Mimo że odchodził, to zawsze wracał. Niezwykła historia, pełna wzlotów i upadków, będzie miała kolejny rozdział. Po rozwiązaniu umowy z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza Jacek Kiełb po raz czwarty w karierze został zawodnikiem zespołu z Suzuki Areny. W trudnym momencie dla kieleckiego klubu ma poprowadzić Koronę w walce o uniknięcie degradacji z PKO Ekstraklasy.
Wysoka dyspozycja Jacka Kiełba w rozgrywkach PKO Ekstraklasy zwróciła uwagę Lecha Poznań. Zawodnik, który dołączył do Korony Kielce w wieku siedemnastu lat, dla władz „Kolejorza” był jednym z kandydatów do zastąpienia Sławomira Peszki, który trafił na listy życzeń zagranicznych klubów. Odejście byłego atakującego Wisły Płock wydawało się na tyle realne, że po zakończeniu kampanii przedstawiciele mistrza Polski przystąpili do rozmów z działaczami „Żółto-czerwonych” w sprawie pozyskania Jacka Kiełba. Latem 2010 roku transfer stał się faktem.
– Obserwowaliśmy uważnie grę Jacka. To zawodnik o wysokich umiejętnościach, a co najważniejsze, piłkarz, który wciąż się rozwija. Liczymy, że będzie znaczącym wzmocnieniem naszego zespołu – komentował na łamach klubowej strony internetowej dyrektor sportowy Lecha Poznań Marek Pogorzelczyk.
Mimo szansy debiutu w europejskich pucharach pierwszego sezonu w barwach klubu z Wielkopolski zawodnik nie mógł zaliczyć do udanych. Atakujący nie potrafił wywalczyć miejsca w pierwszej jedenastce, marnując kolejne szanse otrzymane od Jacka Zielińskiego. Seria niezadowalających rezultatów odnoszonych przez Lecha Poznań w trakcie kampanii skłoniła władze „Kolejorza” do zmiany na ławce szkoleniowej. Pod wodzą nowego trenera, José Marii Bakero, Jacek Kiełb nadal prezentował jednak tylko przebłyski gry z poprzedniego sezonu.
Nieudany skok na puchary
To nie wystarczyło, by przekonać hiszpańskiego szkoleniowca. Początek nowej kampanii potwierdził, że trener Lecha Poznań nie zamierza stawiać na wychowanka Pogoni Siedlce. Pomocną dłoń do zawodnika wyciągnęła jednak Korona Kielce. W ramach wypożyczenia po zaledwie roku Jacek Kiełb powrócił do byłego klubu.
– Bardzo się cieszę, że znów będę grał w Koronie. Zawsze mówiłem, że świetnie czuję się w Kielcach. W niedzielę wieczorem będę już w Kielcach, a w poniedziałek rano w klubie – mówił w rozmowie z dziennikiem „Echo Dnia” zawodnik.
W zespole Leszka Ojrzyńskiego atakujący Lecha Poznań w końcu mógł liczyć na regularne występy w podstawowej jedenaste. Niezwykła atmosfera w szatni kieleckiego zespołu, z powodu której zasłynęła kielecka drużyna, przełożyła się także na dyspozycję Jacka Kiełba. Atakujący znów imponował, stając się jednym z motorów napędowych kieleckiej drużyny.
Po zajęciu w sensacyjnym stylu wraz z Koroną Kielce piątej lokaty w tabeli zawodnika czekał powrót do Poznania. Zamiast możliwości walki o miejsce w zespole „Kolejorza” Jacek Kiełb został jednak odesłany na kolejne wypożyczenie. Tym razem do Polonii Warszawa.
PS: Pomocnik Jacek Kiełb (24, ostatnio wypożyczony do Korony Kielce) trenuje z warszawską Polonią. #Lech #Poznań
— Lech Poznań (@LechPoznanPL) August 16, 2012
– W Lechu miał bardzo dużą konkurencję. Na prawym skrzydle mogą grać Mateusz Możdżeń i Gergo Lovrencsics, na lewym Aleksandar Tonew oraz Vojo Ubiparip. Uznaliśmy, że ma małe szanse, by przebić się do pierwszego składu, bo mamy naprawdę dobrych zawodników na tych pozycjach i dlatego daliśmy mu wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu – komentował decyzję w rozmowie z „Głosem Wielkopolski” drugi trener Lecha Poznań Jerzy Cyrak.
Po bramce w debiucie w stołecznym klubie zawodnika zaczęły nękać kolejne urazy. Pełnię możliwości Jacek Kiełb mógł zademonstrować dopiero w trakcie rundy rewanżowej. Mimo zaskakująco wysokiej dyspozycji „Czarnych Koszul” w ekstraklasie więcej niż o kwestiach sportowych mówiło się o zawirowaniach w klubie. Niekompetentne działania nowego właściciela Polonii Warszawa, Ireneusza Króla, ostatecznie zakończyły się degradacją klubu do IV ligi.
Jacek Kiełb filarem Korony
Brak perspektyw na dalszą grę na najwyższym poziomie rozgrywkowym w klubie z ulicy Konwiktorskiej zmusił Jacka Kiełba do powrotu do Lecha Poznań. „Kolejorz” nie wiązał przyszłości z zawodnikiem, lecz nie zamierzał także oddawać gracza po promocyjnej cenie. Zainteresowanych atakującym jednak nie brakowało, gdyż możliwość pozyskania zawodnika sondowały Pogoń Szczecin, Zawisza Bydgoszcz oraz Korona Kielce.
– Chciałbym mieć Jacka w zespole, bo bardzo wzmocniłby naszą siłę ofensywną. Ale wiem, że ma też oferty z innych klubów. Ja wciąż mam jednak wielką nadzieję, że „Ryba” (przydomek piłkarza – przyp. red.) trafi do Korony – deklarował na łamach dziennika „Echo Dnia” Leszek Ojrzyński.
Preferowanym kierunkiem dla zawodnika był powrót do kieleckiego zespołu. Dzięki temu rozmowy na temat transferu znacznie przyspieszyły. Pod koniec czerwca 2013 roku ostatecznie sfinalizowano transakcję, w ramach której Jacek Kiełb ponownie stał się zawodnikiem Korony Kielce.
Zaledwie kilka tygodni później Leszek Ojrzyński, trener, który był największym orędownikiem pozyskania atakującego, pożegnał się z posadą szkoleniowca. Zwolnienie trenera wywołało liczne kontrowersje – bunt kibiców oraz oburzenie zawodników. Pod wodzą nowego opiekuna, José Rojo Martína „Pachety”, kielecki zespół pewnie utrzymał się jednak w ekstraklasie, a Jacek Kiełb imponował skutecznością.
Jacek Kiełb w sektorze kibiców Korony po meczu z Jagiellonią w Białymstoku. To był dobry wyjazd :) pic.twitter.com/wHswArA8aJ
— Paula Duda⚽️📷🌎 (@PaulaDuda13) March 1, 2015
Po zakończeniu sezonu szkoleniowiec rozstał się z Koroną, lecz strata nie okazała się dotkliwa. Następca Hiszpana, Ryszard Tarasiewicz, przyciągnął do klubu jakościowych ofensywnych graczy, na czym szczególnie w drugiej części sezonu skorzystał kielecki zespół. Operując w ataku obok Luísa Carlosa czy Oliviera Kapo, jeszcze lepszą kampanię zanotował Jacek Kiełb. Możliwość gry z zaawansowanymi technicznie partnerami pozwoliła zawodnikowi na rozwój w sferze gry kombinacyjnej oraz łatwiejsze dochodzenie do sytuacji strzeleckich. Wysoka dyspozycja Jacka Kiełba nie przeszła bez echa – po zakończeniu kampanii po atakującego Korony Kielce zgłosił się Śląsk Wrocław.
Jacek Kiełb niczym syn marnotrawny
Do opuszczenia klubu zawodnika skłoniła przede wszystkim ponowna szansa gry w europejskich pucharach. Mimo że transfer do „Wojskowych” był oczywistym awansem sportowym, to spore grono kieleckich kibiców negatywnie odebrało decyzję gracza.
– Takie jest życie, że teraz gram dla Śląska i reprezentuję jego barwy. Wiem, że niektórym się to nie podobało, że odszedłem do Wrocławia, ale jeszcze się taki człowiek nie urodził, żeby wszystkim dogodził. […] Każdy wie, jak ja traktuję kielecki klub, dlatego nie muszę się powtarzać i zanudzać ludzi tymi samymi słowami – deklarował w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Jacek Kiełb.
Po transferze do Wrocławia zawodnik szybko jednak zrozumiał, iż wymagania w nowym zespole są znacznie większe niż w Koronie Kielce. Po kolejnych seriach meczów bez strzelonego gola atakujący był jednym z najbardziej krytykowanych graczy Śląska. Nawet w trakcie spotkania z uczniami w jednej z wrocławskich szkół.
Każdy wie, jak ja traktuję kielecki klub, dlatego nie muszę się powtarzać. Jacek Kiełb o odejściu do Śląska Wrocław
– Pytania były trudne, ale trzeba stawić temu czoła. Takie spotkania są ważne. Widać, że tym młodym chłopakom bardzo zależy na klubie, i to dla nas jest budujące. Nie będziemy uciekać od takich wyjazdów – mówił w rozmowie z „Gazeta Wrocławską” Jacek Kiełb.
Kolejne miesiące nie przyniosły przełomu i kariera zawodnika w zespole Śląska skończyła się, zanim na dobre się zaczęła. Atakujący rozwiązał umowę z klubem za porozumieniem stron, by następnie po raz trzeci w karierze wrócić do klubu, w którym czuł się najlepiej – Korony Kielce.
Po świetnym starcie kolejnej odsłony kariery na Kolporter Arenie (obecnie pod nazwą Suzuki Arena) cały zespół „Żółto-czerwonych” zaczął prezentować się jednak coraz gorzej. Seria pięciu porażek z rzędu pozbawiła pracy Tomasz Wilamana, a zadanie wyciągnięcia drużyny z dołu tabeli powierzono Maciejowi Bartoszkowi. Dotychczasowy szkoleniowiec Chojniczanki Chojnice tchnął w zespół nowego ducha, awansując nawet w dramatycznych okolicznościach do grupy mistrzowskiej. Pod okiem nowego trenera błyszczał także Jacek Kiełb, lecz tuż za rogiem cały kielecki klub czekała rewolucja.
Jak wracać, to do Kielc
Nowy większościowy właściciel Korony Kielce, Dieter Burdenski, już w maju zapowiadał wprowadzenie licznych zmian. Nawet mimo potencjalnie świetnego wyniku sportowego ogłoszono, że Maciej Bartoszek nie zachowa posady. Ponadto kształt kadry miał ulec sporej zmianie, zgodnie ze wskazówkami nowego szkoleniowca, Gino Lettieriego. Letnie rewolucje, metody Włocha i wymiana zdecydowanej większości graczy wzbudzały liczne kontrowersje. Mimo iż trener stawiał głównie na graczy spoza Polski, to Jacek Kiełb w dużej mierze przyczynił się do ponownego awansu Korony Kielce do grupy mistrzowskiej. Jednak jeszcze w trakcie sezonu duże emocje budziła kwestia nadal nieparafowanego kontraktu przez atakującego. Kością niezgody okazała się długość umowy.
– Rozmowy poszły nie w tym kierunku, w którym bym chciał. Dajemy sobie jeszcze trochę czasu. Tak jak już powiedziałem, roczny kontrakt jest dla mnie nie do przyjęcia. Potrzebuję większej stabilizacji. Muszę być pewien, że za rok nie będę przeżywał tego, co teraz. Nie chciałbym, żeby taka szopka była robiona z Kiełbem, czy zostanie, czy nie. Mam tutaj dzieci, zaczynają chodzić do przedszkola. Starsi kibice, którzy mają dzieci, na pewno mnie zrozumieją – komentował sytuację w wywiadzie z dziennikiem „Echo Dnia” Jacek Kiełb.
Ostatecznie obie strony nie zdołały dojść do konsensusu. Zawodnik po raz kolejny opuścił Kielce, tym razem dołączając do pierwszoligowego Bruk-Betu Termaliki Nieciecza. Ambitne plany walki wraz z zespołem „Słoni” o awans od ekstraklasy spełzły jednak na niczym. Atakujący nie potrafił odnaleźć się w drużynie Marcina Kaczmarka, w całym sezonie do bramki rywali trafiając zaledwie trzykrotnie.
Nie pomogła zmiana szkoleniowca. W rundzie jesiennej bieżącej kampanii Jacek Kiełb nadal nie potrafił się przełamać, nie stanowiąc dla Bruk-Betu Termaliki Nieciecza atutu w walce o awans do ekstraklasy. Decyzją klubu atakujący został wystawiony na listę transferową, by już kilka tygodni później rozwiązać kontrakt z klubem za porozumieniem stron.
***
Po nieudanej przygodzie w pierwszoligowym klubie Jacek Kiełb po raz czwarty powrócił do Korony Kielce. Klubu, w którym zawsze prezentował się najlepiej. Zespołu, któremu ma pomóc zachować ligowy byt. Czy decyzja włodarzy z Suzuki Areny o pozyskaniu atakującego okaże się słuszna? Nawet jeśli Jacek Kiełb nie dysponuje już motoryką z poprzednich sezonów, to będzie nadrabiał sercem, zaangażowaniem. Będzie walczył za swój klub, nawet gdy znikną matematyczne szanse na sukces.
Zgadnijcie kto dzisiaj podpisał kontrakt z Koroną Kielce i tym samym wrócił do domu 😁❓ 💛❤
PS. Kilka słów do kibiców w komentarzu 🎥 😉https://t.co/jPx1euluZc
— Korona Kielce (@Korona_Kielce) February 6, 2020