Impulsywność u trenerów ekstraklasy


Przedstawiamy szkoleniowców, którzy dali się zapamiętać z tej cechy

22 lutego 2019 Impulsywność u trenerów ekstraklasy

Są trenerzy, których lubimy mniej lub bardziej. Często wpływa na to charakter. Ricardo Sa Pinto ze względu na swoją impulsywność nie zyskał sobie wielu fanów w Polsce. Nie jest jednak pierwszym takim trenerem, który pracował w naszym kraju.


Udostępnij na Udostępnij na

Kary, nieumiejętność dogadywania się z mediami, publiczne krytykowanie własnych zawodników, dosyć ciekawe metody szkoleniowe. Wiele zachowań dosyć impulsywnych mieliśmy u trenerów ekstraklasy. Oto kilku, którzy są ich najlepszym przykładem.

Wymagający szacunku

Oczywiście najświeższym przykładem jest tu Ricardo Sa Pinto. Portugalski szkoleniowiec, od kiedy jest w naszym państwie, zdołał już chociażby obrazić się na ustawienie band reklamowych, skrytykować głośność dzwonów w znajdującym się niedaleko Łazienkowskiej 3 kościele i naskoczyć na najspokojniejszego trenera, jaki pracuje w ekstraklasie, Waldemara Fornalika. Ostatnio zaś głośno zrobiło się o nim, gdy nie podał ręki Michałowi Probierzowi po meczu z Cracovią, a następnie skrytykował murawę… na własnym stadionie. Do tego dochodzi to, jak z powodu jednego artykułu zaczął traktować Izę Koprowiak z „Przeglądu Sportowego”, czyniąc z jednej z najsympatyczniejszych kobiet polskiego dziennikarstwa sportowego pierwszego medialnego wroga Legii obok portalu „Weszło”. Najciekawsze jest jednak to, że po każdym tego typu zachowaniu Portugalczyk mówi o tym, że wymaga szacunku. Samemu przy okazji nie okazując go praktycznie nikomu.

Pierwszy krytyk wśród trenerów

Kilka lat temu Lechię Gdańsk prowadził niemiecki szkoleniowiec, Thomas von Heesen. Jego kadencja nad morzem trwała krótko, a zapamiętać dał się jednym – krytykowaniem własnych piłkarzy. Lechia za jego kadencji prezentowała się bardzo słabo, co robił w tym czasie trener? Jechał ostro po zawodnikach swojego klubu. Niektórzy piłkarze przyznawali, że szkoleniowiec zachowywał się wobec nich tak, że czuć było u niego wyraźną niechęć do graczy. Efektem było jego szybkie zwolnienie i objęcie klubu przez Piotra Nowaka, który podniósł klub z grupy spadkowej i przy okazji odbudował morale szatni, które zdruzgotał Niemiec.

„Fabik, ku*wa, nie mam bramkarza”

Świętej pamięci trener Janusz Wójcik to jedna z najciekawszych postaci polskiego futbolu ostatnich 30 lat. Słynął z dosyć nietypowych metod treningowych, ale też dosyć ostrego podejścia do zawodników. Słynne jest nagranie ze spotkania Groclinu Dyskobolii z jego Widzewem Łódź, w którym przejechał się on po bramkarzu swojego klubu Bartoszu Fabiniaku jak po starej kobyle.

Jakie jeszcze niestandardowe metody miał były selekcjoner kadry? Przypomina się w tym momencie chociażby sytuacja, gdy do niemającego najlepszej formy strzeleckiej Piotra Włodarczyka powiedział w trakcie meczu, że jeżeli nie odda celnego uderzenia w ciągu kilku minut, będzie musiał biegać wokół boiska. Do tego Wójcika łatwo było wyprowadzić z równowagi i sprawić, że darł się wniebogłosy na zawodników. Ciekawy obraz tej postaci objawia się z jego książek, w których niekiedy można było wyliczyć „oczko” z wulgaryzmów na jednej stronie, widać tam, że „Wójtowi” nierzadko trudno było utrzymywać nerwy na wodzy.

Kara, kara, kara

Wielu kibicom pierwsze, co przychodzi na myśl ze Stefanem Majewskim jako trenerem piłkarskim, to jego nieszczęsna tymczasowa kadencja selekcjonera, gdy dokonał jednych z najdziwniejszych powołań do reprezentacji Polski w XXI wieku. Wcześniej był jednak trenerem chociażby Amiki Wronki i Cracovii. Z „Niebiesko-biało-czerwonymi” osiągał bardzo dobre wyniki, ale kilka ciekawych rzeczy piszą o nim dwaj byli podopieczni w swoich książkach. Grzegorz Król w „Przegranym” wspomina o tym, że trener miał swoich faworytów i dzięki temu dochodziło do takich sytuacji, że bardziej lubiany przez selekcjonera piłkarz, który wystąpił przez dziesięć minut, mógł dostać pięć razy większą premię niż zawodnik, który rozegrał cały mecz, ale nie był aż tak lubiany przez trenera. O wiele ciekawsze rzeczy pisał o nim Grzegorz Szamotulski, który w swojej książce poświęcił byłemu piłkarzowi Legii cały rozdział.

„Szamo” ukazuje Majewskiego jako człowieka, który stale rozdawał piłkarzom kary, często pozbawione sensu. Wspomina chociażby sytuację, gdy trener pozwolił piłkarzom zjeść pizzę. Zawodnicy do tej pizzy wzięli sobie colę. Po chwili podszedł do nich trener i zaczyna krzyczeć o karze. Zdumieni gracze zaczynają mówić, że przecież trener pozwolił im zjeść pizzę, na co usłyszeli, że nie pozwolił im pić coli. Karę w Amice można było dostać niemal za wszystko, przez co Majewski nie miał najlepszych układów z szatnią. Zawodników, którzy mu nie odpowiadali, odstrzeliwał, nawet jeśli byli ważnymi postaciami zespołu.

Inne przypadki

Wielu trenerów na wydarzenia boiskowe reaguje często niewłaściwie i nazbyt nerwowo. Franciszek Smuda potrafił z błahych powodów ciskać w zawodników bidonami albo urządzać im dosyć ostre tyrady. Maciej Skorża nieraz krzyczał na piłkarzy przy byle akcji, a znane jest nagranie, na którym ruszył na sędziego technicznego, gdy główny arbiter nie dał bramkarzowi Lecha w starciu z jego Legią czerwonej kartki za faul przed linią pola karnego.

Warto wspomnieć też o pewnym przypadku z I i II ligi. Dariusz Banasik jako trener Pogoni Siedlce po przegranym meczu potrafił oskarżyć na konferencji prasowej Bogusława Baniaka, trenera Górnika Łęczna, o korupcję. Innym razem po przegranym meczu swojego Radomiaka z Olimpią Grudziądz po rzucie karnym zaczął mówić o spisku przeciwko jego drużynie, którym miało być częste dyktowanie przeciwko Radomiakowi „jedenastek”. Ciekawym przypadkiem jest też Piotr Świerczewski, który, prowadząc ŁKS Łódź, zdenerwowany przez kibica zaczął się z nim bić, do podobnej sytuacji doszło też w Motorze Lublin, tylko wtedy rzucił się on na pracownika klubu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze