Haaland nie był pierwszy. Inne piękne bramki w futbolu strzelone nożycami


Przypominamy gole zdobyte w spektakularny sposób we wcześniejszych latach

22 lutego 2021 Haaland nie był pierwszy. Inne piękne bramki w futbolu strzelone nożycami
Joachim Bywaletz/Xinhua/PressFocus

W minionych dniach byliśmy świadkami święta w Niemczech. Oczywiście bez kibiców, jednak Revierderby to zawsze wielkie wydarzenie. Jest to szczególny mecz dla Borussii Dortmund i Schalke. Jedni i drudzy chcą go wygrać, choćby punktów za to nie dawali. Choć akurat oba kluby obecnie bardzo ich potrzebują. Dortmundczycy zainkasowali trzy punkty i strzelili rywalowi z Gelsenkirchen cztery bramki. Ozdobą meczu było trafienie nożycami, które zapisał na swoje konto Erling Haaland. Cofnijmy się w czasie i poszukajmy innych goli podobnej urody.


Udostępnij na Udostępnij na

Norweg z meczu na meczu przyciąga zainteresowanie najlepszych klubów Europy. Pewne jest, że nie zakotwiczy w Zagłębiu Ruhry na długo, szczególnie strzelając takie bramki. Młody napastnik to nie wyjątek. W tych wielkich i nieco mniejszych drużynach zdarzały się już takie gole. Kto Wam pierwszy przychodzi na myśl, gdy słyszycie hasło „gol nożycami”?

***

Strzelca tej bramki (a właściwie bramek) można określić tylko tymi słowami: Pan Piłkarz. Tego dnia Robert Lewandowski przeszedł do historii polskiej i światowej piłki oraz kolejny raz udowodnił, że niemożliwe dla niego nie istnieje. Strzelając pięć bramek Wolfsburgowi, przebił następny sufit i wielu zaczęło go umieszczać na innej planecie. Zgłaszał akces do tego, co zrobił niedawno – jest w stanie siedzieć przy jednym stole z Messim czy Ronaldo. W obecnej dyspozycji obu można śmiało powiedzieć, że nawet ich przewyższa. 22 września 2015 roku oraz dłoń uniesiona w górę, która oznajmiała liczbę zdobytych bramek, już na zawsze zostaną w pamięci kibiców.

Szczególnej urody było piąte trafienie, kiedy Mario Götze (jeszcze wtedy piłkarz Bayernu) dośrodkował z prawej flanki, a Lewandowski złożył się do nożyc i pokonał tym strzałem bramkarza Wolfsburga. Nieprawdopodobne. Każda bramka była ładniejsza. „Lewy”, wchodząc na zmianę w drugiej połowie, musiał dążyć do strzelenia bramki, bo Bayern przegrywał. Szybko okazało się, że nie ma co martwić się o wynik spotkania. Po dziewięciu minutach od wyrównania było już po wszystkim. Polak zamknął mecz, można było się rozejść.

Piątą bramkę Lewandowskiego można zobaczyć od 3:05.

***

Zostańmy przy napastnikach. Piękną bramką nożycami może się poszczycić Ebi Smolarek. Mimo że ten mecz był rozgrywany w prima aprilis, to nie żartujemy. Polska 1 kwietnia 2009 roku pokonała aż 10:0 reprezentację San Marino. Wspomniany Smolarek cztery razy pokonał w tamtym spotkaniu bramkarza gości. Ostatnia z bramek jest szczególnej urody. Popularny Ebi uderzył nożycami w 81. minucie i jego gol podwyższył prowadzenie już na 9:0!

Umówmy się, ta bramka na pewno nie podcięła reprezentantom San Marino skrzydeł. Zadziało się to jakieś pięć, albo i więcej, bramek wcześniej. Pierwszy cios Polacy wyprowadzili szybko, bo w 1. minucie. Rafał Boguski otworzył wynik spotkania. Mogło być im trudno uwierzyć, że tego dnia mogą coś z Polakami ugrać.

Jakość nie zachwyca, ale gol to rekompensuje.

***

Niezniszczalny do tej pory Zlatan Ibrahimović też się tu musi znaleźć. W 2012 roku na Euro w Polsce i na Ukrainie już strzelał takie bramki. Dziś, dziewięć lat później, dalej gra i to na naprawdę dobrym poziomie. Szwedzi wiele na tym turnieju nie ugrali, ale chociaż dobrze się z nim pożegnali. Pokonali Francję 2:0, a strzelcem jednej z bramek (bardzo ładnej!) był „Ibra”. Oprócz tego, że poprawili sobie humory i dali trochę radości kibicom, to jeszcze zepchnęli Francję z pierwszego miejsca w grupie, przez co „Trójkolorowi” musieli zmierzyć się z trudniejszym rywalem, czyli Hiszpanią – późniejszym triumfatorem.

Zlatan to postać niezastąpiona. Walczak i twardziel, jakich mało. Teraz, mając już blisko 40 lat na karku i na pewno sporo na koncie w banku, mógłby odcinać kupony. On dalej gra, pomaga Milanowi i pokazuje, że wiek to tylko liczba.

***

To na koniec jeszcze akcent z naszej ukochanej ekstraklasy. Mimo że możemy trochę (albo nawet bardzo) narzekać na poziom na boisku, to miłe zaskoczenia się zdarzają. Jednym z nich jest prezentowane niżej trafienie Marcina Cebuli z Rakowa. Nie dość, że wykończenie nie potrzebuje komentarza, to było też ważne. Raków przegrywał w Gdańsku, musiał gonić wynik. W drugiej połowie częstochowianie wyprowadzili cios w postaci ładnego gola nożycami Cebuli. Piłka zatrzepotała w siatce i mecz zaczął się na nowo.

Była to 2. kolejka sezonu 2020/2021. W pierwszej „Czerwono-Niebiescy” ulegli w Bełchatowie Legii. Zero punktów na koncie i objęcie prowadzenia przez Lechię stawiało podopiecznych trenera Marka Papszuna w mało komfortowej sytuacji. Szybko się z nią uporali i potem było już tylko lepiej. Bramka Cebuli znacząco się do tego przyczyniła.

***

Choć takie bramki rzadko widujemy, jak już są, to zostają w pamięci na długo. Życzylibyśmy sobie, żeby w każdy weekend ujrzeć choćby jedno takie trafienie. Trochę więcej radości w tych czasach się przyda. Panowie piłkarze, do roboty!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze