Italia na okrągło: Camor rozrabiaka


Serie A słynie z krewkich i żądnych rewanżu zawodników, którzy często brutalnie faulują lub szukają zaczepki na boisku. Dla byłego gwiazdora Juventusu był to chleb powszedni. Szalejący na skrzydle w barwach „Starej Damy” naturalizowany Włoch siał popłoch w defensywie drużyny przeciwnej, a do tego był prawdziwym boiskowym rozrabiaką. Teraz już wiecie, że chodzi o Mauro Camoranesiego.


Udostępnij na Udostępnij na

Jeszcze kilka lat temu nie wyobrażano sobie zespołu „Starej Damy” bez Camoranesiego. Wykupiony z Hellas Werona robił naprawdę wiele, by gra prawym skrzydłem była znakiem firmowym ówczesnego „Juve”. Szybkie szarże i niekonwencjonalne wrzutki, a do tego odważne dryblingi – to były główne atuty niezmordowanego zawadiaki. „Camor” obecnie kopie piłkę w rodzimej Argentynie, a w Turynie nadal szukają jego następcy. Ale po kolei.

...ale w Stuttgarcie nie wiodło mu się najlepiej
…ale w Stuttgarcie nie wiodło mu się najlepiej (fot. scsport.ba)

Mauro German Camoranesi urodził się w Tandil i był wychowywany na przedmieściach Buenos Aires w Argentynie. Jego zawodowa kariera rozpoczęła się w wieku 19 lat, gdy po raz pierwszy przywdział barwy meksykańskiego Club Santos Laguna S.C. Tuż przed powrotem zaliczył także występy w drugoligowym Club Atletico Banfield. Był rok 1997. W tym właśnie czasie młody pomocnik rozegrał 38 spotkań, strzelił w nich 16 bramek. Po powrocie do ojczyzny nie wywołał zbytniego zainteresowania swoją osobą. Grał bez większego powodzenia w drugoligowym Banfield. Zmusiło go to do powrotu do Meksyku w 1998 roku. Rozpoczął występy w zespole Cruz Azul. Tam bardzo szybko stał się gwiazdą i ulubieńcem kibiców. W tej drużynie wystąpił 80 razy i zdobył w jej barwach 32 gole. Jego bardzo dobrą grę zauważyli wysłannicy włoskiej Werony. I tak po dwóch sezonach spędzonych w Cruz Azul Camoranesi zadebiutował na europejskich boiskach w drużynie Hellas Werona. Bardzo szybko dostosował się do warunków panujących w Europie i we Włoszech. W ekipie z Werony rozegrał 52 spotkania ligowe oraz pucharowe. Strzelił siedem bramek, w tym jedną, 4 listopada 2001 roku, w zremisowanym spotkaniu Hellas z przyszłym pracodawcą – Juventusem Turyn. Szybko okazało się, że zespół walczący o utrzymanie we włoskiej elicie nie jest odpowiednim miejscem dla Camoranesiego. Zgłosił się po niego Juventus, płacąc za obiecującego zawodnika 3 miliony, oddając dodatkowo młodego napastnika, Maximiliano Vieriego (brata znanego Christiano).

W Turynie Camoranesi grał już pierwsze skrzypce. W biało-czarnym trykocie rozegrał 224 mecze, w których zdobył 91 bramek. Był postrachem obrońców całej ligi, a mając do pomocy naprawdę klasowych partnerów, szalał na prawym skrzydle jak nikt inny na Półwyspie Apenińskim. Z Juventusem wywalczył trzy tytuły mistrza Włoch (dwa później odebrano), dwa Superpuchary Włoch oraz grał w przegranym finale Ligi Mistrzów z Milanem w 2003 roku. Nie opuścił „Bianconerich” również po spadku do Serie B, a odszedł dopiero w 2010 roku, w niezbyt przyjaznej atmosferze, do niemieckiego VFB Stuttgart. W Niemczech furory nie zrobił i po rozegraniu siedmiu spotkań w Bundeslidze wrócił do Argentyny, gdzie zakotwiczył w Atletico Lanus. W lipcu tego roku przeniósł się do Racing Club de Avellaneda. Camoranesi w reprezentacji Italii rozegrał 55 spotkań, strzelił pięć goli, a w 2006 roku zdobył mistrzostwo świata pod skrzydłami Marcello Lippiego. Ponadto brał udział w dwóch turniejach o mistrzostwo Europy: w 2004 roku w Portugalii oraz w 2008 roku w Austrii i Szwajcarii.

Mauro od zawsze miał temperamentny charakter, co często przysparzało mu sporo problemów na boisku. W Serie A słynął z solidnych kopniaków, brutalnych fauli i niesportowego zachowania. Niedawno jednak wyszła na światło dzienne afera z Camoranesim w roli głównej sprzed, bagatela, 18 lat!. Otóż 14 sierpnia 1994 roku, gdy nasz bohater grał w barwach niedużego klubu Aldosivi, który wówczas mierzył się z Alvarado w meczu niższej ligi argentyńskiej, doszło do niesportowego, delikatnie mówiąc, zajścia. Podczas meczu naturalizowany Włoch brutalnie sfaulował Roberto Pizzo. Po tym zagraniu Pizzo musiał zakończyć praktycznie karierę. Doznał urazu wiązadeł, łąkotki i ścięgien. Może się cieszyć, że chodzi, bo jego kolano ma teraz 39% wielkości normalnego! We wrześniu bieżącego roku sąd w Argentynie ukarał piłkarza grzywną w wysokości 50 tysięcy dolarów plus odsetki za to zagranie. Poniżej prezentujemy zapis wideo z tamtego meczu:

Za to w Argentynie znów rozrabia
Za to w Argentynie znów rozrabia (fot. playfutbol.infobae.com)

Camoranesi dał znać o sobie po raz kolejny po powrocie do Argentyny, w Lanus. Widać, że nadal brakowało mu wrażeń i w meczu z Racing Club (1:1) najpierw chamsko sfaulował Patricio Daniela Toranzo, a później kopnął go w twarz. Taki oto krnąbrny jest nasz Argentyńczyk.

Jutro Camoranesi będzie obchodził 37. urodziny, jednak nie zamierza wieszać korków na haku. Gra w piłkę nadal sprawia mu przyjemność i zamierza robić to tak długo, jak tylko będzie to możliwe. Przyglądając się bliżej Camoranesiemu, można by rzec, że prawdziwych kozaków już nie ma.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze