Jak grają na dnie? Analiza gry zespołów przed meczem „za sześć punktów”


Przed spotkaniem Zagłębia Sosnowiec z GKS-em Bełchatów analizujemy grę obu zespołów

18 kwietnia 2021 Jak grają na dnie? Analiza gry zespołów przed meczem „za sześć punktów”
Norbert Barczyk / PressFocus

Fortuna 1. Liga wchodzi w decydującą fazę sezonu. Do końca rozgrywek pozostało tylko dziewięć kolejek, a w dolnych rejonach tabeli robi się coraz ciekawiej. Zagłębie Sosnowiec zajmuje obecnie ostatnie bezpieczne miejsce. Tylko z trzema punktami zapasu nad GKS-em Bełchatów przystępuje do rywalizacji z najważniejszym przeciwnikiem do walki o pozostanie w lidze. Zanim jednak poznamy zwycięzcę tego starcia, przeanalizujemy grę obu drużyn w ostatnim czasie.


Udostępnij na Udostępnij na

Zagłębie Sosnowiec podejmie na własnym stadionie ostatni w tabeli GKS Bełchatów. Oba zespoły w ostatnim czasie zupełnie inaczej się prezentują. Podopieczni Kazimierza Moskala w pięciu spotkaniach zdobyli siedem punktów, co jak na warunki sosnowiczan jest dobrym wynikiem. Zupełnie inna sytuacja ma miejsce w obozie trenera Marcina Węglewskiego. Tam „Brunatni” zdobyli tylko dwa punkty w takim samym odstępie czasu, co na pewno nie napawa optymizmem. A emocje rosną, bo teraz przyjdzie im się zmierzyć między sobą. Zwycięzca tej batalii będzie mógł realnie myśleć o bezpiecznej lokacie na koniec sezonu.

(Nie)Defensywna defensywa

33 bramki stracone przez oba zespoły w 24 spotkaniach to wynik, który co prawda nie jest najwyższy w lidze, ale musi być niepokojący. W obu zespołach zdarzają się proste błędy w defensywie, które na tym poziomie nie mają prawa się przytrafić. Tym bardziej że w formacjach obronnych Zagłębia i GKS-u występuje przynajmniej po jednym doświadczonym zawodniku, który grał nawet na poziomie ekstraklasy. Niemniej jednak w ostatnich pięciu spotkaniach drużyna z Sosnowca straciła tylko pięć bramek. Może to być powiewem optymizmu i wskazywać, że na Śląsku w tym elemencie zaczęli robić postępy. Na zupełnie innym biegunie jest jednak GKS Bełchatów. W owym czasie piłkarze „Zielono-biało-czarnych” stracili siedem bramek. I tu w przeciwieństwie do piłkarzy z Zagłębia nie widać większych postępów w grze obronnej.

Każdy popełnia błędy

Zarówno Zagłębie Sosnowiec, jak i GKS Bełchatów mają problemy w formacji defensywnej. Braki w obronie obu zespołów najlepiej przedstawić na obrazkach. Wybraliśmy więc kilka akcji, które były groźne dla defensyw zarówno Zagłębia, jak i GKS-u. Na obrazkach pokażemy błędy w defensywie, jakie popełniały oba zespoły, i je omówimy.

Do pierwszej analizy wybraliśmy sytuację z meczu Zagłębie Sosnowiec – Sandecja Nowy Sącz. Po tej akcji nowosądeczan bramka co prawda nie padła, ale sama akcja dobitnie obnażyła obronę Zagłębia Sosnowiec. Najpierw w bocznej strefie boiska w dość prosty sposób ograć dał się Dawid Gojny. A następnie dwoma podaniami podopieczni Dariusza Dudki z 25. metra od bramki przenieśli się w „szesnastkę” gości. Kluczowe w tej sytuacji jest ustawienie linii obrony. A konkretnie Piotra Polczaka. Nie dość, że doświadczony stoper przez większość tej akcji łamał linię spalonego, to w kluczowym momencie nie zszedł bliżej lewej strony, aby asekurować Gojnego i podchodzącego Ambrosiewicza. Jednym słowem, 34-latek przez cała tę akcję był za daleko piłkarzy Sandecji. Jak widać na obrazku, również cała formacja obrony była rozciągnięta na pół boiska z jedną wyraźną luką, którą wykorzystali gospodarze.

Tym razem przenosimy się do Bełchatowa. Sytuacja z ostatniego meczu GKS-u, w którym po przebojowej indywidualnej akcji swoją bramkę zdobył Koki Hinokio. Najpierw Japończyk spokojnie przyjął sobie piłkę w okolicach koła środkowego, a następnie popędził, mijając rywali w stronę bramki. Jak widzimy na wyżej załączonym obrazku, piłkarze z Bełchatowa pozwolili zawodnikowi z Olsztyna spokojnie się zastanowić, co chce zrobić. Brakiem doskoku do rywala, zostawieniem dużej ilości miejsca w niebezpiecznej strefie GKS sam wpędził się w trudną sytuację, gdyż już od 7. minuty musiał odrabiać straty. W tej sytuacji nie popisali się dwaj zaznaczeni na zielono piłkarze. Przynajmniej jeden z nich powinien już na 18. metrze zatrzymać się i doskoczyć do rywala. Niestety nie jest to jedyna taka sytuacja w tym spotkaniu (i w innych starciach), że piłkarze „Biało-zielono-czarnych” zostawiają dużo miejsca rywalom, co skutkuje niebezpiecznymi sytuacjami.

W ofensywie skromnie

Jeśli trzeba by wskazać największy minus obu drużyn, to chyba byłaby to ofensywa. Tylko 17 zdobytych bramek przez GKS Bełchatów i o pięć więcej zdobytych przez Zagłębie. Nie wygląda to dobrze. Bełchatowianie są pod tym względem najgorsi w lidze, średnia bramki na mecz to tylko 0,70 – dla porównania najlepszy wynik ma ŁKS Łódź – 1,83 gola na mecz. Powodów tak słabych dorobków bramkowych jest kilka, ale najważniejszy zdaje się łączyć oba zespoły. A mianowicie brak skutecznego napastnika. Ani „Brunatni”, ani „Zagłębiacy” nie mają w swoich szeregach zawodnika, który gwarantowałby od kilku do kilkunastu bramek w sezonie. Wystarczy tylko wspomnieć, że najlepszy strzelec Zagłębia to środkowy pomocnik – Joao Oliviera (sześć bramek), a GKS-u Patryk Makuch, napastnik z trzema golami na swoim koncie. Odpowiedzią na te bolączki przynajmniej w Bełchatowie może być były król strzelców 1. ligi, Valerijs Sabala. Łotysz dołączył do zespołu kilkanaście dni temu, a już zaczął strzelać.

Ofensywa w ofensywie

Na kilku poniższych sytuacjach można zaobserwować, jak grają, albo jak starają się grać w ofensywie piłkarze tych dwóch drużyn. Uogólniając w przypadku zawodników z Bełchatowa mamy do czynienia raczej z prosta piłką. Trudno się tu doszukać jakichś wysublimowanych akcji czy rozegrań. Bardziej należy się spodziewać szybkiego przejścia z obrony do ataku za pomocą długich podań. Trochę inna sytuacja ma miejsce w Sosnowcu. Tam trener Kazimierz Moskal stara się wprowadzić elementy, nazwijmy to, ładnej gry. Piłkarze jego drużyny trochę częściej starają się zagrać na jeden kontakt, często tworzą kwadraty, umożliwiając szybkie rozgrywanie piłki.

Jak widzimy na wyżej dołączonym obrazku, piłkarze w czerwonych strojach trzema podaniami potrafią stworzyć sobie całkiem dogodną sytuacje do strzelenia bramki. Oprócz dobrego, zagranego z odpowiednią siłą podania Filipa Karbowego kluczowa jest w tej akcji rola Seedorfa, który ruchem do środka ściągnął za sobą obrońcę Sandecji. Tym samym otworzył wolną przestrzeń do rozegrania szybkiej akcji bokiem boiska. Takich i podobnych akcji w wykonaniu piłkarzy ze Śląska jest więcej. Szkoda tylko, że to co dobre kończy się na rozegraniu, bo tak jak chociażby w tej sytuacji zabrakło finalizacji – chociaż strzału w światło bramki.

Ciekawym elementem jest pressing, który zakłada zespół trenera Węglewskiego. Piłkarze z Bełchatowa często podchodzą wysoko do przeciwnika, aby wymusić na nim błędy. Biorąc pod uwagę, że jest to zespół, który zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, stanowi to miłe zaskoczenie. Tak jak na sytuacji na obrazku powyżej, tak i w innych, wcześniejszych spotkaniach taki pomysł jest wdrażany w życie. W tej konkretnej sytuacji dobre, wysokie podejście do piłkarzy Stomilu przyniosło zamierzony efekt. Zawodnicy w niebieskich strojach popełnili błąd, tym samym dali szansę na zdobycie bramki przez GKS. Szansy tej jednak „Brunatni” nie wykorzystali.

***

Podsumowując. Oba te zespoły znajdują się w podobnej sytuacji w tabeli, ale każdy z nich prezentuje trochę inny pomysł na grę. Bełchatowianie preferują bardziej futbol bezpośredni, polegający raczej na prostych środkach niż skomplikowanych akcjach czy długich atakach pozycyjnych. Z kolei Zagłębie Sosnowiec stara się swoje akcje przygotowywać składnie, szybko i w miarę efektownie – oczywiście jak na warunki 1-ligowe. Jeśli chodzi zaś o obronę, to w tej formacji obie drużyny popełniają dość duże błędy zarówno w ustawieniu, jak i kryciu czy doskoku do przeciwnika. Dlatego też ich miejsce w tabeli nie może zadowalać ich samych, ale i również kibiców.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze