Wielka niespodzianka stała się faktem. James Rodriguez został wczoraj oficjalnie ogłoszony nowym piłkarzem Evertonu. Zadanie nie jest łatwe, piłkarz chce odbudować swoją formę i stać się ponownie wielkim zawodnikiem. W tym pomóc mu może Carlo Ancelotti, czyli jego były trener za czasów Bayernu Monachium i Realu Madryt. 29-latek zamienił Estadio Santiago Bernabéu na Goodison Park za kwotę około 25 milionów euro.
Ostatni sezon Jamesa w barwach Realu Madryt nie był udany. Zinédine Zidane nie uwzględniał piłkarza w swoich planach. Kolumbijczyk zagrał jedynie 14 razy, strzelając jednego gola i notując dwie asysty. 29-latek dalej ma w sobie duże pokłady ambicji i chce udowodnić, że nie zapomniał jak się gra w piłkę. Zainteresowanie zawodnikiem było niemałe, jednak ostatecznie to Everton wygrał walkę o piłkarza z m.in. Lazio.
🔵 | Comunicado Oficial: James Rodriguez. ✍️#AlóJames
— Everton (@Everton) September 7, 2020
Słaby sezon, ale James to dalej dobry piłkarz
Jeśli w podstawowym składzie na mecz ligowy wychodzisz tylko pięć razy, to musi zapalić się lampka, że coś jest nie tak. Zdobycie mistrzostwa Hiszpanii i superpucharu nie zadowoli piłkarza takiego jak James Rodriguez, jeśli nie miał on wpływu na mecze i końcowy sukces klubu. Frustracja była tak wielka, że w lipcu Kolumbijczyk poprosił nawet Zinédine Zidane’a, aby ten nie uwzględniał go w kadrze meczowej na najbliższe spotkanie.
Wtedy jasnym było, że 29-latek na Estadio Santiago Bernabéu już długo nie pogra. Kontrakt pomiędzy klubem a piłkarzem trwał jeszcze rok. James na dobrą sprawę mógł zaryzykować i spróbować swoich sił w Madrycie ostatni raz. Ryzyko te jednak było zbyt wielkie, ponieważ gwarancji gry Kolumbijczyk dostać nie mógł, a w jego wieku na kolejny sezon siedzenia na trybunach pozwolić sobie nie można.
I choć niektórym takie siedzenie na trybunach i inkasowanie niemałej tygodniówki odpowiadałoby, to na szczęście nie każdy jest Garethem Balem. James chce po prostu grać w piłkę. Jak sam piłkarz wspominał, nigdy nie grał w Serie A i Premier League. I choć oferty napływały z obu krajów, 29-latek wybrał Anglię. Everton nie jest z pewnością klubem marzeń, ale w „The Toffees” Kolumbijczyk może liczyć na regularną grę, a to najważniejsze.
Tylko trzech pomocników, licząc od sezonu 2013/2014 zanotowało ponad 50 goli i 50 ostatnich podań w pięciu najlepszych ligach w Europie. Kto to taki? To nie Kevin de Bruyne czy Paul Pogba. W gronie tych trzech zawodników znaleźli się Angel Di Maria, Christian Eriksen i właśnie James Rodriguez. Kolumbijczyk od tego czasu zdobył 54 bramki i zanotował aż 52 asysty. Biorąc pod uwagę fakt, że zawodnik sporo nie grał, jest to wynik naprawdę imponujący.
Mało kto w tej zgadywance wskazałby właśnie na 29-latka. A przecież pamiętamy jego świetne występy na Mistrzostwach Świata w Brazylii w 2014 roku, kiedy James zaprezentował się szerzej piłkarskiemu światu. Pamiętamy jego świetną grę w Monaco, bardzo dobre początki w Realu Madryt czy naprawdę udany sezon 2017/2018 w Bayernie Monachium. Kolumbijczyk w najwyższej formie potrafi w pojedynkę wygrywać mecze, zaliczać niesamowite asysty czy strzelać przepiękne gole.
This James Rodriguez goal at the 2014 World Cup was truly a work of art 👏
(via @fifaworldcup_fr) pic.twitter.com/fvGq0lQKNQ
— ESPN FC (@ESPNFC) September 7, 2020
Być liderem
James Rodriguez w Evertonie łatwego zadania mieć nie będzie. W ekipie Carlo Ancelottiego Kolumbijczyk z miejsca musi stać się liderem drużyny. Wydaje się jednak, że 29-latek takie zadania właśnie lubi. Piłkarze tacy jak on po prostu chcą być w centrum uwagi, chcą być główną gwiazdą na boisku, chcą być po prostu najlepsi.
Konkurencji dużej nie ma. Każdy kibic Premier League czy Evertonu wie, że Alex Iwobi nie będzie wielkim piłkarzem, który weźmie odpowiedzialność gry na siebie. Gylfi Sigurdsson w Swansea udowadniał, że takim zawodnikiem jest, jednak po przenosinach do „The Toffees” forma zniknęła. Dwa gole i trzy asysty w ostatnim sezonie w Premier League w wykonaniu Islandczyka to zdecydowanie za mało.
Wielkie nadzieje pokładane są zatem w Jamesie. Kolumbijczyk to piłkarz, który lewą nogą potrafi wiązać krawaty. Być może nie zaoferuje dużo w defensywnie, jednak w akcjach ofensywnych jego arsenał możliwości jest ogromny. James to zawodnik z dobrym dryblingiem, niesamowitym przeglądem pola i wizją gry. 29-latek lubi być pod grą, zaskoczyć obronę rywali szybkim podaniem, czy oddać strzał z 25 metrów prosto w okienko. Wystarczy dać mu tylko, albo i aż, jedną rzecz – wolność.
Stara miłość nie rdzewieje
Są rzeczy, które po prostu do siebie pasują i koniec. Sir Alex Ferguson i Manchester United, Francesco Totti i AS Roma czy James Rodriguez i Carlo Ancelotti. Pierwszy uwielbia drugiego, a drugi pierwszego. Kolumbijczyk zagra dla Włocha w barwach innego klubu już trzeci raz. I jeśli ich współpraca będzie wyglądała tak jak w poprzednich drużynach, to nikt nie będzie miał nic przeciwko temu transferowi.
Everton have completed the signing of James Rodriguez from Real Madrid for a fee in the region of £20m 🤝
He links up with manager Carlo Ancelotti for the third time 🔵 pic.twitter.com/CH6HPxpxZE
— Football on TNT Sports (@footballontnt) September 7, 2020
James Rodriguez najlepszy sezon w barwach Realu Madryt zagrał właśnie pod wodzą Carlo Ancelottiego. Włoch ściągał go też do Bayernu Monachium. Statystyki Kolumbijczyka, kiedy jego trenerem był właśnie Ancelotti, są kapitalne. Panowie łącznie „zagrali ze sobą” 51 meczów, w których 29-latek strzelił aż 18 goli i zanotował 19 asyst. Obecny trener Evertonu potrafi zatem wydobyć z pomocnika wszystko, co najlepsze.
Wspominałem wcześniej o wolności, a więc kto jak nie Carlo Ancelotti może właśnie tę wolność Kolumbijczykowi zagwarantować? Warunki, aby zbudować drużynę wokół 29-latka są. Tyły po transferze Allana z Napoli wydają się być dobrze zabezpieczone. W ataku szaleć będzie Richarlison i Dominic Calvert-Lewin, których obsługiwać będzie główny dowodzący ofensywą Evertonu, czyli James Rodriguez.
Aby to wszystko współgrało, trener „The Toffees” musi z Jamesa znów zrobić czarodzieja, jakim kiedyś ten piłkarz był. Kolumbijczyk musi mieć świadomość, że jest ważnym punktem drużyny, a nawet jej liderem. 29-latek może ponownie stać się piłkarzem klasy światowej, a przecież nie jest to rzeczą niemożliwą. Nierealne rzeczy się zdarzają, bo przecież mało kto wierzył w ten transfer, a stał się on faktem. Dlaczego więc mamy nie wierzyć w umiejętności Jamesa?