To nie jest rewelacyjny sezon w wykonaniu Girondins Bordeaux. Dwunaste miejsce w Ligue 1, katastrofalna postawa w Lidze Europy i słaba gra podopiecznych trenera Bedoueta mogą być jednak pokłosiem trwającej od lata 2017 telenoweli związanej z przejęciem klubu przez nowych inwestorów. Transakcja została zawarta, GACP stało się właścicielem klubu, dlatego z większą uwagą spoglądamy w stronę francuskiej Akwitanii. Czy to może być amerykański sen „Żyrondystów”?
Newralgiczny był ostatni czas w jednym z największych francuskich zespołów, bo…
… Joe DaGrosa stojący na czele GACP (General American Capital Partners) postanowił zainwestować w Girondins w lecie 2017 roku, a finalizacja transakcji zajęła mu sporo ponad rok, przyczyniając się do małego zamieszania w klubie, które przełożyło się też w jakimś stopniu na boiskowe rezultaty „Granatowo-białych”.
Dwunaste miejsce w Ligue 1, katastrofalna postawa w Lidze Europy, zmiany trenerów, napięta atmosfera, złość kibiców – tak w skrócie wyglądała sytuacja w Bordeaux podczas rundy jesiennej sezonu 2018/2019.
Negocjacje dobiegły końca, transakcja została sfinalizowana za około 100 milionów euro i Joe DaGrosa stał się nowym właścicielem zespołu, w którym występuje obecnie Igor Lewczuk. Ten sezon to jednak sezon stracony, przegrany na wielu frontach.
Jak będzie w kolejnych meczach pod batutą nowego zarządu? Czy Girondins czeka świetlana przyszłość? Wszystkie spotkania „Żyrondystów” do obstawiania: kod promocyjny.
Joe DaGrosa, GACP i przejęcie klubu
DaGrosa – jak już wspomniano – postanowił zainwestować w Akwitanii w lecie 2017 roku, głównie za namową swoich doradców. Wcześniej myślał o przejęciu którejś z amerykańskich franczyz sportowych, jednak te okazały się dla niego zbyt drogie. Sprawy związane z chęcią kupna Girondins powierzył w ręce francusko-libańskiego prawnika Alaina Yacine, który w imieniu GACP działał we Francji.
GACP inwestuje niewiele, zaprasza do współpracy inne podmioty, tak by podnieść swój budżet i zyskać środki finansowe na przejęcie i finalizację paktu. DaGrosa szuka chętnych na doinwestowanie i znajduje między innymi fundusz King Street, którego przedstawiciele goszczą z nim później w siedzibie FCGB podczas negocjacji. Te jednak nie idą gładko, a wycofanie z tej transakcji rozważa nawet Nicolas de Tavernost – właściciel związany z francuską grupą M6.
Na linii DaGrosa – de Tavernost pojawia się kilka zgrzytów, które nie ułatwiają uzyskania kompromisu. Te miały miejsce na przykład po odejściu z klubu trenera Poyeta. Ludzie związani z GACP optowali za zatrudnieniem Remiego Garde lub Claudio Ranieriego, De Tavernost natomiast widział na ławce wracającego z Belgii Thierry’ego Henry’ego. Ostatecznie wybrano Ricardo, osiągając upragniony konsensus, a wszystko to jeszcze przed podpisaniem umowy.
Pojawiło się też kilka innych trudności, jednak obie strony wykazywały się dużą determinacją i na początku listopada doprowadziły transakcję do końca. GACP zapłaciło za udziały około 100 milionów euro.
We Francji istnieje tak zwane prawo Braillardo wprowadzone 1 marca 2017 roku – wymaga ono prześwietlenia stanu finansowego i możliwości potencjalnych kupców i nowych klubowych inwestorów. Ciekawostką jest, że twórcą tego przepisu jest Thierry Braillard – jeden z prawników grupy M6 i Nicolasa de Tavernosta.
Czy to zmiana na lepsze?
Nicolas de Tavernost przejął Girondins w 1999 roku i z drużyną tą osiągnął kilka znaczących sukcesów. Mistrzostwo Francji, Puchar Francji, kilka pucharów ligi… jednak w ostatnich latach Girondins przeżywali marazm i wydawało się, że potrzebują kogoś, kto wpompuje w ten klub odrobinę świeżego powietrza.
– Wydaje mi się, iż ciągnąca się historia, jak i samo przejęcie klubu przez nowego właściciela miały pewien wpływ na zawodników z psychologicznego punktu widzenia. Przy takim przedsięwzięciu jest jakaś nutka niepewności, nie tylko co dalej i w jakim kierunku będzie się rozwijał klub, ale również, jak te zmiany wpłyną na codzienne funkcjonowanie, czy nastąpią zmiany personalne itp. Osobiście cieszę się ze zmiany właściciela, gdyż mam nadzieję, że da ona nowy impuls. Grupa M6 była właścicielem „Żyrondystów” przez 19 lat, w trakcie których klub zdobył mistrzostwo Francji w sezonie 2008/2009 oraz Puchar Francji cztery sezony później. Należy również wspomnieć o ćwierćfinale Ligi Mistrzów w sezonie 2009/2010.
Myślę, iż szósta lokata w ubiegłym sezonie odzwierciedla możliwości i ambicje, choć wiadomo, iż kibice chcieliby czegoś więcej i nie mówię tutaj o mistrzostwie, które przy dominacji PSG jest niemożliwe. Chodzi mi tu o dobre występy w europejskich pucharach, które w ostatnich sezonach nie są satysfakcjonujące. Dla mnie wspaniałym osiągnięciem byłby awans do Ligi Mistrzów i powrót klubu na europejskie salony – mówi nam Marcin Jabłoński, kibic FCGB i założyciel fanpage’u tego klubu na polskim Twitterze.
Nowy właściciel będzie musiał zmierzyć się nie tylko ze sportowymi problemami. Od początku tego sezonu z meczu na mecz maleje średnia widzów uczęszczających na „Matmut Atlantique”. Fani nie wyrażali zdecydowanego poparcia dla wizji roztaczanej przez DaGrosę, a do przychodzenia na stadion nie zachęcała ich również słaba postawa drużyny.
Przegrany sezon!
W poprzednich rozgrywkach „Żyrondyści” zajęli w lidze szóste miejsce i wydawało się, że i w tym sezonie może być podobnie. Tym bardziej że kadra drużyny jest całkiem solidna – pomimo straty Malcolma – i można oczekiwać od niej zdecydowanie więcej. Na razie zawodzą jednak na wszystkich frontach. Zawodnicy prowadzeni przez trenera Bedoueta zajmują obecnie w Ligue 1 12. miejsce i mogą awansować co prawda kilka lokat wyżej, ale w Lidze Europy zaprezentowali się katastrofalnie, wprawiając w rozpacz swoich kibiców.
W grupie z Zenitem, Slavią Praga i Kopenhagą zajmują ostatnie miejsce, mając zaledwie jeden punkt na koncie. Nie wiodło im się zupełnie w tych rozgrywkach i mimo że do rozegrania zostały jeszcze dwie grupowe kolejki, to ich już tam praktycznie nie ma.
Na słabą postawę drużyny w tym sezonie wpływ ma wiele czynników. Przede wszystkim tocząca się saga ze sprzedażą klubu… Marcin Jabłoński, Girondins Bordeaux Polska
Pierwszą połowę tego sezonu podsumowuje Jabłoński: – Zdecydowanie mogłoby być lepiej. Aktualnie drużyna zajmuje 12. miejsce w tabeli i pozostaje bez zwycięstwa w Ligue 1 od pięciu spotkań, choć najbardziej rozczarowują wyniki w Lidze Europejskiej. Przypomnę tylko, iż „Żyrondyści” mierzą się w grupie C z Zenitem, Slavią i Kopenhagą, po czterech kolejkach są na dnie tabeli z zaledwie jednym punktem. Jest nikła szansa na awans, lecz może się to stać cudem. Bordeaux musi wygrać swoje dwa ostatnie spotkania i liczyć na to, iż Zenit również zgarnie komplet punktów w pozostałych meczach.
Na słabą postawę drużyny w tym sezonie wpływ ma wiele czynników. Przede wszystkim tocząca się saga ze sprzedażą klubu, która swój oficjalny finał znalazła dopiero na początku listopada, oraz nieoczekiwana zmiana trenera Poyeta po jego konflikcie z władzami klubu w związku ze sprzedażą Laborde’a do Montpellier. Do tego należy wspomnieć o sprzedaży najlepszego Malcolma do Barcelony.
Igor Lewczuk: pora się zbierać?
Rozczarowujący etap sezonu w wykonaniu całego klubu może być takim również indywidualnie dla Polaka występującego w tym zespole, Igora Lewczuka.
Lewczuk w lidze rozegrał dotychczas tylko 342 minuty, choć w dużej mierze dlatego, że nabawił się kontuzji wykluczającej go z treningów na kilka tygodni. Polak wrócił już co prawda do zajęć, ale jego pozycja w drużynie nie wydaje się być najlepsza i jeżeli chce grać więcej, to musi pomyśleć o zmianie otoczenia. We Francji wyrobił sobie pewną markę i jego usługami mogłoby być zainteresowanych kilka klubów nad Sekwaną.
– Igor gra na pozycji środkowego lub prawego obrońcy. Ma kontrakt do czerwca przyszłego roku, więc najbliższe miesiące będą dla niego szalenie istotne w kontekście jego dalszej kariery. Po przedłużeniu jego umowy w grudniu 2017 o kolejny rok pojawiło się wiele negatywnych komentarzy ze strony kibiców Bordeaux, niezadowolonych z jego postawy. Natomiast ówczesny prezydent klubu Stéphane Martin podkreślał, iż są zadowoleni zarówno z jego postawy na boisku, jak i również poza nim, podkreślając jego pracowitość.
Początek tego sezonu był dla niego udany, występował w pełnym wymiarze czasu zarówno w Ligue 1, jak i kwalifikacjach do Ligi Europy. Niestety przyszedł potem gorszy okres, w którym zajął miejsce na ławce rezerwowych, a następnie w pierwszym meczu po powrocie do pierwszego składu przytrafiła się mu kontuzja (zerwanie więzadeł w kostce), która wykluczyła go z gry na parę tygodni. Aktualnie powrócił do treningów z drużyną i powinien być już brany pod uwagę przez trenera na najbliższe mecze. Osobiście uważam, iż będzie to jego ostatni sezon w stolicy Akwitanii, co dla mnie jako fana „Żyrondystów” będzie smutne, gdyż nie będzie żadnego Polaka w kadrze Bordeaux – tak sytuację Lewczuka komentuje Marcin Jabłoński.
Przyszłość Girondins Bordeaux
Nowym prezydentem Girondins wybrany został Frédéric Longuepée, były światowej klasy francuski gimnastyk sportowy, uczestnik igrzysk olimpijskich, ostatnio szef komitetu organizacyjnego IO Paryż 2024.
Longuepee wie, jak zarządzać klubem piłkarskim, bo w przeszłości był też jednym z kierowników w Paris Saint-Germain. Jaki jest jego plan na FCGB?
Mam nadzieję, że nowa era klubu będzie właśnie takim „american dream” dla „Żyrondystów”. Marcin Jabłoński
– Na konferencji prasowej zarówno Joe DaGrosa, jak i nowy prezydent klubu Longuépée zapowiedzieli, że ich planem nie jest zakup zawodników za 100 mln, lecz przyciąganie młodych talentów do klubu. Ponadto chcą skorzystać z marki i rozpoznawalności samego miasta, jak i regionu, aby zbudować wielki klub. DaGrosa powiedział, iż przybył do Bordeaux, aby wygrywać, tego oczekuje od swoich zawodników, chce jak najlepszego miejsca w tabeli na koniec sezonu. Jednocześnie nie wyznacza żadnych konkretnych celów.
Muszę wspomnieć, iż w swoim wystąpieniu w telewizyjnym programie Telefoot w TF1 DaGrosa oznajmił, że chce zdetronizować PSG i zostać mistrzem Francji, co spotkało się z uśmiechem wielu ekspertów, a mi się wydaje, iż było to takie typowe amerykańskie podejście, z dużym poczuciem własnej wartości. Mam nadzieję, że nowa era klubu będzie właśnie takim „american dream” dla „Żyrondystów” – dodaje Marcin Jabłoński.
Pomysł prowadzenia klubu wydaje się ciekawy. Znikąd nie płyną buńczuczne zapowiedzi – wypowiedź DaGrosy traktować można z przymróżeniem oka, przynajmniej na razie – a plan na funkcjonowanie wydaje się być idealnie dopasowany do aktualnych możliwości. Jedna z najlepszych piłkarskich szkółek we Francji, marka i rozpoznawalność, dziesiątki kibiców – potencjał do budowy wielkich rzeczy spory.
DaGrosa mówił również o poprawie wydajności zespołu, która ma być dziełem prezydenta i dyrektora sportowego, a to wskazywać może na gorącą zimę w drużynie z zachodniego wybrzeża Francji.