Jerzy Brzęczek od samego początku nie miał łatwo. Pod komunikatem PZPN o wyborze jego osoby na selekcjonera rozpętała się prawdziwa burza. Z jednej strony było to zrozumiałe. Po fatalnym mundialu kibice oczekiwali kogoś, kto już zasłynął ze swoich trenerskich umiejętności. Kogoś, kto przede wszystkim wyciągnie potencjał z zawodników, którymi polska kadra dysponuje. Jerzy Brzęczek jako trener był znany tylko i wyłącznie kibicom ekstraklasy, w dodatku nic jeszcze nie osiągnął. Jednak czy po takich spotkaniach z Węgrami i Andorą byłby nadal krytykowany, czy raczej odczucia byłyby podobne do tych, które kibice mają wobec Paulo Sousy?
Jerzy Brzęczek nie miał łatwo już od samego początku. Przejął rozbitą reprezentację po mistrzostwach świata. Pierwszy mecz z trudnym przeciwnikiem, bo z Włochami. W dodatku o punkty, co prawda to tylko Liga Narodów, ale przez wielu traktowana bardzo poważnie. Był to jeden z nielicznych momentów, gdy był chwalony przez ogół kibiców. Później krytykowano go już za wszystko. Jasne, było za co, ale gdy było za co chwalić, to często szukano dziury w całym. Głównym zarzutem było jednak to, że nie mamy pomysłu na grę z trudniejszymi rywalami. W spotkaniach z Portugalią, Włochami czy Holandią to rywale grali w piłkę, a my staliśmy i się przyglądaliśmy.
Wygrane eliminacje
Po słabej Lidze Narodów nadeszły eliminacje do Euro. Pewne zwycięstwo w grupie, jednak najtrudniejszym rywalem w niej była Austria, co też warto mieć na uwadze. Był to dla nas obowiązek i ten obowiązek został spełniony. Styl gry jednak odbiegał od tego, czego oczekiwali kibice. Dobre wyniki nie przyćmiły słabej gry i krytyka raczej się potęgowała, niż miałoby się coś wyciszać. Po eliminacjach opublikowano miniserial „Niekochani” ukazujący drogę reprezentacji Polski do Euro. W tamtym momencie wiele osób zmieniło nastawienie do Brzęczka na bardziej pozytywny. Pokazano wtedy pracę za kulisami i wiele osób dopiero wtedy zauważyło, że praca selekcjonera nie polega tylko na wybraniu najlepszych piłkarzy z danego państwa.
90+5' KONIEC MECZU! KOŃCZYMY TE ELIMINACJE ZWYCIĘSTWEM!
__________#POLSVN🇵🇱🇸🇮 3:2 pic.twitter.com/Vpc4Fjhlq9— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) November 19, 2019
Spóźnione zwolnienie
Informacja o zwolnieniu zszokowała każdego. Wydawało się, że ostatni moment na taką decyzję już minął. Zbigniew Boniek postanowił jednak zrobić każdemu na przekór. Czy to zwolnienie uzasadnione? Reprezentacja przez ostatnie dwa lata w ogóle się nie rozwinęła. Punktowała ze słabszymi reprezentacjami, jednak nasza kadra aspiruje jednak do czegoś więcej. Wydawałoby się, że decyzja bardzo dobra. Jednak czy nie za późno? Paulo Sousa został ogłoszony dopiero pod koniec stycznia. Selekcjoner od razu został rzucony na głęboką wodę. Wielu kibiców z tego względu rozłożyło nad nim parasol ochronny, ale czy słusznie? W końcu nikt Portugalczyka do tego nie zmuszał, decyzję podjął samodzielnie, a efekty jego pracy już widzimy i możemy oceniać.
Czyli nic się nie zmienia, dalej nie mamy trenera.
— Kuba Hérnandez (@khernvndez) January 18, 2021
Nowy rozdział reprezentacji
Obcokrajowiec na ławce naszej reprezentacji to nie jest codzienny widok. Wolimy stawiać raczej na naszych rodaków. W ostatnich latach jednak na próżno szukać polskiego trenera, który mógłby bez kompleksów przejąć naszą reprezentację. Kiedyś mówiono o Probierzu, teraz uwagę skupia się na Papszunie. Życie jednak pokazuje, że jeśli ktoś dokonuje niemożliwego na ławce trenerskiej, nie zawsze radzi sobie jako selekcjoner. Pierwszy przykład z brzegu to Waldemar Fornalik.
Paulo Sousa nie był w Polsce szerzej znaną osobą. Jednak jeśli zagłębimy się w jego karierę trenerską, to na pewno wypada lepiej od Brzęczka. Zdobył Puchar i Superpuchar Węgier, mistrzostwo Izraela i mistrzostwo Szwajcarii. Nie są to najpotężniejsze ligi, ale świadczą na pewno o umiejętnościach, które Sousa posiada. I to widać już w pierwszych meczach. Portugalczyk chce wprowadzić swój autorski projekt z nowym ustawieniem. I za to trzeba pochwalić, ale również musimy sobie zadać pytanie. Czy nie jest już za późno na takie zmiany?
Dobre zmiany czy złe wybory?
Wszyscy doskonale wiemy, jak potoczyło się spotkanie z Węgrami. Przegrywaliśmy 0:2, ale dobre zmiany selekcjonera spowodowały, że momentalnie wynik zmienił się diametralnie. Wielu chwaliło selekcjonera za doskonałe zmiany. Zmiany były wyśmienite, ale czy wyjściowy skład nie był źle wyselekcjonowany? Największe zarzuty to na pewno Michał Helik kosztem Kamila Glika oraz Sebastian Szymański na prawym wahadle. O ile wybór Michała Helika do podstawowego składu się jeszcze broni, o tyle lewonożny Sebastian Szymański na prawej stronie wydaje się irracjonalny. Trener tłumaczył, że chciał, aby zawodnik schodził do środka, jak się jednak okazało, punkt w dużym stopniu uratował nam Kamil Jóźwiak, który rozszerzył grę.
W meczu z Andorą wyszliśmy najprawdopodobniej najsilniejszym składem. Każdy, kto zagłębił się bardziej, wiedział, jak gra Andora. Bliżej im do toporów z okręgówki niż brazylijskiej joga bonito. Z takimi przeciwnikami nietrudno o kontuzje. Selekcjoner podjął pewne ryzyko utraty piłkarza przed meczem na Wembley. I tak się niestety stało, bo z powodu kontuzji wyleci nasz najlepszy piłkarz – Robert Lewandowski.
Miał nowy pomysł Paulo Sousa, nie trafił z ustawieniem, trafił ze zmianami, błędy w obronie, bezradność w ataku pozycyjnym, podnieśli się z 0:2.
Kociokwik #HUNPOL— Łukasz Olkowicz (@LukaszOlkowicz) March 25, 2021
(Nie)Kochany
Czy gdyby w tym momencie na miejscu Portugalczyka był Jerzy Brzęczek, nadal byłby apel o spokój czy raczej mocny hejt? Jasne, miałby w tym momencie o wiele większe doświadczenie z tą reprezentacją. Za posadzenie Glika na ławce, wystawienie Recy i Szymańskiego w podstawowym składzie, niepowołanie Kędziory, wystawienie najsilniejszego składu na Andorę, za to wszystko Brzęczek byłby krytykowany. W pewnym momencie wpadliśmy w pewien trans i krytykowaliśmy za każdy wybór byłego już selekcjonera, nie pomagając mu w pracy. Obwinialiśmy go za wszystko, nawet za to, że piłkarze nie potrafią dokładnie podać. Takie zdanie podzielał prezes PZPN i uważał, że piłkarze schowali się za tarczą, jaką był Jerzy Brzęczek. W momencie zmiany selekcjonera piłkarze stracili swoją tarczę i to teraz w głównej mierze na nich spadła odpowiedzialność całej gry.
Pomysł na grę
Nie możemy odmówić Sousie, że brak mu pomysłu na naszą reprezentację. Na Węgry i Andorę wyszedł w nowym ustawieniu z ofensywnym nastawieniem. Gdy oglądaliśmy grę reprezentacji Brzęczka, tego pomysłu nie widzieliśmy. Nie wiedzieliśmy, jaki jest podstawowy skład, nie wiedzieliśmy nawet, kto jest podstawowym bramkarzem. Co ciekawe, teraz po części przyznaje się tej decyzji rację, bo gdy Szczęsny zostaje numerem jeden, wtedy zaczyna popełniać błędy. Być może, gdy czuje presję Fabiańskiego na plecach, wtedy jego skupienie jest większe.
Szczęsny tyle miejsca na krótkim słupku zostawił, że każdy junior by to wcisnął.
— Chris English (@Krzyszt97422974) March 25, 2021
Ale czy takim samym ofensywnym ustawieniem wyjdziemy na Anglię, Hiszpanię lub nawet Szwecję? Raczej nie. Co by nie myśleć o naszej kadrze, jesteśmy europejskim średniakiem. Jasne, mamy najlepszego piłkarza na świecie, mamy bramkarza Juventusu, ale poza tym? Piotr Zieliński nie pokazuje pełni swoich umiejętności w kadrze, Arkadiusz Milik spędził pół roku na trybunach, Kamil Jóźwiak to tylko zawodnik przeciętnego Derby i tak można by wymieniać i wymieniać. Nie jesteśmy topową reprezentacją w Europie, nie mówiąc o świecie, ale historia już niejednokrotnie pokazała, że turnieje wygrywa się drużyną, a nie indywidualnościami.