Jan Oblak i jego droga do historii Atletico


Słoweniec bije kolejne bramkarskie rekordy. Jak to się stało, że Jan Oblak, niepozorny chłopak z Lublany, wspiął się na szczyt?

7 grudnia 2019 Jan Oblak i jego droga do historii Atletico
twitter.com

Jeśli jest ktoś, kto mimo słabego sezonu "Los Colchoneros" zasługuje na pochwałę, to jest nim Jan Oblak. Słoweniec stał się bowiem rekordzistą "Rojiblancos" pod względem zachowanych czystych kont w lidze i jako jeden z nielicznych w Atletico zachowuje znakomity poziom. Jak to się stało, że z ten chłopak przeszedł drogę z Lublany do miana jednego z najlepszych bramkarzy świata?


Udostępnij na Udostępnij na

Atletico Madryt od dawna jest znane z dwóch rzeczy – bramkarzy oraz napastników. O ile w przednich formacjach mieliśmy już takie postaci, jak: Forlan, Torres, Aguero, Falcao czy Diego Costa, o tyle na bramce dziedzictwo jest równie mocne. Widzieliśmy tam już przecież Davida de Geę czy Thibauta Courtois. To jednak Jan Oblak wyrasta na najmocniejszą postać z tego grona, a jego CV zapełnia się kolejnymi rekordami. Nie byłoby jednak tych sukcesów, gdyby nie niezłomny charakter Słoweńca, który pomógł mu przebyć tę daleką drogę.

Oblak i jego wczesny debiut

Jan Oblak („chmura” ze słoweńskiego) urodził się w 12-tysięcznym Škofja Loka. Rodzina Jana od małego wszczepiła mu w nawyk sportowe życie. W końcu jego ojciec Matjaz, także był bramkarzem, a jego siostra Teja grała w koszykówkę.

10-letni Oblak został najpierw dostrzeżony przez akademię lokalnej Olimpii, która krótko potem została przemianowana na Bezigrad, a dziś znana jest jako Olimpija Lublana.

Zaledwie 16-letni golkiper zadebiutował w Olimpii w sezonie 2009/10, co uczyniło go najmłodszym bramkarzem w historii ligi słoweńskiej. Jak później opowiadał jego trener Branko Oblak, ta decyzja była głównie podyktowana chęcią ukarania ówczesnego pierwszego golkipera zespołu. Okazało się jednak, że jak to zwykle piłce bywa, do wielkiej kariery czasem prowadzi przypadek.

Niesprawiedliwością byłoby jednak przypisywać całą zasługę przypadkowi. Tutaj bowiem Oblak zadecydowanie dołożył od siebie swoją ciężką pracę i hart ducha. Od małego słynął bowiem z tego. Dla przykładu na treningi wspomnianej Olimpii musiał codziennie dojeżdżać rowerem, i to 25 km w jedną stronę.

On ma wszystko, czego wymaga się od nowoczesnego bramkarza. Zawsze imponował mi swoją dojrzałością. Mimo swojego debiutu w bardzo młodym wieku Oblak zawsze chętnie słuchał i wykonywał moje polecenia. Janez Pate, trener Olimpii

Portugalia drzwiami do wielkiej piłki

Dobra gra w lokalnej lidze zaprocentowała. W 2009 roku po bramkarza zgłaszało się włoskie Empoli, ale Oblak zamiast tego udał się na testy do londyńskiego Fulham. Słoweniec nie został jednak przekonany przez angielski klub i ostatecznie wrócił do Olimpii, w której występował jeszcze do 2010 roku.

Gdy latem 2010 roku Oblakiem zainteresowała się Benfica, Portugalczycy byli przekonani co do umiejętności 17-latka. Ryzykiem jednak była kwestia jego mentalności. Jorge Jesus, ówczesny trener Benfiki, osobiście zadzwonił do Branko Oblaka z zapytaniem, czy młody Oblak jest gotowy na tak odważny ruch i presję z nim związaną. Branko dał taką gwarancję, toteż transfer stał się faktem, a kwota 1,7 mln euro oznaczała największą sprzedaż w historii Olimpii Lublana.

W Lizbonie kariera Oblaka wcale nie nabrała błyskawicznego rozpędu. Słoweniec był regularnie wysyłany na wypożyczenia, gdzie miał problemy z łapaniem minut. Pomimo tego Oblak zrobił spore wrażenie na doświadczonych trenerach niższych lig Portugalii.

To jeden z tych bramkarzy, którzy lubią pracować. Jeden z tych, którzy przychodzą na trening, by harować i się rozwijać. Oblak dobrze czyta grę – umiejętnie wychodzi z linii, jest dobry techniczne i przede wszystkim ma niezwykle chłodną głowę. Carlos Pires, trener Beiry-Mar

W końcu jednak Słoweniec doczekał się swojej szansy w pierwszoligowym Rio Ave. Gdy tam wreszcie odzyskał status wielkiego talentu, Benfica upomniała się o swojego zawodnika.

Zastępując kontuzjowanego Artura, Oblak wykorzystał swoją szansę doskonale. Na przestrzeni 24 meczów Słoweniec wpuścił zaledwie 6 (!) bramek, a także zachował czyste konto w prestiżowych meczach przeciwko Porto i Juventusowi. Zdobywając nagrodę najlepszego bramkarza ligi portugalskiej, potwierdził, że dorósł już do wielkiej piłki.

Transfer do Atletico

Latem 2014 roku po tego bramkarza zgłosiło się Atletico, które wyłożyło za Oblaka aż 16 mln euro. Rekordowa wtedy suma za bramkarza w La Liga i miejsce w dziesiątce najdroższych golkiperów w historii zobowiązywały.

Na początku przygody z ekipą Simeone Oblakowi wcale jednak nie wiodło się rewelacyjnie. Już w pre-sezonie doznał kontuzji, a później nie potrafił ustabilizować formy. W meczu Ligi Mistrzów przeciwko Olympiakosowi Pireus stracił trzy gole, zawalając szczególnie przy pierwszym. Był moment, że to Miguel Angel Moya wydawał się bardziej bezpieczną opcją w Madrycie. Niektóre hiszpańskie gazety zaczęły się nawet zastanawiać, czy Simeone rzeczywiście chciał transferu tego zawodnika.

Kluczowym momentem dla Oblaka stał się ćwierćfinał Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt. Słoweniec tym występem i zachowaniem czystego konta kupił sobie wreszcie wiarę u kibiców oraz – przede wszystkim – u sceptycznego dotychczas Diego Simeone. W pierwszym meczu u siebie Oblak był raz za razem ostrzeliwany przez piłkarzy „Królewskich”, ale Słoweniec nie dał się pokonać ani razu.

Od tego czasu Oblak nie oddał już nikomu miejsca w bramce Atletico, a jego status z sezonu na sezon tylko rośnie. Nikogo nie dziwi już fakt umieszczania go w trójce najlepszych bramkarzy świata, a są tacy, który uważają go nawet za najlepszego golkipera świata.

Oblak – maszynka do rekordów

Trzeba przyznać, że Słoweniec trafił do klubu dla siebie idealnego. Mając przed sobą takich fachowców jak Diego Godin czy Jose Gimenez, razem stworzyli prawdziwą ścianę nie do przejścia. Wystarczy wspomnieć, że Jan Oblak jako pierwszy czterokrotnie z rzędu wygrywał w La Liga trofeum Zamora (inaczej złote rękawice). Do rekordzisty – Victora Valdesa – brakuje mu tylko jednej takiej nagrody. Z czasem zaczął przekraczać kolejne granice.

I to właśnie jeden z rekordów był inspiracją do napisania tego tekstu, Oblak przebił bowiem kolejną barierę. Po wczorajszym remisie 0:0 z Villarreallem Oblak stał się bramkarzem o największej liczbie czystych kont w lidze w całej historii Atletico – 96. Co jednak bardziej imponujące, dokonał tego w zaledwie 169 meczów, o 69 szybciej niż poprzedni rekordzista – Abel Resino.

Oznacza to, że Oblak ma na koncie więcej meczów z czystym kontem niż meczów z wpuszczonym golem – 56%. Absurdalna statystyka, ale idealnie odzwierciedlająca jego klasę.

Tym, co najbardziej rzuca się w oczy przy obserwacji Słoweńca, jest jego wspomniany już spokój. Oblak rzadko sili się na nerwowe gesty. Rzadko też zdarza mu się dokonywać przesadnie ekwilibrystycznych interwencji. Jego najmocniejszym atutem jest perfekcyjne ustawianie się na linii, przez co większość parad wygląda na proste. Dodajmy do tego szybkość wychodzenia z linii, refleks i 188 cm wzrostu i mamy przepis na bramkarza idealnego.

***

Nic więc dziwnego, że Atletico robi wszystko, by zatrzymać w klubie utalentowanego Słoweńca. „Rojiblancos” uczynili swojego bramkarza najlepiej zarabiającym piłkarzem w klubie, co w dzisiejszym futbolu jest rzadkością.

Oblak ma dopiero 26 lat, co daje mu jeszcze osiem, dziewięć lat gry na najwyższym poziomie. Pozostaje tylko pytanie, czy świat nareszcie zacznie go doceniać. Bo to, że nie znalazł się w ostatniej 30 plebiscytu „Złotej Piłki”, pozostaje tylko przemilczeć.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze