Fenerbahce Stambuł jest bliższe finału Europa League. W dzisiejszym meczu Turcy pokonali Benficę Lizbona 1:0 po trafieniu Egemena Korkmaza. Mecz mógł zakończyć się wyższym wynikiem, ale kilkukrotnie bramkarza gości ratowały słupki lub poprzeczka.
Sükrü Saracoglu był dziś jedną z dwóch aren decydujących rozstrzygnięć w Europa League. Tamtejszy Fenerbahce podejmował lizbońską Benficę. Przed meczem niełatwo było wskazać faworyta, lecz zarówno eksperci, jak i bukmacherzy lekko faworyzowali gości. W kontekście rywalizacji na froncie ligowym jednak więcej walki i zaangażowania mogliśmy spodziewać się od Turków – gospodarzom niezwykle trudno będzie dogonić liderujący Galatasaray, natomiast goście są bardzo blisko zdetronizowania FC Porto. „Żółte Kanarki” musiały radzić sobie bez Caner Erkina, natomiast wśród „Encarnados” brakowało Hugo Almeidy oraz Enzo Pereza, ale w zamian za to mogliśmy oglądać Pablo Aimara już od pierwszej minuty.
„Fly high to glory” – tak brzmiał napis z fantastycznej oprawy przygotowanej przez zagorzałych fanów Fenerbahce. Jednak to „Orły” miały przewagę na początku spotkania, a Volkan Demirel raz za razem musiał sięgać niebezpieczne dośrodkowania. Gospodarze starali się atakami pozycyjnymi rozmontować Portugalczyków, natomiast goście chcieli wygrać ten mecz na podstawie długich piłek do swych napastników. Pierwszy godny uwagi strzał można było odnotować dopiero w 12. minucie, lecz Pablo Aimar posłał piłkę w wyższe rzędy trybun stadionu. Pięć minut później po dynamicznym kontrataku Pierre Webo precyzyjnie dograł do Moussy Sou, a temu zabrakło niewiele, by z kilku metrów pokonać Arthura. Rozpoczęła się burza pod bramką gości – chwilę później najpierw w poprzeczkę z 12 metrów trafił Sou, a później Arthur musiał na dziesiątym metrze ekwilibrystycznie piąstkować piłkę. Gdyby Sou trafił, byłaby to bramka przedniej urody. Inicjatywa wyraźnie przeszła na stronę gospodarzy.
30 sekund później po dośrodkowaniu z rzutu wolnego strzelał Gokhan Gonul, ale Arthur znów był na posterunku. Po okresie walki w środku pola Dirk Kuyt w 36. minucie próbował szczęścia z dystansu, lecz bez rezultatu. Z czasem Benfica zaczęła kolekcjonować żółte kartki zamiast składnych akcji. Gospodarze musieli być ostrożniejsi – aż sześciu graczy było zagrożonych zawieszeniem w następnym spotkaniu przy kolejnym żółtku. I gdy wydawało się, że do przerwy nie zobaczymy bramek, sędzia wskazał na wapno. Gokhan Gonul otrzymał dobre prostopadłe podanie, a Ola John bez pardonu powalił go na ziemię. Cristian Baroni, strzał i… słupek! Zrozpaczonego zawodnika do szatni musieli odprowadzić koledzy z zespołu, był to bowiem ostatni akcent pierwszej połowy.
Nie wiadomo, czy ci sami piłkarze Benfiki wyszli na drugą część gry, a już na pewno na pierwsze 15 minut. Już dwie minuty po wznowieniu gry „Żółto-czarni” wzięli się do pracy. Najpierw Cristian niemal zrehabilitował się za zmarnowaną „jedenastkę”, minutę później Raul Meireles huknął jak z armaty, a następnie głową próbował Yobo. Wszystkie te próby obronił bramkarz Benfiki. Po chwili zawieszenie w rewanżu złapał Mahmet Topal, otrzymując żółty kartonik. Kolejna minuta i kolejny ogromny fart Benfiki. Dirk Kuyt, 23 metry do bramki, uderzenie i… drugi w meczu słupek, a piłka zamiast do czekającego na dobitkę Webo trafiła prosto do leżącego golkipera. Na tę nawałnicę odpowiedział wprowadzony w drugiej części meczu Nicolas Gaitan. Jego podkręcony strzał z dystansu trafił w słupek bramki Demirela. Benfica otrząsnęła się po tej sekwencji ciosów, lecz nie potrafiła zagrozić defensywie Fenerbahce.
W 63. minucie nieszczęśliwie na murawę upadł Raul Meireles. Nie mógł kontynuować gry, więc został zmieniony przez Saliha Ucana. Młody playmaker okazał się dobrym zmiennikiem, uprzykrzając dziś niemiłe już życie obrońców gości. W 72. minucie gospodarze w końcu oszaleli z radości. Korner, trafiony piłką w głowę Garay, uderzenie Egemena Korkmaza z główki z metra i piłka przekroczyła linię bramkową, choć jeden z „Orłów” wybił jeszcze piłkę z bramki. Dwie minuty później Andre Gomez błyskotliwie wszedł w pole karne, lecz Yobo bezpardonowo skasował tę akcję. Mimo prowadzenia to „Żółte Kanarki” często gościły na połowie rywali, a Benfica nastawiła się na kontrataki. W 90. minucie głupotą popisał się Pierre Webo – za wykopnięcie piłki poza boisko otrzymał żółtko, co wyklucza go z rewanżu. W ciągu trzech doliczonych minut to Benfica rzuciła się na rywala, lecz nie odmieniła już losów meczu. To Turcy są w korzystniejszej sytuacji przed rewanżem, lecz o ile do składu gości wrócą podstawowi zawodnicy, o tyle kilku piłkarzy Fenerbahce rewanż obejrzy tylko na trybunach. Mecz mógł lekko zawieść kibiców, ale zwycięstwo należało się gospodarzom. Gdyby dziś mieli więcej szczęścia, jedna z piłek trafiona w obramowanie bramki mogłaby znaleźć drogę do siatki.