Jan Bednarek nie znalazł się na liście powołanych na październikowe mecze. O ile we wrześniu wszyscy zgodziliby się, że tak powinno być, to teraz mamy spore wątpliwości co do słuszności tej decyzji. Zwłaszcza biorąc pod uwagę miejsce w kadrze dla chociażby Patryka Pedy.
Masz ponad 50 występów w reprezentacji. Od roku albo nie grasz w klubie, albo wyglądasz bardzo źle, ale jest dla ciebie miejsce w drużynie narodowej. Zaczynasz grać lepiej w dobrej lidze i już szykujesz się na kolejne zgrupowanie, jesteś w formie, więc liczysz na poprawę swojego wizerunku, do tego zmienił się selekcjoner, więc myślisz, że zaczynasz z czystą kartą. Bach – nie dostajesz powołania akurat teraz, kiedy na nie zasługujesz. Jeszcze jedno bach – w twoje miejsce na kadrę jedzie gość z trzeciej ligi włoskiej, który nigdy w reprezentacji nie grał.
Polska piłka ma opóźnienie w aktualizacji, decyzja pod publikę
Jan Bednarek nie otrzymał powołania na październikowe spotkania, to wiemy. Spójrzmy natomiast na poprzednie powołania i zestawmy je sobie z sytuacją w klubie:
- wrzesień 2023 – gra, ale tracenie dużej liczby bramek, do tego ogromna niechęć kibiców – powołanie,
- czerwiec 2023 – słaba gra w klubie i spadek z ligi – powołanie,
- marzec 2023 – gra w czerwonej latarni ligi, masa traconych goli – powołanie,
- listopad 2022 (mistrzostwa świata) – 45 minut w lidze od połowy sierpnia – powołanie,
- wrzesień 2022 – zmiana klubu, bez minuty od miesiąca – powołanie.
A ostatnio Southampton, w którym Jan Bednarek gra w pierwszym składzie, zaczęło grać lepiej w obronie i co? I brak powołania dla stopera. Oczywiście, nie ma tu mowy o jakimkolwiek braku konsekwencji, bo to nie Michał Probierz rozsyłał powołania na wcześniejsze zgrupowania, gdy 27-latek wyglądał bardzo źle, a kibice nie chcieli go widzieć w kadrze (to drugie wciąż aktualne). Jednak mówimy tutaj o decyzji dokonanej pod publikę. Bo sportowo ten wybór się nie broni. Ludzie chcieli głowy Jana Bednarka i ją dostali, a Michał Probierz ma czyste papcie, bo go odstawił, a do tego nie gramy z Czechami i Albanią, tylko Mołdawią i Wyspami Owczymi. Jeśli nie będzie wyniku, to nie z powodu braku Bednarka, tylko ze względu na inne czynniki.
A w miejsce byłego gracza Lecha Michał Probierz również nie powołał zawodnika, który np. ma doświadczenie w reprezentacji albo prezentuje bardzo dobrą formę na odpowiednim poziomie. Nie. Powołał Patryka Pedę – zawodnika ze średniaka trzeciej ligi włoskiej, który grał u Probierza w młodzieżówce. Tutaj nie chcemy zarzucać selekcjonerowi kolesiostwa (ważne słowo – tutaj), ale jeśli już tak bardzo nie chciał Jana Bednarka, to naprawdę dużo łatwiej byłoby się obronić Pawłem Bochniewiczem, Michałem Helikiem czy Arielem Mosórem. Oczywiście, oni wszyscy nie są w świetnej formie, ale grają na dużo, dużo wyższym poziomie rozgrywkowym niż Peda. Do tego przy Mosórze również zadziałałaby narracja o wprowadzaniu młodych, a więc Michał Probierz mógłby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
Jan Bednarek dostał mokrą szmatą w twarz
Zawodnik Southamptonu zaczął prezentować się dobrze. W ostatnim czasie notuje sporo interwencji w obronie, bloków, wślizgów czy odbiorów, których nie miał, gdy był powoływany na wrześniowe zgrupowanie.
Do tego w całym sezonie utrzymuje celność podań na poziomie ponad 90%, a najczęściej wynosił on 92% lub 95%. Mogłoby się wydawać, że pewnie podawał do tyłu lub do boku, ale notował sporą liczbę podań progresywnych, które wiązały się z określonym ryzykiem. Każde podanie Jana Bednarka pokonywało dystans średnio 15 metrów.
Do tego skuteczność wślizgów Bednarka wynosi 60%. Nie jest to wynik fenomenalny, tylko zwyczajnie dobry. Dla porównania 60% w tej statystyce mają chociażby Dayot Upamecano czy Aaron Wan-Bissaka. Widzimy więc, że Bednarek potrafi wykonywać wślizgi. Skąd więc brak powołania? Najwyraźniej nie ze względów czysto sportowych.
Czym Jan Bednarek zniechęcił do siebie?
Przede wszystkim bierzemy tu pod uwagę nieprzekonujące występy w reprezentacji, ale nie przekonywała cała kadra. Jan Bednarek był po prostu jej niewyróżniająca się częścią i, może nawet pechowo, często znajdował się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie, przez co łatwo go wiązać z traconymi golami. Chociażby w meczu z Mołdawią wszyscy zwracają uwagę na to, że dał się ograć rywalowi przy golu w widowiskowy sposób. Ale on musiał go gonić i był w nie najlepszej pozycji, ponieważ na minę niecelnym podaniem wsadził go Tomasz Kędziora. Owszem piłkarz Southamptonu mógł zachować się lepiej, ale to nie on sprokurował tę sytuację.
Do tego wszyscy pamiętają jego niefortunną wypowiedź po tamtym spotkaniu. Pozwólmy ją sobie zacytować:
– Uważam, że chcieliśmy zagrać tę połowę na stojąco. Myśleliśmy, że ten mecz sam dogra się do końca, że zostało 45 minut i jedziemy na wakacje. To pokazało, że przeciwnik był godny zwycięstwa i potrafił strzelić nam trzy gole, co jest nie do zaakceptowania. Każdy z nas musi spojrzeć w lustro, każdy z nas musi między sobą porozmawiać i powiedzieć sobie kilka gorzkich słów, bo to jest nie do zaakceptowania – mówił po porażce z Mołdawią obrońca reprezentacji Polski.
I bardzo dużo osób tą wypowiedzią się oburzyło, domagano się nawet odstawienia go od kadry za takie słowa. Ale powiedzmy sobie szczerze – co w tej wypowiedzi Bednarka jest złe? On po prostu powiedział prawdę, nie gryząc się w język. Powinien powiedzieć, że nie wie, jak to się stało? No nie. Co ważne, to nie tylko Jan Bednarek czekał na wakacje, wszyscy zawodnicy reprezentacji grali na stojąco. Miał odwagę powiedzieć, że drużyna jest fatalna od strony mentalnej i nawet lepiej, że ubrał to w takie słowa, a nie wcześniej wspomniane „nie wiem”.
Co ma Peda, czego nie ma Bednarek?
Na początku zaznaczmy, że my też do końca tego nie wiemy. Owszem, Patryk Peda grał w młodzieżówce u Michała Probierza i wyglądał nawet dobrze. Cechuje go pewność w wyprowadzeniu piłki, ale to wszystko na poziomie trzeciej ligi włoskiej. Championship to jest półka lub dwie wyżej.
Fakt faktem Patryk Peda może nawet nie zagra w trakcie zgrupowania, a jest młody i od lat się o nim mówi, że ma potencjał. Być może go uwolni, a pamiętajmy, że choć był zawodnikiem Spal, to teraz jest do niego tylko wypożyczony. Formalnie Peda jest piłkarzem Palermo, które kupiło go w letnim oknie transferowym. Na poziomie Serie C idzie mu dobrze, więc w przyszłym sezonie w najgorszym wypadku wróci do Palermo na poziom Serie B, a może nawet i Serie A. Inwestowanie w niego może więc mieć jakiś sens.