Derby Turynu miały być jedynie przystawką przed głównym daniem wieczoru w Serie A, a więc spotkaniem Interu Mediolan z AS Roma. To właśnie pojedynek na San Siro miał dużo większe znaczenie dla ligowej tabeli, gdyż „Nerazzurri” tracili do liderującej Romy dwa punkty i w przypadku wygranej mogli wskoczyć na pozycję lidera.
Podopieczni Manciniego od początku sezonu plasują się w czołówce Serie A, ale swoją grą nie porywają, a jeśli wygrywają, to z najsłabszymi, zazwyczaj 1 : 0. Jedynym zawodnikiem w formie jest Steven Jovetić, który sam zapewnił Interowi kilka punktów. Z tych powodów nikt, za wyjątkiem Manciniego, który głośno mówi o mistrzostwie dla „Nerazzurrich”, nie traktuje ich jako prawdziwych faworytów do scudetto.
Spotkanie z będącą w fantastycznej formie Romą miałoby być dla nich kolejną weryfikacją na tle silnej drużyny. Poprzedni egzamin oblali, przegrywając u siebie w spotkaniu z Fiorentiną aż 1 : 4.
Problem w tym, że „Giallorossi” wydają się być drużyną znacznie silniejszą i dojrzalszą niż „Viola”, a przede wszystkim będącą w strasznym „gazie”. Ostatnich pięć spotkań w lidze to pięć zwycięstw i 17 strzelonych bramek! W tym momencie sezonu praktycznie wszyscy podopieczni Rudiego Garcii, który jeszcze miesiąc temu był na wylocie z klubu, są w topowej formie.
Znów zachwyca Miralem Pjanić, Gervinho wreszcie zaczął wykorzystywać sytuacje podbramkowe, a nawet zakurzony Maicon przypomniał sobie czasy gry w Interze właśnie, kiedy to był uznawany za najlepszego prawego obrońcę świata. AS Roma trzeba uznać w tym momencie za głównego faworyta do mistrzostwa Włoch.
Wszystko to sprawiało, że dzisiejszy klasyk Serie A, który reklamowano jako spotkanie najlepszego ataku z najlepszą defensywą ligi, zapowiadał się niezwykle smakowicie. Mecz ten miał również odpowiedzieć na pytanie, czy istnieje życie w Interze bez Mauro Icardiego, którego Mancini nieoczekiwanie posadził na ławce. Prognozy wobec wieczornego spotkania nie pomyliły się.
W pierwszych minutach spotkania większą kulturę gry pokazywali „Giallorossi”, którzy przejęli kontrolę nad spotkaniem i próbowali przełamać obronę Interu szybką, kombinacyjną grą na obu skrzydłach. Problem w tym, że Gervinho i Salah, by pokazać pełnię swoich umiejętności, potrzebują sporych przestrzeni, a tych nie zostawiali zawodnicy Interu, zwarci w obronie przypomnieli o charakteryzującym włoską piłkę pojęciu catenaccio.
Roma miała szansę udokumentować swoją optyczną przewagę w 23. minucie, kiedy to w pole karne przedarł się Maicon przeżywający drugą młodość. Jego uderzenie fantastycznie wybronił Handanović, a przy dobitce nie popisał się Edin Dżeko, któremu powoli zaczyna uwierać liczenie minut bez strzelonej bramki.
https://vine.co/v/e3iidAIMthF
Potem do głosu doszedł Inter, w którym brylował bałkański tercet: Brozović, Ljajić, Jovetić. To właśnie ten ostatni, nazywany ostatnio „Alfą i Omegą” drużyny z Mediolanu, obrócił się z rywalem na plecach i zagrał do Gary’ego Medela. Chilijczyk uderzył i płaskim strzałem z 30 metrów pokonał Szczęsnego. Czy Polaka mógł zachować się lepiej przy tej sytuacji? Oceńcie sami. Wydaje się jednak, że przy uderzeniu z takiej odległości zawsze w pewnym stopniu należy winić bramkarza za utratę gola. W innych sytuacjach nasz bramkarz popisał się bardzo dobrymi interwencjami, parę razy ratując skórę swoim kolegom z drużyny.
https://vine.co/v/e3i1APzhrI3
Od tego momentu to „Nerazzurri” przejęli kontrolę nad spotkaniem. Mądrze ustawiali się w defensywie, natomiast Roma pokazała swoją gorszą twarz, znaną z poprzednich sezonów Serie A. Gdy podopiecznym Rudiego Garcii nie idzie, kompletnie nie są w stanie z tym poradzić i odwrócić losów spotkania. Do przerwy wynik się nie zmienił.
Druga połowa miała odpowiedzieć na pytanie, czy Roma jest drużyną wystarczająco dojrzałą do zdobycia scudetto. I po części takową otrzymaliśmy.
„Giallorossi” od początku ruszyli do ataku. Próbował Dżeko głową z pięciu metrów, próbowali też z dystansu Pjanić i Salah, ale Inter miał Samira Handanovicia, który nie po raz pierwszy pokazał, że jest bramkarzem ze światowego topu. Słoweniec bronił w tym spotkaniu wszystko. Jeśli miałbym się pokusić o wystawienie noty dla niego, to dostałby 10.0, by był to występ kompletny. Zresztą poniższa sytuacja w pełni wyjaśnia pochwały dla tego zawodnika.
https://vine.co/v/e3iP5vYuqBB
Atmosferę spotkania ostudziła druga żółta, a w konsekwencji czerwona kartka dla Miralema Pjanicia za dotknięcie piłki rękę w 72. minucie. Bośniak kolejny raz pokazuje, że w kluczowych meczach sezonu nie daje rady sobie z presją. Roma próbowała strzelić gol na wagę remisu, ale znakiem firmowym Interu Manciniego jest szczelna defensywa. W końcówce meczu obie drużyny miały groźne okazje, ale Mediolańczycy mogli świętować. „Nerazzurri” zwyciężyli 1 : 0 i powrócili na ligowy top.
Machiawelizm i cynizm podopiecznych Manciniego nie podoba się wielu fanom włoskiej Serie A, ale taka gra przynosi wymierne efekty w postaci punktów. Jeśli zdobędą mistrzostwo, za kilka lat nikt nie będzie pamiętać o nudnej grze. Inter wraca do korzeni, a więc czasów, kiedy trenował ich fanatyk gry defensywnej, Helenio Herrerra. W tym momencie są liderami, a jeśli na wyższy poziom wejdą ofensywni zawodnicy Interu, drużyna Manciniego może być nie do zatrzymania.
Natomiast Roma po raz kolejny pokazała, że chyba nie jest drużyną gotową na grę o najwyższe cele. Dzisiaj grali pięknie jak zawsze i przegrali, jak zawsze, w kluczowym momencie sezonu.
http://i66.tinypic.com/2v0n5nl.jpg