Ivan Djurdjević przejął Śląsk Wrocław przed sezonem 2022/2023 i różnie można interpretować osiągnięte przez niego w tym czasie rezultaty. Z jednej strony jest ćwierćfinał Pucharu Polski, wyeliminowanie aktualnego mistrza Polski i 11. miejsce na koniec lutego. Z drugiej strony styl drużyny przeraża, brak w zespole wyrazistych postaci, przewaga nad strefą spadkową nie jest tak duża, a Śląsk został zdeklasowany przez drugoligowy KKS Kalisz. Jaka jest zatem prawda o serbskim szkoleniowcu?
Misja Ivana Djurdjevicia w Śląsku Wrocław znajduje się na zakręcie niemal od początku tego sezonu, gdy krótka misja Piotra Tworka została zakończona. Jedno zwycięstwo w dziesięciu meczach i piętnaste miejsce w ligowej tabeli kazało włodarzom Śląska rozstać się z Tworkiem. Nawet jeśli „Wojskowi” nie byli stricte zamieszani w walkę o utrzymanie rozgrywaną między Wisłą Kraków a Zagłębiem Lubin, to był to duży znak ostrzegawczy.
Wybór padł na Djurdjevicia i był to wybór nad wyraz logiczny. Serb to trener, który odnalazł swój spokojny przyczółek w I lidze w drużynie Chrobrego Głogów. Otrzymał tam duże zaufanie zarządu, który nie rozważał zwolnienia „Djuki”, nawet gdy przydarzały się serie pięciu czy sześciu meczów bez zwycięstwa (aż czterokrotnie na przestrzeni trzech sezonów). W zamian za to mozolnie budowana przez niego drużyna była o krok od ekstraklasy. W finale baraży faworyzowana Korona zwyciężyła dopiero po dogrywce.
Czy Djurdjević spełnia oczekiwania?
Czy kibice Śląska mogli się spodziewać takich wyników pod wodzą Djurdjevicia? Oczywiste było, że jeśli rezultat na koniec tego sezonu będzie gorszy niż w poprzednim, wrocławianie spadną z ligi. O opinię poprosiłem Bartka Wieczorka, redaktora TVP Sport:
Wszyscy we Wrocławiu zdawali sobie sprawę, że będzie to sezon przejściowy, a nie taki, w którym Śląsk będzie bił się o puchary. Wiadomo, że drużyna pozbawiona weteranów potrzebowała czasu na dotarcie. Myślę jednak, że oczekiwano, że Śląsk przynajmniej będzie regularny, wypracuje styl, a Djurdjević odciśnie piętno na drużynie. Śląsk jest jednak wciąż byle jaki. Gra w kratkę najbardziej ze wszystkich zespołów w ekstraklasie Śmieszą mnie wypowiedzi, że takiej kadry, jaką ma Śląsk, może zazdrościć Adam Majewski czy Dawid Szulczek – a takie wypowiedzi w mediach się pojawiały. Dla mnie to absurd. W tej drużynie nie ma lidera, kogoś, kto regularnie dysponuje świetną formę. Wiosną takim piłkarzem jest Yeboah, ale sam nic nie wskóra. W tej drużynie szwankuje mentalność, o czym doskonale świadczy trwająca już 1,5 roku seria bez dwóch zwycięstw z rzędu.
Kadra Śląska jest generalnie przeciętna. John Yeboah ma dopiero 22 lata, pojedyncze występy w Bundeslidze i ponad 20 w Eredivisie. W zasadzie jego miejsce jest w lepszej piłkarsko scenerii niż Wrocław. Nic więc dziwnego, że to on gra wiosną pierwsze skrzypce w drużynie Djurdjevicia. Kolejne bramki dokłada Erik Exposito, który trochę się zasiedział we Wrocławiu, patrząc na to, jak wysoki poziom prezentuje na tle drużyny.
Z drugiej strony nic w tym dziwnego, jeśli zarabia ok. 100 tys. zł miesięcznie. Przynajmniej w ekstraklasie może być trudno o chętnego na tak sowite wynagrodzenie dla piłkarza tej klasy. Z dobrej strony wiosną pokazuje się też Rafał Leszczyński, który wybronił punkty z Koroną Kielce czy Lechem Poznań, a za najlepszy występ z Pogonią Szczecin trafił do naszej jedenastki kolejki. To nadal jednak mało pozytywnych punktów w zespole.
Relacje z zawodnikami
Djurdjević wielokrotnie zdejmował presję ze swoich zawodników. Regularnie ucieka od wskazywania winnych. Po blamażu w Kaliszu mówił, że bierze winę na siebie, jednocześnie mówiąc wprost, że jego zespół „obsrał zbroję”, aczkolwiek jest to populistyczna treść obudowana formą, która pewnie przejdzie do ligowej legendy. Serb po raz kolejny bije się w pierś i chce wziąć całą winę na siebie. Bronił nawet absurdalnej postawy Caye Quintany podczas rozgrzewki w Kaliszu, że to przecież zawodnicy na murawie przegrali mecz, a nie rezerwowi.
Caye Quintana zaraz się spoci na rozgrzewce #KKSŚLĄ pic.twitter.com/FwrQ8pglf0
— Dariusz Nowakowski (@DaroNowakowskii) March 1, 2023
Być może konieczne jest wstrząśnięcie szatnią także w zakresie strukturalnym. Kadra jest wąska, a trener dodatkowo nie chce przerzucać „problemów” pierwszej drużyny do zespołu rezerw, więc raczej nie należy spodziewać się takich kroków. Na przedmeczowej konferencji Serb kolejny raz bronił ambicji zawodników, którzy jego zdaniem nie uciekają od odpowiedzialności i chcą naprawiać błędy. Djurdjević nawiązał do rozmowy z kapitanem – Patrickiem Olsenem, którego chciał odstawić od pierwszej jedenastki. Ten jednak miał powiedzieć, że jeśli nie otrzyma szansy na naprawienie błędów w najbliższym meczu, to „przestanie rozmawiać z trenerem”.
Pakt z diabłem
Tajemnicą poliszynela jest żal Djurdjevicia do władz „Kolejorza”. W Poznaniu spędził sześć lat kariery piłkarskiej, by następnie przez pięć lat przechodzić przez wszystkie szczeble trenerskiego rozwoju w Lechu. Wszystko po to, żeby dostać szansę prowadzenia pierwszej drużyny. Po kilku miesiącach pożegnano się ze szkoleniowcem. Dla Lecha Poznań „Djuka” jest na tyle ikoniczną postacią, że to właśnie jego cytat znajduje się na ścianie przy wejściu do muzeum „Kolejorza”. Oczywiste jest, jak prestiżowe i osobiste dla Djurdjevicia staje się każde starcie z Lechem. Jako szkoleniowiec Chrobrego raz rywalizował z „Kolejorzem” w Pucharze Polski. Wówczas poległ 0:2.
Jego Śląsk w tym sezonie jest jednak dla mistrzów Polski tym, czym kryptonit dla Supermana. Trzy zwycięstwa w trzech meczach! Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby nie spotkania z Lechem Poznań, Ivan Djurdjević mógłby już nie pracować w Śląsku. Bez tych sześciu punktów zdobytych w starciach z mistrzem Polski „Wojskowi” mieliby dziś zaledwie 22 punkty. Czyli tyle, ile znajdująca się na miejscu spadkowym Lechia Gdańsk.
Śląska nie byłoby też w Pucharze Polski. Udałoby się tym samym uniknąć kompromitacji zarówno boiskowej, gdy drugoligowiec wygrał ze Śląskiem 3:0, jak i pozaboiskowej, gdy w 1/8 finału w trakcie rzutów karnych kibice Śląska rasistowsko prowokowali Elhadjiego Maissę Falla z Sandecji Nowy Sącz.
Problemy Śląska sięgają dalej
Wykraczając jednak nieco poza rządy Djurdjevicia, warto cofnąć się do 2 października 2021 roku i dziewiątej kolejki ubiegłego sezonu. To właśnie tego dnia Śląsk Wrocław pod wodzą Jacka Magiery przyjechał do Poznania jako najdłużej niepokonana drużyna. Spotkanie zakończyło się wysokim zwycięstwem Lecha 4:0 i bodaj najlepszym meczem w ekstraklasowej karierze Jakuba Kamińskiego, który zanotował dwie bramki i asystę. Od tamtego momentu Śląsk Wrocław jest najgorzej punktującą drużyną ekstraklasy z wyłączeniem spadkowiczów i beniaminków.
Djurdjević nie jest w złej pozycji
Paradoksalnie zwycięstwa z czołówką źle wpływają na mental zawodników w meczach z zespołami z niższych rejonów tabeli. Wkrada się za dużo luzu, lekceważenia. Mam wrażenie, że jest to zespół, który nie jest świadom sytuacji, w której się znajduje. Sześć punktów to wciąż przewaga, którą łatwo można zniwelować. Śląsk nadal gra o utrzymanie i jest jednym z kandydatów do spadku ze względu na swoją chimeryczność. Przed Śląskiem mecze głównie z ligowym dołem, które pokażą, czy ta drużyna ma charakter czy jest zupełnie bezpłciowa.