Odejście Stevena Gerrarda z Anfield Road wstrząsnęło Liverpoolem. Po legendzie czerwonej części Merseyside w zespole „The Reds” pozostała olbrzymia pustka, a przyszłość drużyny stanęła pod znakiem zapytania. Zgodnie z życzeniem Brendana Rodgersa miejsce utytułowanego Anglika zajął James Milner. Gracz nie mniej waleczny i utytułowany, powszechnie znany także z profesjonalnego podejścia od futbolu. Zawodnik, który pomógł udowodnić, że na Anfield Road życie po pożegnaniu ze Stevenem Gerrardem było możliwe.
Decyzja Stevena Gerrarda, by opuścić Liverpool przed zakończeniem piłkarskiej kariery, wywołała poruszenie wśród sympatyków klubu z Anfield Road. Legendarny zawodnik nieodłącznie kojarzył się z drużyną z czerwonej części Merseyside, a drużyna z czerwonej części Merseyside z legendarnym zawodnikiem. Pytanie o przyszłość po rozstaniu z Anglikiem zdominowało końcówkę kampanii, której „The Reds” nie mogli zaliczyć do udanych. To z kolei dodatkowo spotęgowało obawy o dalsze losy Liverpoolu.
– Nigdy nie myślałem o tym, że przejmując opaskę kapitana, mogę go zastąpić. Po prostu starałem się robić najlepiej, co tylko mogłem dla klubu i drużyny. Jeśli chodzi o Stevena Gerrarda, to nikt nigdy go nie zastąpi – mówił w niedawnej rozmowie z klubowymi mediami o legendzie „The Reds” Jordan Henderson.
Z podobnego założenia na Anfield Road wychodzili również pięć lat temu, lecz mimo licznych wątpliwości musieli spróbować zminimalizować straty po odejściu Stevena Gerrarda. Olbrzymim kapitałem okazał się fakt, że legendarny zawodnik decyzję o nieparafowaniu nowej umowy ogłosił już w styczniu, zapewniając władzom Liverpoolu pół roku na szukanie rozwiązania. Przedstawiciele „The Reds” dodatkowy czas wydatnie wykorzystali, przekonując do transferu Jamesa Milnera. Obecny symbol zespołu Jürgena Kloppa i wyrzut sumienia Manchesteru City.
James Milner – pan profesjonalista
Zakontraktowanie dwukrotnego mistrza Anglii z wolnego transferu było sporym sukcesem Liverpoolem. Nie brakowało jednak negatywnych głosów krytykujących transakcję oraz wytykających zawodnikowi nudny styl gry. Głównie z powodu faktu, że świeżo po odejściu Stevena Gerrarda każdy z pomocników był porównywany przez kibiców do legendy „The Reds”, wypadając na tle Anglika co najmniej niekorzystnie. James Milner zapewniał jednak atuty, które bardzo cenił Brendan Rodgers. Do tego stopnia, że uczynił zawodnika wicekapitanem zespołu.
– James to ktoś, kogo podziwiałem od dłuższego czasu. Grał na tym poziomie, odkąd miał 16 lat. […] Jest typem gracza, który daje z siebie wszystko. Jego talent prawdopodobnie nie uszedł niczyjej uwadze. Nieprzerwanie pracuje nad swoją grą. Jest tutaj [w ośrodku treningowym – przyp. red.] o 7:45, upewniając się, że jest przygotowany do treningu. […] To dwie i pół godziny przed zajęciami. Daje z siebie wszystko w swojej pracy i przygotowuje się tak, jak powinien to robić klasowy zawodnik. Jest wielkim graczem i czułem, że potrzebujemy go w zespole– komentował decyzję dla ESPN Brendan Rodgers.
Jest w ośrodku treningowym o 7:45, upewniając się, że jest przygotowany do treningu. To dwie i pół godziny przed zajęciami.Brendan Rodgers na temat Jamesa Milnera
Po zmianie na stanowisku menedżera pozycja Anglika nie osłabła. Mimo krótkiego stażu w zespole James Milner szybko stał się niezwykle ważną postacią w układance Jürgena Kloppa. Przede wszystkim ze względu na dysponowanie niezwykłą wytrzymałością i walecznością, atutami ułatwiającymi zaadoptowanie się do gegenpressingu. Niemiecki szkoleniowiec chętnie korzystał z usług zawodnika, tym bardziej że Anglik z powodzeniem mógł operować na kilku pozycjach, za namową opiekuna „The Reds” występując nawet na lewej stronie defensywy. Poza oczywistymi atutami Jürgen Klopp, podobnie ja wcześniej Brendan Rodgers, cenił jednak zawodnika także za niezwykły profesjonalizm.
– „Millie” [przydomek Jamesa Milnera – przyp. red.] jest niezwykle ważny. Mówiłem to już kilka razy, to pan profesjonalista. Bardzo, bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiązków i jest naprawdę zabawnym gościem w szatni. W meczu z MK Dons, dla przykładu, zagrał wraz z piątką dzieciaków i zawodnikami występującymi nieregularnie w pierwszej jedenastce. […] Mógł poczuć, powiedzieć, że to przecież tylko MK Dons, dziękuję, ale nie chcę grać. Jednak nie było szans by odpuścił […]. Jest wzorem dla młodszych graczy, ale nie tylko młodszych. Jego dotychczasowa kariera jest wyjątkowa, a wygląda na to, że pogra także jeszcze parę lat – mówił na konferencji prasowej dla klubowych mediów we wrześniu poprzedniego roku menedżer Liverpoolu.
Celebrations continuing in the Milner household… can’t wait to get the iron on this new tablecloth!! 😂🏆#strongpressinggame#wildsaturdayin#champions pic.twitter.com/wF3WtrUF4Y
— James Milner (@JamesMilner) June 27, 2020
Wzór dla młodych graczy
Największym dowodem niesamowitej pasji do futbolu i profesjonalizmu zawodnika była jednak pierwsza w historii zimowa przerwa w rozgrywkach Premier League. Podczas gdy Jürgen Klopp rozesłał graczy na odpoczynek, „The Reds” byli zmuszeni rozegrać powtórzone spotkanie Pucharu Anglii przeciwko Shrewsbury Town. Decyzją niemieckiego menedżera na murawę wybiegł jednak drugi zespół, który poprowadził trener drużyny do lat 23, Neil Critchley. Niespodziewanie tuż za ławką rezerwowych przebieg spotkania uważnie śledził James Milner.
– Trenował z nami wczoraj i zapytał, czy może przyjść. Pomyślałem, że to pytanie pełne szacunku i odpowiedziałem, że oczywiście, jak najbardziej. Potem powiedział – czy mogę wejść do szatni? Jak myślisz? – odpowiedziałem, że oczywiście. Udzielił zawodnikom rad, mówił głośno, stał za mną. Był naprawdę zachwycony wynikiem chłopców [Liverpool wygrał 1:0 – przyp. red.] i nie jestem w stanie mu wystarczająco podziękować – mówił na pomeczowej konferencji Neil Critchley.
Liverpool's stars are making good use of the winter break with some sun chasing 😎☀️
James Milner on the other hand…. is at Liverpool v Shrewsbury Town 👑 pic.twitter.com/HFEKnKPBfN
— Metro Sport (@Metro_Sport) February 4, 2020
***
Z perspektywy pięciu minionych lat decyzja o zakontraktowaniu Jamesa Milnera okazała się całkowicie trafiona. Zgodnie ze słowami Jordana Hendersona nikt nigdy nie zastąpił i nie zastąpi Stevena Gerrarda, lecz w pewnej części udało się to byłemu zawodnikowi Manchesteru City. Charakter, waleczność, wytrzymałość i niesamowity profesjonalizm. To wszystko nie zniknęło wraz z odejściem legendy czerwonej części Merseyside. Wręcz przeciwnie, za sprawą Jamesa Milnera na Anfield Road zaczęło być tego jeszcze więcej.