jojić to piłkarz dobry technicznie, ale pod kątem fizycznym i psychologicznym może nie być gotowy na grę w czołowym klubie Bundesligi. Ma jednak jeden potężny atut – jest młody, perspektywiczny i w przyszłości może dać bardzo wiele klubowi z Signal Iduna Park. Czyli zupełnie odwrotnie niż Błaszczykowski.
Reprezentant Polski doznał ostatnio poważnej kontuzji – zerwania więzadeł krzyżowych. Dla 28-letniego zawodnika to prawie jak wyrok, szczególnie, że różnie bywało z relacjami pomiędzy nim a władzami klubu. Media już zaczęły sprzedawać go do Liverpoolu, ale przecież robią to regularnie od kilku lat i jak na razie w tym medialnym hazardzie transferowym nikomu łut szczęścia nie dopisał. Teraz może się okazać, że Kuba rzeczywiście będzie musiał sobie nowego klubu poszukać, bo jeśli Jojić, wypali to nie będzie potrzeby stawiać na kogoś, na kim wielkich pieniędzy już się nie zarobi.
Kontuzja przytrafiła się Kubie w najgorszym możliwym momencie. Po zakończeniu sezonu zmiany będą konieczne i może się okazać, że z tria z Dortmundu pozostanie już tylko jeden Łukasz Piszczek. Oczywiście Błaszczkowskiemu życzymy jak najlepiej i mamy nadzieje, że po kontuzji będzie jeszcze mocniejszy, bo przecież wielkich sportowców poznaje się po tym, jak podnoszą się po upadku. Niewykluczone jednak, że tą wielkość będzie musiał udowadniać z daleka od Dortmundu. A kiedy już to zrobi, kibice będą wspominać: − Jojić? Eeee tam. Błaszczykowski! To był kawał piłkarza!
świetnie odgrzewacie kotlety .
Naprawdę świetnie