Jedenastka Ligi Europy


18 maja 2014 Jedenastka Ligi Europy

Zakończyły się rozgrywki Ligi Europy sezonu 2013/2014, z dość niespodziewanym zwycięzcą, ale przecież to właśnie jest najpiękniejsze w piłce. Drużyny mają już prawo do odpoczynku, a my zajmiemy się podsumowaniem. Zaczniemy od jedenastki turnieju oraz kilku innych ciekawych aspektów z garstką statystyk.


Udostępnij na Udostępnij na

Oto według nas najlepszy skład stworzony z zawodników, biorących udział w tegorocznej edycji zawodów o drugi najważniejszy europejski puchar. Zestawienie zostało stworzone przez praktycznie całą redakcję, więc mamy nadzieję, że będzie jak najbardziej obiektywne.

Bramkarz:

Jonathan Soriano
Jonathan Soriano (fot. redbull.com)

Beto (Sevilla CF) – odkrycie tej edycji Ligi Europy. Nigdy nie miał zbytnio szansy przebić się, chociaż występował w Sportingu czy Porto. W wieku 32 lat wydaje się być u szczytu formy, a jego gra będzie się szczególnie śnić po nocach Benfice Lizbona. Nie da się ukryć, że był absolutnym bohaterem finału, ale trzeba też wspomnieć o jego poprzednich meczach, gdy robił co mógł w meczach z Valencią znacznie, wpływając na tak ogromny sukces. Ostatni mecz był jego popisem. Bronił jak obrońcy krzyża smoleńskiego. Portugalczycy nie grali źle, ale byli praktycznie bezradni w starciach z doświadczonym golkiperem.

Obrońcy:

Jeremy Mathieu (Valencia CF) – kluczowy zawodnik  swojej nieszczęsnej Valencii. Obrońca o typowo ofensywnych zapędach, w tej edycji turnieju, grał przede wszystkim bardzo dojrzale. Zapewniał spokój z tyłu, ale w razie potrzeby zapędzał się w pole karne rywali, siejąc tam popłoch. Zawsze był tam gdzie był potrzebny. Tegorocznymi występami wyszedł zza kotary i przestał być zwyczajnym średnim piłkarzem. To on zdobył bramkę, dzięki której Valencia już była przy finale, jednak koledzy dali się łatwo obrobić i „Nietoperze” zostały w półfinale.

Fazio (Sevilla CF) – Polacy pewnie pierwszy raz usłyszeli o nim podczas dwumeczu Śląska Wrocław z Sevillą, gdzie grajki z Polski praktycznie odbijali się od niego. Warunki fizyczne godne koszykarza potrafi jednak doskonale wykorzystać. Na tyle dobrze, że stał się praktycznie zaporą nie do przejścia. Nie da się ukryć, że Sevilla ani nie była skuteczna, ani efektowna, ale w dużej mierze dzięki jednostkom, okazała się strasznie efektywna. Jedną z kluczowych składowych była gra Argentyńskiego stopera, który czyścił co popadło.

Luisao (Benfica Lizbona) – doskonała gra stoperów portugalskiego zespołu bardzo mocno wpłynęła na to, że w ostatnich pięciu meczach turnieju gracze z Estadio da Luz stracili ledwie jedną bramkę! Jedną! Luisao stał się praktycznie już legendą klubu ze stolicy Portugalii, a swój pomnik na pewno utrwalił dobrą grą w Lidze Europy. Benfica męczyła się z Tottenhamem w 1/8 finału tylko przez chwilę, bo Brazylijczyk rozegrał później główną rolę, strzelając dwie bramki, które dały spokój przed rewanżem. Gra jakby w ogóle się nie starzał.

Ezequiel Garay (Benfica Lizbona) – występami w Lidze Europy tylko potwierdził swoją ogromną klasę. Już jest rozchwytywany na rynku, a ceny są podawane w dziesiątkach milionów. Zapewne po Mundialu jego wartość jeszcze wzrośnie. Grał niemal bezbłędnie w obronie i sprawiał spore kłopoty obrońcom rywali w akcjach ofensywnych. Swoimi bramkami ustawiał mecze z Tottenhamem i Juventusem, dzięki czemu reszta stawała się łatwiejsza. Gra w stylu Gerarda Pique, pewny w obronie z przejawami duszy napastnika.

Pomocnicy:

Sadio Mane (Red Bull Salzburg) – austriacki zespół nie podbił w tym roku europejskiego pucharu, ale zdecydowanie wypromował kilku naprawdę dobrych grajków. Jednym z nich jest 22-latek z Senegalu, który przebojem wdarł się do potentata z kraju słynnej już Conchity Wurst. Młody Afrykanin rozbrykał się na stałe, zaczął też strzelać jak najęty. Nowy człowiek na rynku, którym niedługo powinni zacząć się interesować ci najwięksi. W Lidze Europy strzelił trzy bramki, ale napędzał większość akcji ofensywnych, jakby wypił napój sponsora.

Stephane M’Bia (Sevilla CF) – znany z występów w Olympique Marsylia i Stade Rennes, zaczął znów się odnajdywać w hiszpańskiej ekipie. Trafia do naszego zestawienia szczególnie z powodu genialnego występu w dwumeczu z Valencią. W pierwszym meczu otworzył strzelanie, w rewanżu zakończył. I to w jakim stylu. Jego bramka w doliczonym czasie gry, dająca awans Sevilli była tym po co się ogląda piłkarskie mecze. Będzie na długo pamiętany w Andaluzji.

Andrea Pirlo (Juventus Turyn) – taki zawodnik to prawdziwy skarb. Nie oszukujmy się, „Juve” mówiąc kolokwialnie olało Ligę Europy. Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów bardziej skupili się na lidze niż „Pucharze Pocieszenia”. Jedynym zawodnikiem, po którym ewidentnie było widać, że mu zależy był właśnie Pirlo. Jego rzuty wolne dały bramki, dzięki którym „Stara Dama” dotarła do półfinału. Najpierw decydująca bramka, dająca awans w starciu z Fiorentiną, a później kolejny gol w starciu z Olympique Lyon.

Ivan Rakitić (Sevilla CF) – kapitalny turniej w jego wykonaniu. Przed laty w Schalke grał nieźle, ale jego transfer do Hiszpanii okazał się świetnym krokiem. Stał się prawdziwym profesorem w środku pola. W Andaluzji zaczął grać w stylu Pirlo, czyli niby cofnięty, ale nieoceniony w ofensywie. We wcześniejszej fazie, Sevilla grała ze Śląskiem, a Chorwat mógł pokazać polskiej publiczności jak wiele potrafi, bawiąc się z piłkarzami z Wrocławia. To jak się okazało był tylko trening. Jego zasługa w takim sukcesie zespołu jest ogromna.

Napastnicy:

Paco Alcacer (Valencia CF) – rodowity „Nietoperz” w okresie problemów wyrósł na gwiazdę swojej ekipy. Strzelił w całej edycji siedem bramek, z czego trzy w słynnym rewanżowym meczu z FC Basel w ćwierćfinale, gdy Valencia najpierw odrobiła trzybramkową stratę z pierwszego meczu, a następnie dołożyła dwie w dogrywce. To młody Hiszpan brylował w rewanżu. Świetna dyspozycja z pewnością przysporzy mu zainteresowanie ze strony mocniejszych klubów.

Jonathan Soriano(Red Bull Salzburg) – absolutny fenomen. Zagrał w siedmiu meczach Ligi Europy, a strzelił aż osiem bramek. To nie przypadek, bo w lidze austriackiej strzelił w całym sezonie aż 31 goli. Strzelił trzy bramki w dwumeczu z Ajaxem Amsterdam, przyczyniając się do wyeliminowania słynnego klubu. W 1/8 finału klub sponsorowany przez wielki austriacki koncern poległ z Bazyleą i znów jedyną bramkę zdobył Hiszpan. Mimo kolejnego kapitalnego sezonu nie ma niestety szczęścia, bo wydaje się, że już dawno powinien grać w dużo lepszym zespole.

Największą niespodzianką, a zarazem pozytywnym zaskoczeniem była z pewnością ekipa Łudogorca Razgrad. Można by tu wpisać np. Sevillę, której włodarze przed sezonem mówili, że sukcesem będzie wyjście z grupy a nie zwycięstwo, ale klub z Andaluzji to nadal hiszpańska czołówka, ale kto przed tą edycją Ligi Europy słyszał o Łudogorcu? Jeszcze niedawno nawet w samej Bułgarii nie wszyscy o nim słyszeli. Najpierw awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, później mistrzostwo zdobyte już w pierwszym sezonie i dwukrotna obrona tytułu, a teraz kapitalny występ w europejskich pucharach. Najpierw pewne zwycięstwo w grupie B, gdzie ekipa z Bułgarii zgromadziła aż 16 punktów, zostawiając w tyle m.in. PSV Eindhoven, a następnie kolejne sensacyjne wyeliminowanie Lazio Rzym w 1/16 finału. Dopiero rundę później piękny sen zakończyła Valencia.

Na całkowicie drugim biegunie można postawić z czystym sumieniem rywali z grupy Łodogorca, PSV Eindhoven. Przez kilka ostatnich lat, ekipa ze stadionu Philipsa rządziła na holenderskiej scenie, a teraz sezon całkowicie w plecy. Udział holenderskiego potentata w Lidze Europy zakończył się już na fazie grupowej. Po losowaniu wydawało się, że awans to tylko formalność, biorąc pod uwagę rywali, ale jednak Łudogorec i Czernomorec Odessa okazały się „zbyt mocne” dla podopiecznych Philippa Cocu.

Jeśli chodzi o zawodników to zdecydowanie najbardziej z pozytywnego punktu zaskoczył Beto, który po latach bycia w cieniu w końcu wyszedł na pierwszy plan i spisywał się fenomenalnie. Trzeba otwarcie przyznać, że Sevilla nie grała najlepiej, ale na pewno najskuteczniej, a spora zasługa w sukcesie portugalskiego bramkarza.

Kompletnie zawiódł Carlos Tevez, który dopiero w półfinale strzelił pierwszą i jak się okazało jedyną bramkę. Choć i tak jego dyspozycja pozostawiała wiele do życzenia. Nie da się ukryć, że dla Argentyńczyka zdobycie Pucharu Ligi Europy nie byłoby największym sukcesem, ale podpisany kontrakt zawodowy do czegoś jednak zobowiązuje. Ciężko mówić o słabej formie, skoro w lidze włoskiej strzelał mnóstwo bramek.

Najlepszym trenerem zdecydowaliśmy się wybrać Unaia Emery’ego, czyli szkoleniowca zwycięzców. Hiszpan nie nadał swojej drużynie ani specjalnego stylu, ani nadzwyczajnej taktyki, jednak jeśli chodzi o motywację spisał się wybitnie.

W wyborze na kluczowy moment całej edycji nie mogło być innego wyboru jak bramka Stephana M’Bii w rewanżowym meczu półfinałowym. Jeszcze w regulaminowym czasie gry w finale była ekipa Valencii, ale w trzeciej doliczonej minucie Sevilla przeprowadziła miażdżącą akcję. Długi wyrzut z autu, Fazio przedłużył piłkę, a pięciu metrów M’Bia ładuje ją głową do bramki, wprawiając w prawdziwą ekstazę swoich kibiców. Dla takich chwil warto oglądać mecze.

Najdziwniejszym momentem był pewien gest wykonany przez dwóch piłkarzy zwycięskiej Sevilli. Filmik w którym Ivan Rakitić i Daniel Carrico oddali się w szale radości namiętnemu pocałunkowi obiegł cały internet w ciągu kilku chwil.

Królem strzelców Ligi Europy 2013/2014 został Jonathan Soriano, strzelec ośmiu bramek.

Komentarze
~Jaro (gość) - 10 lat temu

Według mnie najlepszym piłkarzem Ligi Europy był
Rakitić a z Benfici postawiłbym na Garaya- twardy i
nieustępliwy obrońca.

Odpowiedz
~Mistrz (gość) - 10 lat temu

Znudził ci sie Ts? Szukasz Nowego? Zapraszamy na
Nowy Swietny Team Speak . Profesjonalna Administracja
, Dużo Osób . Rangi , Kanały . Zabaw się z nami
Pograj w : Metina , Cs : Go , Cs 1.6 , MineCraft, LOL
! Zapraszamy ManiakiTs.pl

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze