Z oddali słychać jeszcze głosy krytyków, którzy latem za głupotę uznali wydanie ponad 120 milionów euro za nastoletniego zawodnika z jednym sezonem w dorosłej piłce. Patrząc na statystyki Felixa z tego sezonu może się nawet teraz szyderczo uśmiechają. Oczywiście ocenianie tego transferu w tym momencie byłoby kompletnie bezcelowe. Nie zmienia to faktu, że Portugalczyk obecnych rozgrywek do udanych zaliczyć nie może. Wracając po miesięcznej przerwie będzie chciał coś z tym zrobić.
Joao Felix w naprawdę krótkim czasie z roli szerzej nikomu nieznanemu zawodnika młodzieżówki stał się bohaterem jednego z największych transferów w historii piłki nożnej. Jednak pierwszy etap na najwyższym poziomie okazał się delikatnie rozczarowujący. Na pewno nie słaby, ale mimo wszystko spodziewano się czegoś więcej. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby po przerwie spowodowanej kontuzją pokazał swój kunszt w całej okazałości.
Nieźle, ale mogło być lepiej
Nie było to wejście smoka. Nie było to też wejście z drzwiami i futryną. Można raczej powiedzieć, że dotychczasowe 11 meczów w barwach Atletico to kilka przebłysków, ale jednak bez fajerwerków. Przywitanie Portugalczyka z Hiszpanią przebiegło w sposób stonowany. Jeżeli można za coś pochwalić Felixa to raczej za poszczególne momenty niż całokształt.
Dobre wrażenie zrobił w sparingowym meczu z Realem Madryt, w którym zaprezentował się z naprawdę niezłej strony. Wiadomo, była to tylko pretemporada, która o niczym nie przesądza, ale jednak fakt warty odnotowania. Tak na marginesie, dzisiaj chyba nikt nie wyobraża sobie, że Atleti strzela siedem goli w jednym meczu. Cóż to były za czasy dla rojiblancos.
Pochwalić można też można to, że skrzydłowy, który wcześniej niekoniecznie kwapił się do wysiłku w obronie w stosunkowo bezbolesny sposób przystosował się do stylu gry Cholo Simeone. Praca w defensywie u Argentyńczyka jest podstawą, więc lepiej dla Felixa, że nauczył się tego wcześniej niż później. W La Lidze zanotował jak na razie dwa gole i jedną asystę, ale największe wrażenie zrobił chyba indywidualną akcją w meczu z Getafe. To w jaki sposób zabawił się z obrońcami pokazuje skale talentu i potencjał Portugalczyka. Z ogromną łatwością przedryblował czterech zawodników i przebiegł z piłką połowę boiska.
Kontuzja i miesięczna przerwa
Być może dzisiaj liczba goli i asyst Felixa byłaby sporo większa, gdyby nie skręcenie kostki, jakiego piłkarz Atleti nabawił się przed miesiącem. Przez odniesioną kontuzję musiał pauzować w sześciu meczach i dopiero od kilku dni trenuje z resztą kolegów. W czasie absencji Portugalczyka drużyna prowadzona przez Simeone nie radziła sobie najlepiej. W lidze potknęli się dwa razy, remisując z Deportivo Alaves i Sevilla. Do tego doszła porażka w Lidze Mistrzów z Bayerem Leverkusen. Wyniki i gra były zdecydowanie poniżej oczekiwań.
Na całe szczęście wszystko wskazuje na to, że problemy zdrowotne są już za nim. Teraz w stu procentach może skupić się na grze w piłce. Został powołany do kadry meczowej na następny mecz ligowy, więc można spodziewać się jego występu. Obecność Portugalczyka w drużynie może rozwiązać wiele problemów z jakimi boryka się ostatnimi czasy Atletico. Jednym z nich z całą pewnością są bramki, a dokładnie kłopot w ich zdobywaniu. 15 goli w 13 meczach to naprawdę kiepski wynik nawet jak na defensywnie usposobioną drużynę Simeone. Felix będzie miał też za zadanie rozruszać zespół i nadać mu trochę polotu. Bo od kogo jak nie od niego powinniśmy wymagać kreatywności i nieszablonowych rozwiązań? Tego rojiblancos mają jak na lekarstwo, a on powinien coś temu zaradzić.
[📋] CONVOCATORIA
¡Descubre los jugadores que forman la lista de @Simeone para el #GranadaAtleti! 👇🔴⚪ #AúpaAtleti pic.twitter.com/eIdM5GzBm1
— Atlético de Madrid (@Atleti) November 22, 2019
Na teraz i na przyszłość
Mimo że od zawodnika, który kosztował 126 milionów euro oczekujemy natychmiastowych efektów, to także wobec niego należy wykazać się cierpliwością i spokojem. Piłkarz pokroju Felixa zapewni efekty „na już”, ale także jest dużą inwestycją w przyszłość. Ceny za młodych piłkarzy rosną w niesamowitym tempie i niewykluczone, że za rok na Portugalczyka Atletico nie byłoby zwyczajnie stać.
Tego, że João Felix jest talentem czystej wody, nie trzeba nikomu udowadniać. Chociaż można z przekąsem stwierdzić fakt, że rok temu jednego z najdroższych piłkarzy na świecie zatrzymał obrońca, który ma problemy z wyrzuceniem piłki za autu. Bezsprzeczne jest jednak to, że nowy nabytek Atletico jest jednym z głównych kandydatów do zwycięstwa w tegorocznej edycji Golden Boy. Jest także największą nadzieją portugalskiej piłki nożnej w erze po Cristiano Ronaldo. Atletico płacąc za niego tak ogromne pieniądze zapewniło sobie piłkarza, który już teraz może dać im wiele, ale wszystko co najlepsze jeszcze przed nim.
Miesiąc bez gry w piłkę to jeszcze nie tak długo, żeby powrót na wysoki poziom zajął dużo czasu, ale zdecydowanie wystarczający okres, aby wejść na boisko z ogromną werwą. João Felix po wyleczeniu kontuzji chce pomóc drużynie w osiągnięciu jak najlepszych wyników i równocześnie poprawić swoje indywidualne statystyki. Wszyscy sympatycy ligi hiszpańskiej z pewnością chcieliby zobaczyć Felixa w jak najlepszej formie. Najbliższe tygodnie dla Portugalczyka to idealna szansa, żeby zamknąć usta krytykom i udowodnić, że Atletico nie pomyliło się, ściągając go latem do Madrytu.