Joao Felix dusi się w Atletico Madryt


Z pewnością nie tak Joao Felix wyobrażał sobie swoją dotychczasową karierę w drużynie Diego Simeone. Co dalej z gwiazdą za 126 mln euro?

9 stycznia 2020 Joao Felix dusi się w Atletico Madryt
foxsportsasia.com

126 milionów euro to kwota, którą na dzisiejszym rynku trzeba płacić za 19-letniego napastnika z jednym dobrym sezonem na koncie. I tak też uczyniło Atletico Madryt, które w dość szalony sposób próbowało wypełnić lukę po Griezmannie. Dzisiaj jednak młody Joao Felix musi zmierzyć się z kryzysem formy oraz odpowiedzieć sobie na pytanie – czy Wanda Metropolitano to aby najlepsze miejsce dla jego rozwoju?


Udostępnij na Udostępnij na

Chociaż młody gwiazdor Benfiki był łakomym kąskiem na rynku transferowym, mało kto spodziewał się, że trafi on akurat do Atletico Madryt. Atletico, które co prawda desperacko szukało następcy dla Antoine’a Griezmanna, nigdy jednak nie wydawało aż takich sum na rynku transferowym. Diego Simeone i zarząd „Los Colchoneros” postanowili jednak zaryzykować i wydać ogromną sumę pieniędzy na kota w worku. Kimś takim musiał być bowiem chłopak po jednym znakomitym sezonie w lidze portugalskiej.

Już wtedy, tuż po transferze, wielu krytyków kwestionowało sens tego posunięcia. I to zarówno z perspektywy klubu, jak i zawodnika. Nie dość, że Atletico nie mogło oczekiwać po 19-latku błyskawicznego wejścia w buty Griezmanna, to jeszcze sam Felix musiał zdawać sobie sprawę z tego, jak nieprzyjemnym otoczeniem dla ofensywnego futbolu jest praca u Diego Simeone.

Swego czasu o takich wyzwaniach Feliksa ostrzegał jego rodak, Jose Mourinho:

Biorąc pod uwagę skalę jego talentu oraz inwestycje, jakie klub w niego poczynił, czeka go ogromne wyzwanie. Uważam, że Felix nie ucieknie od tej odpowiedzialności, niezależnie czy będzie miał 18, 20 czy 25 lat. Poziom inwestycji, której dokonało Atletico, nakłada na nich odpowiedzialność walki o Ligę Mistrzów oraz La Ligę. To najwyższy czas, by powiedzieć: „Jesteśmy tutaj, jesteśmy wielcy, chcemy być wielcy i chcemy wygrywać”.

Joao Felix i jego miłe złego początki

Pierwsze tygodnie Feliksa w Atletico nie zapowiadały zupełnie późniejszych problemów zarówno Portugalczyka, jak i całego zespołu. Podopieczni Diego Simeone zszokowali piłkarski świat wynikiem derbowego spotkania z Realem Madryt na towarzyskim tournee, wygrywając aż 7:3. Felix strzelił jedną z bramek i raz za razem męczył defensywę „Królewskich”. Wydawało się wtedy, że pierwotni krytycy tego transferu będą musieli odszczekać swoje słowa. Dołóżmy do tego znakomitą bramkę przeciwko Juventusowi i przepis na balonik medialny mamy gotowy.

Pół roku od tamtych wydarzeń sytuacja Portugalczyka jest zupełnie inna. Licząc wszystkie rozgrywki, Joao Felix w 19 spotkaniach strzelił cztery gole i zaliczył jedną asystę. Jak na 126-milionowy transfer? Nie najlepiej. Ironią losu jest to, że piłkarzem, który zajął jego miejsce w drużynie, stał się… Angel Correa. Correa, który jeszcze latem nie trafił do Milanu tylko dlatego, że Atletico nie udało się wykupić Rodrigo Moreno z Valencii.

Dzisiaj Correa jest tym zawodnikiem, którym miał być w zespole Joao Felix. W ostatnich dwóch spotkaniach przeciwko Realowi Betis i Levante Argentyńczyk zdobył arcyważne zwycięskie bramki. Hiszpańska MARCA napisała nawet, że „Correa gra najlepszy futbol od czasu transferu do Atletico”.

Atletico nie jest przyjaznym miejscem dla graczy ofensywnych

Jackson Martinez, Luciano Vietto, Vitolo, Thomas Lemar… Co łączy tych graczy? Cóż, wszystkich dopadła klątwa Atletico i Diego Simeone. Każdy z nich przychodził do Madrytu z łatką wielkiego talentu i każdy po kilku miesiącach sprawiał wrażenie, jakby zapominał grać w piłkę. Najnowszym przykładem jest właśnie Thomas Lemar, który przychodził ze złotej drużyny AS Monaco za 70 mln euro. Francuz jednak z miesiąca na miesiąc wyglądał coraz gorzej i za nic w świecie nie potrafił odnaleźć się w piłkarskim reżimie cholismo.

Diego Simeone przed kilkoma dniami powiedział, że Lemar „nie spełnił jego oczekiwań”. A trzeba przyznać, że te wobec graczy ofensywnych Argentyńczyk ma niesamowicie wygórowane. Tak naprawdę jedynym atakującym o filigranowym profilu, któremu udało się zrozumieć styl Atletico, był Antoine Griezmann. Francuz w pewnym momencie doszedł do punktu, w którym pewne założenia taktyczne i grę w defensywie wykonywał automatycznie.

Jednak nawet Griezmannowi taka sztuka nie przyszła od razu. Francuz na początku swojej przygody z „Los Colchoneros” był równie zagubiony co reszta. On jednak miał w sobie tę wewnętrzną determinację, która pozwoliła mu wreszcie dostosować się swoim stylem gry.

Teraz przed podobnym zadaniem stoi Joao Felix, któremu jak dotąd taktyka Diego Simeone ewidentnie nie służy. Do tego stopnia, że Portugalczyk powiedział ostatnio dziennikarzom „Daily Mail”: – Teraz widzę, jak bardzo szczęśliwy byłem w Benfice. Planuję wrócić tam pewnego dnia i zostawić po sobie swój ślad. 

https://twitter.com/J_Krecidlo/status/1214917165448601603?s=20

Joao Felix kozłem ofiarnym?

Pozostaje pytanie, czy słaba postawa 20-letniego już zawodnika nie jest aby wypadkową kiepskiej gry całego zespołu. Indolencja strzelecka w Atletico nie dotyka przecież wyłącznie jego. W 19 dotychczasowych kolejkach La Liga podopieczni Simeone zdobyli zaledwie 22 bramki. Czyli mniej niż Getafe, Levante czy Osasuna. Najlepszym strzelcem w drużynie jest Alvaro Morata, któremu udało się ustrzelić „aż” siedem ligowych trafień. I to wszystko w sytuacji, gdy dzisiejsze Atletico miało być najbardziej ofensywną wersją siebie w erze cholismo. 

Jeszcze w grudniu 2019 roku Diego Simeone mówił, że „także chciałby widzieć Feliksa w najlepszej możliwej formie”. Teraz, na konferencji prasowej przed spotkaniem z Barceloną unikał bezpośredniej odpowiedzi co do swojego napastnika. „Cholo” mówił:

Każdy zawodnik ma inną osobowość, każdy zawodnik potrzebuje różnej ilości czasu. My staramy się sprawić, by każdy z nich poczuł w Atletico entuzjazm i emocje, ponieważ oprócz talentu potrzebują także zaangażowania. Gdy naprawdę poczujesz, że grasz dla Atletico, reszta rzeczy przychodzi naturalnie. Tak jak to było w przypadku Savicia czy Koke’a. 

Oprócz walki z trudną taktyką Felix będzie musiał coraz częściej mierzyć się z niezadowoleniem fanów. Wydaje się, że początkowy okres ochronny dla Portugalczyka powoli przemija. Gdy kosztujesz tak ogromną górę pieniędzy, to musisz od razu grać na miarę oczekiwań.

***

Obecne problemy utalentowanego Portugalczyka powinny być odpowiednią lekcją dla innych nastoletnich gwiazd, które zbyt szybko chcą wykonać ten najtrudniejszy krok w karierze. Kto wie, jak dzisiaj wyglądałaby sytuacja Joao Feliksa, gdyby trafił on do zespołu potrafiącego uwypuklić jego zalety. Przebojowy drybling, rewelacyjna szybkość i genialna technika – cechy, które w każdym innym topowym zespole byłyby cenione, ale nie w Atletico.

Sytuacji nie polepsza fakt, że kontrakt Feliksa w Madrycie kończy się dopiero w… czerwcu 2026 roku. Jeśli Portugalczyk w najbliższym czasie nie wystrzeli z formą, to jego rynkowa wartość będzie systematycznie spadać. A wtedy zawodnik znajdzie się w niewygodnej sytuacji, gdy bardzo trudno będzie mu opuścić duszne mury Estadio Wanda Metropolitano.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze