– Myślę, że byłem najbardziej kompletnym piłkarzem na świecie – powiedział kiedyś Johan Cruyff. Nie sądzę, aby się mylił, nawet gdyby wypowiedział te słowa teraz. Dziś żegnamy jedną z największych legend najpopularniejszego sportu na świecie. Piłkarski geniusz, wybitny trener, na niwie klubowej i indywidualnej zdobywca wszystkiego, co da się zdobyć. "Boskiego Johana" nie odżałujemy nigdy. Warto pamiętać, dlaczego nosił taki przydomek.
Bez złota w reprezentacji
Finał mistrzostw świata w 1974 roku, RFN mierzy się z Holandią. Cały futbolowy świat emocjonuje się pojedynkami najlepszego obrońcy i najlepszego napastnika, którzy w ogóle grali wówczas w piłkę. Beckenbauer i Cruyff, bo o nich mowa, w latach 70. weszli na nieosiągalny dla innych graczy poziom. Po latach Beckenbauer powiedział: – Był lepszym piłkarzem, ale to ja wygrałem mistrzostwo świata.
Tylko tego brakowało Cruyffowi – sukcesów z reprezentacją. Oficjalnie jest srebrnym medalistą MŚ 1974 oraz brązowym medalistą rozgrywanych dwa lata później mistrzostw Europy, jednak ta historia ma swoje drugie dno. Mecz o trzecie miejsce Holendrzy wygrali z Jugosławią 3:2 bez udziału swojej największej gwiazdy. Po półfinałowej porażce z Czechosłowacją Cruyff pokłócił się z kolegami i opuścił kadrę.
Pomógł im jednak zakwalifikować się do finałów MŚ 1978 w Argentynie… na które ostatecznie nie pojechał, tłumacząc tę decyzję rządami junty wojskowej w kraju gospodarzy. „Oranje” ponownie zgarnęli srebrne medale, ponownie przegrywając z gospodarzami w finale. Wtedy po raz pierwszy i jedyny w kadrze zaistnieć mógł Rob Rensenbrink, przez lata ukryty w cieniu słynniejszego kolegi. Na Holendrów nikt nie stawiał – doszli tak wysoko między innymi dlatego, że chcieli coś udowodnić swojemu byłemu kapitanowi.
Piłkarz totalny
Dlaczego był w kadrze tak ważny? Pewnie dlatego, że nikt nie mógł nawet zbliżyć się do poziomu, na którym grał. Johan Cruyff urodził się 25 kwietnia 1947 roku w Amsterdamie i tam też zaczynał kopanie piłki. Na ulicy, jak wszyscy futbolowi giganci. Tam właśnie został zauważony i w wieku dziesięciu lat trafił do młodzieżowej szkółki Ajaksu. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że dzień, w którym młody chudy chłopak przekroczył próg stadionu, był jednym z najważniejszych dni w klubowej historii.
Kiedy jako młokos pomagał w utrzymywaniu dobrego stanu murawy, czasami pozwalano mu grać z dorosłym zespołem. Nie był słabszy od starszych kolegów. Pierwszą szansę dostał w wieku 17 lat, już w kolejnym spotkaniu strzelił bramkę. W wieku lat 19 był już pierwszym wyborem Rinusa Michelsa, trenera, który stworzył „futbol totalny” – podwaliny pod wszystkie założenia taktyczne, które są dzisiaj wykorzystywane w futbolu.
„Futbol totalny” polega(ł) na maksymalnym wykorzystaniu boiskowych pozycji i założeniu, że obrońca nie ma tylko bronić, pomocnik nie ma tylko dostarczać piłki do przodu, a napastnik nie ma tylko strzelać. Kiedy środkowy pomocnik wbiegał w pole karne, jego pozycję natychmiast miał asekurować obrońca bądź wracający napastnik. Nic nowego – tak dzisiaj grają przecież wszyscy. Wtedy jednak było to nieprawdopodobną rewolucją, do dziś jedną z największych w historii piłki kopanej.
Cruyff był ucieleśnieniem Michelsowskiej wizji gry, pierwszym piłkarzem totalnym. Eric Cantona powiedział o nim: – Gdyby chciał, mógł być najlepszym graczem na jakiejkolwiek pozycji na boisku. Michels wymyślił futbol totalny i wymyślił Cruyffa, a że ani jednemu, ani drugiemu nikt nie mógł się przeciwstawić, Ajax musiał podbić Europę.
Złota Era Ajaksu
70 bramkę dla klubu strzelił, mając 20 lat. W listopadzie 1967 roku strzelił dwa hat-tricki w meczu z AZ Alkmaar. Gerrit Vooys, bramkarz pokonanych, stwierdził, że to zaszczyt, że akurat jemu Cruyff wbił sześć goli. Przed ukończeniem 21. roku życia sam ustalał wyniki i przebieg spotkań. Potrafił wrócić do swojego pola karnego, odebrać piłkę przeciwnikowi, przedryblować dokładnie tylu zawodników, ilu stanęło mu na drodze, i wturlać piłkę do pustej bramki.
Eredivisie było tylko przepustką do Europy. Począwszy od sezonu 1965/1966, Ajax zdobył trzy mistrzostwa z rzędu. Już w 1969 roku zagrał z Milanem w finale Pucharu Europy, ale było jeszcze za wcześnie. Włosi pod wodzą Nereo Rocco rozbili Holendrów 4:1. Czas Ajaksu miał niedługo nadejść. Najważniejsze europejskie trofeum w 1970 roku zgarnął Feyenoord, co było punktem zapalnym „Złotej Ery” amsterdamczyków.
„Joden” wygrali trzy Puchary Europy z rzędu, nie dając żadnych szans rywalom. Po drodze nie pozostawiali złudzeń najlepszym ekipom tamtych czasów z Realem Munoza, Interem Invernizziego, Celtikiem Steina, Benfiką Hagana czy Bayernem Lattka na czele. Co ciekawe, po pierwszym finale Michels odszedł do Barcelony. Drużynę objął Stefan Kovacs, a Cruyff i spółka grali jeszcze lepiej.
W 1972 zdobyli potrójną koronę, a w finale z Interem „Boski Johan” strzelił oba gole. Ajax do trzech trofeów dołożył jeszcze Puchar Interkontynentalny i Superpuchar Europy. Kolejny sezon to trzeci Puchar Europy z rzędu – ostatnim i zarazem pierwszym zespołem, który dokonał tego przed Holendrami, był Real Madryt. Przed sezonem 1973/1974 Michels w końcu ściągnął swojego ulubieńca do Barcelony, a klub z Amsterdamu natychmiast stracił mistrzostwo. Na trzy lata. W Ajaksie legendarny numer 14, z którym grał, jest zastrzeżony od niemal półwiecza.
Cruyff Katalończyk
W Barcelonie krzyczano, że nadchodzi zbawiciel. Miał już na koncie dwie złote piłki, po połowie roku w stolicy Katalonii przyszedł czas na trzecią. Kwota transferu, 920 tysięcy funtów, była niekwestionowanym rekordem. Cruyff zadebiutował w ósmej kolejce, przed którą „Blaugrana” miała zaledwie cztery punkty na koncie. Od debiutu Holendra klub nie przegrał żadnego spotkania do końca sezonu i po raz pierwszy od 14 lat wygrał ligę.
W tamtym sezonie Real przegrał u siebie w Gran Derbi 0:5, co do dziś jest rekordem wszech czasów potyczek obu klubów w Madrycie. „El Mundo Deportivo” pisało po meczu, że „poza nazwiskiem Cruyffa można wymienić tylko nazwiska tych, którym podawał, oraz tych, których ogrywał. I to tylko dlatego, że to obowiązek sprawozdawcy”.
Cruyff zakochał się w Barcelonie z wzajemnością. Syna nazwał Jordi, na cześć patrona miasta. Po tym, jak stwierdził, że nigdy nie zagra w Realu, fani byli gotowi rzucić się za nim w ogień. Mimo że już za czasów swojej gry całkowicie odmienił oblicze katalońskiej drużyny, na największy szacunek zasłużył już po powrocie do klubu.
Stany Zjednoczone i powrót do matecznika
Po pięciu sezonach musiał odejść do USA, aby poprawić swój stan konta. Stanął na skraju bankructwa, gdyż zaufał niewłaściwej osobie w interesach. W Stanach pieniądze były nieporównywalnie większe, mimo że piłka była tam w powijakach. Podobnie zrobili Pele czy Beckenbauer. Jak widać, w pewnych kwestiach niewiele zmieniło się od 50 lat.
W wieku 34 lat Cruyff wrócił do Ajaksu. Na dwa lata, podczas których najpierw odzyskali, a później obronili mistrzostwo. Kiedy okazał się dla amsterdamczyków zbyt stary, odszedł do… Feyenoordu, z którym oczywiście wygrał Eredivisie, dołożył Puchar Holandii. Z 37 wiosnami na karku powiedział: – Jestem profesjonalistą i nie mogę prosić trenera, aby wystawiał mnie na pół meczu. Wszystko albo nic.
Długo bez piłki nie wytrzymał – został trenerem i po raz kolejny zaczął zostawiać tryumfy wszędzie tam, gdzie postawił stopę. Po trzech sezonach w Ajaksie, z którym zdobył między innymi PZP, przeniósł się do, oczywiście, Barcelony, aby stworzyć klub, który dzisiaj znamy.
„Dream Team”
W pierwszym roku pracy Cruyff doprowadził Barcę do zwycięstwa w PZP, w finale pokonując Sampdorię Genua. 20 maja 1992 kolejny finał z Sampdorią Katalończycy wygrywają 1:0 po atomowym uderzeniu Ronalda Koemana z dogrywki i po raz pierwszy mogą wznieść do góry Puchar Europy. Znamienne, że była to jego ostatnia edycja przed przemianowaniem rozgrywek na Ligę Mistrzów – zupełnie jakby świat nie chciał zakończyć PE bez „Barcy” na liście zwycięzców.
Cruyff stworzył kataloński „Dream Team”, a więc drużynę budowaną w latach 1988–1996, która wygrywała seriami i w niesamowitym stylu rozjeżdżała kolejnych rywali. W Barcelonie grali wtedy m.in. wspomniany Koeman, Michel Laudrup, Christo Stoiczkow, Romario, Pep Guardiola, Andoni Zubizarreta czy Jose Maria Bakero.
Drużyna, budowana na zasadach ściągniętych prosto z Holandii, w latach 1991–1994 wygrała cztery mistrzostwa Hiszpanii z rzędu, czego żadna ekipa z Camp Nou nie dokonała nigdy wcześniej i nigdy później. Futbol totalny, zalążki tiki-taki i świetni piłkarze – właśnie dzięki takiemu pakietowi Cruyff został najbardziej utytułowanym szkoleniowcem w historii klubu. Jego rekord 11 trofeów czekał dopiero na podopiecznego wielkiego Holendra – Pepa Guardiolę.
Sam Guardiola w 2011 roku powiedział o „Dream Teamie”: – Oni byli pionierami i nie możemy się z nimi równać, niezależnie od tego, ile trofeów zdobędziemy. Nigdy nie dorównamy do okresu, w jakim „Dream Team” przerwał długi czas bez sukcesów. Louis van Gaal, Frank Rijkard i ja dodaliśmy coś od siebie, ale żadna z tych rzeczy nie wydarzyłaby się bez „Dream Teamu”.
Swojemu byłemu koledze z zespołu wtórował Koeman: – Cruyff położył podwaliny pod to, co widać teraz. Był odpowiedzialny za największą zmianę w klubie, zatrzymał dominację Realu Madryt. To był ważny czas dla Barcelony, bo udowodnił on, że można grać pięknie i nadal wygrywać.
Rewolucjonista
Cruyff rozstał się z futbolem w 1996 roku, kiedy wykryto u niego poważne wady serca. Do trenowania nigdy nie wrócił, ale tajemnicą poliszynela jest, że przez lata miał olbrzymi wpływ na wszystkie decyzje podejmowane w swoich dwóch ukochanych klubach.
W 2010 roku „Boski Johan” stracił cierpliwość do patrzenia, jak Ajaks po raz szósty z rzędu przegrywa walkę o mistrzostwo kraju. Zaczął publicznie krytykować model prowadzenia klubu. Nie trwało długo, zanim zaczął zyskiwać sobie zwolenników wśród kibiców i byłych graczy. Działacze poszli na ustępstwa, Cruyff wraz z całym sztabem swoich podopiecznych z Wimem Jonkiem, Dennisem Bergkampem, Edwinem van der Sarem, Markiem Overmarsem i Frankiem de Boerem na czele zrobił w klubie prawdziwą rewolucję, która natychmiast przyniosła cztery mistrzostwa Holandii z rzędu.
Holender nigdy nie krył się ze swoim zdaniem. Rok 1975, wrzesień. Reprezentacja Polski mierzy się w Chorzowie z kadrą „Oranje” w ramach eliminacji do Euro 1976. Na przeciwko siebie stają brązowi i srebrni medaliści ubiegłorocznych mistrzostw świata. „Orły Górskiego” rozbiły rywali 4:1. O rozgrywanym miesiąc później rewanżu krążą legendy. „El Salvador” miał sam przygotować taktykę pod mecz po wcześniejszym wyproszeniu z szatni trenera, Georga Knobela. Holendrzy wygrali 3:0. Cruyff miał zaledwie 29 lat.
Myśl i ciesz się piłką
Zawsze musiało być tak, jak chciał. Kiedy mu nie szło, był wściekły. Dostał masę czerwonych kartek za pyskówki z sędziami, obrażanie czy nawet bicie rywali. Raz po obejrzeniu kartonika odmówił zejścia z boiska. Przegrywał najczęściej dlatego, że kompani nie potrafili zrozumieć jego rewolucyjnego spojrzenia na grę. Na boisku przede wszystkim myślał. Dlatego właśnie został tak wybitnym trenerem – w końcu mógł sterować ludźmi i nikt nie miał do niego o to pretensji.
Jednocześnie zawsze pozostawiał swoim podopiecznym dużo wolności, aby puszczali wodze fantazji, ponieważ sam mógł to robić i bez tego nigdy nie byłby tak wielkim graczem. Pamiętacie niedawne rozegranie Barcelony z rzutu karnego, kiedy Messi podał piłkę zamiast strzelać? Właśnie Cruyff był prekursorem takiego rozwiązania. Podczas gdy drużyna przeciwna machała rękoma, nie znając zasad, on wiedział.
– Moim zdaniem fatalne jest to, że teraz młode talenty są odrzucane w oparciu o statystyki komputerowe. Gdyby bazowano na tych kryteriach w Ajaksie, ja też zostałbym odrzucony. Kiedy miałem 15 lat, nie umiałem kopnąć piłki lewą nogą na 15 metrów, a prawą kopałem na jakieś 20 metrów. Moje największe zalety, kreatywność i technika, nie mogłyby zostać rozpoznane przez komputer – mówił.
https://twitter.com/AFCAjax_EN/status/713066611318661120
Wyprzedzał swój czas. Z powodzeniem mógłby grać dzisiaj i na pewno nie moglibyśmy mówić o siedmioletniej dominacji Messiego i Ronaldo w plebiscycie Złotej Piłki. Na boisku nie był jedną z marionetek, ale lalkarzem, który bez wiedzy rywali i kolegów ustalał ich poczynania na boisku. W trenerce był jak Steven Spielberg w filmie. Nie ukończył żadnej szkoły, do wszystkiego doszedł sam. Zrewolucjonizował futbol, wymyślił go od nowa.
To on namówił Joana Laportę, aby ten zatrudnił na stanowisku menedżera „Blaugrany” Pepa Guardiolę. Kilkukrotnie stworzył potęgę w Barcelonie i Amsterdamie, ale nie tylko w tych miastach zaczyna się dzisiaj żałoba. Cały futbolowy świat płacze, gdyż stracił coś, czego już nigdy nie będzie w stanie zastąpić.
– Jestem nieśmiertelny – powiedział kiedyś. Futbol, który kochamy, to dziedzictwo Johana Cruyffa. Zróbmy wszystko, aby te słowa były prawdziwe.