Historia Jana Oblaka udowadnia wszystkim, którzy przeżywają trudne chwile, że nie warto się poddawać, że trzeba walczyć do końca. Rok temu był jedynie rezerwowym, dziś, po tym jak rozegrał wybitny sezon i zdobył Trofeo Zamora – nagrodę dla najlepszego bramkarza La Liga, jest na ustach wszystkich. Czy Manuelowi Neuerowi rośnie konkurencja?
Nieważne, jak zaczynasz, ważne, jak kończysz…
Oblak przyszedł do Atletico z Benfiki przed sezonem 2014/2015. Nie był jednak jedynym bramkarzem, który trafił wówczas na Vicente Calderon. Razem z nim do klubu został sprowadzony Miguel Angel Moya. Hiszpan i Słoweniec mieli walczyć o miejsce między słupkami „Los Rojiblancos” pozostawione przez odchodzącego do Chelsea Thibaut Courtois. Już samo zadanie wskoczenia w rękawice Belga mogło przyprawić o drżenie kolan. Konieczność walki o te rękawice mogła jeszcze pogorszyć sprawę. I z tej pierwszej batalii Oblak wyszedł na tarczy. To były golkiper Getafe został pierwszym bramkarzem. Sytuacja nie zmieniała się aż do momentu kontuzji Moi. Wtedy to, pod koniec marca 2015 roku, swoją szansę dostał Jan Oblak. „Cholo” był na tyle zadowolony z postawy młodego Słoweńca, że od nowego sezonu to właśnie były bramkarz Benfiki stał się numerem jeden.
Felicidades a mi amigo #JanOblak por su merecido #Zamora y por igualar un histórico récord ¡GRANDE! 🔝 #AúpaAtleti pic.twitter.com/lQQZvvLV7W
— Miguel Ángel Moyá (@M_A_Moya) May 15, 2016
Mur nie do przebicia
Świadomość, że został pierwszym wyborem trenera, podziałała na niego jeszcze bardziej motywująco. Od początku sezonu Oblak stał się jedną z głównych postaci w drużynie „Los Rojiblancos”, wielokrotnie ratując kolegów przed stratą bramki, a nierzadko i punktów. Doskonałym odzwierciedleniem tego, ile Słoweniec znaczy dla Atletico, był drugi półfinałowy mecz Ligi Mistrzów przeciwko Bayernowi Monachium. „Bawarczycy” byli o jednego gola od awansu do finału, jednak Jan Oblak dzięki swoim niesamowitym interwencjom wniósł Atletico do finału na własnych rękach. 18 puszczonych goli. Ten wynik musi robić wrażenie, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że były bramkarz Benfiki gra w lidze, która słynie z ofensywy. W Primera Division nikt nie zdołał pokonać Słoweńca więcej niż dwa razy. Jeśli weźmiemy pod uwagę cały sezon, taka sztuka udała się tylko piłkarzom Celty Vigo w rewanżowym meczu ćwierćfinału Pucharu Króla. Powtórzę. 18 puszczonych goli w ciągu całego ligowego sezonu. Wynik ten możemy spokojnie postawić na równi na przykład z 50 golami strzelonymi w sezonie 2011/2012 przez Leo Messiego.
Oblak es el mejor Zamora de la historia de la Liga BBVA con un promedio de 0,47 goles por partido. https://t.co/6AUfxJAoTJ
— Fútbol 4ALL (@futbol__4all) May 21, 2016
Diego Simeone – ojciec Zamorów
Co łączy Diego Simeone i Trofeo Zamora, czyli nagrodę dla bramkarza, który w danym sezonie puścił najmniej goli w La Liga? Ano to, że w ostatnich latach argentyński trener i jego podopieczni mają niemal monopol na zdobywanie tego trofeum. „Cholo” trafił do „Atleti” w grudniu 2011. Już w swoim pierwszym pełnym sezonie wypromował pierwszego „Zamorę”. Najlepszym bramkarzem ligi został Thibaut Courtois, który w temporadzie 2012/2013 puścił 29 goli w 37 spotkaniach. Rok później Belg po raz kolejny sięgnął po tę nagrodę. Tym razem w 37 meczach 24 razy wyjmował piłkę z siatki. Sezon 2014/2015 to przerwanie serii Atletico przez golkipera Barcelony Claudio Bravo, który również osiągnął niesamowity wynik – 19 puszczonych goli w 37 meczach. Jak już jednak wspomniałem, Trofeo Zamora powróciło na Vicente Calderon w tym roku. Oblak pobił, wydawać by się mogło, niemożliwy do pobicia wynik golkipera „Dumy Katalonii” i nie skłamię, jeśli napiszę, że dzięki temu jest na ustach całej Europy.
Najlepszą obroną jest… obrona
Nie oszukujmy się. Gdyby nie więcej niż solidna gra linii defensywnej, zarówno Courtois, jak i Oblak wyglądaliby nie jak pitbull, lecz jak jamnik. Na szczęście dla nich Simeone oparł grę swojej drużyny na walczących o każdą piłkę pitbullach, przez które niezwykle trudno się przedrzeć. Nawet jeśli na bramce stałby wspomniany jamnik, i tak wykręciłby pewnie bardzo dobry wynik. Nie od dziś znana jest opinia, że drużyna Simeone jest najlepsza na świecie w tej materii. Równie znane jest powiedzenie, że Atletico cierpi. Często w ważnych spotkaniach „Los Rojiblancos” bronią w okolicy swojej „szesnastki”, a nierzadko nawet w niej. W takiej sytuacji niemożliwe jest niedopuszczanie do strzałów, nawet jeśli mówimy o, jak już wspomniałem, najlepszej defensywie na świecie. To właśnie wtedy jamniki mają okazję stać się pitbullami.
Najlepszy Zamora w historii
Wynik Oblaka robi jeszcze większe wrażenie, jeśli spojrzymy na jego poprzedników – bramkarzy, którzy po Trofeo Zamora sięgali w przeszłości. By usystematyzować, przypomnę – Jan Oblak rozegrał w tym sezonie 38 spotkań, w których puścił 18 goli. Daje nam do średnią 0,47 gola na mecz. Tylko jeden bramkarz od momentu przyznawania nagrody osiągnął taki sam wynik. Był to Francisco Liano, golkiper Deportivo La Coruna, który w sezonie 1993/1994 osiągnął identyczny bilans. Oczywiście zdarzały się sezony, w których zdobywca Trofeo Zamora puszczał mniej bramek niż Słoweniec.
Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę liczbę meczów i wyciągniemy średnią, okaże się, że żaden z nich od Oblaka lepszy nie był. I tak w sezonie 2010/2011 Victor Valdes puścił 16 goli w 32 meczach, co daje nam średnią 0,5 na spotkanie. Sezon 1990/1991 to Abel Resino z Atletico i jego 17 goli puszczonych w 33 potyczkach (średnia: 0,51). W kampanii 1968/1969 Trofeo Zamora trafiło w ręce Salvadora Saduriniego z „Barcy”, który osiągnął średnią 0,60 gola na mecz dzięki bilansowi 20 bramek puszczonych w 30 spotkaniach. Golkiperem, który sięgnął po tę nagrodę, mając najmniejszy bagaż goli, był Jose Vicente Train, który w sezonie 1963/1964 puścił 10 goli. Rozegrał on wówczas tylko 15 spotkań, co dało średnią 0,66 gola na mecz.
Oblak na tle bramkarzy z innych lig
W największych europejskich ligach zdarzali się bramkarze, którzy również wchodzili na tak wysoki poziom. Zacznijmy od wspomnianego na początku Manuela Neuera. Niemiec od kilku sezonów nie wchodzi powyżej 20 puszczonych w sezonie ligowym. Kampania 2015/2016 to 16 puszczonych goli w 34 meczach (śr. 0,47). Rok wcześniej zakończył sezon z bilansem 18/32 (śr. 0,56). 2013/2014 – 18 puszczonych w 31 spotkaniach (śr. 0,56). Takim samym bilansem zakończył Niemiec kampanię 2012/2013. Podobnie wygląda sytuacja z Gianluigim Buffonem. W kończącym się sezonie Włoch puścił 17 goli w 31 spotkaniach (śr. 0,54). Cztery lata temu „Gigi” skończył sezon z bagażem 16 puszczonych bramek w 35 meczach (śr. 0,46). Podobną średnią – 0,45 (14/31) – może pochwalić się Ivan Pelizzoli, który w sezonie 2003/2004 strzegł dostępu do bramki AS Roma.
Najlepszym jednak wynikiem ostatnich lat jest osiągnięcie Petra Cecha. W swoim pierwszym sezonie na Wyspach w barwach Chelsea puścił on 15 goli w 35 meczach. Daje to średnią 0,43 puszczonego gola na mecz. Widzimy zatem, że osiągnięcie Oblaka jest jednym z najlepszych wyników bramkarzy w ostatnich latach. Jak na golkipera Słoweniec jest jeszcze młody i wciąż się rozwija. To pozwala nam wierzyć w to, że oglądamy narodziny kolejnej bramkarskiej legendy. Kolejną okazję, by zapisać się w historii, Oblak dostanie w zbliżającym się finale Ligi Mistrzów. Czy udowodni on swoją klasę? Przekonamy się już niedługo.
Najlepszy nie jest, ale to w tej chwili światowa czołówka. A tekst dostosował się poziomem do bohatera, szanuje:)