Za nami kolejna, piąta już kolejka Premier League. O ile sobotnie spotkania mogły się bardzo podobać (szczególnie inauguracyjna potyczka pomiędzy „The Toffees” i „The Swans”), to szlagierowe mecze w Super Sunday pozostawiły pewien niedosyt. W naszym zestawieniu znów pojawili się gracze świetnego w tym sezonie Evertonu oraz kilku innych stałych bywalców. Nie brak też nowych twarzy. Do składu Arsenalu wrócił w dobrym stylu Laurent Koscielny, a Rickie Lambert wprawił kibiców swojego zespołu w niebiański nastrój.
Tim Howard – przez większą część spotkania praktycznie bezrobotny, gdyż koledzy z pola zupełnie zdominowali Swansea. Jednak gdy tylko dochodziło do zagrożenia pod bramką Evertonu, Howard robił to, co do niego należało. Wyłapał kilka doskonałych okazji do zdobycia gola przez gospodarzy, przytomnie interweniując w podbramkowych sytuacjach. Trzeba jednak przyznać, iż zachowanie czystego konta przez amerykańskiego golkipera to nie tylko jego zasługa, ale także bardzo nieskutecznych „Łabędzi”.
Rafael – bardzo dobry występ Brazylijczyka na Anfield zwieńczony niepośledniej urody golem. I do tego bardzo ważnym, bo strzelonym na 1:1, dzięki czemu piłkarze United uwierzyli, że mogą wygrać to spotkanie. W niedzielnym meczu prezentował się przyzwoicie również w defensywie. Na prawej stronie czyścił, utrudniając życie atakującym graczom „The Reds”. No i przede wszystkim robił to bezbłędnie. Rafael rozwija się diabelsko.
Leighton Baines – angielski obrońca na stałe chyba wywalczył sobie miejsce w tej rubryce. Nic dziwnego, skoro ostatnio jest w wysokiej dyspozycji. W spotkaniu ze Swansea wraz z resztą defensywy zagrali na zero, a Baines bardzo dobrze radził sobie na lewej stronie. W sobotnim meczu zaliczył również asystę i kilka udanych dośrodkowań. Jeśli 16 października Hodgson zdecyduje się na wystawienie defensora „The Toffees”, to Kuba Błaszczykowski i Łukasz Piszczek mogą mieć trudną przeprawę z Bainesem.
Laurent Koscielny – pod nieobecność kontuzjowanego Thomasa Vermaelena Francuz wystąpił w tym sezonie po raz pierwszy od początku spotkania. Na Etihad Stadium wraz z Perem Mertesackerem tworzyli bardzo dobrą parę środkowych obrońców. Koscielny niejednokrotnie ratował „Kanonierów” z opresji, choć i w tym przypadku należy stwierdzić, iż David Silva i spółka słabo rozpracowywali defensywę Arsenalu. W 83. minucie zachował się w polu karnym „The Citizens” jak rasowy napastnik i bezlitośnie wykorzystał niezbyt udane wybicie głową Lescotta, zapewniając swojej drużynie cenny remis na bardzo trudnym terenie.
Ashley Cole – długo „The Blues” męczyli się z niezwykle topornym rywalem w postaci Stoke. Gdy wydawało się, że Chelsea straci kolejne punkty w tym sezonie, w 85. minucie na wejście w środek pola karnego zdecydował się właśnie Cole i zapewnił trzy punkty swojej drużynie. Co więcej, całe 90 minut pracował na lewym skrzydle, zaliczając kilka udanych interwencji.
Hatem Ben Arfa – francuski pomocnik utrzymuje wysoki poziom i z tego powodu po raz kolejny znalazł się w jedenastce kolejki. W pełni zasłużenie. W spotkaniu z „Kanarkami” świetnie wypatrzył Dembę Ba, którego obsłużył perfekcyjnym podaniem z głębi pola, a ten nie zmarnował okazji. Francuz nie schodzi poniżej pewnego poziomu i tak było i tym razem, szukał kolegów. Popisał się także znakomitym podaniem przy golu Demby Ba. Mieszał w ataku, niejednokrotnie ośmieszając obronę Norwich swoimi dryblingami.
Marouane Fellaini – Belg ponownie był najjaśniejszym punktem w drużynie Evertonu. Otwarcie sezonu ma naprawdę udane. Na Liberty Stadium zaliczył asystę i wpisał się na listę strzelców. Sporo wątpliwości wzbudziło jego zachowanie przy golu Anichebe, gdyż w powtórkach było widać, że nie podawał głową, lecz w siatkarskim stylu obsłużył Nigeryjczyka. Wraz z kolegami miał wiele okazji do zdobycia kolejnych bramek, ale w polu karnym zachowywał się czasem zbyt opieszale. Niemniej jednak w ogólnym rozrachunku zaliczył ponownie dobry występ w Premier League.
Steven Gerrard – kapitan „The Reds” wraca do wysokiej dyspozycji. Naprawdę niemiło było patrzeć na Gerrarda w spotkaniu z Arsenalem. W miniony weekend było całkiem inaczej. To właśnie on poderwał zespół do walki, pomimo gry w osłabieniu po czerwonej kartce dla Shelveya, i strzelił ładnego gola na prowadzenie. Swoją okazję miał już w 8. minucie po perfekcyjnie wykonanym rzucie rożnym, ale wtedy zabrakło szczęścia. Może w kolejnych meczach nastąpi przebudzenie Liverpoolu?
Santi Cazorla – od początku sezonu Hiszpan zbiera wysokie noty za swoje występy w barwach „Kanonierów”. Chyba jeden z najbardziej udanych transferów Arsenalu w ostatnich latach. Filigranowy pomocnik imponuje szybkością i niezwykłą techniką. Pomimo niskiego wzrostu zawodnika rośli defensorzy z Wysp mają problemy, by odebrać mu piłkę. Cazorla prawie nie notuje strat, a często wypatruje kolegów i błyskawicznie potrafi przenieść grę w inny sektor boiska. W niedzielnym meczu nieźle sprawdził Joe Harta, który musiał się bardzo mocno wysilić, by wyłapać jego uderzenie z dystansu.
Jermaine Defoe – kolejny piłkarz w tym zestawieniu, który od kilku spotkań prezentuje się bardzo dobrze. W derbach Londynu miał udział przy obu bramkach dla „Spurs”: przy wyrównującym golu cudownie nie trafił głową w piłkę, ale pomocny bark wyciągnął Faurlin. Dwie minuty później dobił uderzenie Garetha Bale’a, które to napotkało na swojej drodze Julio Cesara i poprzeczkę. Jeśli na Stadionie Narodowym będzie w podobnej dyspozycji, to defensywa „Biało-czerwonych” raczej nie da rady go zatrzymać.
Rickie Lambert – piłkarz kolejki. Doświadczony napastnik zagrał w meczu z Aston Villą koncertowo. Miał udział przy wszystkich bramkach dla „Świętych”, sam strzelił dwie, a przy dwóch innych pomagał. Dużo widzi na boisku, a jego asysta przy trzeciej bramce wręcz ośmieszyła defensywę przeciwników. Dla obrońców „The Villans” był nie do zatrzymania, dzięki czemu Southampton zdobyło swoje pierwsze trzy punkty w tym sezonie. A Lambert z czterema golami jest wiceliderem strzelców. Czyżby to był sygnał wysłany do Roya Hodgsona?
Ławka rezerwowych – Foster, Lescott, Mertesacker, Anichebe.
Gol kolejki – Rafael w meczu z Liverpoolem. Bardzo ładna bramka Brazylijczyka, który zdecydował się na wejście pomiędzy kilku graczy „The Reds”, zgrał do boku do Valencii, a ten dośrodkował na klatkę piersiową do Kagawy. Po tym pięknym zgraniu do Rafaela obrońca popisał się idealnym uderzeniem i doprowadził do remisu.
Wpadka – tutaj redaktorzy nie byli w stanie jasno określić, co w tej kolejce można określić mianem wpadki. Z jednej strony Swansea w upokarzający sposób dała się pogrążyć Evertonowi u siebie, Papiss Cisse pierwszorzędnie zepsuł „jedenastkę”, a z drugiej sędzia Mark Halsey podjął kilka kontrowersyjnych decyzji w meczu Liverpool – Manchester United. Wiele dyskusji wzbudziła czerwona kartka dla Shelveya, którą otrzymał po starciu z Evansem. Podobnie zresztą brak rzutu karnego po faulu na Suarezie, choć trzeba przyznać, iż Urugwajczyk jest jednym z czołowych nurków Premier League i możliwe, że arbiter z góry założył, że symuluje. Wapno dla gości po upadku Valencii też nie było takie oczywiste.
Chelsea już straciła punkty z QPR ;p
Fakt. Dzięki za czujność :)
Pozdrawiam.